środa, 27 maja 2015

Miracle [4/4]

Tytuł: Miracle
Pairing: Xiuhan
Rating: PG-13
Gatunek: angst,smut, romans
A/N: Witam! Wreszcie skończyłam pisać Miracle. Mam nadzieję, że tak samo jak ja, Wy się cieszycie. Liczę na to, iż Wam się spodoba. Oczywiście dziękuję za komentarze i za to, że czekaliście.


                Głośny krzyk wyrwał Baekhyuna z głębokiego snu w samym środku nocy. Chłopak był już wyczulony na takie ataki, bo zdarzyło się to nie pierwszy raz. Odkąd Minseok wyjechał, Luhan nie potrafił spać spokojnie. Nigdy jednak nie chciał opowiedzieć brunetowi, co tak bardzo go dręczy.
                 I tym razem czarnowłosy zwlókł się z łóżka, po czym podreptał do pokoju obok. Nie zdziwił się, gdy ujrzał przyjaciela wpół siedzącego i roztrzęsionego. Z jego oczu spływały zły, a kołdra skopana była na podłogę. Wyraźnie coś było nie tak.
                - Lu, czy znowu śniło ci się coś złego? – zapytał Byun, przecierając zaspane oczy.
                - Odejdź, chcę być sam – odburknął Chińczyk, nawet nie patrząc w stronę drugiego.
                 To także nie była nowość.  Za każdym razem odpowiedź była taka sama, ale Baekhyun i tak próbował zostać. Mimo usilnych starań był zwyczajnie wypychany za drzwi z kolejnym donośnym wrzaskiem. Brunet miał pewność, że któregoś dnia sąsiedzi po prostu zadzwonią po policję z powodu zakłócania ciszy.
                - To nic nie da, Han – zaczął powoli młodszy, podchodząc bliżej posłania. – Dobrze wiesz, że nie uciekniesz od koszmarów, jak będziesz je w sobie dusił.
                - Odejdź, Baek! Zostaw mnie samego! Nie rozumiesz?! – Luhan podniósł się z miejsca i na drżących nogach przemierzył dystans dzielący go od czarnowłosego.
                - Uspokój się, Luhan, proszę – rzekł łagodnie Byun, kładąc dłonie na ramionach przyjaciela. – Opowiedz mi o wszystkim, przecież wiesz, że cię nie skrzywdzę.
                Chińczyk musiał zaczerpnąć kilka sporych haustów powietrza, zanim jego oddech unormował się, a ciało przestało drżeć. Prawie bezwładnie opadł wtedy na miękkie poduszki, wpatrując się w Byuna. Ten zaś podniósł z ziemi pomiętą pościel, a potem usiadł obok jasnowłosego i przykrył ich obydwu.
                W momencie starszy spuścił głowę i zaczął płakać. Nie potrafił tego powstrzymać, nawet jeśli bardzo chciał. Czuł jak jego ciało zżerane jest przez tęsknotę i  nie odwzajemnioną miłość, a jego serce z każdym kolejnym wspomnieniem rozpada się na miliardy maleńkich kawałeczków, których na pewno nikt już nie zdoła posklejać w całość.  Jego uczucia były teraz wielką bezdenną dziurą, jaka pochłaniała go coraz głębiej i głębiej. Kruszył się wewnętrznie.
                - Baekhyun, proszę,  spraw, żeby Minnie wrócił – wyszeptał Luhan prawie bezgłośnie, ścierając słone krople ze swojej twarzy. – Tak bardzo go kocham. Potrzebuję go.
                - On nie wróci. Wiesz przecież, że wyjechał – odpowiedział smutno Baekhyun, obejmując ramieniem Chińczyka.
                Z ciężkim bólem Han wtulił się w bruneta, znowu starając się ochłonąć. Szok, jaki przeżywał od kilku dni był większy, niż ktokolwiek by się spodziewał. Jego pierwsza wielka i prawdziwa miłość uległa destrukcji przez beznadziejny wyjazd. To nie mieściło się w jego głowie. Wszystko było strasznie trudne i przewyższało możliwości psychiczne blondyna.
                Objąwszy Byuna w pasie, Chińczyk przylgnął do niego, zamykając oczy. Z całej siły chciał by zniknęły wspomnienia, które jeszcze niedawno wydawały mu się piękne, a teraz były najgorsze na świecie. Nie mogąc dłużej znieść myśli krążących po swojej głowie, Luhan mocno zacisnął powieki. Nim czarnowłosy zdążył rozpocząć swoją mądrą przemowę, jego przyjaciel już spał.

×××

                O poranku Luhan obudził się sam. Nie było przy nim żywej duszy, co świadczyło o tym, że jego przyjaciel wyszedł już na uczelnię i że to, co niedawno się wydarzyło, wcale nie było tylko brzydkim koszmarem.
                Chińczyk usiadł, podciągając kolana pod brodę czuł się niezwykle samotny, ale nie mógł zrobić nic, by temu zaradzić. W ciągu tego tygodnia, który upłynął od wyjazdu Minseoka, kilkakrotnie prosił Baekhyuna, by załatwił mu jakichś klientów, ale gdy ci wreszcie się zjawiali, jasnowłosy nie potrafił tak zwyczajnie jak kiedyś sprzedać swego ciała.
                Zmienił się i sam doskonale to zauważył. Jego psychika zaczęła funkcjonować jak u każdego człowieka. Czuł się kochany i chciał kochać. Po kilku latach odzyskał uczucia, które kiedyś zabrał mu ojciec, zastraszając go i bijąc. To była ta przykra przeszłość, o której ani jednym słowem nie wspomniał Xiuminowi. Nie było tak, że bał się jej, ale najzwyczajniej w świecie wstydził się tego.
                Nadal w głębi siebie miał obrazy z okropnych wieczorów, gdy zostawał tylko z tatą, który najpierw bawił się z nim i grał, a potem pił. Alkohol ogarniał jego umysł i wtedy mężczyzna nad sobą nie panował. Kilka razy dzieci w szkole wypytywały Luhana, dlaczego ma tyle siniaków na nogach i czemu nie przyszedł ostatnio grać w piłkę, ale on nie odpowiadał. Zamykał się w sobie, co spowodowało, że stał się obojętny na radość, smutek czy cierpienie.
                Chińczyk potrząsnął głową, odpędzając od siebie niezbyt przyjazne myśli, a potem ponuro zwlókł się z łóżka. Nie widział sensu codziennego budzenia się i życia, od czasu kiedy jego ukochany wyjechał z kraju. Oczywiście, że życzył mu jak najlepiej, ale chciał być przy nim. Pragnął razem z nim cieszyć się z sukcesów, a może nawet samemu pójść na jakieś studia. W końcu nie był głupi.
                Po porannej kawie Han poszedł wziąć prysznic. Chłodna woda otulała go z każdej strony. Czasami zdawało mu się, iż czuje na sobie wargi Minseoka, które tak uwielbiał. Tęsknił za nimi. Pomimo że nie byli ze sobą zbyt długo, on zdążył się przywiązać. Był jak oswojone dzikie zwierzę, które odnalazło przyjaciela w zupełnie obcym człowieku, nawet obdarzyło go zaufaniem.
                W ciepłym szlafroku Chińczyk podreptał do pokoju Byuna. Wiedział, że nie powinien tam wchodzić, bo była to strefa prywatna bruneta, jednak chciał coś odnaleźć.
                Pierwszym, co zobaczył, wszedłszy do pokoju, był projekt, jaki Baekhyun rozpoczął wraz ze swoim kolegą, a dokończyć musiał sam. Jasnowłosy uśmiechnął się smutno. Wiedział, że Minseok starał się, gdy sklejał różne potrzebne bryły. Nawet nie raz przyglądał mu się z daleka, kiedy pochłonięty był pracą.
                Idąc dalej, Luhan wreszcie dotarł do biurka czarnowłosego. Rozejrzał się, ale na wierzchu nie znalazł nic, co by go interesowało. Westchnął ciężko, siadając na ciemnym obrotowym krześle.
                - Musisz mieć jego numer telefonu, kolegowaliście się – powiedział młody mężczyzna sam do siebie, a potem zabrał się do pracy.
                Otwierał wszystkie szuflady, szukając choćby małej karteczki z kilkoma cyframi, które tak bardzo by go uradowały. Tak, chciał skontaktować się z osobą, dzięki której jego uczucia powróciły.
                Wreszcie po piętnastu minutach grzebania w rzeczach przyjaciela, Luhan odnalazł wytargany skrawek. Widniał na nim krzywy napis „Minseok”, a tuż nad nim nabazgrany był ciąg cyfr. Chińczyk uśmiechnął się do siebie. Wrócił do swojego pokoju w znakomitym humorze.
                Nie zastanawiał się długo nad tym, czy wpisać numer i nacisnąć zieloną słuchawkę. Zrobił to niemal od razu, gdy tylko ubrał się w coś wygodnego. Szatyn nie mógłby go zobaczyć, jednak on i tak chciał prezentować się powalająco.
                Słuchając dźwięku oczekiwania, aż ktoś z drugiej strony odbierze, jasnowłosy niecierpliwił się. Bardzo chciał usłyszeć głos ukochanego. Po chwili jednak jego połączenie zostało odrzucone i to nie przez kogoś, tylko przez zbyt długi czekania. Chłopak zacisnął dłonie w pięści i ponownie wybrał ten sam numer. Incydent powtórzył się.
                Młody mężczyzna odłożył telefon, czując jak drobne łzy zbierają się w kącikach jego oczu. Nie chciał płakać, nie to było jego zamiarem. Jednak w tamtej chwili, nie potrafił się powstrzymać. Upadając na kolana, wybuchnął głośnym jękiem przepełnionym goryczą samotności i cierpienia.  Osamotnienie przytłaczało go, jak nigdy dotąd. Nie był silny, mimo iż kiedyś wydawało mu się, że jest.
                Pośród żałosnego łkania, Luhan wydobył z siebie kilka razy słowa „Kocham cię, Minseok”. W kółko powtarzał, jak bardzo czuje się porzucony, odepchnięty i zapomniany. Błagał, by chłopak do niego wrócił, choć wiedział, że nikt go nie słyszy, może poza sąsiadami. Drżącymi dłońmi, chwytał się za serce, jakby to miejsce paliło go żywcem. Czuł rosnący z każdą chwilą ból.
                Kiedy wreszcie otrząsnął się z amoku, powoli wstał z podłogi i usiadł na krześle, otulając się kocem. Wziął do ręki czystą kartkę i długopis. Przez jakiś czas tylko wpatrywał się w rażącą biel, a po jego policzkach znowu spłynęło kilka łez.
                - Słyszałem, że jak napisze się list, to pomoże to zabrać nasze troski – powiedział do siebie Chińczyk drżącym głosem.  – Tak więc zrobię.
                Musiało znów upłynąć kilka długich minut, nim chłopak przyłożył przybór do pisania do czystego papieru. Zebrał wszystkie myśli, jakie tylko plątały się w jego głowie, by wkrótce móc zacząć pisać.
                Minseok,
                Wiem, że i tak nie przeczytasz tej wiadomości, ale mimo wszystko ją piszę. Mam bardzo dużo spraw, których nie potrafię uporządkować.
                Tęsknię.
                Mam wyrzuty sumienia, że nie umiałem zatrzymać cię przy sobie.
                W ten sposób jednak nic nie zdziałam, muszę zacząć od początku. Zanim się spotkaliśmy, byłem zwykłym chłopakiem do towarzystwa. Jeden raz był wszystkim, na co się zobowiązywałem. Nie obchodziło mnie w tej kwestii zdanie innych; to były tylko i wyłącznie moje zasady. Liczyły się dla mnie tylko przyjemność i pieniądze. Potrzebowałem ich coraz więcej i więcej, chociaż nie było konkretnego celu, na które mógłbym je wydać. Po prostu chciałem je mieć.
                Jednak wystarczyło jedno twoje spojrzenie. Gdy spotkaliśmy się wtedy na ulicy, poczułem wstyd. Po raz pierwszy w swojej pracy go poczułem. Jednocześnie czułem, jakbym był nagi. Nie miałem zupełnie nic. Byłem pusty. Nie miałem żadnych uczuć.
                Ale ty mnie naprawiłeś. Kiedyś byłem ślepy, nie zwracałem uwagi na troski innych, na ich problemy. Nie wiedziałem, dlaczego ludzie płaczą, śmieją się, dlaczego wypełnia ich żal lub tęsknota. To wszystko zabrał mi ojciec. Ja go kochałem, a on.. On mnie bił. Nie powiedziałem ci o tym i wiem, że to był błąd. Oszukałem cię.
                Nie umiem teraz znaleźć na to wytłumaczenia. Jedyne, co mnie dosięga to wstyd. Po raz kolejny. Wstyd przed przeszłością. Nie lubię jej. Gdybym mógł, wymazałbym ją bezpowrotnie z mojej pamięci. To przez to, co wydarzyło się kilkanaście lat temu, stałem się bez uczuciową marionetką świata. Sam dla siebie byłem lalkarzem.
                Kiedyś byłem samolubny. Nie potrafiłem dzielić się z innymi niczym. To, co posiadałem, miało pozostać tylko moje. Bałem się, że ktoś ukradnie moje pieniądze. Zachowywałem się jak diva. Starałem się być pępkiem świata. Teraz rozumiem, że to była tylko gra. Zakrywałem swoje prawdziwe oblicze sztuczną maskę, której nie umiałem zrzucić nawet przed własnym odbiciem w lustrze.
                Ty zmieniłeś mnie. Nie. Twoja miłość do mnie przywróciła dawnego mnie. Sprawiła, że Luhan, niegdyś szczęśliwy, beztroski, lubiący i troszczący się o wszystkich, powrócił.
                Jednak czuję pustkę. Nie ma cię obok, kiedy się budzę. Nie czuję twojego ciepłego oddechu na mojej skórze. Nie słyszę twojego szeptu, który tak kojąco na mnie działał. Mimo iż znaliśmy się krótko, pokochałem cię. Ciągle mam przed oczami twoją postać.
                Czasami odwiedzasz mnie w nocy. Budzę się wtedy z płaczem. Siadam na łóżku, podkurczając nogi pod brodę i myślę, co by było, gdybyś nie wyjechał.
                Kiedy powiedziałeś mi o wylocie, poczułem, jakby ktoś wyrwał mi serce i roztrzaskał je na miliard kawałków. Z jednej strony pragnąłem, byś mnie nie opuszczał, ale zauważyłem, że to byłoby zbyt samolubne. Nie chciałem znów taki być. Dlatego pozwoliłem ci odejść.
                Zawsze będę o tobie pamiętał, bo cię kocham
Luhan.
                Młody mężczyzna nawet nie zauważył, kiedy po jego policzkach zaczęły płynąć kolejne strumienie łez. Przestały go one obchodzić. Uważał tylko, aby nie zabrudzić nimi listu, który i tak miał pozostać w szufladzie i czekać na to, aż czas ozłoci białą kartkę, na której został napisany.
                Odłożywszy długopis, Chińczyk schował złożony arkusik do szuflady. Nie chciał dłużej myśleć o czymkolwiek. Wsunął się więc po kołdrę i okrył nią po same uszy. Pragnął zniknąć, jednakże to było niemożliwe. Wobec tego zasnął głębokim snem, pragnąc, by następnego dnia obudzić się w lepszym humorze.

piątek, 15 maja 2015

Miracle [3/4]

Tytuł: Miracle
Pairing: Xiuhan
Rating: PG-13
Gatunek: smut, angst, romans
A/N: Dobry wieczór! Mam dla was kolejną, trzecią już, część Xiuhana i jestem sama zdziwiona, że tak szybko ją napisałam. Mimo nawału rzeczy w szkole, udało mi się. Mam nadzieję, że wam się spodoba i zostawicie coś po sobie!


                Głośny dźwięk telefonu wyrwał Minseoka z głębokiego snu z samego rana kilka dni po jego pierwszej randce z Luhanem. Młody mężczyzna niechętnie rozchylił powieki, sięgając po denerwujące urządzenie leżące na szafce nocnej. Odebrał tak szybko, jak tylko mógł, nie sprawdzając wcześniej, kto dzwoni.
                - Halo? – odezwał się szatyn nieco zachrypniętym głosem, wyczekując odpowiedzi.
                - Dzień dobry. Dzwonię z New York Academy of Art. Czy rozmawiam z panem Kim Minseokiem? – odpowiedział mu bardzo miły kobiecy głos.
                - Tak, to ja – odrzekł Xiumin, przełykając nerwowo ślinę. Nie krył zdziwienia, że dzwonią do niego właśnie z tej uczelni.
                - Obejrzeliśmy pańskie prace i przejrzeliśmy pańskie zgłodzenie. Naprawdę ma pan zadatki, aby zostać świetnym artystą. W związku z tym został pan przyjęty na naszą uczelnię – wyjaśniła niewiasta najkrócej jak umiała. – Na pańskiego maila zostały wysłany bilet, który należy wydrukować. Jest datowany na jutro, więc wtedy powinien pan się u nas pojawić.
                Student naprawdę nie maskował swego zaskoczenia. Tak bardzo cieszył się z tego, że najlepsza dla niego uczelnia przyjęła go w tak szybkim czasie. Bez zastanowienia zgodził się na wszystko, o czym mówiła, jak się okazało, sekretarka.
                Po kilkunastominutowej rozmowie Minseok rozłączył się, a potem znów ułożył wygodnie w jeszcze ciepłej pościeli. Szeroki uśmiech pojawił się na jego twarzy. Leżąc ciągle w łóżku, patrzył w sufit, zastanawiając się nad tym, jak to będzie. Przed oczami miał swoją niedaleką przyszłość. Mimo iż jego planem było zostanie architektem, od dziecka marzył, żeby w przyszłości być artystą. Tak bardzo nie mógł się doczekać wyjazdu.
                Nagle uderzyła go szara rzeczywistość. Musiał przecież powiedzieć o tym swojemu chłopakowi. Niestety nie wiedział, jak ma to zrobić, a wylot przecież był zaplanowany na kolejny dzień. Szatyn był w prawdziwym potrzasku. Skoro była to jego ostatnie doba w Korei, po prostu musiał spędzić ją z Luhanem. Chciał się w ten sposób z nim pożegnać.
                Minęło kilka bezczynnych momentów, nim Xiumin z niezbyt wesołą miną podniósł się z łóżka. Z jednej strony bardzo cieszył się, że został przyjęty, ale nie potrafił znieść tego, że rozstanie się z Chińczykiem. To było dziwne, bo na początku nie traktował go w stu procentach poważnie. Myślał, że to tylko błaha zachcianka; zabawa.
                Jednak przez te parę dni zdążył poczuć coś silniejszego niż zwykłe „jesteś fajny, lubię cię”, coś, co zawróciło mu w głowie tak, że nie umiał przestać myśleć o pozornie niewinnym chłopaku. Zawsze, gdy tylko zamykał powieki, miał przed sobą jego uroczy uśmiech oraz te piękne jeleniowate oczy, które nadal skrywały przed nim jakąś tajemnicę. Czasem nawet Luhan odwiedzał Minseoka w snach, co oczywiście było tylko pozytywne. Sprawiało to także, że za każdym razem, kiedy Kim nie widział jasnowłosego, tęsknił coraz bardziej i bardziej.

×××

                Po powrocie z uczelni Koreańczyk udał się prosto do mieszkania swojego kolegi. Początkową ideą było oczywiście kontynuowanie projektu, ale w połowie drogi student zmienił zdanie. Nie chciał męczyć się już z klejeniem bezsensowych prostopadłościanów czy wyklejaniem ich dywanikami zrobionymi z pluszu. Wiedział, że będzie musiał zostawić Baekhyuna samego z całą pracą, ale co mógł poradzić, skoro wyjeżdżał do Stanów.
                Ten dzień pragnął więc poświęcić Luhanowi. Jeszcze nie wiedział, gdzie go zabierze, ale na pewno nie zamierzał cały czas siedzieć w jego pokoju czy w salonie. To miały być najlepiej spędzone wspólne chwile w czasie ich krótkiego związku. Gdy z minuty na minutę bardziej docierało to do Minseoka, czuł jak w jego sercu rodzi się delikatny ból.
                Pół godziny wystarczyło szatynowi, by dotarł do zamierzonego wcześniej celu. Stał zziębnięty przed dobrze znanymi drzwiami i odrobinę wahał się, czy zapukać. Zdawał sobie sprawę, jak bardzo zrani Chińczyka, mówiąc mu, że będą musieli się rozstać. Przełknął w końcu ślinę i trzy razy zastukał.
                Otworzył mu nie kto inny, a sam jasnowłosy chłopak. Nie był ubrany jak dawniej. Szczerze powiedziawszy, od tego czasu, gdy stali się parą, Luhan zaczął nosić zupełnie normalne rzeczy. Promienny uśmiech gościł na twarzy gospodarza mieszkania, gdy witał się z przybyłym gościem.
                - Baekhyun jeszcze nie wrócił z uczelni – odezwał się starszy, krzyżując ręce na piersi. – To dziwne, bo zwykle wracaliście w tym samym czasie – dodał, a potem wzruszył ramionami.
                - Może poszedł kupić obiad albo ma jakieś dodatkowe zajęcia – odpowiedział Xiumin, podchodząc bliżej ukochanego.
                - Może, może. Kto wie – mruknął Chińczyk, otaczając rękami szyję Minseoka. – Tęskniłem za tobą, Minnie.
                - Ja za tobą też – powiedział szczerze Kim, przytulając swojego chłopaka.
                Ta chwila była jednym z wielu gwoździ, jakie wbijały się w ciało młodego Koreańczyka. Powoli zaczynał cierpieć, a przecież najgorsze miało dopiero nadejść. Tak bardzo nie chciał zostawiać Luhana. Ten chłopak miał w sobie dziwną magię, która nie każdego mogła porwać. 
                - Gdzie dzisiaj pójdziemy? – zapytał cicho jasnowłosy, układając wygodnie głowę na ramieniu młodszego.
                - Co powiesz na lodowisko? – zaproponował Xiumin, przyglądając się drugiemu z ukosa.
                - Tak! – krzyknął radośnie chłopak lekkich obyczajów, wyrywając się z uścisku. – Tak dawno nie jeździłem na łyżwach. Żebyś wiedział, jaki jestem w tym dobry! – Po tych słowach Chińczyk zaczął udawać, że ślizga się po lodzie, robi piruety i inne akrobacje, jakie tylko wpadły mu do głowy.
                Minseok na to zaczął się śmiać. Wiedział, że będzie mu brakować tych spontanicznych, ale jakże urokliwych reakcji. Chciał dobrze odnotować to w pamięci, by tak szybko mu nie umknęło.
                Po chwili Luhan rzucił się ukochanemu na szyję, całując go soczyście w policzek. Zaraz potem perlisty chichot rozszedł się po pomieszczeniu.
                - Jesteś najlepszym chłopakiem, jakiego kiedykolwiek poznałem – szepnął jasnowłosy, po czym odskoczył na bok, by założyć ciepłe buty oraz swoją grubą puchową kurtkę. – Jestem gotowy – powiedział wesoło i klasnął w ręce.
                Z pogodnymi wyrazami twarzy para opuściła mieszkanie, uprzednio zostawiając Byunowi wiadomość, że najprawdopodobniej wrócą wieczorem. Obaj cieszyli się, że spędzą ze sobą trochę czasu. Żaden z nich nie powiedział tego na głos, ale wiedzieli, iż jest to ich kolejna randka.
                Będąc na zewnątrz, Xiumin złapał Chińczyka za rękę, a następnie wsunął ich splecione dłonie do swojej kieszeni. Może czasami był nieśmiały, ale potrafił być romantyczny. Nie interesowało go, czy ktoś w tej chwili patrzy na ich, komentując takie zachowanie. Liczyło się wyłącznie to, że Luhan jest obok niego.
                Zupełnie niespodziewanie Koreańczyk poczuł, jak burczy mu w brzuchu. Schylił się lekko, ale mimo to nie powstrzymał dość głośnego dźwięku. Oczy drugiego młodzieńca rozszerzyły się w zdziwieniu.
                - Nie jadłeś obiadu! – krzyknął jasnowłosy, po czym prędko zakrył usta dłonią. – Jak mogłeś mi nie powiedzieć – dodał kilka sekund później.
                - Przepraszam – wybełkotał młodszy, spuszczając głowę i patrząc na czubki swoich butów.
                - Teraz już za późno. Możemy wpaść do jakiegoś baru po drodze, bo z głodnym nie pójdę na lodowisko – żachnął się Chińczyk, wydymając nieco dolną wargę.
                Jak Luhan zaplanował, tak zrobił. Będąc niedaleko od lodowiska, wciągnął Xiumina do małej lecz przytulnej knajpki, żeby tamten mógł coś przekąsić. Nie musieli długo szukać wolnego miejsca. Mimo obiadowej pory kilka stolików było zupełnie pustych.
                - Na co masz ochotę? – zapytał jasnowłosy, rozpinając kurtkę. Sam zerkał na jadłospis, aby wyszukać coś dla siebie. – Ja chyba wezmę kimchi. Nie jestem bardzo głodny.
                - To dla mnie zamów bibimbap – poprosił młodszy z szerokim uśmiechem na ustach.
                - Jasne! – odpowiedział Chińczyk, kierując się w stronę lady.
                Szatyn wygodnie usadowił się na swoim miejscu i patrzył na ukochanego, który właśnie składał zamówienie. Jego postać wyglądała niezwykle czarująco w wielkiej puchowej kurtce, której kaptur, był półtora razy większa niż głowa chłopaka. Minseok chciał tego dnia zobaczyć, jak starszy zakłada go na głowę, by móc uznać to za naprawdę piękny widok.
                Po pięciu minutach Han był z powrotem. Tanecznym krokiem zbliżył się do zajmowanego przez nich miejsca. Potem usiadł naprzeciw swojego chłopaka, przyglądając mu się badawczo. Wzrok Luhana był niezwykle dociekliwy, jakby próbował coś wywnioskować. Wyraźnie zakłopotany swoimi myślami, zaraz przygryzł wargę.
                - Nie mogę w to uwierzyć – odrzekł wreszcie, po czym westchnął ciężko.
                - W co? – zapytał zdezorientowany student, patrząc szeroko otwartymi oczyma.
                - W to, że się zakochałem – odpowiedział mu jasnowłosy. – Nigdy wcześniej mi się to nie zdarzyło.
                - Zawsze musi być ten pierwszy raz – skwitował z entuzjazmem Kim.
                Krótka rozmowa dobiegła końca i jedzenie zostało przyniesione do stolika przez sympatycznego kelnera. Poza pysznymi daniami dostali również dwie Bubble Tea. Chińczyk szybko wyjaśnił, że to on je sobie zażyczył. Minseok nie miał nic przeciwko temu, wręcz przeciwnie. Uradował go taki drobiazg.
                Konsumując posiłek i prowadząc ożywioną konwersację o pogodzie oraz innych bzdurach, czas mijał im bardzo powoli. Szatynowi było z tym dobrze, bo chciał jak najdłużej mieć przy sobie Luhana. Znów dotarło do niego, że musi powiedzieć mu o wyjeździe. Nie wiedział, jak tamten zareaguje, ale czuł, że nie będzie to pozytywny odruch.
                Pół godziny później, śmiejąc się oraz żartując z siebie nawzajem, para opuściła bar. Z prawie pełnymi brzuchami szli, trzymając się za ręce. Od czasu do czasu spoglądali na siebie zakochanymi oczyma, jakby upewniali się, czy to nie sen.
                Wreszcie dotarli na upragnione lodowisko. Jasnowłosy po raz kolejny tego dnia w przeuroczy sposób zaklaskał w dłonie, a potem pociągnął Xiumina za rękaw kurtki, by mogli wypożyczyć łyżwy. Chińczyk miał małe problemy z założeniem ich, więc uprzejmie poprosił instruktora o pomoc. Mężczyzna w mniej więcej jego wieku oczywiście zgodził się.
                Szatyn poczuł nutkę zazdrości, gdy dostrzegł, jak Luhan uśmiecha się do swojego pomocnika. Zacisnął wargi, aby nie poniosły go emocje. Przecież on też mógł pomóc. Nic nie stało temu nie przeszkodzie. Może jednak blondyn uznał, że nie będzie przeszkadzał ukochanemu w przygotowywaniu do jazdy. Z takimi myślami Koreańczyk wstał i podszedł do wejścia na lód. Zaraz za nim czekał Han.
                - No idź już – mruknął starszy, po czym delikatnie popchnął Minseoka, by obaj mogli zacząć jeździć.
                Lodowisko było odkryte, więc orzeźwiający wiatr delikatnie smagał ich twarze. Xiumin dawno już nie korzystał z tej rozrywki, dlatego trochę ciężko było mu poruszać się. Ciągle trzymał się bandy, jakby bał się upadku. Chińczyk widząc to tylko śmiał się pod nosem. On sam radził sobie naprawdę wybornie. Poruszał się podobnie, jak prezentował w mieszkaniu. Czuł się na lodzie jak ryba w wodzie. Sprawiało mu to ogromną radość. Zwinnie i zręcznie omijał kolejnych ludzi.
                - Czy ty nie umiesz jeździć na łyżwach? – zapytał w końcu Luhan swojego chłopaka, kiedy ten nie robił nic, tylko ciągle mu się przyglądał. – Poruszasz się jak słoń w składzie porcelany – mruknął.
                - Dawno nie jeździłem i zapomniałem, jak to jest – odparł bez owijania w bawełnę młodszy chłopak.
                - Chodź, pokażę ci.
                Jasnowłosy złapał ukochanego za rękę, po czym ostrożnie pociągnął go za sobą. Pokazał mu, że trzeba subtelnie odpychać się najpierw jedną, a potem drugą nogą i samo jakoś idzie. Xiumin z każdym kolejnym ruchem radził sobie coraz lepiej. W końcu po dziesięciu minutach szło mu całkiem, całkiem, ale i tak nie dorównywał swoimi umiejętnościami starszemu.
                Kiedy zostali na lodowisku prawie sami, Koreańczyk objął swojego ukochanego w pasie, a potem podjechał z nim do bandy, blokując mu drogę ucieczki. Przez kilka długich chwil patrzyli sobie w oczy, jakby widzieli się ostatni raz; jakby za sekundę świat miał rozpłynąć się a oni wraz z nim. Luhan ułożył zziębnięte dłonie po obu stronach twarzy Xiumina, a potem uśmiechnął się szeroko.
                - Kocham cię – wyznał Chińczyk z szybko bijącym sercem, które prawie podskoczyło mu do gardła.
                Szatyn był całkowicie zdezorientowany. Nie spodziewał się, że to on pierwszy usłyszy te słowa. Nim zdążył cokolwiek dokładnie przeanalizować i zareagować w jakiś inny sposób, bez namysłu odparł „Ja ciebie też”, po czym ciepły uśmiech zagościł na jego ustach. Ta chwila była naprawdę wyjątkowa. Pewnie byłaby jeszcze lepsza, gdyby jasnowłosy dał się pocałować. To było jednak niemożliwe, bo jako porządna prostytutka miał swoje zasady.
                Po czasie czułości oraz wyrażania uczuć, postanowili zejść z lodu, gdyż zaczynało się ściemniać. Pojedyncze latarnie rozświecały się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, co nadawało miastu niezwykły urok. Pięć minut później para była już poza lodowiskiem. Obaj pospiesznie pozbyli się ciężkiego sprzętu ze swoich nóg i ubrali buty.
                Minseok od razu chwycił rękę Luhana, gdy tamten był już przebrany. Uśmiechając się do siebie, ruszyli w drogę powrotną do domu. Mijając małą kawiarenkę,  nie obyło się bez zakupu gorącej czekolady, którą Xiumin tak bardzo uwielbiał. Jasnowłosy z początku upierał się, by wziąć herbatę, jednak w końcu uległ.
                Powrót do mieszkania zajął im nieco więcej czasu niż wcześniejsza trasa. Szli powoli, gdyż chcieli nacieszyć się swoją obecnością. Zwłaszcza szatyn, który kolejny raz miał pewne opory przed wyjazdem do USA. Han trzymał go w tym miejscu, ale poza nim nie było nic, co mogłoby go zatrzymać w Korei na stałe. Jedyna szansa w życiu nie mogła się zmarnować, dlatego też musiał powiedzieć starszemu bolesną prawdę.
                - Chcę obejrzeć jakiś film – zawołał Chińczyk, rozebrawszy się z ciężkiego wierzchniego odzienia. – Co powiesz na komedię?
                - Bardzo chętnie – odparł Koreańczyk, a potem pociągnął nosem. Nadal było mu zimno i wcale tego nie ukrywał.
                Jasnowłosy od razu pobiegł po koc i zaniósł go do salonu. W tym czasie Minseok prędko przyrządził popcorn oraz wybrał płytę z filmem, aby jego chłopak nie musiał długo czekać. Bez zastanowienia włączył kino domowe, a potem uruchomił odtwarzacz. Obaj prawie w tym samym czasie znaleźli się na kanapie, lgnąc do siebie. Okryli się szczelnie kocem, starając się ogrzać ich zziębnięte ciała.
                Wtuliwszy się w ukochanego, Luhan zaczął wpatrywać się w ekran, gdzie pojawiały się kolorowe obrazy, rozpoczynające seans. Nie mógł uwierzyć w to, że doczekał takiej chwili; romantycznej chwili. Nie przywykł do tego typu zajęć. Czasami bywał chłopcem do towarzystwa, ale i tak kończyło się to jednorazową przygodą w łóżku, więc nigdy nie traktował tego poważnie.
                Po kilku minutach, gdy akcja na ekranie zaczęła się rozwijać, Han odpędził do siebie te myśli i skupił swoją uwagę na filmie. Czasami jednak czuł, jak Kim delikatnie przyciąga go bliżej siebie i wtedy pragnął choć na moment zatrzymać czas i uwiecznić to. Zawsze, gdy był z młodszym, roznosiła się wokół nich fantastyczna aura, jakiej nigdy przedtem nie widział.
                Podczas dwóch cudownych godzin Xiumin i jego ukochany śmiali się tak, aż rozbolały ich brzuchy. Jednak było warto. Student nie pamiętał, kiedy ostatnio bawił się tak dobrze z jedną tylko osobą. Czuł narastające uczucie motyli w brzuchu, co tylko dodawało mu więcej radości. Wiedział jednak, że zbliża się przykry moment wyjawienia przed Luhanem prawdy.
                Gdy posprzątali już po wspaniałym seansie, udali się do pokoju Chińczyka. Nadal żaden z nich nie widział Baekhyuna, więc uznali, że jest w swoich czterech ścianach i pewnie pracuje nad projektem.
                Minseok wygodnie usadowił się na łóżku drugiego chłopaka wśród kolorowych poduszek, a ten zajął miejsce na jego kolanach, po czym wtulił się w niego. Chwila trwała i była cudowną, pomimo że nie zamieniali ze sobą ani słowa. Nie potrzebowali tego. Wystarczała im sama wzajemna obecność, ciche oddechy i przyspieszone bicia serc.
                W pewnym momencie szatyn odchrząknął. Nie był pewien, czy już powinien zdradzić swój sekret, jednak wolał to zrobić teraz, niż zostawiać na sam koniec. Nie chciał wywoływać smutku u jasnowłosego, ale w tej sytuacji było to nieuniknione. Po dłuższym czasie chłopak odchrząknął ponownie, zwracając na siebie uwagę drugiego.
                - Czy coś się stało? – zapytał niepewnie Luhan. Z jego twarzy można było odczytać zdziwienie.
                - Nie – odburknął młodszy. – W zasadzie to tak – dodał zaraz, spuszczając wzrok.
                - Słucham więc – powiedział bezwstydny młodzieniec, kiedy po upływie kilkunastu sekund nic nie usłyszał.
                - Widzisz… dzisiaj rano dostałem bardzo ważny dla mnie telefon – rozpoczął Kim powoli i cicho. – Dobrze wiesz, że lubię rysować. Wysłałem więc moje rysunki do wspaniałej amerykańskiej uczelni i oni do mnie oddzwonili. – Po tych słowach przerwał, podnosząc wzrok. Spojrzał głęboko w oczy starszego. – Luhan, jutro wyjeżdżam do Stanów na stałe.
                Wargi Chińczyka zadrżały, a jego oczy rozszerzyły się. Natychmiast też zmarszczył brwi. Czuł jak łzy zbierają mu się pod rzęsami, dlatego starał się nie mrugać. Taka garstka słów była jak cios nożem prosto w serce. Nie odzywał się nic, bo wiedział, że jak tylko otworzy usta, nie powstrzyma łez.
                Jasnowłosy mocno zacisnął zęby, a potem odwrócił głowę, przysłaniając twarz grzywką. Ciężko było mu pogodzić się z bolesnym uczuciem, które rozkwitło w jego wnętrzu. Gdy oddychał, czuł, jakby ktoś rzucił mu kamień na piersi. Nie umiał powstrzymać zaciskania dłoni w pięści oraz drżenia ciała.
                - Więc to nasz koniec, tak? – spytał cicho Han, wcale nie żądając odpowiedzi. Zaraz potem poczuł na swoich policzkach spływające słone krople. – Rozumiem, Minnie. Masz szkołę. W takim życiu nie ma czasu ani miejsca na miłość. Naprawdę to rozumiem – wyszeptał przez łzy, patrząc na swoje zbielałe kłykcie.
                Koreańczyk w jednej sekundzie miał ochotę przekląć się za to, co właśnie zrobił. Miał jednak pewność, że to i tak lepsza metoda niż zwyczajne odejście bez słowa. Nie mogąc czekać dłużej, otoczył Chińczyka ramionami, dając mu ciepło i ochronę przez krótki jeszcze czas.
                Jasnowłosy nawet nie próbował protestować. Zamknął oczy, pozwalając palącym strumykom znaczyć swoją twarz. Z każdą sekundą bał się coraz bardziej, że piękny świat, jaki wspólnie utworzyli, rozpadnie się i zniknie na zawsze w odmętach wspomnień. Strach jednak nie był tak silny jak ból, który ogarniał wszystkie cząstki  jego drobnego ciała.
                - Zostaniesz dzisiaj na noc? – zapytał Chińczyk, ocierając zroszone łzami policzki i patrząc na równie smutną twarz Xiumina. 
                - Zostanę – odparł spokojnie młodszy, jednak jego głos odrobinę się łamał.
                - Będę mógł cię odprowadzić na lotnisko? – padło kolejne pytanie.
                - Tak, będziesz mógł.
                Następnie kilka minut spędzili w zupełnej ciszy, znów tylko wsłuchując się w swoje oddechy. Każdy z nich w samym sobie w jakiś sposób powoli przetrawiał przykre słowa. W końcu po dość długiej i martwej ciszy Luhan podniósł wzrok na Minseoka, po czym lekko się uśmiechnął.
                - Skoro ma to być nasza ostatnia noc, chcę, by była wyjątkowa – powiedział poważnie jasnowłosy, a z jego twarzy zniknął cień smutku.
                Bez żadnych wyjaśnień starszy zeskoczył z kolan ukochanego, a potem zdjął z siebie dosłownie wszystkie ubrania. O to samo poprosił swojego gościa. Tym razem jego planem nie była kolejna seksualna przygoda. Chciał tylko po raz ostatni poczuć na swoim ciele ten jakże przyjemny i wyjątkowy dotyk.
                Będąc już w łóżku, Chińczyk mocno wtulił się w Xiumina, układając głowę na jego nagiej piersi. Ich ciała były zupełnie odkryte. Koreańczyk subtelnie przesuwał palcami po chłodnej skórze kochanka, finezyjnie zataczał kółka na każdej wypukłości sylwetki jasnowłosego. Tamten zaś czule pieścił nieznacznie zarysowane mięśnie brzucha drugiego, co jakiś czas buntowniczo drapiąc go paznokciami.
                Nie wiedzieli, ile dokładnie czasu spędzili w ten sposób, ale wkrótce nadszedł moment, gdy spojrzeli sobie w oczy. Te Minseoka wypełnione były już  tylko pustką, gdyż ból rozpłynął się tuż po wyjawieniu prawdy bezwstydnemu młodemu mężczyźnie. Wzrok Luhana wyrażał wszechobecną tęsknotę i smutek, nieprzerwanie kryła się w nim także magiczna tajemnica spowijająca brudy przeszłości.
                - Opowiedz mi coś o swojej przeszłości – poprosił cicho szatyn.
                - J-ja … - zaczął nerwowo Chińczyk, po czym głośno przełknął ślinę i odchrząknął. – No, dobrze.
                Na dosłownie kilka sekund zapadło milczenie. W tym czasie na twarzy jasnowłosego zdążyło pojawić się tysiące różnych emocji, jednak zaraz na powrót stała się ona taka sama – opanowana i odrobinę smutna.
                - Moje życie było zupełnie takie samo, jak każdego innego dzieciaka. Bawiłem się z kolegami, grałem z nimi w piłkę, chodziliśmy pływać w stawie. To były najwspanialsze czasy w moim życiu  – rozpoczął cicho Han z lekkim uśmiechem na ustach. – Kiedy stałem się nastolatkiem jak wszyscy chodziłem do szkoły, a potem także zacząłem trochę imprezować.  Minęło parę lat i przyjechałem tutaj, do Korei, aby poszukać szczęścia.  Mieszkając w Chinach, czułem się jakby ograniczony.
                Minseok na chwilę mocno zmarszczył brwi i przygryzł wargę. Czegoś tu nie rozumiał. Baekhyun powiedział mu, że Luhan uciekł ze swojego rodzinnego kraju. Przez umysł Koreańczyka przebiegło na raz bardzo dużo przedziwnych i być może nierealnych scenariuszy. Potrząsnął lekko głową, starając się odgonić urojenia.
                Jasnowłosy podniósł wzrok na młodszego, a jego twarz wyraźnie promieniała. Szatyn spostrzegł jednak zupełnie coś innego. Te piękne oczy nie były już takie same. Stały się bardziej tajemnicze, pokryte grubym woalem miliona kłamstw, którymi młodzieniec karmił każdą kolejną osobę. Skoro prawda była ujawniona, powinny się one zmienić. Powinny być zupełnie jasne i przejrzyste, czytelne dla każdego.
                Kiedy kilka niezręcznych minut minęło bez jednego choćby szmeru, Luhan wreszcie ziewnął szeroko. Przez chwilę w uroczy sposób marudził, że jest zmęczony i śpiący, ale nie chce zasypiać, by móc jeszcze trochę nacieszyć się towarzystwem Minseoka. Tamten uśmiechnął się na to lekko, gładząc nieco rozczochrane włosy starszego. W końcu, ułożywszy się wygodnie, zasnęli spokojnie, lecz tak bardzo nie chcieli budzić się następnego poranka.

×××

                Nazajutrz Xiumin jako pierwszy otworzył oczy i dość boleśnie przetarł je, odganiając resztki snu. Spojrzał na śpiącą postać obok niego, a potem westchnął cicho. Właśnie poczuł, jakby ktoś wbił mu sztylet w serce, jednak nie miał zamiaru dać po sobie tego poznać. Przez krótki moment gładził delikatne włosy Luhana, przyglądając się jego młodo wyglądającej twarzy, próbując zapamiętać wszystkie jej szczegóły.
                Nie trwało to długo, gdyż wkrótce i Chińczyk rozchylił powieki, ziewając szeroko. Uśmiech od razu zagościł na jego twarzy, ale szybko zamienił się on w dość żałosny grymas. Dotarło do jasnowłosego, że to ostatni wspólny poranek. Nie chciał, żeby to kończyło się w taki sposób, ale teraz było już za późno, by cokolwiek zrobić. Mógł tylko patrzeć, jak po raz ostatni ich ciała leżą przytulone do siebie pod ciepłą pościelą.
                Należało się spieszyć, toteż nie spędzili leniwego poranka w łóżku. Skończyło się tylko na całusach w policzek i przytulaniu, jednak to nie potrafiło zabrać bólu, który wypełniał ich serca w tamtym momencie.
                Zaraz po śniadaniu udali się pieszo do mieszkania Minseoka. Po drodze trzymali się za ręce, ściskając je mocno, jakby chcieli zostać tak już na zawsze. Spoglądając w zszarzałe niebo, śmiali się z głupawych żartów, ale nie wyciągali na wierzch swoich prawdziwych uczuć. Obaj bali się, że to natychmiast zamieniłoby się w rozpacz i morze łez, a przecież mieli dla siebie tylko ostatnie kilka godzin.
                Kiedy byli już na miejscu, jasnowłosy pomógł młodszemu pakować walizki. Przy tym także było trochę zabawy. Chińczyk naśmiewał się z niektórych przestarzałych i niemodnych ubrań Xiumina, po czym zakładał je na siebie, zachowując się jak dzieciak. Naprawdę starał się okazywać radość, pomimo tak trudnej sytuacji, w jakiej się znaleźli. Rozłąka nigdy nie była niczym dobrym.
                Gdy wszystko było dopięte już na ostatni guzik, Han wraz z szatynem znieśli torby na dół i czekali na samochód, który miał przyjechać po studenta. W ciągu tych piętnastu minut, które spędzili na dworze, z nieba zaczął lecieć delikatny śnieg. Han złapał na dłonie parę płatków, a te natychmiast rozpuściły się.
                - One są trochę jak my – powiedział cicho Luhan, wlepiając wzrok w twarz Koreańczyka. – Byliśmy dla siebie nawzajem tylko przez chwilę, aby móc rozpłynąć się, pozostawiając za sobą zimną plamę w sercu.
                Minseok nie umiał znaleźć żadnych słów, aby jakoś odpowiedzieć. Po prostu skinął głową, a z zamyślenia wyrwał go dźwięk klaksonu pojazdu, który właśnie nadjechał. Szofer niemal od razu wysiadł i zapakował walizki studenta do bagażnika, zapraszając go i jego towarzysza do środka. Bez zbędnych pytań Xiumin wraz z Chińczykiem wsiedli do auta, zamykając za sobą drzwi.
                Podróż na lotnisko minęła spokojnie. Jasnowłosy cały czas siedział praktycznie przyczepiony do ramienia młodszego. Widać było, że nie chciał pozwolić mu odejść. Ze wszystkich sił również powstrzymywał łzy, które co jakiś czas planowały wypłynąć z jego oczy.
                Nie dłużej niż po dwudziestu minutach byli na miejscu. Mężczyzna, który kierował samochodem po raz kolejny prędko z niego wysiadł i wystawił bagaże na zewnątrz, żegnając się z chłopakiem, który wkrótce miał odlecieć. Pasażerowie wysiedli w milczeniu, wciąż trzymając się blisko siebie.
                Luhan chwycił ukochanego za rękę i splótł z nim palce, kiedy kierowali się w stronę kasy biletowej. Wszyscy inni ludzie znajdujący się tu i ówdzie wyglądali albo na zmęczonych, albo na smutnych. Chińczyk tylko mocniej ścisnął dłoń Kim, zdając sobie sprawę z tego, że jego też zaczyna ogarniać to straszne uczucie.
                Gdy Xiumin załatwił już wszystkie formalności związane z odlotem, udali się na wolne krzesła poczekalni. Kilkanaście chwil siedzieli w zupełnej ciszy, mimo iż słowa same cisnęły się na usta. Było tyle rzeczy, które każdy z nich chciał powiedzieć.  Nie chcąc marnować więcej czasu, pierwszy odezwał się Han:
                - Będę za tobą tęsknił – odparł przyciszonym głosem, siląc się na słaby uśmiech. – Naprawdę bardzo cię pokochałem. Będzie mi brakować twojej bliskości.
                - Ja też będę tęsknił – odpowiedział smutno szatyn. – Jednak cieszę się, że przez ten krótki okres czasu mogłem być z osobą taką jak ty. Nigdy jeszcze nie znałem kogoś tak wyjątkowego.
                Nagle Chińczyk poderwał się z miejsca i pociągnął drugiego chłopaka za rękę, by tamten również wstał. Kiedy patrzył młodszemu prosto w twarz, z oczu jasnowłosego zaczęły płynąć strumienie łez. Nie wahał się nad podjęciem najważniejszej decyzji w życiu. Bez namysłu przylgnął swoimi ustami do tych Minseoka, oddając mu swój pierwszy pocałunek. Ich wargi niezdarnie napierały na siebie, podczas, gdy słone krople zraszały je w najdelikatniejszy możliwy sposób.
                Tę cudowną chwilę przerwał głos spikera z głośnika, który oznajmiał, że samolot do Nowego Yorku odlatuje wkrótce. W tym momencie odsunęli się od siebie. Tęskne spojrzenia wciąż były we wzajemnym zasięgu, kiedy Xiumin ruszył z walizką w stronę odprawy. Jeszcze przez kilka sekund patrzył w przepełnione czystym cierpieniem  źrenice, zanim powiedział nieme „żegnaj” i odwrócił się plecami, odchodząc na zawsze. 

wtorek, 5 maja 2015

Miracle [2/4]

Tytuł: Miracle
Pairing: Xiumin/Luhan
Rating: NC-17
Gatunek: smut, romans, angst
A/N: Dobry wieczór! Wybaczcie, że musieliście czekać dłuższy czas na tę część. Sama myślałam, że pojawi się ona szybciej, ale coś nie wyszło. Na szczęście wzięłam się ostro za napisanie jej i udało mi się w miarę szybko skończyć. Liczę, że Wam się spodoba i oczywiście zostawicie po sobie jakiś ślad!


                Informacja, jaką Minseok otrzymał od Baekhyuna, była bardzo szokująca. Z każdym kolejnym dniem coraz bardziej docierała ona do szatyna, jednak trudno było mu się do tego przyzwyczaić. Widywał teraz Luhana codziennie, pracując w pocie czoła nad tym, żeby projekt jego i Byuna wypadł idealnie. Naprawdę musieli się do tego przykładać.
                W międzyczasie Xiumin zdążył dowiedzieć się również, że tajemniczy chłopak pochodzi z Chin i to właśnie tam poznał się z brunetem w czasie jednej z jego wycieczek w czasach liceum. Od tamtej pory utrzymywali stały kontakt, aż pewnego razu Han musiał zwyczajnie uciekać z kraju z własnych powodów. Czarnowłosy przyjął go więc do siebie, ale jego wcześniejsze mieszkanie było za małe. Korzystając więc z okazji, iż praca Chińczyka była wspaniale płatna, kupili nowe, większe lokum za zaoszczędzone pieniądze.
                Minseok starał się nie gapić na Luhana, kiedy ten był w zasięgu jego wzroku, ale czasami zwyczajnie nie potrafił. Coś przyciągało jego wzrok bardziej niż wszystko inne. Miał wrażenie, że na ten moment traci kontakt ze światem rzeczywistym i przenosi się w swój własny, do którego nikt inny nie mógłby dotrzeć poza młodzieńcem o jeleniowatych oczach.
                - Przestań – syknął Baekhyun, klepiąc Kim w ramię, kiedy ten po raz kolejny zatopił swoje spojrzenie w smukłej sylwetce trzeciego chłopaka.
                Xiumin nie mógł poradzić nic na to, że był nim tak oczarowany. Czuł, jakby prawdziwa magia roztaczała się nad nim, gdy tylko zwracał swoje oczy w jego stronę. Zaciskał dłonie w pięści, a paznokcie wbijały mu się w ich wnętrze, zaś całe jego ciało wewnątrz zdawało się drżeć. Jeszcze nigdy Minseok nie odczuwał czegoś podobnego. Wzdrygnął się, kiedy spojrzenia jego i Luhana skrzyżowały się i zaraz potem wrócił do poprzednio wykonywanej czynności – sklejania małych prostopadłościanów, które niedługo miały służyć za meble.
                - Jak mówię przestań, to przestań, jasne? – warknął Byun, patrząc groźne na kolegę z uczelni. – On nie wie, że ty wiesz. Nie wiadomo, co może sobie ubzdurać i jeszcze się ciebie wystraszy. Już nie raz tak było.
                - Przepraszam, nie wiedziałem – odparł cicho Minseok, sprawnie ustawiając bryłę we właściwym miejscu. – Po prostu… uważam, że jest piękny – dodał moment później ledwie słyszalnie.
                Czarnowłosego wcale nie zdziwiła wypowiedź drugiego chłopaka. Nie raz, nie dwa słyszał już, jaki to jego przyjaciel nie jest cudowny i wspaniały, a zawsze i tak kończyło się to tylko jednorazowym seksem i niczym więcej. Baekhyun wiedział, że to dlatego, iż Luhan nie potrafi kochać. Przynajmniej tak wielokrotnie mu powtarzał. Mówił też, że nie potrafi się w kimś zakochać czy zadurzyć i to właśnie dzięki temu został tym, kim został. Nic nie stało mu na przeszkodzie, aby każdego dnia sypiać z innym partnerem oraz dodatkowo czerpać z tego korzyści.
                Chińczyk był według Byuna bardzo specyficzną osobą. Jeszcze nie spotkał kogoś takiego, kto miałby ogromną radość z  bycia prostytutką przy jednoczesnym zachowaniu, jakby urodził się w domu z wyższych sfer. Han był po prostu jedyny w swoim rodzaju. Pod swoim niezwykłym wyglądem ukrywał dzikie tajemnice przeszłości, których wstydził się do tego stopnia, że udawał, iż nie istnieją. Często jednak okrutne obrazy nawiedzały jego sny i nie umiał się ich pozbyć.

×××

                Pewnego wieczoru Baekhyun z Minseokiem byli tak zapracowani nad swoim projektem, że żaden z nich nie zwracał uwagi na to, która jest godzina i jak szybko płynie czas. Cóż, w tamtym momencie liczyło się dla nich bezbłędne wykonanie swojej pracy oraz właściwe przygotowanie do prezentacji.
                Kiedy Xiumin poszedł do toalety, niespodziewanie ze swojego pokoju wyłonił się Luhan w długim puchowym szlafroku. Było to u niego niespotykane chodzić w takim stroju, więc brunet zmarszczył brwi, widząc go.
                - Dochodzi 23, nie powinieneś zbierać się do spania? – zagadnął cicho Chińczyk, przeczesując palcami swoje jasne włosy. – Twój znajomy chyba też powinien wracać do domu.
                Na te słowa Baekhyun spojrzał na zegar wiszący tuż za nim. Okazało się, że drugi chłopak miał rację. Pora była już bardzo późna i to burzyło cały plan pracy dwójki kolegów z uczelni. Czarnowłosy wzruszył ramionami, spoglądając na najdroższego przyjaciela. Nie wiedział, co miałby powiedzieć w tej sytuacji Minseokowi. Nie chciał tak zwyczajnie go wypraszać, bo stwierdził, że byłoby to dość niegrzeczne. W dodatku chłopak mieszkał daleko i powrót do domu mógłby sprawić mu trudność.
                - Masz rację, Lu – odparł Baekhyun, podnosząc się z podłogi. – Za bardzo byliśmy zapracowani i nie patrzyliśmy na kto, która godzina.
                - Gdybyś mi powiedział, o której chcesz skończyć, przyszedłbym ci powiedzieć. – Luhan wsunął dłonie w kieszenie swojego odzienia. – Następnym razem tak zrób – dodał, odchodząc z powrotem w stronę swojego lokum.
                - Dzięki za radę – burknął Byun pod nosem, po czym ziewnął. Kiedy jasnowłosy zniknął za białymi drzwiami, brunet dodał: - Czasami puszysz się jak paw. A zwłaszcza, kiedy chce ci się spać. Kto cię tak wychował?
                W tej samej chwili z łazienki wyszedł szatyn, poprawiając ubranie. Był nieco zaskoczony tym, że brunet rozmawia jakby z powietrzem. Trochę też go to rozbawiło, więc zaśmiał się cicho.
                - Z kim tak rozmawiasz? Czyżbyś miał wymyślonego przyjaciela? – zapytał Xiumin, podchodząc do kolegi.
                - Och, przestraszyłeś mnie – odparł szczerze Baekhyun. – Rozmawiałem z Luhanem. Powiedział mi, że jest już późno i wypadałoby, żebym położył się spać – dokończył, a Kim w tym czasie zwrócił swe oczy w stronę zegara.
                - Jejku, jest już 23. Chyba muszę iść do domu – mruknął niepocieszony.
                Byun spuścił głowę, myśląc nad czymś intensywnie. Bał się nieco, że Minseokowi coś mogłoby się stać, a tego by sobie nie wybaczył. W końcu znali się już jakiś czas i świetnie dogadywali. Wreszcie po kilku minutach rozmyślania, brunet spojrzał na drugiego Koreańczyka, unosząc palec w górę.
                - Wiem! Możesz zostać u mnie na noc. Twój dom jest prawie godzinę drogi stąd. To za długo, żebyś wracał tam po nocy. –Chłopak skrzyżował ręce na piersi. – Będziesz spał w moim pokoju, a ja przygotuję sobie posłanie na kanapie. Co ty na to?
                Oczy szatyna rozszerzyły się, ale na jego twarzy pojawił się bardzo szeroki uśmiech.
                - Wspaniały pomysł, jednak to ja zajmę kanapę. W końcu to ja zwaliłem ci się na głowę, a nie ty mnie – odrzekł, po czym odetchnął z ulgą.
                - No dobra – zgodził się brunet. – Kiedy ja pójdę po pościel i zrobię tu porządek, ty możesz iść się wykąpać. Przyda ci się chwila relaksu – dodał, a zaraz później odwrócił się w kierunku swojego pokoju. – Przyniosę ci jakieś rzeczy, żebyś miał w czym spać.
                Gdy Baekhyun zniknął za drzwiami, Kim usiadł na sofie, przeczesując palcami włosy. Nie mógł uwierzyć, że aż tak długo zasiedział się u kogoś. Wiedział, iż nie wypada tak robić, ale byli bardzo zajęci projektem i wypadło im to obu z głów. Mimo wszystko chłopak uznał, że jedna jedyna noc poza domem nic nie zmieni oraz wcale mu nie zaszkodzi.
                Nie upłynęło więcej niż pięć minut i Baekhyun był już znowu przy swoim koledze. W rękach trzymał świeże ubrania a także ręcznik i czysty szlafrok w razie potrzeby. Nie wiedział, czy Minseok planuje paradować w piżamie czy też nie.
                - Te ciuchy są moje, więc chyba będą dobre. Zawsze chodzę w za dużych – wyjaśnił pokrótce Byun. –  W łazience w białej szafce znajdziesz jakiś olejek do kąpieli. Zresztą pozwalam ci wziąć z niej co zechcesz – powiedział z uśmiechem. – Poza podejrzanymi przedmiotami – dodał szybko.
                Po tym jak szatyn zabrał swoje  rzeczy, zmierzył do łazienki. Mimo iż widział ją już kilka minut wcześniej, nadal był oczarowany jej wyglądem. Pomieszczenie było wręcz ogromne. Całe w bieli i złocie. Olbrzymie kafelki pokrywały podłogę oraz ściany. Na suficie umieszczone były dwa duże kwiatowe żyrandole, które świetnie oświetlały całość. Wanna stała prawie na środku, jednak nie było to niestosowne. Naprzeciw drzwi znajdował się ażurowy parawan, wspaniale ozdabiający pustą ścianę.
                Bez zastanowienia Minseok przygotował sobie kąpiel, wlewając do wody znaleziony różany olejek. Taki relaks był mu w tej chwili potrzebny. Niemalże natychmiast zdjął ubranie, które wydawało się tylko ciążyć na ciele chłopaka. Zaraz potem ostrożnie wszedł do wanny.
                Ułożywszy się wygodnie, Xiumin zamknął oczy. Rozkoszował się ciepłem wody oraz przyjemnym aromatem róż, jaki docierał do jego nozdrzy. Nic nie mogło równać się tej przyjemności.
                Nagle szatyn usłyszał cichy szmer dochodzący gdzieś z bliska. Otworzył oczy, rozglądając się po pomieszczeniu. Wtem zza ozdobnej przysłony wyłonił się nie kto inny a sam Luhan. Miał na sobie tylko jasnoróżowy atłasowy szlafrok. Zdecydowanym lecz powolnym krokiem podszedł do zdezorientowanego gościa, stając za jego plecami.
                - Wystraszyłeś się, prawda? – zapytał cicho młody mężczyzna o jeleniowatych oczach, układając dłonie na ramionach Koreańczyka. – Nie masz czego się bać. Nie zrobię ci krzywdy.
                Zgrabne palce Chińczyka zaczęły przesuwać się najpierw po barkach Minseoka, a następnie zsuwały się bez pośpiechu w dół. Han nachylił się, delikatnie całując zroszoną kroplami wody skórę studenta. W tym czasie jego ręce zdążyły zanurkować pod wodą, badając każdy milimetr torsu Xiumina. Jako odpowiedź jasnowłosy usłyszał najpierw ciche westchnięcie, a potem jęk zdziwienia. Widać było, że drugi cały czas nie może otrząsnąć się z lekkiego szoku.
                Po kilku minutach uwodzenia Luhan odsunął się na parę kroków od swojej ofiary. Szatyn odwrócił głowę w jego stronę, jakby w jednej sekundzie zatęsknił za subtelnym dotykiem mniejszych dłoni. Pod wodą zacisnął ręce w pięści. Był najzwyczajniej w świecie sfrustrowany. 
                Chińczyk patrzył swoimi pięknymi oczyma na Minseoka, starając się odczytać wyraz na jego twarzy. Wnet szeroki uśmiech ozdobił uroczą buzię, a sam Han rozwiązał wąski pasek swojej odzieży, po czym pozwolił bezwładnie upaść mu na ziemię.  Jego uda oraz brzuch zostały odsłonięte, ale on wcale nie wstydził się tego. Cały czas utrzymywał kontakt wzrokowy z Xiuminem, co mogło tylko go dekoncentrować. Bez słów zbliżył się do wanny, a następnie zanurzył rękę w wodzie.
                Obserwując reakcję Kim, Luhan zachichotał cicho, wynurzając rękę. Kiedy drugi myślał już, że chłopak lekkich obyczajów zostawi go w spokoju i pozwoli mu się wykąpać, ten po prostu wszedł do wody i usiadł na kolanach Koreańczyka. Pozwolił, aby jego szlafrok zamoczył się; nawet specjalnie się tym nie przejął.
                Jasnowłosy przysunął się najbliżej, jak tylko mógł, pozwalając wodzie oblać swoje mlecznobiałe uda oraz pośladki. Ułożył ręce na ramionach Minseoka, energicznie ocierając o siebie ich męskości. Doskonale wiedział, co robi i wcale nie zamierzał przestać. Sprawiało mu to za dużą przyjemność.
                Niedługo potem uniósł do góry biodra, na co szatyn szczerze się zdziwił. Chińczyk nie umiał pozostawiać nikogo w niepewności, więc niemal od razu powoli opadł na prężącego się członka. Student tylko jęknął cicho, a rzeczywistość powoli zaczynała do niego docierać. Luhan chciał uprawiać z nim seks. Nie. Chwila. On już to robił.
                Nie szczędząc czasu, bezwstydny młodzieniec zaczął poruszać biodrami w jednym rytmie, przymknąwszy oczy. Urywane westchnięcia wymykały się z jego ust. Palce Hana delikatnie pieściły pierś Xiumina, dotykając jego sutków, drażniąc je natarczywie, jakby w ten sposób chciał pokazać, jak dobrze mu jest.
                Wreszcie jasnowłosy rozchylił powieki, a potem głęboko wciągnął powietrze wypełnione kwiatowym zapachem. Słodka woń ożywiła go oraz rozbudziła. Wyraz twarzy kochanka, który wyraźnie poddał się jego urokowi, zachwycił go. Po raz pierwszy miał przed sobą kogoś, kto nie z własnej woli poddał się jego zachciankom i pieszczotom.
                - Lubię róże – jęknął Chińczyk, kolejny raz uderzając pośladkami o uda drugiego chłopaka. – Najbardziej białe – wysapał, powtarzając dotychczasowe ruchy.
                Żaden z nich nie wiedział, kiedy dłonie Minseoka znalazły miejsce na krągłej pupie Luhana i zaczęły ją lekko ściskać. Jednak nie przeszkadzało to ani jednemu, ani drugiemu. Wręcz przeciwnie, im obydwu dawało nieokreśloną błogość  oraz poczucie bliskości.
                W pewnej chwili Xiumin sam z siebie zaczął wypychać biodra do góry, na co jasnowłosy tylko przyspieszył. Obaj otoczeni byli aurą uniesienia i chęci spełnienia. Nie potrafili przerwać tego, co działo się miedzy nimi, mimo iż się nie znali. To wręcz tylko pogłębiało tajemniczy urok tej chwili.
                Gdy Han czuł, że szczyt jest już blisko, coraz bardziej dociskał się do nagiego ciała kochanka, czerpiąc jak najwięcej doznań. Jego jęki przenikały się z tymi drugiego, powodując ich zniekształcanie. Zaciskając mocno powieki i wyginając plecy w łuk, Luhan doszedł z krzykiem. Zaraz po nim szczyt przyjemności osiągnął Kim.
                Nieco zmęczony Chińczyk po chwili powrócił do poprzedniej pozycji, a w tym czasie szlafrok zsunął się z jego ramion, odsłaniając tors w kolorze porcelany. Lekko dyszał, na co jego klatka piersiowa falowała. Spojrzał prosto w oczy Minseoka, uśmiechając się zalotnie. Przez kilka sekund przyglądał mu się dokładnie, jakby ten miał zaraz zniknąć.
                - Skoro jesteś kolegą Baekkiego, to nie musisz mi płacić – odezwał się wreszcie jasnowłosy, podnosząc biodra, by następnie usiąść na kolanach Xiumina. W tym czasie strużka spermy spłynęła po wewnętrznej stronie jego uda, łagodnie go łaskocząc. – No i jesteś całkiem milutki, dlatego też nie będę od ciebie niczego wyciągał.
                Szatyn uniósł lekko brwi. Nie wiedział, co ma zrobić, co powiedzieć, gdzie spojrzeć, aby nie czuć się zawstydzony. Przełknął głośno ślinę, jakby chciał się odezwać, ale jego spojrzenie spoczęło na nagiej klatce piersiowej Luhana i słowa ugrzęzły mu w gardle.
                - Mam nadzieję, że ci się podobało – powiedział cicho Han, sięgając po gąbkę.
                Jego zamiarem w tej chwili nie była ucieczka ani nic podobnego. Był bardzo porządny, dlatego, nie jak każda zwykła dziwka, dbał o swoich klientów także po załatwieniu interesów. Kiedy odnalazł już myjkę, ostrożnie ale dokładnie zaczął myć ciało swojego kochanka. Co jakiś czas pieścił też jego skórę palcami, uśmiechając się pod nosem.
                Po wspólnej kąpieli Chińczyk, cały w skowronkach, zabrał  gościa do swojego pokoju, a następnie prawie wepchnął go do łóżka. Tym razem jednak nie chciał się z nim kochać. Wszedłszy pod kołdrę, zwyczajnie przytulił się do Minseoka, po czym obaj zasnęli.

×××

                Następnego poranka jasnowłosy obudził się pierwszy. Jak codziennie wyszedł z łóżka, by przez okno swojego pokoju popatrzeć na budzący się do życia Seul. Zaciskał dłonie na parapecie, przypominając sobie, jak razem z Baekhyunem po raz pierwszy weszli do tego mieszkania. To był chyba najpiękniejszy moment w jego życiu.
                - Już nie śpisz. – Z zamyślenia wyrwał Luhana nieco zachrypnięty głos Xiumina. – Jesteś rannym ptaszkiem.
                Nierządny chłopak odwrócił się powoli, po czym wszedł do łóżka, by móc położyć głowę na ramieniu kochanka. Przez chwilę patrzyli sobie w oczy, ale kiedy Koreańczyk chciał pocałować drugiego chłopaka w usta, ten odsunął się jak oparzony.
                - Nigdy nie całuję w usta – wyjaśnił szybko, siadając na piętach. – Wiesz, muszę ci powiedzieć coś jeszcze – dodał moment później, uśmiechając się ciepło.
                Nim Chińczyk rozpoczął swoją krótką mowę, Minseok zmusił go, żeby z powrotem się położył. Wygodnie ułożywszy się na boku, Luhan zaczął mówić:
                - Przychodzisz do nas od tygodnia, ale spotkaliśmy się już wcześniej – powiedział, nie patrząc na swojego rozmówcę. – Kiedy widzieliśmy się po raz pierwszy poczułem coś dziwnego, ale miałem nadzieję, że nigdy się już nie spotkamy. Wypadłem przed tobą jak jakiś brudas, którym naprawdę nie jestem. Później, gdy ujrzałem cię z Baekkiem, to nieznane uczucie pojawiło się znowu i nieco się zaniepokoiłem. Porozmawiałem z Baekhyunem i zacząłem go o ciebie wypytywać – kontynuował cicho, wciąż unikając kontaktu wzrokowego. – Dotarło do mnie, że to coś, co czuję, wzięło się z serca i że cię lubię. – Jasnowłosy wreszcie przeniósł spojrzenie na twarz zaskoczonego Xiumina. – Chcę, żebyś został moim chłopakiem.
                Minseok był wręcz oszołomiony tym, co właśnie usłyszał. Niedowierzał. Kilkakrotnie zamrugał, jakby próbował wybudzić się ze snu. Gdy to jednak nie działało, musiał przetrawić niespodziewane wyznanie oraz podjąć decyzję, co powinien zrobić.
                - Wiesz, ja… - zaczął niepewnie Koreańczyk – nie wiem, co powiedzieć. Nikt nigdy nie wyznawał mi swoich uczuć, ale uważam, że to bardzo miłe i przede wszystkim odważne z twojej strony – przyznał z lekkim uśmiechem.
                Nim mógł mówić dalej, Luhan przerwał mu. – Więc zostaniesz moim chłopakiem? – zapytał, po czym wydął wargi w uroczy sposób.
                Kim na chwilę zacisnął usta. Czy powinien się zgodzić? Czy też raczej odmówić? Tego jeszcze nie był pewien. Jedyną rzeczą, jakiej był pewien to to, że Chińczyk zachowywał się jak dziecko, którym wcale nie był.
                - Ile ty masz w ogóle lat? – wymknęło się nagle z ust Xiumina.
                - Dwadzieścia sześć – odpowiedział Han zgodnie z prawdą. – A co? Za stary jestem?
                - Nie jesteś za stary, ale…  Rany! Jesteś ode mnie całe pięć lat starszy. – Oczy Minseoka rozszerzyły się w zdziwieniu.
                Po tych słowach jasnowłosy roześmiał się. Prawdą było, że nie wyglądał na swój wiek i w zasadzie sam nie wiedział dlaczego. Podobało mu się to jednak, bo w ten sposób przyciągał więcej klientów, co równało się z większymi zarobkami.
                - To, że jestem starszy, nie znaczy, że masz mi odmówić – żachnął się Luhan. – Proszę, zostań moim chłopakiem.
                - Dobrze, spełnię twoje życzenie i będę twoim chłopakiem – odparł młodszy bez głębszego zastanowienia.
×××

                Wieczorem okazało się, że Luhan nie żartował z Xiumina. Naprawdę chciał go traktować jak swojego ukochanego, mimo iż jego uczucie było tylko błądzącym nasionkiem. Jeszcze nie do końca wierzył w to, co się stało. W końcu nigdy wcześniej w nikim się nie zakochiwał, a udawanie świetnie mu wychodziło. Za poważną postawę Chińczyk uznał to, że zaprosił swojego chłopaka na kolację.
                Trochę wydało mu się to dziwne, bo wolałby być raczej zapraszanym, ale gdyby tego nie zrobił, to Minseok pewnie zająłby się dalszą pracą nad projektem. Zauważył bowiem, że dla Koreańczyka było to tylko spełnieniem dziecinnej zachcianki.
                - Co powinienem ubrać? – jasnowłosy zapytał swojego odbicia w lustrze, wykrzywiając usta w podkówkę. – To beznadziejne. Mogłem go nigdzie nie zapraszać – jęknął, siadając na podłodze.
                W tym samym momencie obok pokoju przyjaciela przechodził Baekhyun. Uśmiechnął się do siebie pod nosem, postanawiając pomóc drugiemu. Chciał, by był on szczęśliwy, więc taka pomoc na pewno się przyda.
                - Załóż podarte dżinsy i ten duży, biały sweter – zaproponował czarnowłosy, przestępując próg. – Na pewno mu się w tym spodobasz. Zresztą ty we wszystkim wyglądasz nieziemsko. Nie to co ja – dodał, po czym zaśmiał się.
                - Masz rację, Baek. To nie jest głupi pomysł. Ubiorę się zwyczajnie, w końcu to tylko randka – powiedział cicho Luhan, uśmiechając się lekko.  Zaraz jednak jego pozytywny wyraz twarzy zniknął, a oczy rozszerzyły się. – To randka!
                Byun zaczął cicho chichotać. On na szczęście nie miał takich problemów. A może na nieszczęście. Brunet od zawsze był samotny, ale nie umiał na to nic poradzić. Nikt nigdy do niego nie zagadał, a on sam był zbyt nieśmiały, żeby wykonać pierwszy krok.
                Nie zwlekając dłużej, Luhan wyciągnął z szafy zaproponowane przez Baekhyuna rzeczy i przyglądał się im chwilę. Przez kilka minut zastanawiał się, czy to na pewno to, aż w końcu poddał się, po czym założył na siebie owe ubrania. Szybko jednak opamiętał się i aż podskoczył w miejscu.
                - Baekhyun! Ja nie mogę w tym iść – odezwał się Chińczyk, będąc mocno zrezygnowany. – On widział mnie w tych ciuchach, kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy. Wyglądałem jak bezdomny albo gorzej, jak zwykła dziwka spod latarni. Nie mogę mu się w tym pokazać.
                Czarnowłosy westchnął cicho, wstając z podłogi. Podbiegł do siebie, ale zaraz wrócił, trzymając w rękach inny strój. Ciemnoniebieskie spodnie oraz czarna koszula wisiały swobodnie na wieszaku. Han uśmiechnął się i od razu chwycił ubrania. W pośpiechu nałożył je na siebie.
                - Jak wyglądam? – zapytał, prezentując się przed przyjacielem.
                - Jak zawsze świetnie – stwierdził brunet, kiwając głową.
                - Mnie też się podoba.
                Tuż po tych słowach obaj usłyszeli dzwonek do drzwi. Byun wybiegł z pokoju i od razu otworzył. Ujrzał tego, kogo się spodziewał. Jego kolega z uczelni nie wyglądał bardzo elegancko, ale w sam raz na takie wyjście.  W ręce zaś trzymał jedną białą różę, którą zamierzał podarować swojemu chłopakowi.
                - Wejdź do środka – powiedział Baekhyun, odsuwając się na bok. – Luhan już na ciebie czeka.
                Dosłownie kilka sekund później przy boku Byuna pojawił się uśmiechnięty Chińczyk. Był zaszczycony tym, że otrzymał mały upominek. I to nie byle jaki. Był to jego ulubiony kwiat. Kiedy Luhan odłożył prezent do wazonu, ubrał kurtkę i buty, po czym chwycił Xiumina za rękę. Byli już gotowi do wyjścia.
                - Bawcie się dobrze! – rzucił brunet, zamykając drzwi za dwójką.
                - Gdzie pójdziemy? – zapytał młodszy, gdy byli już na zewnątrz.
                - Znam świetną restaurację tu niedaleko – odparł jasnowłosy, spoglądając na Koreańczyka. – Serwują tam doskonale przyrządzone owoce morza, no i całość jest na statku. Bardzo mi się tam podoba – dodał.
                Minseok przystał na tę propozycję, nie do końca dobrze orientował się w tej części Seulu, więc postanowił zdać się na swojego towarzysza. Nie minęło wiele czasu, nim obaj zaczęli odczuwać silną potrzebę trzymania się za ręce. Było to podświadome, ale dziwnie wiadome. Wkrótce Luhan sięgnął dłonią i chwycił delikatnie palce Xiumina. Nieśmiały uśmiech pojawił się na jego twarzy, a policzki oblał słodki rumieniec. To była zdecydowanie jego wymarzona chwila.
                Rozweseleni tym gestem szybko dotarli na miejsce. Kim, jak przystało na dżentelmena, przepuścił Hana w drzwiach, a potem sam wszedł do środka. Rozejrzał się dookoła, nie mogąc ukryć zachwytu. Wnętrze było całe w brązach, złocie i granacie. Dawało to cudowny efekt – jakby zaraz miało się odpłynąć w daleki rejs bardzo drogim statkiem.
                Gdy Xiumin i Luhan zostali zaprowadzeni do ostatniego wolnego stolika, usiedli, patrząc sobie w oczy. Niemal od razu zostało przyniesione im wino. Był to bardzo wyjątkowy wieczór i ten alkohol idealnie do niego pasował. Starszy chwycił swój kieliszek i zaczął przyglądać się trunkowi, a następnie powąchał go.
                - Mm, porto – mruknął po zasmakowaniu, a potem uśmiechnął się uroczo jak to zwykle miał w zwyczaju.
                - Znasz się na winach? – zapytał szatyn, mrugając szybko z niedowierzaniem, na co drugi tylko się roześmiał.
                - Nie, nie znam się. Znam tylko porto, bo zawsze je tutaj dostaję.
                Wieczór upływał w bardzo spokojnym i romantycznym nastroju. Obaj nie mogli dostatecznie nacieszyć się sobą, dlatego chcieli zostać jak najdłużej. Było im razem naprawdę dobrze, ale Chińczyk odczuwał, że to on żywi bardziej prawdziwe uczucie niż jego partner.
                Po zjedzeniu pyszności, jakie wcześniej zamówił każdy z nich, Luhan przeprosił Minseoka i wstał od stołu. Przez oszklone drzwi wyszedł na rufę statku, która jednocześnie stanowiła taras. Podszedł do barierki, wyglądając na ogromne jezioro, na którym umieszczony był budynek restauracji. Nie myślał w tej chwili o niczym, nie zwracał nawet uwagi na wiatr rozwiewający mu włosy. Po kilku minutach poczuł jak czyjeś dłonie otaczają jego talię.
                - Prawie jak na Titanicu, co? – zapytał cicho Xiumin, splatając swoje palce z tymi Chińczyka.
                - Mhm, prawie jak tam – odparł jasnowłosy, wciąż patrząc w dal. – Wiesz co, mam pewien pomysł – dodał po chwili, chwytając młodszego za rękę.
                Luhan nie zwracał uwagi na to, czy ich kurtki są właściwie ubrane. W pośpiechu zapłacił, po czym, nadal ciągnąc Koreańczyka za rękę, zmierzał w stronę mieszkania. Wydawało się, że jest bardzo podekscytowany i gotowy na coś wielkiego. Niestety nie powiedział Minseokowi ani słowa o swojej idei. Z tego powodu tamten nie wiedział, na co ma się szykować.
                Gdy z powrotem byli już w lokum jasnowłosego, ten od razu zdjął wierzchnie odzienie oraz buty, a także zaczął rozpinać swoją koszulę. Chciał jak najszybciej zrealizować swój plan, więc spieszył się. Kim spojrzał na niego zaskoczony. Pierwsza myśl, jaka przyszła mu do głowy, była nieco dziwna i zabawna.
                - Czy ty znowu chcesz uprawiać ze mną seks? – zapytał szatyn prosto z mostu.
                - Co?! Nie – odparł starszy, śmiejąc się. – Chcę czegoś innego – dodał, ciągnąc studenta do swojego pokoju.
                Tam Luhan rozebrał się do naga, po czym usiadł na łóżku tyłem do Xiumina. Blask księżyca dokładnie oświetlał nieodziane ciało Chińczyka, co było istnym rajem dla oka, dlatego też Kim nie mógł przestać na niego patrzeć.  Bezwstydny chłopak odwrócił głowę w bok, zerkając na drugiego.
                - Narysuj mnie, najpiękniej jak potrafisz – wyszeptał jasnowłosy całkiem poważnie.
                Minseok ciężko przełknął ślinę, nie wiedząc, co powiedzieć. Domyślił się, że o tym, iż Kim rysuje, drugi musiał wiedzieć od Baekhyuna. Nie widział nic złego w użyciu ołówka, by wykonać piękny rysunek. Nie wiedział tylko, skąd weźmie coś do rysowania. Potrzebne rzeczy odnalazł jednak przy swoim projekcie na uczelnię. Minęło dosłownie kilka sekund, nim wrócił do pokoju.
                Siedząc na podłodze Xiumin zaczął szkic. Przyglądał się bardzo dokładnie smukłej sylwetce kochanka, po czym te same rysy umieszczał na kartce. Jeszcze nigdy nie rysowało mu się tak wspaniale przy marnym oświetleniu z zewnątrz. Czuł się tak, jakby rysował coś z głowy, jakby wcześniej nauczył się tego na pamięć.
                W głowę zapadły mu także charakterystycznie linię szczęki oraz ramion Chińczyka. Nie umiał napatrzeć się na żywe dzieło sztuki, jakim był drugi młodzieniec. Prawdą było, że jest wyjątkowy. Mimo wykonywanego zawodu wyglądał i zachowywał się prawie jak książę.
                Po dwóch godzinach praca była gotowa. Przez cały ten czas żaden z nich nie odzywał się słowem. Luhan nie chciał przeszkadzać, zaś szatyn skupiony był na wykonywaniu zadania. Postarał się z całych sił, więc nie mogło mu się to nie udać.
                Kiedy młodszy odłożył na stolik zapełnioną kartkę, przeniósł się na łóżko. Bardzo delikatnie przesunął palcami po mlecznobiałej skórze na ramieniu Chińczyka, a potem spojrzał mu w oczy.
                - Skończyłem – wyszeptał Minseok, przenosząc dłoń na policzek jasnowłosego.
                Na reakcję nie musiał długo czekać. Niemalże od razu starszy zaczął rozbierać swojego kochanka. Uważał, że należała mu się jakaś zapłata czy też nagroda. Z drugiej strony jednak w jego głowie podświadomie kryła się chęć bliskości z nim. Tym sposobem drugą z kolei noc spędzili, otaczając się cudownymi jękami rozkoszy. Ich ciała poznawały się wzajemnie, roztaczając nad młodzieńcami coraz większą aurę intymności.