czwartek, 18 maja 2017

Canvas [7/20]

Zamki na piasku


Baekhyun jak przez mgłę pamiętał, jak dostał się do mieszkania. Zaczepił kogoś, żeby podwiózł go do domu, a potem kłócili się przez kilka minut. Doszłoby do rękoczynów, gdyby nie brunet, z którym malarz umówił się na randkę. Mężczyzna zapłacił za taksówkę, gdzie chwilę później wylądował zmęczony i nieco pijany Byun. Podał swój adres taksówkarzowi, a potem zasnął tak szybko, jak ułożył się na tylnym siedzeniu. Obudził się dopiero wtedy, gdy samochód ostro zahamował i mało brakowało, a obaj wypadliby przez przednią szybę.
Było już jasno, kiedy Baekhyun obudził się ze snu. Miał koszmar, przez co całe jego ciało kleiło się od potu. Odór wypitego alkoholu unosił się w powietrzu i Momo wyraźnie nie miała ochoty, by spędzić tę noc w ramionach swojego właściciela. Kotka nerwowo prychała na parapecie, przebierając niecierpliwie łapkami, jak gdyby chciała sama otworzyć okno. Malarz przeciągnął się, ziewając szeroko. Dopiero potem wstał i przekręcił metalową klamkę. Pociągnął ramę w swoją stronę, aby czyste i orzeźwiające smugi porannego wietrzyku wpadły do mieszkania.
Kiedy mężczyzna był już w miarę rozbudzony, wrócił na swoje posłanie, a Momo położyła się tuż obok, pomrukując cicho. Patrzył w sufit i zastanawiał się, jakim cudem zgodził się pójść na niezobowiązujące spotkanie. Uśmiechnął się do siebie kpiąco, po czym prychnął, z niedowierzaniem kręcąc głową. Był chyba bardziej zdesperowany niż wtedy, gdy dzwonił do Jongina. Chwilę jeszcze błądził wzrokiem po żółtych i szarych plamach powstałych przez zacieki. Przeczesał także palcami sierść kotki, a później wstał, wiedząc, że z minuty na minutę ma coraz mniej czasu. Przez moment wydawało mu się, że to idiotyczna decyzja. Natychmiast musiał skontaktować się z przyjacielem, chociaż był świadomy, że tamten z pewnością ciężko teraz pracuje.
– Cześć, Baek. Coś się stało? – spytał Kyungsoo zaraz po tym, jak odebrał po trzech sygnałach.
– Idę na randkę – wypalił malarz bez zastanowienia, zaciskając mocno oczy.
–  I tylko dlatego do mnie dzwo- Czekaj! Co ty powiedziałeś? – Do jakby nie wierzył w to, co właśnie usłyszał.
– Błagam, nie każ mi tego powtarzać. Mogłem nie dzwonić. – Baekhyun westchnął, z nadmierną siłą przecierając twarz dłonią. Odchrząknął cicho i nieco podenerwowany wrócił do rozmowy. – Poszedłem wczoraj do klubu. Facet nie chciał iść ze mną do hotelu, więc umówiliśmy się na randkę. – Ostatnie słowo wypowiedział z silnym akcentem, jak gdyby podkreślał je grubą, czarną linią. – Muszę niedługo wyjść, bo się spóźnię. Problem w tym, że nie mam pojęcia, co założyć. Nie chcę, żeby od razu pomyślał, że chcę tuż po tej kawie czy tam herbacie iść z nim do łóżka.
– A chcesz?
– Cholera, tak! Ale nie mogę wyglądać, jakby moje ubrania były przeznaczone do zdarcia ich ze mnie, prawda? – wyrzucił na jednym oddechu, aż poczerwieniały mu policzki. Nie wiedział, czy spowodowane było to frustracją czy podenerwowaniem.
To znaczy, że chcesz zrobić dobre pierwsze wrażenie, tak?
– Chyba tak – odburknął Byun, delikatnie drapiąc Momo za uchem. Uśmiechnął się lekko, gdy kotka zamruczała i wyciągnęła przed siebie przednie łapki.
– Więc ubierz się tak, jakbyś wychodził po zakupy, a nie na jakieś wielkie wyjście. No i zachowuj się naturalnie, nie zachowuj się jak gwiazda i nie zrób z siebie idioty. – Kyungsoo pouczał malarza, choć ten nigdy nie odstawiał wymienionych przez niego scen.
Rozłączyli się chwilę później. Baekhyun nadal wlepiał wzrok w sufit, wzdychając raz po raz. Wydawało mu się, że owa randka będzie tragedią i utrapieniem. Nigdy nie chodził na nie, bo uważał, że są zbędne, skoro i tak prędzej czy później on i jego partner mieli wylądować w łóżku. Wreszcie wstał, po czym wziął orzeźwiający prysznic, żeby nie wyglądało na to, że nie spał pół nocy. Później nakarmił Momo karmą z puszki i dla siebie też wziął jakieś prymitywne śniadanie, żeby nie zemdleć gdzieś po drodze, gdyż musiał udać się na miejsce spotkania pieszo. Nie miał już więcej pieniędzy, żeby zamówić po raz kolejny taksówkę.
Spojrzawszy na zegarek, prawie oparzył się herbatą, gdy jego ręka nerwowo zadrżała. Było już wpół do jedenastej i musiał się spieszyć, jeśli nie chciał się spóźnić. Był niemal pewien, że przystojny brunet szybko by się ulotnił, gdyby Byun nie zjawił się na czas. Śmieszniejsze było jednak to, że nawet jeśli odszedłby tylko kilka ulic dalej, malarz nie miałby pojęcia, jak go znaleźć. Nie znali swoich imion. Było to absurdalne, lecz wydawało się, że zupełnie o tym zapomnieli. Można było to również wytłumaczyć brakiem odpowiedniego momentu.
◄►
Prawie biegł, co rusz zerkając na ekran telefonu. Przebiegł przez ulicę, gdy zdążyło już zapalić się czerwone światło. Kilku kierowców zatrąbiło na niego, ale tylko machnął ręką, uśmiechając się niezręcznie. Baekhyun nie wiedział, że zwróciło to uwagę mężczyzny stojącego przy wejściu do kawiarni. Rozejrzał się on, a kiedy ujrzał twarz, którą zapamiętał poprzedniego wieczoru, kąciki jego ust uniosły się ku górze. Nie do końca spodziewał się, że jasnowłosy przyjdzie na umówione spotkanie, jakie on sam nazwał randką. Skoro wcześniej próbował od razu zaciągnąć go do hotelowego pokoju, wydawało mu się, że nie zjawi się tylko po to, by napić się jakiejś głupiej kawy.
Malarz przystanął na chwilę pod murem, żeby odetchnąć. Już od dzieciństwa stronił od wysiłku fizycznego, dlatego nagle zaczęły palić go płuca. Kilkakrotnie uderzył pięścią w klatkę piersiową, zaciskając oczy. Unormowawszy rozszalały i świszczący oddech, wyprostował się i odchrząknął. Niedługo zajęło mu zorientowanie się, że wysoki brunet, lustruje go wzrokiem. Z początku nie był przekonany, czy to ta osoba, o której myślał. Nie było się czemu dziwić. Facet miał na nosie przeciwsłoneczne okulary, a ubrany był w czarną koszulkę i spodnie tego samego koloru. Byun podszedł do niego i uniósł brwi z drwiącą miną.
– Umarł ktoś? – wypalił cierpko, szarpiąc za klamkę.
– Nikt nie umarł – odrzekł drugi mężczyzna ochrypłym – tak jak minionego wieczoru – głosem, podążając za malarzem.
Zajęli miejsce z dala od wścibskich oczu innych klientów. Zasiedli na wygodnych wiklinowych krzesłach wyłożonych miękkimi poduszkami. Byun przyglądał się minimalistycznemu acz całkiem efektownemu wystrojowi. Piaskowe kamienie na ścianach, duże okna i proste papierowe żyrandole sprawiały, że można było poczuć się jak w domu. Zapach przygotowywanej kawy i pieczonego ciasta pozwalały rozluźnić się i zapomnieć o troskach. Nie było lepszego miejsca na spontaniczny wypad z przyjaciółmi czy rodzicami albo na randkę. Brunet najwyraźniej wiedział, co robi, wybierając właśnie ten lokal. On sam prezentował się zupełnie inaczej, niż gdy stał na zewnątrz, a promienie słońca skrupulatnie oblewały go nadmiarem ciepła.
Pulchna, starsza już kobieta podeszła do nich z zapytaniem czego się napiją. Poleciła oczywiście specjał dnia, ale ani Baekhyun, ani jego towarzysz z niego nie skorzystali. Kobieta uśmiechnęła się więc, kiwając w zrozumieniu głową.
– Czego zatem się panowie napiją? – spytała swym skrzekliwym głosem.
– Latte macchiato i szarlotkę – oznajmił czarnowłosy, uśmiechając się przy tym rozbrajająco.
– A pan? – kelnerka zwróciła się do malarza, zapisawszy w notatniku pierwsze zamówienie.
Zbyt zdezorientowany przez ten jeden gest Baekhyun przez moment nie odezwał się nic. Zamrugał prędko, kiedy dotarło do niego, że cała uwaga skupiona jest właśnie na nim. Niespokojny śmiech wyrwał się z jego ust. Spuścił wzrok, jakby zastanawiając się nad tym, co powinien dla siebie wybrać. W zasadzie nie miał ochoty na nic. I to tylko dlatego, że nie miał ani grosza, by móc kupić choćby szklankę czystej wody. Pod wpływem impulsu, sięgnął do kieszeni, po czym z zakłopotaniem spojrzał na wyczekującą kobietę.
– Bardzo mi przykro, ale ja chyba dziś odmówię – rzekł chłodno, a potem zacisnął usta w prostą kreskę. – Zapomniałem portfela – skłamał.
– Nic nie szkodzi – zaoponował brunet. – To ja cię zaprosiłem, więc ja stawiam. Możesz wybrać, co tylko chcesz.
– Ach, w porządku – odpowiedział Baekhyun, przełykając z trudem gulę, jaka urosła w jego gardle. – W takim razie poproszę cappuccino i sernik.
Kobieta w pośpiechu zanotowała słowa malarza wykręconą przez artretyzm dłonią, po czym skłoniła głowę, odsłaniając w uśmiechu żółte, wykrzywione zęby, i odeszła. Niezręczna cisza otoczyła dwóch młodych mężczyzn, jako że żaden z nich nie miał pojęcia, od czego zacząć rozmowę. Konwersacje o pogodzie czy najnowszych wiadomościach były już przereklamowane, a poza tym raczej nie było to coś, o czym chcieliby mówić. Byun uważnie studiował wzrokiem wnętrze kawiarni, co parę sekund znajdując jakieś dziwaczne odpryski na podłogowych płytkach czy też brzydkie zacieki na wielkich szybach.
Nim jednak jakikolwiek temat został podjęty, przy ich stoliku pojawił się wysoki, młody kelner w białej koszuli i brązowym fartuchu w białe kropki zawiązanym w pasie. Trzymał w dłoniach tacę, z której chwilę później zdjął dwa talerzyki z ciastami oraz wysoką szklankę i filiżankę. Baekhyun podziękował, mrucząc niewyraźnie pod nosem. Ostrożnie przesunął spodeczek tak, by przypadkiem nie zahaczyć ręką i nie rozlać gorącego napoju. Nie zwrócił uwagi na przyglądającego mu się bruneta, gdyż za bardzo był zajęty obserwowaniem znikającej z cappuccino brązowej pianki. W końcu jednak podniósł wzrok i zaczął intensywnie wpatrywać się w twarz swojego towarzysza, oparłszy łokcie na brzegu stolika.
– Dlaczego mnie zaprosiłeś na tę całą randkę? – zapytał trochę zbyt chłodno i ostro, zupełnie jakby miał mnóstwo ciekawszych rzeczy do zrobienia w tym momencie niż siedzenie z nieznajomym w całkiem urokliwym lokalu.
– A dlaczego miałbym tego nie robić? – odpowiedział czarnowłosy pytaniem na pytanie. Oparł brodę na dłoni, równie uparcie patrząc na malarza. – Jesteś całkiem atrakcyjny, a poza tym sam mnie gdzieś wyciągałeś, prawda? Przecież wiadomo, że lepiej spotkać się w ciągu dnia. Nikt nie jest zmęczony, można swobodnie porozmawiać.
– Problem w tym, że ja nie chciałem z tobą rozmawiać –  wyburczał pod nosem Baekhyun, opuszką palca przesuwając po brzegu filiżanki.
– Słucham? – Oczy mężczyzny nagle zrobiły się nieco większe, jakby to ciche zdanie bardzo wyraźnie dotarło do jego uszu.
– Nic, nic. Mówiłem tylko, że to miło tak sobie o czymś porozmawiać – odrzekł Byun, podnosząc wzrok i uśmiechając się niezręcznie. – Tak w ogóle, to jestem Baekhyun – dodał, natychmiast wyciągając przed siebie dłoń.
Nieznajomy, który już wkrótce miał przestać nim być, zareagował w taki sposób, jakby ktoś zdjął mu z piersi ogromny kamień. Delikatnie ścisnął szczupłe palce, jak gdyby wstydził się tego dotyku, po czym jego twarz przyozdobiła się w czarujący uśmiech. – Chanyeol – powiedział niemal szeptem.
Chwilę później ponownie ogarnęła ich ta dziwnie sztywna atmosfera, która towarzyszy chyba wszystkim pierwszym spotkaniom. Obaj uciekali wzrokiem w jak najdalsze kąty kawiarni, by tylko na siebie nie patrzeć. Nawet brud na butach innych klientów wydawał się o niebo ciekawszy, niż jakaś konkretna pogawędka. Malarz poczuł też niespodziewane wyrzuty. Przedtem upierał się, że zaciągnie czarnowłosego do łóżka bez kiwnięcia palcem, a teraz, gdy zobaczył jego niewinne gesty i jowialne usposobienie, miał ochotę uderzyć się w głowę czymś ciężkim. Chciał wybić sobie ten pomysł, który jeszcze niedawno wydawał się najlepszą ideą na świecie. Przez te kilka minut zdążył jednak spełznąć do rangi małostkowej, dziecięcej zachcianki.
Chanyeol ostrożnie sięgnął po wysoką szklankę, bojąc się, że mógłby zakłócić tę gęstą ciszę, która zdawała się wypełniać ich uszy po same brzegi. Malarz bezwiednie przeniósł na niego spojrzenie, zbierając się na odwagę. Spędzenie popołudnia na bezczynnym siedzeniu i omijaniu osoby, która gdzieś go zaprosiła, nie było interesującym zestawieniem. A już z pewnością nie usatysfakcjonowałoby go, gdyby tak po prostu wypił cappuccino i zjadł sernik, a potem poszedł sobie w siną dal, nie zamieniwszy choćby jeszcze jednego słowa z mężczyzną zajmującym miejsce naprzeciw niego. To zaś byłaby porażka w zakresie kontaktów międzyludzkich. A wcale nie chodziło o to, że on nie potrafił kontaktować się z innymi we właściwy sposób. Zwyczajnie zapomniał przez to, że ograniczał swoje życie do wychodzenia do klubów i widzenia się z Kyungsoo.
Może należało to zmienić. Koniec końców nie brzmiało to tak niedorzecznie, lecz było nieco trudniejsze do wykonania.
– Może coś mi o sobie opowiesz – zaproponował nieśmiało Chanyeol, wyrywając Byuna z jego maleńkiego świata.
Przełykając z trudem ślinę, Baekhyun zorientował się, że przeżywa deja vu. Podobnymi słowami przemówił do niego Jongin pamiętnego wieczoru w drogiej restauracji, kiedy Kyungsoo wyszedł do toalety. Czy te słowa miały być oznaką kolejnej katastrofy i jego następnego desperackiego ruchu? Potrząsnął głową, zacisnąwszy oczy, odganiając obłędne myśli. Musiał mieć trzeźwy umysł i nie dać się omamić zwodniczym żądzom i podstępnym, czysto zwierzęcym instynktom. Kąciki jego ust przesunęły się w górę, wykrzywiając usta w ładnym, zupełnie naturalnym uśmiechu. Parę sekund myślał nad odpowiedzią. Znikąd pojawiła się chęć wyjawienia brunetowi dosłownie całej życiowej historii. Powstrzymał ją dopiero wtedy, gdy dobitnie przeżuł wielki kawałek sernika. Drażniły go rodzynki i chciało mu się przez to zwymiotować, lecz dzielnie je przełknął, nie dając po sobie poznać, że coś jest nie tak.
– Nie mam zbyt wiele do opowiedzenia, ale niech będzie – odrzekł, po czym pociągnął spory łyk cappuccino z uroczej filiżanki. – Mam dwadzieścia sześć lat, więc nie jestem taki młody, jak ci się pewnie wydawało. Mieszkam sam, żyję sam. Jestem malarzem… w pewnym sensie – bardziej wymamrotał, niż powiedział. Wzruszył ramionami, kolejny raz sięgając po widelczyk, by nabrać na niego kęs ciasta.
– O, to ciekawe – odpowiedział Chanyeol, cicho siorbiąc swoją jeszcze gorącą kawę. Byun odpowiedział mu na to niedosłyszalnym prychnięciem. – Ja jestem studentem psychologii… i architektury. Mama uparła się na tę psychologię, to beznadziejna historia. – Zaśmiał się cierpko.
– Wszystkie moje historie są beznadziejne – wtrącił nagle Baekhyun, spuszczając wzrok na podłogę. Dostrzegł kilka świeżych plam. Musiały zostać po poprzednich klientach, którzy także wybrali to miejsce.
– Na pewno tak nie jest. Każdy z nas przeżył coś, co jest niesamowite. Przynajmniej w jego własnym odczuciu. – Ton głosu czarnowłosego był pocieszający i dziwnie ciepły, jak drwa strzelające w kominku w chłodny jesienny wieczór. Zdawał się zalewać każdy bolesny dołek i rzucał cień szansy na to, że w szkaradnych przeżyciach tliło się coś, co jest warte ujrzenia światła dziennego.
– Ja nie mam takich wspomnień. Wygląda na to, że całe moje życie było paskudne. Od początku aż do tej pory. – Malarz ponownie sięgnął po kruchą filiżankę. Jego dłoń drżała, lecz nie rozlał gorącego napoju. W zamian za to zrobił kilka głębokich łyków, jakby starał się zatopić pożar słów, który lada chwila miał wydostać się z jego ust niepowstrzymany.
– Jak dla mnie, zwyczajnie przesadzasz, ale to tylko moje odczucia. Nie będę się o nic kłócił. Nawet cię dobrze nie znam – mruknął, a potem zajął się swoim poczęstunkiem.
We wszechobecnym milczeniu przestali zwracać na siebie uwagę. Byun nie chciał już nic mówić, bo miał przeczucie, że jest tykającą bombą, która może wybuchnąć, jak tylko usłyszy coś niewłaściwego. Bał się, że nakrzyczy na bruneta, co w obecnej sytuacji byłoby uznane za coś godnego powstydzenia. Znajdowali się w miejscu publicznym, gdzie oprócz nich byli również inni ludzie. Przyszli tu po to, by cieszyć się słonecznym dniem, a nie, by wysłuchiwać krzyków jakiegoś opętanego gościa.
Chanyeol z drugiej strony był prawie obcy, dlatego nie miał absolutnie żadnego prawa wtrącać się w cudze życie. Może i był zainteresowany ludzkim losem, lecz postanowił się poddać, widząc malującą się na delikatnej twarzy złość, rosnącą z kolejną wypowiedzią. Chciał być dobrym psychologiem w przyszłości, lecz do tej pory zdążył nauczyć się, że naciskanie na innych czy wpieranie im swoich racji, nie jest właściwe. W ulotnym spojrzeniu uchwycił skupioną postać Baekhyuna. Mężczyzna koncentrował się na wykrawaniu widelczykiem idealnego kawałeczka ciasta. Przypominało to dziecinną zabawę w układanie klocków w dokładnie taki sam kształt jak na rysunku poniżej, dlatego wywołało na twarzy młodszego nikły uśmiech. To zabawne, że wystarczył ułamek sekundy, by brunet zadecydował, że chce spotkać się z jasnowłosym kolejny raz. Wrodzona nieśmiałość trochę go blokowała. Nie umiał zaprosić go tak od razu. Postanowił poczekać do momentu, gdy będą mieli się rozstać.
Nie musieli na niego specjalnie długo czekać. Dokładnie dziesięć minut później Chanyeol dyskretnym ruchem ręki przywołał tego samego młodziutkiego kelnera, prosząc o rachunek. Zapłacił odpowiednią sumę, pokazując przy tym uśmiech pełen serdeczności. Opuścili lokal chwilę później, wychodząc wprost na tonący w słońcu chodnik, gdzie kurz, pyłki i drobne śmieci tańczyły niczym baletnice, poruszane przez słaby wiatr. Młodszy z powrotem wsunął na nos ciemne okulary, po czym spojrzał na malarza, wcisnąwszy dłonie w ciasne kieszenie spodni.
– Odprowadzić cię do domu? – zapytał, unosząc jedną brew ku górze.
– Dam sobie radę – odparł Byun i przystawił sobie dłoń do czoła, tworząc prowizoryczną ochronę przed ostrymi promieniami.
– Słuchaj, nie chciałem, żeby to wszystko wypadło w ten sposób – podjął wyższy, gdy krępująca cisza wypełniła przestrzeń między nimi. – Myślałem, że znajdziemy wspólny język albo porozmawiamy o muzyce czy sztuce, nie wiem… Dlatego może… może dasz się zaprosić na jeszcze jedną randkę? Moglibyśmy iść razem na obiad lub do parku, na lody, do muzeum, do wesołego miasteczka, do-
– Zgoda – wciął się Baekhyun. Chyba patrzył w oczy bruneta, ale nie był tego do końca pewien. Przystał na tę propozycję nie dlatego, że chciał, aby tamten się przymknął. Zwyczajnie był ciekaw jego innej strony. Poza tym jego wcześniejsze przeczucia także podsuwały mu na myśli zawiłe konwersacje, podczas których z jednego tematu przeskakuje się nie drugi i nie mają one końca. Spotkanie wyglądało całkowicie odwrotnie, wobec czego może jednak warto było spróbować jeszcze jeden raz. – Za tydzień ci pasuje?
– Będzie w sam raz. – Chanyeol ochoczo pokiwał głową, a na jego ustach pojawił się iście chłopięcy uśmiech. Taki, który ukazuje się, gdy najładniejsza dziewczynka w klasie pożyczy koledze ołówek, kiedy ten o niego poprosi z ogromną nadzieją w głosie. – Przyjechać po ciebie czy spotkamy się tutaj.
Analizując w głowie wszystkie za i przeciw, Byun naprędce wyciągnął właściwy wniosek. – Myślę, że tu jest wygodniej – powiedział, a zaraz potem dodał: – O czternastej będę na ciebie czekał.
– Okej, to jesteśmy umówieni – powiedział czarnowłosy. Jego palce – najwyraźniej z ekscytacji – poruszały się pod materiałem w kieszeniach. Nie umknęło to uwadze malarza, lecz nie wysilił się na zgryźliwy komentarz. Pozostawił to spostrzeżenie dla siebie. – Do zobaczenia, Baekhyun. – Powoli zaczął się oddalać, wesoło machając na pożegnanie.
Jakiś czas jeszcze Byun stał w jednym miejscu, zapatrzony w horyzont. Chyba nawet nie dostrzegł, że Chanyeol zniknął z jego pola widzenia, skręciwszy dwie uliczki dalej. Wciąż miał w uszach dźwięk swego imienia, które zasłyszał w jego ustach. Brzmiało tak uporczywie miękko i nadzwyczajnie przyjaźnie. Jakby znali się już od lat i wiedzieli o wszystkich swoich sekretach; nawet o tych, które każdy człowiek chce zakopać co najmniej dziesięć metrów pod ziemią i na zawsze o nich zapomnieć. Mężczyzna przełknął ślinę i mocno zacisnął powieki, po czym potrząsnął energicznie głową, prawie tracąc przy tym równowagę. Kiedy otworzył oczy świat wokół wirował przez ułamek sekundy. Potem wszystko wskoczyło na swoje miejsce, ale echo głosu czarnowłosego odbijało się w najdalszych zakamarkach jego głowy. Przełknął ślinę i odwrócił się w przeciwną stronę. Chciał jak najszybciej znaleźć się w mieszkaniu.
◄►
Na dworze było już prawie szaro. Tylko nieliczne fioletowe i różowawe cienie przebijały się na smętnym tle nieba, pozostawiając przykre uczucie w sercu obserwatora. Baekhyun właśnie bawił się z Momo, przesuwając po drewnianej podłodze starą skarpetę, na której zawiązał trzy zgrabne supełki. Kotka ochoczo napadała na gałganka, skacząc i chwytając go przednimi łapkami. Czasami odskakiwała tak prędko, jak go dotknęła, co strasznie bawiło malarza. Nie mogąc wytrzymać, kładł się na ziemi i śmiał do rozpuku. Jednak kiedy był już bez sił, nie wrócił do zabawy. Mimo to cały czas machał ręką, nie dając Momo odpocząć. Czuł jej puszyste futerko na swoich palcach i właśnie to wprawiało go w lepszy nastrój. Właśnie gdy chciał wstać, aby przenieść się do kuchni i zrobić kolację, kotka wskoczyła mu na pierś, kokieteryjnie muskając ogonem twarz Baekhyuna.
– Koniec tego dobrego. Musimy coś zjeść – powiedział, ostrożnie spychając ją na poprzednie miejsce. Całkiem znienacka zadzwonił dzwonek do drzwi, a po nim nastąpiły trzy głuche stuknięcia. – Kto to może być? – szepnął, spoglądając to na kota, to na drzwi.
Słysząc kolejną serię groźnego łomotu, Byun podskoczył. Ktoś musiał być naprawdę upierdliwy albo zniecierpliwiony. Poszedł więc otworzyć i jakże wielce był zaskoczony, kiedy przed jego oczami pojawiła się niewysoka, szczupła kobieta (a może jeszcze nastolatka). Jej oczy, podkreślone przez bardzo naturalny makijaż, wpatrywały się w jakiś punkt za malarzem. Dopiero jak odchrząknął, jej spojrzenie spoczęło na jego twarzy. Wyglądała na zagubioną i zakłopotaną. Nerwowo szczypała materiał swej obcisłej spódnicy, najwyraźniej starając się zebrać do kupy wszystkie myśli, jakie krążyły jej po głowie.
– Czy nie widział pan może… kota? – zapytała nieśmiało, zaciskając drobne dłonie w piąstki. Westchnęła jakby z niemocy, jakby próbowała wezwać na pomoc samego Boga. – Widzi pan, on ­– właściwie ona – była taka mała, brązowa, z niebieskimi oczkami. To kotka mojej cioci, zostawiła ją u mnie na dwa tygodnie. Wyszłam pewnego dnia do pracy, a kiedy wróciłam jej już nie było. Przebiegłam chyba całe miasto, ale tego kota nigdzie nie ma i pomyślałam, że może tutaj, chociaż to mało prawdopodobne, ktoś go znalazł.
– Tak się składa, że chyba mogę pani pomóc – rozpoczął Baekhyun po długiej chwili namysłu. Wydawało mu się, że jego Momo idealnie pasuje do tego zwięzłego opisu. – Niedawno znalazłem w krzakach takiego małego kotka i przyniosłem go do domu, żeby nic mu się nie stało. – Jego fałszywy uśmiech wyglądał niemal prawdziwie.
Jak na zawołanie Momo przydreptała w pole widzenia dwójki rozmawiających. Zamiauczała, podnosząc łebek w kierunku Baekhyuna. Dumnie zrobiła kilka kroków w jego stronę i otarła się o jego nogę, mrucząc donośnie. Wyglądała na rozmarzoną. On jest moim panem, mówiło jej zachowanie.
– Pearl! – wykrzyknęła dziewczyna, bezprecedensowo wbiegając do mieszkania mężczyzny. Popchnęła go przy tym, zupełnie zapominając o jego obecności. Wzięła zwierzę na ręce, po czym odetchnęła z ulgą. – Jak się cieszę, że cię znalazłam.
– Przepraszam bardzo, ale to ja ją znalazłem – oświadczył chłodno Byun, tym razem nawet nie siląc się na przyjazny wyraz twarzy.
– No i co? – Prychnęła z wyższością, ściskając mocno kota, który tęsknie patrzył na malarza. Ciche miauknięcie było krzykiem rozpaczy. – To kot mojej ciotki, nie twój, więc pójdzie ze mną – rzekła, a potem wyszła.
Udało jej się tylko przekroczyć próg, gdyż Baekhyun mocno chwycił ją za ramię, zmuszając, by się odwróciła. Nie mógł pozwolić na takie traktowanie. Ani siebie, ani kotki. Był szczęśliwym znalazcą, a Momo wyglądała na nieco zaniedbaną. Widocznie jej los wcale nie obchodził tej dobrze ubranej paniusi, skoro nie miała nawet czasu porządnie jej upilnować. Gdyby czuła się bezpiecznie, z pewnością nie uciekłaby w siną dal, tylko grzecznie spałaby na swoim posłaniu przez cały dzień. Byun bardzo delikatnie, a jednocześnie dość sprawnie i szybko odebrał dziewczynie zwierzę, unosząc głowę ku górze. Jego oczy raptem stały się wąskie jak szparki. Przypominał drapieżnika  gotującego się do skoku na swą ofiarę.
– Momo zostanie ze mną – powiedział, dobitnie podkreślając imię kotki. Zatrzasnął drzwi i przekręcił klucz w zamku. W ogóle nie miał ochoty sprowadzić bezsensownego sporu.
◄►
Całun nocy pokrył całe niebo, a gwiazdy rozpoczęły plecenie misternej, świetlistej sieci, kiedy Baekhyun usiadł na parapecie, otworzywszy szeroko okno. Chłodne, przesycone wilgocią rosnących w pobliżu drzew powietrze osiadało na jego nagich ramionach i zmęczonej twarzy. Czerwone oko kwitnącej róży wonnie łypało na niego zza rynny, na której zapleciona była długa łodyga. Mężczyzna zerknął w dół, lecz natychmiast przeniósł wzrok na bezchmurne sklepienie. Obserwował migoczące punkciki z wielką uwagą. Starał się nie opuścić żadnego mrugnięcia, bojąc się, że błyszcząca kula zaraz rozpadnie się w pył, którego już nie będzie mógł dostrzec.
Każdy z nas przeżył coś, co jest niesamowite. Przynajmniej w jego własnym odczuciu. Malarz pogrążył się w myślach, przyciągając kolana pod brodę. Otoczył chude nogi rękami, przypominając sobie najstarsze wspomnienia, na jakie było go stać. Nigdy nie mówił o swoim dzieciństwie, choć tak naprawdę nie wspominał go źle. I może istotnie, nie miał ciekawych historyjek podobnych do tych z kolorowych snów, lecz w jego pamięci doskonale wrył się rytuał, który powtarzał zawsze, jeśli tylko miał ku temu sposobność.
Przed oczami jak przez mgłę ukazało mu się usiane gwiazdami niebo.  Z wielką, starą zieloną książką siedział na miękkim kocu na wzgórzu za domem. Nikt nie wiedział, że wymknął się, by podziwiać błyskające cuda oddalone o dziesiątki albo nawet i setki tysięcy lat świetlnych. W tej właśnie książce bardzo uważnie i dokładnie sprawdzał wszystkie nazwy i układy. Niezliczone konstelacje przez długi czas trwały w jego pamięci. Nie był tym jakoś szczególnie zainteresowany, nie wiązał z tym swej przyszłości. Było to raczej niezobowiązujące hobby, którym zajmował się w wolnych chwilach. Podręcznik, jeszcze z czasów dziadka, pomagał mu najwięcej, jako że nikomu nie powiedział o tym, że ciekawią go gwiazdy.
– Jak dorosnę, też będę błyszczeć tak jasno – wyszeptał podczas swej ostatniej wizyty na pokrytym wieczorną rosną wzniesieniu. Miał wtedy czternaście lat. Później jakby wszystko to rozmyło się z biegiem czasu.
Kilka samotnych, niechcianych łez spłynęło po policzku Baekhyuna. Pociągnął nosem i starł je w pośpiechu. Seria głębokich wdechów pomogła mu się uspokoić. Ogarnął go wewnętrzny strach przed tym, że ktoś może zobaczyć go płaczącego, a przecież to tego całe swe dorosłe życie najbardziej się wstydził. Ale była już noc i ledwie można było ujrzeć to, co znajdowało się w odległości pięciu metrów, więc niejeden miałby kłopot z dostrzeżeniem skromnych słonych kropli na bladym policzku. Byun jeszcze raz otarł swą twarz, czując palącą ścieżkę ciągnącą się aż po szyję.
Zeskoczył z parapetu, słysząc głośne pomrukiwania Momo. Kotka smacznie spała zwinięta w kłębek pośród zmiętej pościeli. Malarz zamknął okno, pozwalając bolesnym wspomnieniom odlecieć w świat wraz z wiatrem. Ułożył się na posłaniu, zakrywając kołdrą po samą brodę. Nowe i te zupełnie przestarzałe doświadczenia wciąż tliły się w jego uśpionym sercu. Zagubione spojrzenie jednakże nie spoczęło na suficie oświetlanym przez mdłe światło księżycowego rogala. Baekhyun natychmiast zamknął oczy, uciekając do krainy snów. Przez głowę przemknęło mu maleńkie życzenie. By koszmar z poprzedniej nocy nie dopadł go i tym razem.
To nie tak, że się go bał. Nie chciał tylko wracać do przeszłości, od której odciął się już dawno temu. Nie chciał rozwiązywać męczącego supła, za którym kryły się niezliczone przykrości i upokorzenia. Chciał żyć jak do tej pory, nie pamiętając o tym, co zostawił za sobą, jakby tamta rzeczywistość nigdy nie istniała. Dziecięce obietnice i marzenia były już starte jak zmyte przez fale wzory na piasku. Pozostała po nich tylko gorycz i prawie niedostrzegalna skorupa, która każdym swym tchnieniem walczyła o lepsze jutro.


A/N: W końcu pojawił się Chanyeol!

2 komentarze:

  1. No nie, nie lubię tak dużej różnicy wieku pomiędzy nimi, a do tego starszego Baeka i tak nieśmiałego w pewnym sensie Chanyeola xddd

    OdpowiedzUsuń
  2. Komentuję dopiero teraz, bo w końcu znalazłam na to chwilkę czasu 😉 Zacznijmy od tego, że jak nie lubię kotów, to Momo bardzo polubiłam i cieszę się, że Baek jej nie oddał. Bo mimo wszystko o każde zwierzątko trzeba dbać​ 💕
    A właśnie mi strasznie podoba się to, że Chanyeol jest taki nieśmiały 😊 Rzadko pojawiają się opowiadania, w których to Baekhyun jest śmielszy, a moim zdaniem Yeolowi bardzo pasuje bycie takim niewinnym słodziakiem 👌
    Życzę dużo weny 💗
    Pozdrawiam 😘

    OdpowiedzUsuń