środa, 26 lutego 2014

It's just another Friday night

Tytuł: It's just another Friday night
Pairing: KrisHan
Rating: NC-17
Gatunek: AU, smut
A/N: Witajcie! Jestem wszystkim kompletnie zażenowana. Wszystkim oprócz tego shota. To mój pierwszy taki fanfic, więc don't judge me zbyt ostro.W ogóle nie wiem jak to wyszło. Sami się przekonajcie. Zapraszam do czytania i komentowania! :3
 
            Garnitur, szampan, kobiety, bankiet. Zwyczajny piątkowy wieczór. Zwyczajny przynajmniej dla osób takich jak ja. Nadziani frajerzy, którzy przychodzą tylko po to, żeby się napić i przelecieć jakąś modelkę. Wszyscy tacy sami. Ja również się do nich zaliczam. Na każdej takiej imprezie kobiety zbierają się w grupki i gapią na mnie, a ja mam ich już powoli dość. Od wychudzonych i wypacykowanych modelek aż po pulchne i pstrokato ubrane znawczynie mody. Nie ma co się dziwić, w końcu jeśli modelka zwiąże się z wydawcą jakiegoś czasopisma modowego, oboje zyskują dodatkowy rozgłos i - co się z tym wiąże - więcej pieniędzy.
            Dzisiejszego wieczoru siedziałem sam i starałem trzymać się na uboczu. Co jakiś czas przychodzili do mnie inni wydawcy i projektanci i zagadywali o to, co u mnie słychać i dlaczego jestem sam. Szybko ich zbywałem i wołałem kelnera, żeby przyniósł mi kolejnego drinka.
            Po kilku godzinach takiego zachowania, zaczęło kręcić mi się w głowie i czułem jakby od środka rozsadzał ją dynamit. Oparłem głowę na dłoniach i zamknąłem oczy. Wtedy podeszła do mnie znana japońska modelka Ayako Kawahara, z którą już kiedyś miałem przyjemność cudzołożyć. To co działo się później, przeszło najśmielsze oczekiwania. Wykorzystała mnie i moją gazetę, aby tylko polepszyć swój wizerunek i zedrzeć ze mnie kupę kasy.
            -Kris, skarbie, jak się bawisz? – zapytała i usiadła obok mnie.
            -Świetnie. Naprawdę – rzuciłem, próbując ją zbyć, jednak ona nie dawała za wygraną.
            -Hej, przecież widzę, że coś jest nie tak – powiedziała i przesunęła ręką po moim ramieniu, po czym wplotła ją w moje włosy. – Mnie możesz powiedzieć wszystko.
            -Nic mi nie jest. Tylko trochę boli mnie głowa – powiedziałem, strzepując jej delikatną dłoń z mojej głowy.
            -Kotku, nadal jesteś na mnie zły za to, jak cię potraktowałam? – wymruczała mi do ucha, a następnie usiadła okrakiem na moich kolanach, a jej obcisła sukienka podsunęła się do połowy uda.
            -Wiesz, że jestem i zawsze już taki będę – burknąłem, a ona przytuliła mnie do siebie.
            -Nie oszukuj sam siebie. Wiem, że nadal mnie kochasz tak bardzo jak swoje pieniądze i to durne czasopismo – powiedziała, a ja tylko tępo wpatrywałem się w jej dekolt. – Czy już czujesz się lepiej?
            Nie odpowiedziałem. W zamian za to chwyciłem jej podbródek i przesunąłem kciukiem po jej pełnych, malinowych wargach. Kilka sekund później przylgnąłem do nich swoimi wargami, jakby była to moja ostatnia deska ratunku. Nie wiem, co mnie do tego zmusiło. Może ilość wypitego alkoholu? A może to głupkowate uczucie do Kawahara, które nadal wypruwało dziurę w moim sercu? Mimo, że zostawiła mnie jak psa, ciągle myślałem i wierzyłem, że do mnie wróci. Teraz jednak nie wiedziałem, po co miałaby to robić. Wiedziałem tylko, że jej ręka znajduje się pod moją koszulą, a ja wpycham jej język do gardła jak skończony gówniarz. Szybko się opamiętałem i odsunąłem Kawahara od siebie.
            -Masz rację. Nie tutaj. Jeszcze ktoś zauważy – wyszeptała,  ja zobaczyłem znajomy błysk w jej oku.
            -Kawahara, ja nie mogę. Nie chcę. Przykro mi – rzuciłem i odepchnąłem od siebie jej rozgrzane dłonie.
            Kobieta szybko zsunęła się z moich kolan, poprawiła swoją krótką sukienkę i odchodząc rzuciła ciche „Dobranoc. Było miło.” Tak, na pewno było miło, ale nie chciałem, żeby skończyło się tak jak kiedyś.
            Powróciłem do rzeczywistości i rozejrzałem się dookoła. Nikt nie zwrócił na nas uwagi. Wszyscy nadal stali rozbawieni i lekko wstawieni. Postanowiłem pójść do toalety i przywrócić się do należytego porządku. Powoli podniosłem się z miejsca i chwiejnym krokiem udałem się do zamierzonego celu.
            Kiedy już znalazłem się w toalecie, w moje oczy uderzyła biel marmurowej posadzki i ścian, przez co zakręciło mi się w głowie. Podszedłem do lustra i spojrzałem na swoje odbicie. Podkrążone oczy, rozczochrane włosy i czerwone wargi. Wyglądałem, jakbym się przed chwilą obudził, a nie spędził kilka godzin na wytwornym przyjęciu w najbogatszym seulskim hotelu.
            Nagle poczułem, jak coś przewraca się w moim żołądku i nachodzą mnie niespodziewane mdłości. Zbyt duża ilość alkoholu zrobiła swoje. Wbiegłem do pierwszej lepszej kabiny, po czym zwymiotowałem. Przez kilka chwil siedziałem na podłodze i starałem się dojść do siebie. Jednak czy to aby na pewno było spowodowane przez wypite drinki? Ostatnio piłem tyle tydzień temu. To wcale nie tak dawno. Mimo wszystko poczułem się lepiej, a jako przyczynę wymiotów określiłem pocałunek z Kawahara i moje nieopisane uczucia do niej.
            Po kilku minutach siedzenia na zimnej podłodze, wstałem i poszedłem umyć twarz. Pochylając się nad umywalką i nabierając wody w ręce, usłyszałem jak ktoś wchodzi do toalety i mruczy coś pod nosem. Szybko zakręciłem wodę i sięgnął po papierowe ręczniki, a następnie spojrzałem na tego, kto wszedł do środka.
            -Na co się pan patrzy? – zapytał chłopak, mierząc mnie wzrokiem od czubka głowy po moje nowe, czarne buty. – Zna mnie pan?
            Pokręciłem przecząco głową, po czym wyrzuciłem papier do kosza, nie odrywając wzroku od młodzieńca. Delikatna, niemalże dziewczęca twarz, ciemne włosy i oczy. Wyglądał tak niewinnie ubrany w garnitur podobny do mojego. Wydawało mi się, że ktoś zaciągnął go tu siłą albo po prostu przyszedł, aby dotrzymać komuś towarzystwa.
            -Po co tu przyszedłeś? – rzuciłem ostro, a chłopak najwyraźniej się przestraszył, bo przysunął się bliżej wyjścia. Nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało.
            -Jestem tu z koleżanką. Myślałem, że kogoś tu spotkam – odpowiedział łamiącym się głosem, a jego oczy zaczęły błyszczeć od zbierających się łez.
            Zrobiło mi się go żal. Chłopak przyszedł tu dla kogoś zapewne ważnego, a ten ktoś go wystawił. Czy nie tak samo zachowała się Kawahara kilka lat temu w stosunku do mnie? Nagle młodzieniec opuścił toaletę, zostawiając mnie samego rozmyślającego nad jego losem. Nie wiem co mnie ogarnęło. Szybko wyszedłem i zacząłem się za nim rozglądać. Dookoła znajdowało się setki różnych osób, jednak ja starałem się skupić swój wzrok tylko na nim. Nigdzie go nie było, jakby rozpłynął się w powietrzu.
            Po kilkunastu minutach ciągłego łażenia po całym hotelu, zobaczyłem, że chłopak siedzi samotnie przy barze. Nogi same poniosły mnie w jego kierunku i chwilę później zajmowałem miejsce obok niego.
            -Czy pan mnie śledzi?! – wybuchnął chłopak, gdy tylko mnie zauważył. – Czy ktoś pana na mnie nasłał?!
            -Spokojnie. Nikt mnie nie nasłał. Po prostu zobaczyłem cię i wyglądałeś, jakbyś zaraz miał płakać, więc postanowiłem…
            -To nie pańska sprawa – przerwał mi młodzieniec i poderwał się z miejsca.
            -Zaczekaj – rzuciłem i wstałem, łapiąc go za rękę. – Nie będę mieszał się w nie swoje sprawy, ale chciałbym zapytać, czy dotrzymasz mi towarzystwa - nie wiedziałem, co mówię, przecież nawet nie znam tego dzieciaka. Chyba naprawdę za dużo wypiłem.
            -Jeśli sprawi to panu przyjemność – wymamrotał chłopak, cofając się.
            -Chodź, usiądź tam– powiedziałem, wskazując na miejsce najbardziej oddalone od rozszalałego tłumu pijanych gości. – Kupię dla nas coś do picia  i zaraz do ciebie wrócę – rzuciłem, na co chłopak tylko skinął głową i poszedł do miejsca, które mu przed chwilą pokazałem.
            Co ja wyprawiam? – zapytałem siebie w myślach. Zobaczyłem jakiegoś chłopaka, który wyglądał jakby miał się zaraz rozpłakać i wziąłem go sobie za towarzystwo. Czy ja jestem jakiś chory?
            Poszedłem do baru i zamówiłem dla nas dwa Martini. Chwilę czekałem na swoje zamówienie, a kiedy już je otrzymałem, ruszyłem do stolika przy którym siedział młodzieniec.
            -Jak masz na imię? – rzuciłem do niego, siadając i podając mu drinka.
            -Jestem Luhan – powiedział chłopak i wyciągnął rękę w moją stronę, uśmiechając się szeroko. – Przykro mi, ale nie pijam alkoholu.
            W odpowiedzi uścisnąłem jego dłoń, po czym poszedłem kupić mu wodę. Gdy wróciłem na miejsce, chłopak nadal słodko się uśmiechał i patrzył na mnie z zaciekawieniem.
            -Dziękuję za fatygę – powiedział i sięgnął po butelkę z płynem, którą dla niego kupiłem. – Nie powiedział mi pan, jak się nazywa.
            -Nazywaj mnie jak chcesz – rzuciłem do niego, popijając swojego drinka.
            -Mogę mówić ci Sehun? – zapytał chłopak, a ja tylko kiwnąłem głową na znak, że się zgadzam.
            -Opowiedz mi coś o sobie – powiedziałem, sięgając po kolejny łyk Martini.
            -Jak już wcześniej wspomniałem, mam na imię Luhan. Pochodzę z Chin i jestem studentem – zaczął młodzieniec, a potem tylko bla bla bla. Opowiadał mi o swoich studiach i nieciekawym życiu, a także o cotygodniowym bieganiu na bankiety myślą spotkania kogoś. Ilekroć wypytywałem o imię tej osoby, on odpowiadał, że to mało ważne, a w jego oczach zbierały się łzy.
            -Ile ty w ogóle masz lat? – spytałem po chwili głuchej ciszy.
            -Dwadzieścia cztery – rzucił Luhana, a ja prawie zakrztusiłem się swoim drinkiem.
            -Nie pomyślałbym. Wyglądasz na młodszego co najmniej o trzy lata – odparłem z niedowierzaniem, a mój rozmówca tylko skinął głową.
            Około północy Luhan zdawał się przysypiać. Ja również nie czułem się na siłach, aby dalej popijać Martini i wysłuchiwać ciągłych męczących próśb od nieznajomych osób o wywiad ze mną.
            -Mógłbyś odprowadzić mnie do pokoju? –zapytał niewinnie chłopak, gdy zmęczenie zaczęło dawać mu we znaki.
            -Oczywiście – odparłem ochoczo i szybko podniosłem się z miejsca, co wywołało nagły zawrót głowy i zachwianie mojej równowagi.
            -Dobrze się czujesz? – spytał Luhan i także wstał, chcąc mnie przytrzymać.
            -Tak. Wszystko w porządku. To tylko zawrót głowy – tłumaczyłem się głupkowato. – Gdzie jest twój pokój?
            -Na czwartym piętrze. Pokój numer 312. Chodźmy – powiedział i chwycił mnie za ramię.
            Postanowiliśmy iść schodami, a windę zostawić dla zakochanych i pijanych. Nigdzie nam się nie spieszyło, więc mieliśmy więcej czasu, żeby ze sobą porozmawiać. Kiedy dotarliśmy pod pokój Luhana, chłopak odwrócił się w moją stroną i przytulił się do mnie.
            -Dziękuję ci za dzisiaj. Mimo wszystko to był bardzo miły wieczór – wyszeptał, wtulając się we mnie mocniej.
            -Dobrze mu się z tobą rozmawiało – powiedziałem, przyciskając go do swojej piersi.
            Nagle jakaś nieokreślona siła wstrząsnęła moim ciałem. Delikatnie odsunąłem chłopaka od siebie i ująłem jego twarz w dłonie. Spojrzałem w niewinne oczy Luhana i przylgnąłem wargami do jego ust, zatrzymując nas w czułym pocałunku. Chłopak nie wyrywał się, w wyniku czego mój nagły atak zamienił się w dziką walkę naszych rozpalonych warg. Gdy zabrakło nam tchu, oderwaliśmy się od siebie, głośno dysząc.
            -Wejdź do środka, Sehun – powiedział Luhan, ściszając głos przy ostatnim słowie.
            -Z przyjemnością –rzuciłem, kiedy chłopak otworzył drzwi i ruchem ręki zaprosił mnie do środka. – Nie krępuj się, przy mówieniu do mnie „Sehun” – w odpowiedzi młodzieniec skinął głową.
            Gdy weszliśmy, moim oczom ukazał się najzwyklejszy hotelowy pokój. Jednak coś w nim zwracało moją szczególną uwagę. Mocny zapach perfum.
            W czasie kiedy ja rozglądałem się po pokoju, Chińczyk zdjął swoją marynarkę i rzucił ją na fotel, po czym podszedł do mnie i zaczął mnie całować. Niewiele myśląc objąłem go w talii i odsunąłem na bok wszystkie myśli, krążące po mojej głowie. Z każdą chwilą powietrze w pokoju stawało się coraz cięższe. Przeniosłem się z Luhanem bliżej łóżka i delikatnie go na nie popchnąłem. Chłopak tylko zaśmiał się cicho. Szybko zdjąłem swój krawat oraz marynarkę i pochyliłem się nad Luhanem, rozpinając jego koszulę.
            Kiedy wypiąłem ostatni guzik, szarpnąłem materiał, a moim oczom ukazało się delikatne i  nieskazitelne ciało chłopaka. Przesunąłem dłonią po jego brzuchu i poczułem pod palcami miękką i aksamitną skórę. Luhan zadrżał lekko, a przez moje ciało przepłynęła fala gorąca, znajdując lokum w moim podbrzuszu. Chłopak objął moją szyję i przyciągnął do siebie, inicjując pocałunek.
            Będąc zmęczony wpychaniem Luhanowi języka do gardła, przesunąłem swoje usta na jego linię szczęki, a następnie szyję i tors. Składałem subtelne pocałunki na wrażliwej skórze chłopaka, niekiedy nie mogąc się powstrzymać, zostawiałem tu i tam małe czerwone ślady jako dowód tej nocy. Luhan odrzucał głowę na bok, ukazując swoją idealną szyję, która aż prosiła się o kilka porządnych malinek.
            Przesunąłem chłopaka na środek łóżka i usiadłem między jego udami. Nagle on oplótł mnie w pasie swoimi nogami i niezdarnie przewrócił na plecy tak, że teraz siedział na moim brzuchu. Powoli rozpinał moją koszulę, a kiedy już to zrobił, zdjął ją i uśmiechnął się znacząco. Po chwili zaczął całować mój tors i brzuch swoimi drobnymi wargami. Kiedy Luhan dotarł do paska moich spodni, odpiął go, po czym zsunął z nóg niepotrzebny materiał razem z bokserkami i zrzucił je na podłogę. Uklęknął między moimi udami i chwycił w dłoń moją prężącą się męskość. Kręcąc nadgarstkiem suwał po niej w górę i w dół, jeszcze bardziej mnie pobudzając. Po kilku minutach takiej zabawy chłopak pochylił się i polizał główkę mojego członka, a następnie przesunął językiem po całej jego długości.
            -Arghhh… - jęknąłem, gdy Luhan włożył do ust mojego penisa i zaczął go delikatnie ssać, poruszając przy tym głową w przód i w tył.
             Znajdując się na granicy wytrzymałości wypchnąłem biodra do góry, chcąc, aby chłopak wziął więcej niż to było w ogóle możliwe. Luhan wcale nie protestował. Wręcz przeciwnie, jeszcze chętniej brał całą moją męskość w swoje delikatne wargi. Wiedząc, że koniec jest bliski, szarpnąłem chłopaka za włosy i przycisnąłem go do swojego krocza, po chwili znajdując swój upust. Luhan powoli odsunął się ode mnie, wytarł kąciki swoich ust, oblizał je, po czym uśmiechnął się słodko, jakby chciał powiedzieć „Polecam się na przyszłość”.
            Leżałem oszołomiony na łóżku, ponieważ nigdy żadna dziewczyna nie zrobiła mi fellatio lepiej niż ten niewinny chłopak. Na pewno robił już to wcześniej, bo niby w jaki inny sposób robiłby to tak dobrze.
            -Chodź do mnie – powiedziałem do Luhana zachrypniętym głosem, a chłopak natychmiast przyczołgał się bliżej moich ust i zaczął je delikatnie całować.
            Tym razem to ja przewróciłem chłopaka na plecy lecz zrobiłem to brutalnie w przeciwieństwie do niego. Powoli zdejmowałem jego spodnie razem z bielizną, delektując się każdym odkrywanym skrawkiem ciała, a on zdawał się być zawstydzony, gdyż subtelnie przygryzał dolną wargę.
            Kiedy Luhan był już nagi, chciałem rozsunąć jego nogi, ale on zaprotestował. Przyczołgał się do szafki nocnej, a następnie wyciągnął z szuflady małą buteleczkę zawierającą lubrykant i rzucił ją do mnie, po czym wrócił na swoje miejsce. Byłem nieco zdziwiony, że chłopak  był przygotowany na taką ewentualność.
            Wróciłem do poprzedniej pozycji i ostrożnie rozsunąłem nogi chłopaka.  Nałożyłem na palec trochę zimnego żelu i wsunąłem go w ciasne wejście chłopaka. On w odpowiedzi zamknął oczy i jęknął cicho. Bez pośpiechu zacząłem poruszać swoim palcem w przód i w tył, patrząc jak Luhan odwraca swoją głowę i kolejny raz ukazuje swoją szyję, na której miałem ochotę zostawić całe mnóstwo czerwonych śladów.
            -Sehun – jęknął po chwili chłopak – chcę… więcej – wysapał, a ja słuchając go, dołożyłem jeszcze jeden palec, na co chłopak zaczął wydawać z siebie głośniejsze dźwięki.
            Nie chciałem, żeby chłopak doszedł od samych moich palców, dlatego w najmniej oczekiwanym momencie wyjąłem je. Luhan był zdezorientowany, ale kiedy zobaczył, że nakładam lubrykant na swojego penisa, jego usta ułożyły się w wymowny uśmiech. Chwyciłem swoją męskość w dłoń i nakierowałem na otwór chłopaka. Wszedłem w niego gwałtownie, sprawiając, że przez chwilę wił się pode mną.
             Gdy Luhan uspokoił się, kazał mi się ruszyć. Zacząłem powoli i delikatnie, jakbym bał się, że zrobię mu krzywdę. On zaś objął mnie nogami, dając mi większą kontrolę ruchów. Gdzieś między pchnięciami i zderzaniem się naszych nagich ciał, słyszałem jego głośne jęki.
            Zwiększyłem tempo, a Luhan chwycił się mnie, jednocześnie robiąc paznokciami ślady na moich plecach. Cicho syknąłem z bólu, a chłopak spojrzał na mnie przepraszającym wzrokiem i złożył na moich ustach przelotny pocałunek. Nie miałem mu niczego za złe, więc przedłużyłem nasz pocałunek.
            Czując, że mój partner zaraz osiągnie szczyt, przesunąłem ręką po jego szczupłej talii. On w tym czasie doszedł, krzycząc moje imię i zalewając swoją spermą nasze nagie brzuchy. Chwilę później swój upust znalazłem i ja będąc w Luhanie. Po wszystkim wyjąłem swojego członka z wnętrza chłopaka i jeszcze przez moment patrzyłem, jak z miejsca, gdzie jeszcze kilka sekund temu byliśmy złączeni, wycieka moje nasienie.
            Opadłem zmęczony na łóżko obok Luhana, a on przytulił się do mojej piersi. Objąłem go ramieniem i czule głaskałem jego plecy. Kiedy zrobiło się chłodno okryłem nas kołdrą i przytuliłem mocniej chłopaka.
            -Mógłbyś odpowiedzieć mi na pewne pytanie? – rzuciłem po chwili, a Luhan tylko popatrzył na mnie pytająco, po czym skinął głową. – Kim jest Sehun? Chcę wiedzieć dlaczego właśnie tak mnie nazywasz.
            -Sehun… on… on był moim chłopakiem – zaczął szatyn drżącym głosem. – Spotykaliśmy się codziennie, dopóki on nie dostał pracy w rodzinnej firmie. Po tym wydarzeniu przestaliśmy chodzić na jakiekolwiek randki. Zostawił mnie jak psa, a ja bardzo go kochałem – ostatnie zdanie rozbrzmiewało echem w moich uszach, głowie i w moim sercu. Tak samo czułem się ja, odrzucony przez Kawahara.
            -Kiedy wrócił z jednej ze swoich delegacji, spotkałem się z nim i powiedziałem mu, że się rozstajemy – ciągnął dalej Luhan, a z jego oczu zaczęły płynąć łzy, które szybko otarłem. – Nawet nie zareagował. Wzruszył tylko ramionami i powiedział, że to lepiej dla niego, bo tylko byłem jego udręką i przeszkadzałem mu w robieniu nowej kariery – kariery fotografa. Mimo, iż nie chciałem go widywać, jakaś część mnie kazała mi za nim podążać i w ten sposób dowiedziałem się o bankietach takich jak ten dzisiejszy. Przychodziłem na prawie każdy, ale na próżno. Nigdzie nie znalazłem mojego Sehuna, dopóki nie pojawiłeś się ty z propozycją mówienia do ciebie tak, jak mi się podoba – chłopak rozpłakał się na dobre i wycierał swoje łzy w białą pościel, a ja uspokajałem go, nadal głaszcząc po plecach. Zrobiło mi się go bardzo żal. Wiedziałem jak musi się czuć, bo sam przeszedłem przez coś podobnego.
           Luhan przez długi czas nie mógł zasnąć, ale gdy wreszcie to zrobił ja wyślizgnąłem się z łóżka. Poszedłem wziąć szybki prysznic, założyłem swój garnitur i opuściłem pokój chłopaka. Nie powinienem był go zostawiać, nie chciałem, ale musiałem. W końcu był to zwyczajny piątkowy wieczór.

10 komentarzy:

  1. Nie wiem jak zacząć mój komentarz, bo... wow. Mówiłaś, że to Twój pierwszy true smut, a wcale na taki nie wygląda. Poradziłaś sobie świetnie~
    Byłam w szoku, że piszesz krishana, ale jednak wątek hunhanowy się pojawił. Wprawdzie broken, ale jednak. ;w;
    Podoba mi się temat tego opowiadania, jest oryginalny~ i ta końcówka.
    Piszę świeżo po przeczytaniu, więc pewnie wychodzi mi to nieskładnie *jak zawsze* i bez sensu. XD
    Więcej takich opowiadań pisz, bo bardzo dobrze Ci to wychodzi. :>
    Zaraz biorę się za czytanie 4 rozdziału Voodoo Doll ♡

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba nigdy nie czytałam jeszcze Krishana.
    Piszesz w ładny sposób, lekko się czyta.
    *myśli, jak się tu rozpisać*
    Napiszę tyle, że bardzo mi się podoba ten ff. Jak na pierwszy smut, poszło Ci naprawdę bardzo dobrze. Pisz takich więcej.
    Um, muszę przeczytać resztę Twoich ficzków. ^^
    Życzę dużo weny, pisz dużo, masz talent~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. yay *-*
      jest mi naprawdę bardzo miło, czytając takie komentarze
      *skacze z radości*
      dziękuję :3

      Usuń
  3. To był pierwszy ff z Krishanem w moim życiu. I szczerze powiem, że mam ochotę przeczytać coś więcej z ich udziałem, a sequel'em nie pogardzie :D
    Na samym początku szukałam błędów ortograficznych, jakiś niedociągnięć, w końcu przerzuiłam się na przecinki, kropki, ale nie mam się do czego przyczepić xD Dodam, że bardzo podoba się mi twój sposób pisania, łatwy i lekki.
    Na koniec, życzę Ci weny i pomysłów na kolejne opowiadania.
    HWAITING <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Ach, bardzo mi się podobało <3 Lekkie i ciekawe, jednak nadal mnie zastanawia skąd w końcu Luhan znał imię Krisa i wyjęczał je... Przecież Kris się mu nie przedstawił...
    Innych uwag nie mam :3 to w sumie bardzo dobrze ^^"
    Dużo weny ~
    |Lulu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chodzi tu o imię Sehuna. Stąd "moje" napisane jest pochyłą czcionką. :)

      Usuń
    2. To zwracam honor ^^"
      Dziękuję za wytłumaczenie~ <3
      |Lulu

      Usuń
  5. OMG boskie a ta końcówka to już w ogóle mega. <3
    I to jeszcze twoje pierwsze tego typu opowiadanie to już w ogóle jesteś geniusz.
    Super i w ogóle... Nie wiem co mam więcej napisać. To jest boskie i tyle. <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Łaaaaaaa~
    To nie może się tak skończyć
    Oni na pewno sie jeszcze spotkają!

    Świetny smut (y)

    OdpowiedzUsuń