sobota, 7 maja 2016

Black & White [5/12]

Długość rozdział 6284 słów

Biegając od pokoju do łazienki, Baekhyun robił więcej szumu niż za kulisami ekskluzywnego pokazu mody. Co kilka sekund wrzeszczał bliżej nieokreślone sentencje. Rzucał ubraniami po mieszkaniu, robiąc mnóstwo bałaganu. Tu i tam leżały sterty spodni czy koszul, a nawet kilka egzemplarzy świeżej bielizny.
– Baek, czy możesz mi powiedzieć, co ty, do cholery, robisz? – spytał Jongin, wchodząc do mieszkania. Był zmęczony po pracy, dlatego ciężko było mu skojarzyć fakty i połączyć wątki.
– Nie dość, że się spóźnię, to będę wyglądać jak gówno – wymamrotał młodszy, wychodząc zrezygnowany z łazienki w samych bokserkach. W ręce trzymał białą koszulę. Gdy dostrzegł przyjaciela, uśmiechnął się lekko. – Cześć, Jongin. – Pomachał mu wolną ręką.
– Co ty wyprawiasz? – Kim oparł dłonie na biodrach, patrząc wyczekująco.
– No bo widzisz, idę z Chanyeolem na tę kolację i nie mam pojęcia co na siebie włożyć. – Byun westchnął, a jego spuszczone ramiona wskazywały na to, że jest zawiedziony samym sobą.
– Okej, Baek, po kolei. Miał być seks bez zobowiązań, randek i innych ceregieli, ale on zaprosił cię na kolację, dlatego zachowujesz się jak zakochana nastolatka – wyrecytował Kai, a potem uniósł brwi do góry i rozłożył ręce. – Wyluzuj trochę. To jest tylko spotkanie, a nie spotkanie, w czasie którego zbliżycie się do siebie i zostaniecie słodką parką, czyli tak zwana randka.
Jasnowłosy zdawał się jakby nie rozumieć. Stał jak słup i gapił się na taksówkarza, wyglądając, jak gdyby wcale go nie znał. Mrugał szybko, coraz bardziej marszcząc brwi, co świadczyło, że powoli docierały do niego właśnie zasłyszane słowa. Podniósł palec do góry, a jego twarz na powrót się rozpromieniła. Jongin uznał, że chłopak albo coś wymyślił, albo doszedł do jakiegoś interesującego wniosku. Zaraz jednak jego uśmiech zniknął.
– Pomożesz mi coś wybrać? – spytał, podchodząc do starszego i robiąc przy tym szczenięce oczy. Nigdy nie używał tej sztuczki, bo nawet nie zdawał sobie sprawy, że tak potrafi.
– W porządku, Baek. I nie spóźnisz się. Przecież obiecał, że po ciebie przyjedzie – oznajmił Kai.
Zaczął zbierać wszystkie porozrzucane naokoło rzeczy i zaniósł je do sypialni Baekhyuna. Bez pośpiechu przeglądał je, odkładając na bok te, które – według niego – miałyby najbardziej pasować. W tym czasie młodszy stał w drzwiach, obserwując ciemnowłosego. Głośno wyrażał niezadowolenie tym, że drugi robi wszystko tak pomału. Burczał coś pod nosem, czasami pojękiwał zbolały, poza tym grymasił, tupał nogą i stukał palcami we framugę. Wydął wargę, ostatecznie podchodząc do Kim.
– Masz już coś? – zapytał z nadzieją w głosie. Zaglądał przez ramię starszego, próbując dostrzec, co dla niego przygotował.
– Tak będzie idealnie. – Kai odsunął się. Przyszykował czarną, dość obcisłą koszulę, którą Byun ubierał raczej rzadko oraz jasne jeansy. Miał w tym wyglądać seksownie i pociągająco, bo wywnioskował, co może chodzić Chanyeolowi po głowie, kiedy będą już po kolacji. Zresztą przecież i tak mieli fascynować się wzajemnie swoim wyglądem, dlatego strój musiał podkreślać wdzięki studenta.
Przez jakieś czas Baekhyun wpatrywał się w ubrania przed nim. Najpierw przygryzł wargę, a następnie uśmiechnął się łobuzersko. To był istny strzał w dziesiątkę. Nic wyzywającego za to w miarę elegancko i bez przesady. Może i na co dzień był szarą myszką, to teraz nie był na to czas. Chciał sobą oczarować biznesmana, wpłynąć na jego wyobraźnię i być może skłonić go do czegoś więcej. Oczywiście nie miał zamiaru uprawiać z nim seksu w restauracji, bo to nie pasowałoby za bardzo do ich umowy. Nie mieli pieprzyć się za wszelką cenę, zawsze i dosłownie wszędzie, tylko robić to z przyjemnością i dla przyjemności.
– Jesteś genialny, Jongin. Dzięki. – Chłopak natychmiast pobiegł do łazienki i włożył na siebie ciuchy tak, jak należało. Przed samym sobą przyznał, że prezentuje się całkiem nieźle.
Jako że chciał wyglądać najlepiej, jak mógł, postanowił odnaleźć czarną kredkę do oczu i podkreślić nią swoje spojrzenie. Z włosami bardzo nie kombinował. Zaczesał grzywkę na czoło, ale lekko ją zmierzwił. Wyszedł doładowany dużą dozą pewności siebie ze zniewalającym wyrazem twarzy.
– Wyglądasz nieziemsko, Baek – pochwalił przyjaciel, po czym poklepał go po ramieniu. Strzepnął z niego niewidzialny pyłek. – Gdybym był Parkiem, to też bym na ciebie poleciał.
Zbliżała się godzina dwudziesta. Godzina, na którą Chanyeol umówił się z jasnowłosym. Mężczyzna kończył więc misternie poprawiać swój krawat, spryskał się mocnymi, drogimi perfumami – piżmo wymieszane z drzewem sandałowym z intensywną nutą mięty od Calvina Kleina było jego ulubionym zapachem – i już miał wyjść, kiedy usłyszał dzwonek do drzwi. Odłożył flakon na półkę z odrobinę za dużą siłą, powodując, że wszystkie kosmetyki aż zadrżały. Poszedł otworzyć, aby jak najszybciej pozbyć się natręta o takiej porze. Był wygadany i umiał się świetnie wykręcać, więc myślał, że pójdzie mu całkiem łatwo.
– Yoona?
– Chanyeol. Mogę wejść?
Wysoka, szczupła szatynka weszła do mieszkania, gdy Park odsunął się jej z drogi. Stukot obcasów o panele drażnił jego uszy, ale starał się nie okazywać żadnych emocji. Kiedy zamknął drzwi, młoda kobieta odwróciła się do niego. Była ładna, jej twarz błyszczała nawet w tak słabym oświetleniu, jakie w tamtej chwili wypełniało korytarz. Uśmiechnęła się cynicznie, widząc zdenerwowanie w mimice dyrektora. Kto jak kto, ale ona potrafiła to rozpoznać chociażby po najmniejszym drgnięciu mięśni czy nieznacznym ruchu brwi.
– Nie ugościsz własnej siostry? – spytała, a potem jej buzia przybrała sztucznie smutny wyraz.
– Właśnie miałem wychodzić – odburknął Chanyeol, zaciskając dłonie w pięści. – Po co przyszłaś?
– Ostatnio jak u ciebie byłam, zostawiałam tutaj szminkę – odpowiedziała, wzruszając bezceremonialnie ramionami. – Tak się składa, że akurat dzisiaj jej potrzebuję i muszę ją znaleźć. Mogę poszukać?
– Gdzie ją zostawiłaś? – Mężczyzna westchnął i pokręcił zrezygnowany głową, był na przegranej pozycji.
– Nie wiem. Nie pamiętam – mruknęła, podchodząc do niego. Stuknęła wypielęgnowanym paznokciem w jego pierś. – Nie zapraszasz mnie do siebie zbyt często.
– Idź, szukaj tej szminki, bo mi się spieszy – niemal warknął, odciągając jej nadgarstek z nadmiarem siły.
Przewrócił oczami, gdy Yoona odeszła. Domyślił się, że przeszuka mu całe mieszkanie, bo w innym razie nie byłaby sobą. Mimo iż była jego siostrą, nie przepadał za nią. Od zawsze wpychała nos w nieswoje sprawy, jej wścibstwo przewyższało nawet Burdż Chalifa. Była też cholernie rozpieszczona. Od dziecka rodzice kupowali jej najlepsze zabawki, o jakich tylko marzyła. Dostawała także najładniejsze ubrania: jedwabne chustki, aksamitne szale, najdroższe sukienki oraz buty przepełniały szafę dziewczyny. Nie uznawała słowa „nie”, gdy ktoś wychodził z nią do sklepu. Musiała mieć rzecz, która jej się spodobała, a jeżeli choćby nie podobał jej się kolor, po jednym założeniu wyrzucała ją do kosza.
Kapryszenie i zmienne humory też bardzo leżały w jej naturze. Pomimo że jadała w najlepszych restauracjach w mieście i zamawiała dania stworzone przez samą siebie, nigdy nie była w pełni zadowolona. Partnerów zmieniała częściej niż rękawiczki. Każdy jej chłopak musiał być nieziemsko przystojny, a z jego portfela musiały wylewać się grube strumienie gotówki. Jeśli chociaż jeden włos na głowie takiego gagatka był źle ułożony, Yoona spławiała go ruchem palca oraz przestawała odbierać od niego telefony, a w ostateczności ich związek dobiegał końca.
Nie była osobą, której można zaufać w poważnych sprawach. Zapominała o powierzonych jej zadaniach, nie trzymała się nawet obowiązków domowych i była skrajnie nieodpowiedzialna. Raz, gdy próbowała zatrudnić się jako opiekuna do dzieci, twierdząc, że to zupełnie prosta robota, poszła zająć się bobasem koleżanki ich matki. Skutki były fatalne. Za spaloną kuchnię i dodatkowe rachunki za telefon państwo Park musieli zapłacić całkiem sporą sumę. Nie złościli się jednak na nią. Od urodzenia było ich ukochaną córeczką i traktowali ją jak laleczkę z porcelany. Nie zdawali sobie nawet sprawy, że dziewczyna bywa wredna i wcale nie jest taka głupia, na jaką wygląda. Wcale nie było dziwne więc, że była młodsza od Chanyeola o całe pięć lat. Rodzeństwo było niczym ogień i woda.
Yoona najpierw skierowała swoje kroki do gabinetu brata. Bynajmniej nie szukała szminki. Chciała pomyszkować, przejrzeć jego ogromny apartament, a potem opowiedzieć co nieco koleżankom lub rodzicom. Miała też na celu po cichu sprawdzić, czy Chanyeol już ma czy jeszcze nie ma kobiety. W jego wieku powinien sobie już kogoś znaleźć.
Kiedy w tym biurowym pomieszczeniu nie odkryła nic interesującego, pobiegła jeszcze do sypialni, podczas gdy Park poszukiwał odpowiedniej marynarki. W tak osobistym miejscu mogła wyszukać wiele bardzo ciekawych rzeczy. Mogła też coś chytrego zrobić, o co raczej nikt by jej nie podejrzewał. Miała zakaz otwierania komody, ale w niej nie zamierzała grzebać, bo wiedziała, że brat zauważyłby  to w mniej niż dziesięć sekund. Był bardzo wyczulony na punkcie tego mebla. Stało na nim kilka bibelotów – śmieszne wizerunki grubych bożków czy zwierząt, a te mogła dotykać i przestawiać. Podstępnie zrobiła więc, co miała zrobić, a potem wyszła, po drodze wyjmując z torebki swoją ukochaną czerwoną szminkę, którą rzekomo zostawiła.
– Znalazłam ją – odezwała się triumfalnie Yoona, machając kosmetykiem w powietrzu.
– To dobrze. Wobec tego możesz już sobie iść – powiedział biznesman z wyraźnym niezadowoleniem z obecności siostry w jego mieszkaniu.
– Swoją drogą… co robiła w twojej sypialni? – spytała, stukając palcem w brodę, kompletnie ignorując słowa brata. – Masz dziewczynę? A może lubisz przebieranki i malujesz się dziewczęcymi kosmetykami? – pytała, mrużąc przy tym oczy. Na jej usta wpełzł złośliwy uśmieszek. – To dlatego nie pozwalasz mi zaglądać do twojej komody? – Podeszła bliżej, mierząc go pogardliwie wzrokiem.
– Wynoś się – warknął Chanyeol, ręką wskazując na drzwi. – Nie chcę cię tu widzieć. – Położył jej dłoń na ramieniu i pociągnął w kierunku wyjścia. – Dobranoc!
Zatrzasnął drzwi tak szybko, jak tylko wypchnął za nie szatynkę. Wiedział, że nie był to najgrzeczniejszy sposób, aby się jej pozbyć, ale musiał się tak zachować, jeśli chciał działać szybko. Gdyby tego nie zrobił, dziewczyna drążyłaby temat bez końca i zaczęłaby wyciągać własne, niedorzeczne wnioski. Nie lubił w niej tego. Mimo że była młodsza, nie miała do niego szacunku, który należał mu się jako pierwszemu i jedynemu synowi państwa Park.
Ochłonąwszy, poszedł napić się zimnej wody. Zaraz potem ubrał marynarkę w grafitowym odcieniu szarości i wyszedł, zostawiając swoje niepotrzebne przemyślenia w mieszkaniu. Zbiegając po schodach minął kilku sąsiadów, do których życzliwie się uśmiechnął. W samochodzie natomiast zorientował się, że jest spóźniony. Miał nadzieję, że Baekhyun mu to wybaczy.
– Poczekaj jeszcze pięć minut. Zaraz tu będzie, może stoi w korku – uspakajał Jongin, zajadając się pizzą na kanapie.
– A jak coś mu się stało albo już nie chce się ze mną spotkać?
– Uspokój się, Baek. Panikujesz, jakbyś się zakochał. To tylko dziesięć minut spóźnienia. Chyba że podałeś mu zły adres i teraz nie trafi – droczył się straszy.
– Lepiej pójdę i zaczekam na zewnątrz. Do jutra, Jongin. – Po tych słowach Byun opuścił ich nie za duże mieszkanie.
Teraz pluł sobie w brodę, że to zrobił, bo odnosił wrażenie, że za kilka sekund zwyczajnie zamarznie. Przestępował nerwowo z nogi na nogę, pocierając dłońmi o siebie. Mimo iż był maj i dni były dość ciepłe, noce i wieczory zionęły chłodem, nawet jeśli przebywało się w ruchliwym mieście. Żałował, że ubrał tak obcisłą koszulę, bo czuł, jak wiatr przeszywa go aż do szpiku kości. Miał ochotę wrócić do środka i zacząć narzekać Jonginowi, ale był pewien, że przyjaciel zacznie się z niego naśmiewać.
I był już gotów zawrócić, kiedy właśnie podjechało białe Porsche Panamera Turbo wyglądające, jakby ktoś dopiero je zakupił. Samochód zatrzymał się tuż przed Byunem z piskiem opon. Po dosłownie sekundzie wyskoczył z niego Chanyeol, uśmiechając się powalająco, że aż chłopakowi niemal stanęło serce. Natychmiast zrobiło mu się cieplej i zapomniał, że jeszcze moment wcześniej prawie zastygał z zimna.
– Cześć, przepraszam. Wiem, że się spóźniłem, ale przyszła do mnie siostra i nie mogłem jej nie wpuścić – mówił bez ustanku Park, stając przed Baekhyunem. Jego spojrzenie było błagalne, jak gdyby poczuł, że student zaraz go odrzuci.
– Nic się nie stało – mruknął i pociągnął nosem.
– Chyba zmarzłeś – powiedział cicho Chanyeol, a potem delikatnie potarł ramiona jasnowłosego. – Ta koszula jest za cienka, żeby wychodzić w niej na taki wiatr.
Mężczyzna bez zbędnych słów otworzył drzwiczki od strony pasażera i gestem ręki zaprosił drugiego do środka. Sam zasiadł na miejscu kierowcy, po czym obrzucił młodszego przelotnym spojrzeniem. Zapiął pas i odjechał, tym razem już nigdzie się nie spiesząc. Miał zrobioną rezerwację do 22. Zajął się tym na wszelki wypadek i najwyraźniej opłaciło im się to.
– Ładnie wyglądasz – komplementował biznesman, ponownie zerkając na Byuna.
Ten niemal natychmiast speszył się i spuścił głowę, przygryzając dolną wargę. Wymamrotał ciche „dziękuję”, zaciskając lekko dłonie na kolanach. Nadal stresował się tym, że miał spędzić cały wieczór w towarzystwie Chanyeola. Nie wiedział, ani nawet nie zastanawiał się, co tamten zaplanował. Bał się, że znajdzie się w sytuacji, gdzie nie będzie potrafił się odpowiednio zachować. To przyprawiało go o dodatkowe dreszcze, których nie mógł powstrzymać.
– Lubisz chińskie jedzenie? – spytał Park, wpatrując się w drogę przed sobą.
– Jasne – odparł jasnowłosy z ożywieniem.
Potem zapadła cisza, która była nieco niezręczna. Żaden z nich nie odzywał się ani jednym słowem. Atmosfera między nimi był gęsta i ciężka, jakby dzieliła ich jakaś niewidzialna mgła. Starszy wyczuł podenerwowanie drugiego i to właśnie dlatego z początku siedział cicho. Miał wrażenie, że rozmowa tylko speszyłaby studenta jeszcze bardziej. On sam za to czuł się bardzo swobodnie. W końcu codziennie miewał kontakty z mniej lub bardziej obcymi sobie ludźmi. Baekhyun jednak nie tak do końca był mu całkiem obcy.
– Skoro lubisz chińskie jedzenie, to jedziemy do chińskiej restauracji – wyjaśnił Park, choć podejrzewał, że drugi już zdążył się tego domyślić. – Poza tym myślałem, że moglibyśmy iść do klubu, bo jest piątek i fajnie byłoby się trochę rozerwać. Co ty na to?
– Yhm – mruknął chłopak, będąc wciąż w nerwach, mocniej zacisnął palce, aż zbielały mu kłykcie.
– Hej, nie denerwuj się tak – powiedział uspokajająco, lekko ściskając jego udo. – Przecież cię nie zjem, nie spotkaliśmy się pierwszy raz.
Młodszy odetchnął, usiłując się zrelaksować. Miał wrażenie, że lada chwila może niespodziewanie otworzyć drzwi auta i z niego wyskoczyć. Nie zachowywał się racjonalnie, bo po raz pierwszy znalazł się w takiej sytuacji. Czuł się, jakby to była randka. Nawet gdy przeprowadzał z Parkiem wywiad, tak bardzo się nie stresował. Ale wtedy spotkali się czysto formalnie, a teraz było to prywatne spotkanie, nie obowiązywały ich żadne reguły i nie ograniczały jakiekolwiek ramy.
W pewnej chwili samochód wypełniła przyjemna, jazzowa muzyka i jasnowłosy otrząsnął się z amoku. Chanyeol miał rację. Student nie powinien się niczego bać, bo nie przebywał z nikim obcym. Uwolnił swoje kolana od tyrańskiego uścisku, a na jego twarzy pojawił się szerzy, całkiem uroczy uśmiech. Zrozumiał, że nie musi obarczać się jakimiś granicami, aby czegoś nie zepsuć. Miał do wszystkiego podejść z pewnym dystansem i zachowywać się zupełnie naturalnie.
– A co będziemy robić później? – zapytał Byun, na chwilę przenosząc wzrok na biznesmana.
Mężczyzna aż otworzył usta zaskoczony jakąś reakcją ze strony drugiego. – Liczyłem na to, że pójdziemy do mnie – wymruczał chrapliwym głosem, a potem zagryzł dolną wargę.
Baekhyun spalił buraka, nie wiedząc co odpowiedzieć. Podobała mu się wizja spędzenia nocy w mieszkaniu czarnowłosego i był prawie w stu procentach pewien, że znów będą uprawiać seks. Wyjrzał za okno na tę myśl, nie mogąc powstrzymać żaru, jaki natychmiast zalał całego jego ciało. Owszem, tamtej nocy bardzo mu się podobało i nawet nie bolało tak bardzo, dlatego czuł, że teraz będzie jeszcze lepiej. W końcu miał nabrać doświadczenia, a jak wiadomo, tylko praktyka czyni mistrza.
– Jesteśmy na miejscu – oznajmił nagle Park, zatrzymując się na parkingu w dość ciemnej alejce.
– Tutaj? – zapytał zaskoczony chłopak. Miejsce wyglądało bardziej jak jakaś opuszczona rudera, nie było tam nic. – Przecież tu jest pusto.
– Tak, bo jesteśmy na tyłach budynku. Wejście jest z drugiej strony – odpowiedział nieco rozbawiony Chanyeol i wyłączył radio.
Wysiedli pospiesznie z auta. Obaj byli głodni i nie było się czemu dziwić. Byun wcześniej biegał jak szalony po mieszkaniu, a mężczyzna musiał użerać się ze swoją natrętną siostrą.
Starszy chwycił jasnowłosego za łokieć, prowadząc go w kierunku głównych drzwi. Gdy wyszli z ciemnego zajazdu, który był parkingiem dla personelu, znaleźli się na chodniku tuż obok szybko przejeżdżających rzek samochodów. Ponieważ student lekko drżał, biznesman otoczył go ramieniem w pasie, by zrobiło mu się cieplej. Wiedział, że bliskość to najlepszy sposób, aby się rozgrzać.
Nawet tak odważny gest nie był w stanie odwrócić uwagi Baekhyuna od migających dookoła wielobarwnych neonów. Liczne kluby, restauracje, sklepy czy inne lokale reklamowały swą obecność wielkimi szyldami, które przykuwały uwagę przechodniów, zapraszając do środka. Raz po raz kolejne osoby znikały tu i tam, nie zwracając nawet uwagi na nadruki na drzwiach czy nad nimi. Wywnioskował, że to dlatego, iż są to stali bywalcy tych miejsc i dobrze je znają. On nie umiałby wybrać, gdzie pójść najpierw. Rzadko kiedy wychodził zabawić się w dyskotekach czy chadzał na kolacje ze znajomymi. Częściej za to spotykali się u kogoś w mieszkaniu lub siedział u siebie, oglądając jakiś film i jedząc zamówione żarcie.
Zielono-czerwony napis, przedstawiający chińskie symbole pojawił się nad nimi, gdy brunet zatrzymał się. Otworzył drzwi, przepuszczając młodszego. Potem od razu udali się do pracownika restauracji, który zaprowadził ich do zarezerwowanego uprzednio stolika.
– Co zamówimy? – spytał Chanyeol, kiedy już zajęli swoje miejsca.
– Hm, co powiesz na hot pot? – zagadnął Byun, uśmiechając się lekko. Przypomniał sobie, jak Jongin zabrał go w podobne miejsce i jedli właśnie hot pot. Najadł się wtedy do woli i był bardzo zadowolony.
– Myślę, że to dobry pomysł – odparł. – Wobec tego poprosimy hot pot i Beaujolais nouveau – zwrócił się do kelnera, który po chwili zniknął gdzieś pomiędzy innymi gośćmi.
Rzucając krótkie spojrzenia młodszemu chłopakowi, Park uśmiechnął się pod nosem. Naprawdę cieszył się tym spotkaniem i wcale nie chciał tego ukrywać. Z drugiej strony tak jakby przeczył samemu sobie, bo przecież niedawno rozmawiali, że nie będą nigdzie razem wychodzić, a tu nagle zaprosił go do restauracji. Sam nie wiedział, co ma myśleć o swoich poczynaniach, ale teraz nie na to był czas.
– Więc… po co mnie tutaj zaprosiłeś? – spytał nieśmiało jasnowłosy, bawiąc się brzegiem rękawa swojej koszuli.
– Tak po prostu. Chyba mogę cię czasami gdzieś zaprosić, prawda?
– A-ale przecież…
– Tak, wiem. Umawialiśmy się, że nie będzie żadnych wypadów, kin, restauracji i tak dalej, jednak chyba zmieniłem zdanie. Poza tym jedno wyjście to nie zerwanie umowy tylko malutki wyjątek.
– Uh, skoro tak twierdzisz – odpowiedział nieco zdezorientowany student i rozejrzał się po całym lokalu.
Ogromne wnętrze skąpane było w złocie i czerwieni, co wyglądało iście dostojnie, a nawet królewsko. Przy odpowiednio przygotowanych stołach stały niczego sobie krzesła. U sufitu zwisały duże, czerwone lampiony, a gdzieniegdzie stały długie kolumny z rzeźbionymi tradycyjnymi chińskimi motywami – smokami. Baekhyun był pod wrażeniem, jak wszystko stanowiło spójną całość. Jego oczom nie umknęły również obrazy z widokami Chin oraz małe figurki pagód, a do jego uszu dotarły delikatne nuty chińskiej muzyki.
– Ładnie tutaj – odezwał się, ostatecznie zatrzymując wzrok na osobie biznesmana.
– Ty jesteś ładniejszy – odparł starszy, na co drugi prychnął pod nosem.
– To jest tandetne – rzekł, uśmiechając się półgębkiem. – Sądziłem, że stać pana na coś lepszego, panie Park.
Tym razem to Park prychnął. Nie spodziewał się takiej reakcji, a to tylko świadczyło o tym, że Byun zdążył się rozluźnić. – O tak, stać mnie. Uważam, że wyglądasz dzisiaj olśniewająco, a twoja koszula tyko dodaje ci wdzięku, czego nie miałem okazji wspomnieć wcześniej.
– Dziękuję – mruknął młodszy, a potem zaśmiał się. – A tak poważnie, to chciałem dowiedzieć się czegoś o tobie, bo nadal jesteśmy dla siebie prawie obcy.
– A co konkretnie chcesz wiedzieć? Praca? O tym mówiłem ci na wywiadzie. Hobby? To też wspominaliśmy.
– Miłość – wyjaśnił bez skrępowania jasnowłosy.
– Mówiłem ci już, że moja sfera uczuciowa nie istnieje, co równa się temu, że nie ma w moim życiu miłości – powiedział Chanyeol, nie próbując się z niczym kryć.
Zaraz po jego słowach do ich stolika przyniesiono hot pot i wino. Dwa spore garnki z bulionem znalazły się w odpowiednich otworach, a dookoła nich dwójka kelnerów ustawiła talerze z mięsem – wołowiną i cielęciną – warzywami, owocami morza oraz kilka miseczek sosów i przypraw, nie zapominając o porcji ryżu dla każdego. Za prośbą Parka wymieszali odpowiednie produkty oraz włączyli płytę grzewczą, która miała podgrzać buliony. Po kilku minutach odeszli, zostawiając gości samych.
– A co z seksem? – rzucił szybko chłopak.
– To zupełnie coś innego – odrzekł biznesman, krzyżując ręce na piersi. Na kilka sekund zapanowała pełna wyczekiwania cisza. – Moje życie seksualne ogranicza się tylko do mężczyzn już od czasów gimnazjum, a i wcześniej nie interesowały mnie kobiety. Można powiedzieć, że jestem raczej stałym graczem i nie skaczę z kwiatka na kwiatek. Miałem dwóch partnerów, ale każdy z nich był ze mną przez dłuższy okres. Ty jesteś trzeci. Oczywiście zdarzyło się kilka, nazwijmy to, wyskoków, ale poza tym nic.
– Więc jak to możliwe, że jesteś tak dobry w tych sprawach?
Mężczyzna zaśmiał się na komplement. – To, że rzadko zmieniałem partnerów, nie oznacza, że nie kochaliśmy się często. Praktyka. Oto klucz do sukcesu – odpowiedział zgodnie z prawdą.
Buliony postawione na ogniu zagotowały się w mgnieniu oka i już można było jeść, co tylko się chciało. Baekhyun chwycił pałeczkami krewetkę, zanurzył ją w pomidorowym bulionie, a potem w sosie chili i zjadł z odrobiną ryżu. Smakowało nie najgorzej, ale odnosił wrażenie, że jest zbyt ostre, dlatego zaraz popił wodą, która także została przyniesiona. Czarnowłosy natomiast otworzył wino i rozlał je do dwóch kieliszków, a potem wziął plasterek wołowiny i zanurzył go w drugim bulionie, następnie w sosie sojowym, dołączył kawałek pomidora i skonsumował z ryżem.
– Wyborne wino – wybełkotał Byun z pełnymi ustami, upijając całkiem spory łyk. Starszy na to uśmiechnął się pod nosem i pokręcił głową, zajmując się dalej jedzeniem.
Pochłaniali posiłek, prowadząc ożywioną rozmowę. Mieli wreszcie okazję, by dowiedzieć się o sobie czegoś więcej, i nie zamierzali jej zmarnować. Jasnowłosy opowiedział o tym, jak prawie całe swoje życie spędził z Jonginem, o mniej i bardziej zabawnych przygodach, jakie im się przytrafiały oraz o tym, jak znalazł się w Seulu. Chanyeol mówił o swoim dzieciństwie i braku przyjaciół dookoła – dopiero w szkole znalazł kolegów – później napomknął o swojej siostrze, aż wreszcie dotarł do czasu, gdzie ukończył studia, jednocześnie stając się księgowym. Z oczywistych powodów nigdy nie pracował w wyuczonym zawodzie, ale nie narzekał. Wolał bogate życie niż ciężką harówkę, mimo że na obecnym stanowisku też musiał się niemało napracować.
Nim się obejrzeli, na stole nie było już prawie nic. Dopili resztkę wina, po czym zapłacili rachunek za kolację i opuścili przytulne i wygodne miejsce, by ruszyć w nocny świat. Dla Parka nie był on nowością, zaś dla jego towarzysza trochę tak.
– Jak zamierzasz dostać się do klubu, skoro piłeś alkohol? – spytał chłopak, łapiąc starszego pod ramię. Ten narzucił mu swoją marynarkę, gdyż chłód był większy aniżeli przedtem. Cenił sobie wygodę studenta, sam mógł trochę zmarznąć.
– Zobaczysz – odpowiedział, prowadząc go wzdłuż chodnika, a potem sprawnie przeszedł z nim przez opustoszałą ulicę. Wkrótce zatrzymali się przed wielkimi czarnymi drzwiami, a nad nimi migotał jeszcze jeden – tym razem biały – neon z napisem Black Souls. – Dotarliśmy.
Kolejny raz tego wieczoru zaskoczenie wymalowało się na twarzy Baekhyuna. Mógł się spodziewać czegoś takiego, zwłaszcza po brunecie. Mężczyzna umiejętnie otworzył ogromne wejście, pociągając za sporej wielkości kołatkę, a potem zaprosił Byuna do środka. Z wnętrza bił blask kolorowych świateł, które co chwilę się zmieniały – raz były czerwone i niebieskie, a za moment zielone i żółte. Naokoło unosił się dym, który dodawał nieco tajemniczości całemu miejscu, ale jednocześnie drażnił ostrość widzenia. Mnóstwo ludzi tańczyło na parkiecie w rytm muzyki, lgnąc do siebie, śmiejąc się, a czasami nawet rozmawiając.
Już na wstępie Park pociągnął jasnowłosego w stronę baru. Po drodze minęli kilka kelnerek, które zanosiły drinki do prywatnych loży. Mimo że nazwa klubu dawała trochę do myślenia, kobiety były ubrane przyzwoicie, tylko na ich piersiach przypięte były niewielkie broszki przedstawiające czarne skrzydła. Usiedli na wysokich stołkach ze skórzanymi obiciami. Student rozglądał się dookoła, jakby nigdy w życiu nie widział czegoś podobnego.
– Czego się napijecie? – rzucił niespodziewanie barman, uśmiechając się do nich zachęcająco.
– Podaj, proszę, dwa razy tequila sunrise – odpowiedział biznesman, podczas gdy młodszy nawet nie zdążył się nad niczym zastanowić. Zresztą i tak nie miał nad czym, nie znał się na alkoholach.
Barman był wysokim mężczyzną z blond włosami i dość specyficznym uśmiechem, którego nie sposób zapomnieć. Na dłoniach miał kilka pierścionków, jednak ubrany był w czarne spodnie i białą koszulę, na której połyskiwały czarne skrzydełka. Zdaniem Byuna wyglądał szykownie. Od czasu do czasu posyłał Chanyeolowi dziwne spojrzenia, a tego nie umiał rozszyfrować. Szybko zaserwował im dwa kolorowe napoje, po czym zwrócił się do kolejnych klientów.
Pierwszy łyk oznajmił Baekhyunowi, że nie jest to nic słabego. Wykrzywił twarz w grymasie odpowiadającym temu, co aktualnie czuł. Miał po prostu dość i dotarło do niego, że na pewno nie wyjdzie stąd trzeźwy, ale nie pozwoli upić się do nieprzytomności.
– Nie smakuje ci? – spytał czarnowłosy, sącząc drinka ze swojej szklanki.
– N-nie, jest w porządku – odparł chłopak, uśmiechając się niezręcznie.
Jak tylko Park skończył pić, złapał towarzysza za rękę (który nawet nie był w połowie napoju, ale i tak go odstawił) i wyciągnął go na parkiet. Prędko wmieszali się w tłum ludzi, mimo iż odrobinę odstawali od nich swoimi strojami. Pozostali byli ubrani raczej w luźne koszulki, a nie w koszule, choć i takie osoby się zdarzyły. Chanyeol natychmiast ułożył dłonie na wąskich biodrach studenta, powoli przyciągając go do siebie. Z początku poruszali się nieco nieporadnie, jakby ktoś przysunął do siebie człapiące kaczki, ale już kilka chwil później rozluźnili się i bawili jak inni.
W zupełnym zapomnieniu i poczuciu nadzwyczajnej wolności jasnowłosy zaczął delikatnie ocierać kroczem o udo mężczyzny. Przymknął oczy, obejmując go za szyję, podczas gdy tamten zsunął ręce na małe, krągłe pośladki. Żadnemu z nich nie przeszkadzał stan, w jakim się znajdowali. W końcu o to chodziło. Mieli szaleć, nie przejmując się tym, co będzie później.
– Zaraz wrócę – szepnął brunet do ucha chłopaka, a on tylko pokiwał głową, nadal bujając się w rytm muzyki. Nie zwracał uwagi na to, czy ktoś inny się do niego nie przystawia.
– Co to za chłopak? – spytał barman, wyjmując spod lady kolejną szklankę. – Jeszcze raz to samo?
– Poproszę – odparł biznesman i nie odezwał się, dopóki nie dostał następnej porcji alkoholu do ręki. – To jest Baekhyun. Jest całkiem miły, nie sądzisz? Nieważne. Mnie się podoba. Znamy się blisko tydzień, ale to mi nie przeszkadza.
– W czym? – zapytał blondyn, opierając się rękami o blat. Przez chwilę patrzyli sobie w oczy, aż na ustach Parka pojawił się znaczący uśmieszek. – Czy on jest twoją nową seks-zabawką?
– Nazywaj to jak chcesz, Kris – powiedział, po czym upił spory łyk drinka. – Jest młody i bardzo ładny, studiuje i chyba ma dość dobre stopnie. Przy mnie może sporo nauczyć się w innej dziedzinie.
– Czego chcesz go uczyć? Jak ma rozłożyć przed tobą nogi czy jak ma jęczeć? – Barman zaśmiał się, za co oberwał w ramię.
– Powiedzmy, że wszystkiego. Kiedy spotkaliśmy się pierwszy raz, był żelazną dziewicą.
– A teraz?
– Teraz już nią nie jest – odrzekł nonszalancko Chanyeol, uśmiechając się pod nosem.
– To trochę inna sytuacja, niż kiedy byłeś z Luhanem, prawda? – dociekał blondyn, z zaciekawieniem wypatrując chłopaka w tłumie. Uśmiechnął się, gdy już go zauważył. Jego przyjaciel miał rację co do młodszego.
– Tak. Luhan chciał, żebym zastępował mu chłopaka. Mnie to było całkiem na rękę, bo był dobrym partnerem. Bawiliśmy się świetnie prawie codziennie, ale wkurzało mnie, że krzyczał „Minseok”, kiedy dochodził. Z czasem jednak do tego przywykłem – wyjaśnił, odsuwając od siebie opróżnioną szklankę. – A potem wszystko się skończyło, bo jego ukochany wrócił do kraju i nie musiałem go wyręczać.
– Zaraz ktoś wyręczy ciebie i odbije ci tego całego Baekhyuna.
– O czym ty mówisz? – Park odwrócił się w stronę parkietu, skanując wzrokiem tłum.
– Ktoś go prawie obmacuje.
Nie czekając na dalsze słowa, mężczyzna poderwał się z krzesła i podszedł do jasnowłosego. Rzeczywiście, jakiś oblech miał zamiar kłaść swoje łapska na jego ciele. Zdążył dotknąć szczupłego ramienia, a biznesman odepchnął go z całej siły, ale uważając, by nie potrącić innych tańczących. Nie mógł pozwolić sobie, aby tak beznadziejny człowiek przystawiał się do pierwszorzędnej partii, jaką był Baekhyun. Posłał jeszcze facetowi spojrzenie, którym oświadczał, że nie ma ochoty na żarty, a potem poczuł drobne dłonie na swoich.
– Wychodzimy stąd, Baek. Nie chcę patrzeć, jak inni cię dotykają. To ja tu z tobą przyszedłem – mówiąc to, prowadził studenta do wyjścia. Skinął na pożegnanie do Krisa, a później opuścili klub.
Naburmuszony chłopak wyrwał dłoń z uścisku starszego, a potem skrzyżował ręce na piersi. Nie podobało mu się, że przerwał mu świetną zabawę. Szczerze mówiąc, nawet nie zwrócił uwagi, że ktoś prawie zaczął się do niego dobierać. Po prostu tańczył, czekając, aż jego towarzysz wróci. Podeszli do krawędzi chodnika i złapali pierwszą wolną taksówkę. W takim stanie  Chanyeol nie mógł prowadzić. Nie chciał spowodować wypadku, ani narazić się na zszarganie reputacji.
Droga do apartamentu minęła im w ciszy. Czarnowłosy nie miał najmniejszego zamiaru komentować zachowania podstarzałego gościa, który prawie rzucił się na Byuna, a ten wciąż był obrażony. Miał nadzieję, że dostanie więcej drinków, choć na początku nie był przekonany do picia ich. Widocznie te kilka łyków sprawiło, że się rozluźnił i zapomniał, czym jest stres. Z drugiej strony spieszyło mu się, aby znaleźć się u biznesmana. Chciał dotykać jego miękkich ust swoimi i tonąć w ramionach rozkoszy.
Tak szybko, jak znaleźli się przed odpowiednimi drzwiami, jasnowłosy uwiesił się na ramieniu Parka. Spojrzał na niego szczenięcym wzrokiem, ale tamten nie zareagował, tylko uśmiechnął się znacząco, przekręcając klucz w zamku.
Tuż po przekroczeniu progu mężczyzna przyszpilił Baekhyuna do ściany, wpijając się ochoczo w jego usta. Czuł rosnące pożądanie i ledwie był w stanie powstrzymać się od zerwania z niego ubrania. To i tak zaraz miało się stać, ale korytarz nie był dobrym miejscem na seks (chyba że jest się bardzo zdesperowanym, a on taki nie był).
Nie przerywając pocałunku, przeszli do sypialni, gdzie Chanyeol od razu zaczął rozpinać koszulę studenta. Pragnął go. Kolejny raz chciał czerpać przyjemność z patrzenia na jego niewinne ciało, chciał słyszeć, jak krzyczy jego imię i chciał czuć jego bliskość. Gdy już zdjął z niego górną część garderoby, popchnął go na łóżko i równie prędko pozbył się jego spodni. Byun cicho dyszał, nieco zmęczony. Podparł się na łokciach, siląc się na szeroki, zachęcający uśmiech.
Nie czekając ani sekundy dłużej, biznesman zajął miejsce między nogami młodszego i na powrót zaczął muskać jego wargi. Tym razem był to czuły, może nawet romantyczny gest. Miał całą noc do dyspozycji, więc nie musiał się spieszyć. Błądził dłońmi po aksamitnej skórze, poznając ją jakby na nowo. Lekko ścisnął jego uda, na co tamten tylko jęknął, przymykając oczy.
To usatysfakcjonowało Parka. Przesunął językiem po smukłej szyi i zabrał się za naznaczenie jej małymi, czerwonymi śladami. Jego palce same odnalazły wrażliwe sutki Baekhyuna i pieściły je z należytą uwagą. Chłopak bezwiednie wiercił się, odrzucając na boki głowę. Z jego ust uciekały urywane westchnięcia, co dawało drugiemu sygnał do dalszych działań. Kiedy skończył udoskonalać swoje dzieło, w końcu pozbył się swoich ubrań razem z bielizną. Powolnym krokiem podszedł do komody, a Byun odwrócił się na brzuch, wodząc za nim wzrokiem.
– Lubisz się bawić? – zapytał niskim, nieco zachrypniętym głosem Chanyeol, a potem przesunął językiem po nabrzmiałych wargach, wybierając krawat w jednej z szuflad.
– To zależy… W klubie bawiłem się wspaniale, ale mi przerwałeś – odburknął, wlepiając wzrok w całkiem zgrabne pośladki czarnowłosego. – Ale jeśli znasz sposób, bym mógł bawić się lepiej, to odpowiem, że lubię.
Z szelmowskim uśmiechem na twarzy mężczyzna znalazł się przy łóżku, trzymając w dłoniach błękitny kawałek materiału. Obrócił młodszego z powrotem na plecy i uniósł jego ręce nad głowę.
– Masz je tak trzymać przez cały czas i nawet nie waż się ich ruszyć, rozumiesz? – Głos Parka był poważny i trochę surowy. Baekhyun nerwowo pokiwał głową, obawiając się tego co ma nastąpić.
Kilka sprawnych ruchów sprawiło, że jego nadgarstki były skrępowane jasnym krawatem, uniemożliwiając mu posługiwanie się dłońmi. Ułożył je na łóżku, zatrzymując zagubione spojrzenie na twarzy wyższego. Nic z tego nie rozumiał. Jeśli to miała być zabawa, to chyba wcale mu się nie podobała. Liczył na coś wesołego, ciekawego, a tylko został związany, przez co poczuł dziwny chłód bijący od Chanyeola.
– Nie zrobię ci krzywdy – powiedział biznesman, zdejmując jego bokserki, jakby dostrzegł grymas zakłopotania na uroczej buzi. – Zobaczysz, że będziemy się świetnie bawić.
Z całkowitą śmiałością brunet rozsunął nogi Byuna i zaczął składać pocałunki na jego udach. Zrazu były to nieśmiałe, nieco drażniące muśnięcia, które przerodziły się w pełne pasji mokre ślady, a te zamieniły się w dorodne malinki. Jasnowłosy nie mógł nic zrobić z rękami. Trzymał je nad głową, podświadomie czując, że jeśli tylko spróbuje dotknąć nimi choćby pościeli, zostanie za to ukarany. Mięśnie jego nóg napinały się boleśnie, sprawiając, iż miał ochotę się poddać i złamać zasadę, jednak dzielnie się trzymał. Wolał otrzymać nagrodę za bycie dobrym chłopcem.
Kiedy z ust Baekhyuna wyrwało się pełne zniecierpliwienia jęknięcie, mężczyzna uniósł wzrok, zagryzając mocno dolną wargę. Podniósł się, a potem sięgnął do nocnej szafki, by wyciągnąć z niej tubkę lubrykantu. Mimo iż trochę wypił, jego zmysły i rozsądek wciąż działały odpowiednio. Przez kilka sekund masował wrażliwą skórę studenta, a później zaczął przygotowywać go do najprzyjemniejszej części wspólnej nocy. Młodszemu nie sprawiało to już tak dużego bólu jak ostatnim razem, ale nadal było nieprzyjemne.
Koniec końców jego prośby zostały wysłuchane i Park zabrał palce, a następnie wytarł je w prześcieradło. Nie miał czasu biegać po jakiś ręcznik, gdy miał przed sobą gotowego i chętnego młodego mężczyznę. Nałożył sporo chłodnego żelu na swojego członka i wszedł w Byuna, zaciskając dłonie na jego biodrach. Jęknął głośno, odchylając głowę do tyłu, kiedy poczuł przyjemne ciepło wokół swej męskości. Przeniósł spojrzenie na drobne ciało pod sobą i rozkoszował się pięknym widokiem.
Był przekonany, że nigdy nie będzie miał dość patrzenia na mlecznobiałą skórę, nieskalaną twarz, na której teraz malowało się tak mnóstwo emocji w ciągu zaledwie trzech sekund oraz na szczere oczy, które za każdym razem mówiły mu, że wybrał właściwą osobę. Po kilku minutach bezczynności wykonał pierwszy, nieco gwałtowny ruch, ale Baekhyunowi zdawało się to nie przeszkadzać. Odpowiedział bezwstydnym stęknięciem, wbijając skrępowane nadgarstki w łóżko.
Z każdym kolejnym pchnięciem obaj odczuwali coraz większą przyjemność. Z jednej strony Chanyeol miał ochotę wsłuchiwać się we wszystkie dźwięki, jakie wydawał z siebie jasnowłosy, bo były dla niego prawdziwą muzyką, ale z drugiej strony tak bardzo chciał całować jego słodkie usta, że nie umiał się przed tym powstrzymać. Złączył ich wargi w przepełnionym namiętnością geście, jakby był to ostatni raz, kiedy się spotkali.
Jako że i w jednym, i w drugim pożądanie buzowało na maksymalnym poziomie, na osiągnięcie spełnienia nie musieli czekać długo. Chłopak wykrzyczał imię swojego kochanka, zaciskając oczy i wyginając plecy w łuk, a ten w odpowiedzi przyciągnął go do siebie z całej siły, dochodząc w nim i jęcząc mu wprost do ucha. Wyczerpani opadli na łóżko, jeszcze przez parę chwil unosząc się na obłoku ekstazy.
Park obrócił się na bok i rozwiązał nadgarstki jasnowłosego. Były czerwone tak jak jego dłonie. Od razu ujął je w swoje, a potem czule ucałował. Uśmiechnął się do niego, a potem musnął wargami jego czoło.
– I jak, podobało ci się? – zapytał, przypominając sobie wcześniejsze zmieszanie, jakie ogarnęło Byuna. Ten tylko skinął głową, nie mając siły nawet się odezwać.
Niedługo później leżeli wtuleni w siebie pod kołdrą. Baekhyun kurczowo przyciskał twarz do piersi starszego, trzymając dłoń na jego brzuchu. Zerknął na niego ostatni raz i zamknął oczy. Czuł, że sen nadejdzie prędko i tak w istocie się stało. Miał nadzieję, że czarnowłosy zaśnie równie szybko po tym całym, nieco szalonym wieczorze.
Mężczyzna jednak nie potrafił zapaść w sen chociażby na pięć minut. Do drugiej w nocy leżał nieruchomo, starając się nie obudzić swego towarzysza, a gdy był pewien, że ten jest dogłębnie pogrążony w objęciach Morfeusza, wyszedł spod kołdry. Ubrał pierwsze lepsze znalezione w szafie dresy i wyszedł do salonu. Nie wiedział, co się z nim dzieje. Zazwyczaj spał jak zabity po cudownym wyjściu na miasto i dobrym seksie. Teraz coś w jego wnętrzu nie pozwalało mu zmrużyć w spokoju oka.
Bezradny zasiadł przy fortepianie i tępo wpatrywał się w białe i czarne klawisze, które aż prosiły się, by ich dotknąć. Ułożył na nich dłonie, a jego palce jak zaczarowane zaczęły grać znaną mu na pamięć piosenkę. Zawsze tak się działo, kiedy znajdował się w jakiejś trudnej bądź nieokreślonej sytuacji. Nosił w sobie uczucia, których nie potrafił nazwać, stąd jego nieco desperacki czyn. Bo kto normalny gra o drugiej w nocy tak, że słychać go na co najmniej kilku innych piętrach? Do reszty zatracił się w muzyce, zamykając oczy.
W tym samym czasie Baekhyun przebudził się, czując chłód na swoich ramionach. Rozchylił powieki i dostrzegł, że jest sam. Przestraszył się. Pospiesznie usiadł na łóżku, a kiedy usłyszał muzykę, z miejsca ją rozpoznał. River flows in you. Uśmiechnął się pod nosem i owinął w kołdrę, po czym wyszedł z sypialni i podreptał w kierunku, skąd dochodził przepiękny dźwięk.
Zatrzymał się przy instrumencie, wpatrując w skupioną postać Parka. Poczuł się w pewien sposób wyjątkowy, bo mógł go zobaczyć w tak innej, niecodziennej sytuacji. Równocześnie jego serce przyspieszyło, gdy znajoma melodia pieściła jego uszy. Była jego ulubioną. Może nigdy tego nie okazywał, ale czasami lubił posłuchać czegoś innego od tego, co słuchają wszyscy. Kiedy brunet skończył grać, podniósł głowę i trochę zląkł się, widząc młodszego.
– Dlaczego nie śpisz? – zapytał zakłopotany.
– Obudziłem się, bo było mi zimno. – Wzruszył ramionami, wydymając dolną wargę.
Chanyeol poklepał miejsce obok siebie, co Byun przyjął jak zaproszenie. Bez zastanowienia spoczął przy nim i wpatrywał się, jak jego duże, zręczne dłonie po raz kolejny grają ten sam utwór. Było to coś niezwykłego. Przynajmniej dla niego, ponieważ sam nie miał talentów do grania na czymkolwiek. Owszem, próbował kiedyś z gitarą, ale zaraz ją zniszczył, więc poddał się w tej dziedzinie. Dlatego też doceniał talent innych.
Gdzieś w połowie piosenki znudził się obserwowaniem starszego. Fakt, przyciągało to jego uwagę, zwłaszcza, że tamten był w samych spodniach, ale nie chciał przesiedzieć tak całej nocy. Wysunął rękę spod kołdry, a następnie pociągnął za gumkę od dresów Chanyeola, na co ten przerwał grę. Spojrzał na chłopaka pytająco, jednak nie otrzymał żadnej odpowiedzi. Przez chwilę zastanawiał się, co krąży mu po głowie, ale nic sensownego nie wymyślił.
– O co chodzi? – spytał, unosząc brew.
Student tylko mocniej pociągnął za brzeg jego ubioru, ostatecznie zsuwając go z nóg Parka. Zrzucił z siebie pościel, po czym  usiadł na jego udach. Ułożył dłonie na silnych ramionach i zaczął ocierać ich członki o siebie. Pojękiwał cicho, patrząc mu w oczy. Gdy był już wystarczająco gotowy, uniósł biodra, a później pomału wsunął jego męskość w swoje wejście. Z jego ust wydobył się urywany krzyk. Odniósł wrażenie, że to właśnie tego potrzebuje w tej chwili. Pragnął mieć Chanyeola przy sobie, chciał poczuć jego bliskość i jego ciepło.
Obydwaj doskonale wiedzieli, że na tym drugim razie nie zakończy się sztuka miłości tej nocy.


A/N: Mam nadzieję, że ten rozdział wynagrodzi Wam poprzedni. :)

1 komentarz: