poniedziałek, 9 stycznia 2017

It's cold outside


Pairing: Chanyeol/Baekhyun
Gatunek: smut, fluff
A/N: Jako że wczoraj była awaria internetu, a za mną od jakiegoś tygodnia chodziło ff w takim stylu (klik), pokusiłam się, żeby przepisać bazgroły z kartki i dokończyć je. Mam nadzieję, że mi wybaczycie kolejnego Chanbaeka, ale to jest po prostu moc otp (albo moje małe zainteresowanie innymi pairingami :( ). Mimo wszystko mamy za oknami zimę, no i jest okropnie zimno, przez co przyjemniej mi się pisało. Zapraszam!


– Brr, bardzo zimno dziś na dworze! – zawołał Chanyeol, wchodząc do ich przytulnej sypialni i pocierając zziębnięte dłonie o siebie.
Park właśnie wrócił z pracy i raczył przywitać swą osobą ukochanego, Baekhyuna. Mimo iż chciał jak najszybciej znaleźć się w domu, poszedł do położonej w pobliżu firmy restauracji, by zjeść ciepły obiad. Za dobrze wiedział, że jego chłopak jest zbyt leniwy, żeby cokolwiek ugotować i sam pewnie pożywił się zupką z torebki.
Unosząc wzrok znad ulubionej książki, Byun uśmiechnął się delikatnie, po czym mruknął w odpowiedzi, nasuwając na nos okulary, które wrednie zsunęły się na czubek nosa. Prostując z głośnym chrzęstem palce, rozejrzał się po pokoju i wrócił do czytania. Z ust Chanyeola wydobył się jęk dezaprobaty. Nie tak wyobrażał sobie to powitanie.
Liczył na miły czas przy herbacie i beztroskiej rozmowie. Doskonale znał ukochanego, stąd był przekonany, że przystanie na tę niewypowiedzianą propozycję. Lubił wówczas snuć z nim plany na niedaleką przyszłość lub na nadchodzący wieczór. Wzdychając ciężko, wyższy odwrócił się do drzwi i po cichu zamknął je na klucz. Postanowił szybko zmienić swój pierwotny pomysł. Przysiadł beztrosko na brzegu łóżka i zaczepnie przesunął dłonią po łydce starszego.
– Kochanie, wiesz, jak mocno pada śnieg? – zaczął szeptem, starając się przykuć uwagę Baekhyuna. Nie widząc żadnej reakcji z jego strony, zdecydował się brnąć dalej. – Myślałem, że nie wrócę do domu. Wszystkie drogi są białe i oblodzone. Niby jest cicho i spokojnie, ale z drugiej strony jest okropnie zimno…
– Przeszkadzasz mi – napomknął nieco poirytowany Byun i posłał ukochanemu niemal mordercze spojrzenie.
– Baek, moglibyśmy…
Nie dokończył, bo starszy zamknął mu usta ciepłym pocałunkiem. Usłyszał jeszcze głośny huk, z jakim książka upadła na ziemię. Ich wargi przez moment błądziły bez celu, aż w końcu zjednały się w równym, namiętnym rytmie. Baekhyun złapał Chanyeola za kark, przyciągając go bliżej i pogłębiając pocałunek. Miał wrażenie, że w jego piersi co sekundę wystrzeliwują setki fajerwerków, co wysyłało łaskoczące mrowienie do całego jego ciała, aż po koniuszki palców.
Przesunął językiem po dolnej wardze młodszego, a potem posmakował słodkiego smaku truskawkowego napoju i uśmiechnął się nieco. Kochał w nim właśnie to, że czasami jego dziecinna strona brała górę nad wszystkim, choć tak usilnie każdego dnia ukrywał ją pod maską opanowanego i taktowanego młodego mężczyzny. Wyższy wydawał się być początkowo zbity z tropu, ale z czasem zaczął coraz chętniej odwzajemniać gest. Długo, długo potem oderwali się od siebie, oddychając szybko, krótko, płytko, ulotnie.
– Baek, potrzebuję cię – wydyszał Park i na powrót przylgnął do warg ukochanego, popychając go przy tym na miękkie poduszki.
W czasie tej niezauważalnej przerwy starszemu udało się jeszcze zdjąć okulary, które prędko wysunęły mu się z dłoni, gdy tylko poczuł miękki, ciepły język nieśmiało muskający jego własny. Aż pąsowy rumieniec zakwitł na jego policzkach. To również kochał w swoim chłopaku. Nastoletnią niewinność, do której brakowało mu bardzo, bardzo wiele, ale o tym wiedział tylko i wyłącznie Baekhyun.
A-ach, Chanyeol. – Sapnął, kiedy duże dłonie zaczęły sunąć wzdłuż jego ciała i nóg, w tę i z powrotem, a lekko napuchnięte usta wyciskały palącą ścieżkę pożądania na jego szyi.
– Tak, Baek? – spytał wyższy chrapliwym głosem, po czym leciutko przygryzł skórę na obojczyku Byuna.
– Ja też cię potrzebuję – powiedział cicho i uśmiechnął się zachęcająco.
Nim się zorientował brązowy, wełniany sweter, który miał na sobie tego dnia, bezszelestnie dotknął podłogi. Rozognione wargi Chanyeola przesuwały się po jego skórze tak gładko i tak idealnie. Żaden pocałunek, żadne muśnięcie czy przygryzienie, żadna malinka nie były nie na miejscu. Każdy drobny gest pasował tam, gdzie się znalazł niczym doskonałe puzzle. Czując, jak młodszy ssie jego wrażliwego sutka, a drugiego drażni palcami, Baekhyun nie potrafił powstrzymać głębokiego jęku i automatycznego odruchu, dzięki któremu jego plecy wygięły się w łuk.
– Spokojnie, kochanie – wymruczał Park, na moment przerywając pieszczotę. – Wiem, że jesteś szalenie wrażliwy, ale żeby aż tak! – Gdy chichotał, niższy nieoczekiwanie klepnął go w ramię. – Kiedy kochaliśmy się ostatni raz? Trzy dni temu? Cztery? – Przesunął palcami po wyblakłych już śladach, jakie wtedy zostawił. – Myślałem, że z każdym kolejnym razem się przyzwyczajasz, ale chyba tylko coraz bardziej się nakręcasz. Niedługo nawet nie– Och! – jęknął, czując, jak Byun umyślnie ociera udem o jego krocze.
– Za dużo gadasz, Chanyeol. Mówił ci to ktoś kiedyś? – rzucił niby od niechcenia, nie przestając drażnić ukochanego, który teraz odchylił głowę i mocno zacisnął powieki.
Postanowił przejąć inicjatywę, dlatego podniósł się, po czym zręcznie popchnął wyższego na plecy i usiadł na nim okrakiem. Jeszcze przez moment złośliwie ocierał ich krocza o siebie, hamując swoje własne odruchy. Później zaczął go całować z taką samą pasją, jaką wcześniej wylewał z siebie Park. Bez zastanowienia zdjął jego bluzę i koszulkę, przy okazji dostrzegając, że to ta, którą dał mu w prezencie na Gwiazdkę.
Uśmiechnął się pod nosem, widząc równomiernie falującą pierś, lekko wyrzeźbione mięśnie (zwłaszcza, że z ogromnym zainteresowaniem lubił też patrzeć, jak ukochany pracuje nad nimi na siłowni). Przebiegł palcami po gorącym torsie i wyczuł, jak wszystkie te mięśnie spięły się jak na żądanie, a serce przyspieszyło tempa. Oblizał lubieżnie wargi, by po chwili przytknąć je do szyi swojego chłopaka. Tętnica żywo pulsowała, kiedy zostawiał krwawe plamki na skórze, która nie była tak wrażliwa jak ta jego.
Jego usta sunęły niżej, jakby same wiedziały, dokąd zmierzają. Chanyeol odczuwał wszystko na tym samym poziomie, co Baekhyun, ale nie dlatego, że był wyczulony. Jego emocje po prostu stawały się przy nim niezwykle nieokiełznanie. Nie potrafił tego wytłumaczyć. Zaśmiał się cicho, jak tylko zwinny język starszego przesunął się po jego ścieżce miłości. Zawsze chciał się jej pozbyć, jednak za bardzo podobała się Byunowi i dlatego ją zostawił.
Szybki dźwięk rozpinanego paska, zdejmowanych spodni i Park leżał już w samej bieliźnie.
– Zamknąłeś drzwi?! – zawołał nagle niższy, w mgnieniu oka zeskakując z łóżka, przez co młodszy poczuł się na moment opuszczony.
– Jak byłeś zajęty czytaniem – odparł Chanyeol, obserwując ukochanego.
– Czyli planowałeś to od początku? – Baekhyun kokieteryjnie uniósł brew, po czym uśmiechnął się filuternie.
– No… powiedzmy. – Zaśmiał się, z powrotem czując ciężar drugiego na posłaniu, lecz zaraz przestało mu być do śmiechu.
Chętna dłoń najpierw odrobinę nieśmiało przesunęła się po jego kroczu, a później przycisnęła się do niego z jeszcze większą chęcią. Byun lubił drażnić młodszego, dlatego teraz też to robił. Niby jednoznacznie zaczepiał gumkę jego bokserek, jakby chciał je z niego ściągnąć, ale za sekundę puszczał ją, wynagradzając to Chanyeolowi czułym pocałunkiem lub mrowiącą malinką. Niedługo potem znów go z wyczuciem masował i ściskał, by zaraz przestać.
Kiedy wyższy już prawie miał dość i chciał wziąć sprawy w swoje ręce, Baekhyun w końcu zsunął niepotrzebną bieliznę i z miejsca przytknął swoje ciepłe wargi do jego członka. Znaczący uśmieszek przyozdobił jego wargi, gdy usłyszał głośny jęk. Ostrożnie wziął prężącą się męskość w dłonie i zaczął ją lizać w koci sposób. Prowokująco patrzył Parkowi w oczy, gdyż wiedział, że ten uważnie mu się przygląda. To tylko potęgowało ciągle kumulujące się pożądanie.
Biorąc w końcu członka do ust, Byun odniósł wrażenie, jakby spełniał marzenie niewyżytego nastolatka. Jednak i tak to uwielbiał. Chciał sprawiać przyjemność ukochanemu, bo tamten zawsze odwdzięczał mu się tym samym, a może nawet dawał z siebie o wiele więcej, gdyż wydawało mu się, że zwyczajny seks to za mało. Starszy przymknął oczy, kiedy poczuł duże dłonie w swoich włosach zachęcające go do pogłębienia pieszczoty.
Posłusznie, nieco ulegle począł go ssać i wciąż drażnić językiem. Rytmicznie poruszał głową, a nie mogąc wziąć go już więcej, pomagał sobie rękami. Wiedział, że Chanyeol kochał jego palce, a wręcz miał na ich punkcie obsesję. Ileż to razy brał je w swoje dłonie, dotykał, przyglądał się im z większą uwagą niż powinien? To zawstydzało Byuna, ale najbardziej żenującym momentem był ten, gdy młodszy poprosił go, by użył swych własnych palców, by się przygotować. Nie zapomniał jednak satysfakcjonującego widoku na twarzy Parka.
Momentalnie twarz Baekhyuna poczerwieniała i jeszcze bardziej przyłożył się do zadowalania swego chłopaka. Drżące palce młodszego chwytały jego niesforne kosmyki, kiedy mimowolnie wypychał biodra. Nieustające jęki, stęknięcia i westchnięcia upewniały ich obu w tym, że spełnienie jest blisko. Znali się już na tyle dobrze i byli ze sobą już tak długo, by znać wszystkie, nawet najmniejsze wzajemne odruchy.
Baek… Hyun! – jęknął głośno Park, odchylając głowę do tyłu.
Osiągnął szczyt, a całe jego nasienie wylądowało w ustach starszego, który po wszystkim otarł lśniące wargi i uśmiechnął się szeroko.
– Dlaczego ty jeszcze masz na sobie spodnie? – spytał Chanyeol, pospiesznie podnosząc się do siadu.
Ponownie popchnął ukochanego na poduszki, które aż się odsunęły. Żarliwy pocałunek na nowo złączył ich tęskne usta i młodszy mógł posmakować samego siebie, ale jakoś nigdy mu to nie przeszkadzało. Wolał skupiać się na tym, że teraz jego kolej by dać starszemu masę przyjemności. Ich języki splatały się w ognistym tańcu, gdy odpinał ciasne spodnie Byuna. Zdjął je razem z bielizną, umyślnie dociskając swoją dłoń do jego krocza. Stłumiony jęk rozniósł się echem po nieco ogłuszonym pomieszczeniu.
– Odwróć się na brzuch – polecił młodszy, rzucając ubrania na podłogę.
W czasie, kiedy Baekhyun zajmował wygodną dla siebie pozycję, biorąc pod głowę najlepszą poduszkę, wyższy wyjął z nocnej szafki lubrykant. Uśmiechnął się do siebie pod nosem, a potem przygryzł wargę, nie dając po sobie nic poznać. Bez zbędnego przeciągania, uniósł biodra ukochanego w górę, eksponując jego pośladki, na których wciąż widniały lekko czerwone ślady jego niecierpliwych dłoni. Nawilżył swoje palce i bardzo powoli wsunął w Byuna jeden z nich.
Ostry, lecz jakże melodyjny jęk przeszył rzednącą ciszę. Gdy Chanyeol począł wykonywać pierwsze ruchy, te słodkie dźwięki szybko zniknęły, jakby się rozpłynęły. Nie rozumiał dlaczego, wobec tego dołączył kolejny palec, przyglądając się swojemu chłopakowi. Wtedy też dostrzegł poduszkę i pokręcił głową. Wyrwał ją z jego rąk, mimo iż widział pobielałe kłykcie, ze wszystkich sił starające się go powstrzymać.
– Chcę cię słyszeć – powiedział pewnie. Był teraz tak inną osobą od tej, która niedawno wróciła z pracy i narzekała na zimno. – I podnieś się na dłonie. Wiesz, że twoje plecy też lubię. I kark – mówił, nie przestając sprawnie poruszać dłonią. W międzyczasie dodał również trzeci palec.
Zręcznie je zginął i przekręcał nadgarstek, mając na celu tylko jedną rzecz. Gdy usłyszał rozdzierający krzyk, prawie utonął w dumie. Strzał w dziesiątkę, pomyślał, zdając sobie sprawę, że trafił w prostatę Baekhyuna. Powtórzył ten ruch kilka razy i zabrał dłoń, widząc powoli drżące kolana.
– Zaraz dostaniesz więcej – wyszeptał, na co starszy tylko skinął głową, dysząc wyczekująco.
Chanyeol nie szczędził lubrykantu, by tylko ukochany mógł poczuć się tak wspaniale, jak on trochę wcześniej. Będąc gotowym, poinformował go o tym i przysunął się bliżej. Choć robili to nierzadko, wolał zawsze być ostrożny, delikatny, czuły i kochany. Dlatego też niemal zbyt wolno wsunął się w Baekhyuna, odrobinę za mocno zaciskając palce na jego wąskich biodrach. Po dłuższej chwili wreszcie poczuł to przyjemne ciepło. Przymknął oczy i niemal równocześnie wydali z siebie przeciągły jęk.
Poruszył się pomału, na próbę. Nie słysząc słów sprzeciwu, zaczął wykonywać rytmiczne ruchy, które jednak na początku były zdecydowanie leniwe. Mieli dużo czasu, choć niecierpliwe ciała błagały o pośpiech. Przyspieszył nieco, pochylając się nad Byunem, chcąc być bliżej niego. Cicho sapnął mu do ucha, dając o sobie znać, na co tamten odwrócił całą czerwoną twarz, łącząc ich wargi w kolejnym gorącym pocałunku.
Mimo iż ta pozycja była dla starszego cholernie krępująca, nigdy nie narzekał. Przeciwnie, lubił ją, chociaż wstydził się pokazywania swojego tyłka Chanyeolowi w ten sposób. Poza tym nie wiedział, do czego tamten był zdolny, kiedy na niego nie patrzył. Takie chwile jak ten pocałunek sprawiały, że wszystkie jego dziwne myśli gdzieś uciekały, pozwalając mu skupić się na tym, co dzieje się tu i teraz. Gdy ruchy bioder Parka stały się znacznie szybsze, za to bardziej precyzyjne, Baekhyun poruszył także swoimi. Jego dłonie powoli słabły, a kolana delikatnie się trzęsły, ale nie poddawał się. Każdemu mocnemu i głębokiemu pchnięciu wychodził naprzeciw, chcąc wziąć jeszcze więcej.
– Tak! – wyrwał się krzyk z jego gardła, gdy Chanyeol kolejny raz tego dnia uderzył w jego prostatę.
Teraz już nie pozwolił zamknąć sobie ust. Skoro Park życzył sobie go słuchać, będzie to miał. Jego jęki, westchnięcia, urywane prośby były tak głośne, że z pewnością nawet sąsiedzi mogli się domyślić, co robili. Ale przecież nie był to powód do wstydu. Mieli prawo okazywać swoją miłość w zamkniętych czterech ścianach, a to, że ściany te nie były dźwiękoszczelne, to już nie była ich wina.
W pewnej chwili ręce Byuna całkowicie się poddały i jego tors spotkał się z chłodnym materacem. Błyszczące kropelki potu spłynęły po jego twarzy i szyi. Był za słaby, by wytrzymać tak do końca, jednocześnie tak bardzo chciał być jak najbliżej Chanyeola. Młodszy na chwilę przestał, wprawiając tym ukochanego w zakłopotanie.
– Jednak wolę widzieć twoją twarz bardziej niż twoje pośladki – wymamrotał, przewracając go na plecy.
Złapał jego uda, przysuwając starszego bardzo blisko siebie. Wszedł w niego jednym pewnym ruchem, a zgrabne łydki ułożył na swoich ramionach. Nachylił się, pozwalając, by ich wargi zderzały się w chaotycznym geście. Tempo jego pchnięć stało się zaś niemal szalone. Pomimo to Baekhyun parę razy poprosił o mocniej, głębiej i szybciej. Zatracali się w tej bezgranicznej rozkoszy, patrząc sobie prosto w oczy, wypowiadając strzępkami swoje imiona.
Pewnie trwałoby to w nieskończoność, gdyby Chanyeol nie ujął cieknącego członka Byuna w swą dłoń. Poruszał nią zgodnie z rytmem uderzeń. Obaj byli już na krawędzi. Odgłos stykających się ze sobą ciał tylko przybliżał ich do spełnienia. I w końcu ciało starszego zadrżało konwulsyjnie, a z jego ust niepostrzeżenie wyrwało się imię ukochanego. Jego nasienie wylądowało na palcach Parka i na jego własnym brzuchu. Wypchnął kilkukrotnie biodra i lada chwila poczuł, jak jego wnętrze wypełnia się czymś ciepłym.
– Baekhyun – wyszeptał wyższy, wykonując jeszcze parę nieznacznych ruchów, by mogli odzyskać część świadomości.
Zmęczony opadł obok swojego chłopaka, chwytając go za rękę. Ucałował ją czule i uśmiechnął się szeroko.
– Kocham cię, Baekhyun – powiedział zachrypniętym głosem.
– Ja też cię kocham, Chanyeol – odparł Baekhyun, układając głowę na rozgrzanej, nadal niespokojnej piersi.
Donośne pukanie do drzwi wyrwało ich z pięknej krainy, w której się znaleźli.
– Moglibyście trochę ciszej?! Niektórzy chcą zjeść obiad w spokoju! – To Jongdae, który z pewnością przed chwilą wrócił do mieszkania po ciężkim dniu na uczelni.
– Wybacz, ale dzisiaj tak cholernie zimno na dworze – odpowiedział mu Park i roześmiał się głośno, zerkając na ukochanego, którego policzki znów zapłonęły żywą czerwienią.