piątek, 2 maja 2014

Voodoo doll - Rozdział 10

Tytuł: Voodoo doll
Bohaterowie: Oh Sehun, Lu Han, Zhang Yixing (Lay), Park Chanyeol
Pairing: HunHan, LayHan
Rating: NC-17
Gatunek: AU, angst, smut, chaptered, romans
Ostrzeżenia: przekleństwa, brutalne sceny
A/N: Dzień dobry! Tym razem przychodzę z kolejnym rozdziałem VD dużo szybciej niż ostatnio. Mam nadzieję, że nie wyszedł źle, chociaż tak mi się wydaje. Dziękuję wam za wszystkie komentarze itd. Zapraszam do czytania. :3
10. Utracony skarb
                Następnego dnia, wcześnie rano Sehun pojawił się pod domem Luhana, promieniejąc z radości. Słońce oświetlało jego bladą twarz, gdy wysiadał z samochodu i szedł do drzwi domu chłopaka. Zapukał kilkakrotnie, a po chwili wejście otworzyło się i w progu stanął sam Xiao, będąc jeszcze w piżamie.
               -Co tu robisz o tej porze? – zapytał, ziewając i przeciągając się leniwie.
            -Cześć, Lulu – przywitał się Oh z szerokim uśmiechem na ustach. –Wpadłem, żeby zabrać cię na jakieś dobre śniadanie.
             -Przecież mogę zjeść śniadanie w domu – burknął szatyn, przecierając oczy.
             -W takim razie… potraktujmy to jak randkę – powiedział młodszy.
              -Um… - mruknął Luhan, zamyślając się na chwilę.- Zgoda.
            Chłopak wpuścił Sehuna do domu i zaprowadził go do swojego pokoju. Sam wziął swój mundurek i zaczął się rozbierać. Bez skrępowania pokazywał swoje idealne, małe ciało, nieświadomie podniecając blondyna. Kiedy zapinał swoją koszulę, znajome ręce otoczyły go od tyłu i powoli zsuwały z niego delikatny materiał. Luhan nie umiał oprzeć się pokusie i dał się uwodzić idealnie dopasowanym dłoniom drugiego chłopaka, które niezdarnie błądziły po całym jego ciele.
            -Ah… Hunnie, nie teraz – jęczał szatyn, próbując odciągnąć ręce młodszego od swoich ud.
          -Jak nie teraz to kiedy? – wyszeptał Sehun głębokim głosem wprost do ucha Xiao, wywołując u niego gęsią skórkę.
            -Później... błagam, później… - mamrotał, chcąc przerwać trwający akt i jednocześnie sprawić, by sytuacja rozwinęła się dalej.
            Z miłosnego uniesienia wyrwał ich dźwięk dzwoniącego telefonu młodszego chłopaka. Szybko wyciągnął go z kieszeni i spojrzał na ekran, po czym odsunął się od Luhana i odebrał.
            -Halo? – zapytał niepewnie i wsłuchiwał się w głos po drugiej stronie.
           W tym czasie brązowowłosy przywrócił do porządku swój zdrowy rozsądek i zaczął się ponownie ubierać. Powoli zapinał guziki koszuli, dyskretnie podsłuchując rozmowę Sehuna, jednak nic z niej nie rozumiał, oprócz krótkich „aha”, „okej” i „nie”. Właśnie schylał się, po swoją marynarkę, gdy chłopak wrzasnął „nie chcę mieć z tobą nic wspólnego”, aż Luhan podskoczył przestraszony. Zobaczył, że blondyn unosi rękę, jakby próbował rzucić telefonem o podłogę, jednak w porę go powstrzymał.
            -Wszystko w porządku? – zapytał starszy troskliwym tonem.
          -Nic nie jest w porządku – odparł Sehun i odwrócił się. Jego twarz tkwiła w dziwnym grymasie, a w kącikach oczu zbierały się łzy, które starał się powstrzymać, mrugając coraz częściej.
         -Nie wstydź się. Łzy nie są czymś złym – powiedział Luhan, próbując uspokoić chłopaka. – Pokazują, że każdy z nas ma jakieś uczucia i choćby odrobinę człowieczeństwa w sobie.
            -O czym ty mówisz, Luhan? 
         -O tym – odparł cicho, po czym przesunął dłonią po ciepłym policzku blondyna, ścierając z niego słoną kroplę.
            Młodszy chłopak ujął twarz Xiao w swoje dłonie i przenikliwie spojrzał mu w oczy.
      -Kocham cię, rozumiesz? Kocham cię ponad życie. Nie ma drugiej osoby, którą darzyłbym tak wielkim uczuciem – powiedział, a potem nagle czule pocałował go w usta. 
            -Um... Jestem już trochę głodny. Możemy iść wreszcie na to śniadanie? – odrzekł Luhan, niszcząc romantyczną atmosferę stworzoną przez Sehuna.
            -Tak, chodźmy.
***
            W centrum miasta, dwadzieścia minut drogi od szkoły, znajdowała się najlepsza naleśnikarnia w mieście. Oh uwielbiał jeść przepyszne placki z czekoladą i gdyby mógł, robiłby to codziennie na śniadanie, obiad i kolację. Xiao kilkakrotnie dał się namówić chłopakowi na spróbowanie ich, ale jakoś nie przypadły mu do gustu. Zdecydowanie bardziej wolał bitą śmietanę i owoce.
            -Na co masz dzisiaj ochotę? – zapytał Sehun, podchodząc razem z Lu do baru w celu złożenia zamówienia.
            -Maliny i bita śmietana. Jak zwykle – odrzekł chłopak i delikatnie położył dłoń na ramieniu blondyna.
            -Witam! Czym mogę służyć? – odezwała się młoda, wysoka blondynka, będąca sprzedawczynią w tym miejscu. 
            -Dzień dobry, poprosimy naleśniki z czekoladą, a drugie z malinami i bitą śmietaną – odparł młodszy i posłał dziewczynie ciepły uśmiech.
            -Coś do picia? – zapytała.
            -Sok pomarańczowy – wypalił Luhan bez zastanowienia.
            -Tak, poprosimy sok – potwierdził Oh i kątem oka spojrzał na chłopaka.
            -Proszę zająć miejsce i chwilę poczekać. Przyjdę do panów wkrótce – odparła kelnerka, wystukując kody na kasie.
            Xiao Lu pociągnął Sehuna za rękaw marynarki i poprowadził do stolika, na którym w wazonie stały świeże, żółte tulipany. Słońce jak reflektor oświetlało to miejsce, sprawiając, że jego promienie wytwarzały dookoła tajemniczą aurę. Chłopak wybrał właśnie ten stolik, gdyż miało się wrażenie, że otacza je magiczna bańka wypełniona szczęściem.
            -Kto do ciebie dzwonił? – zagadnął Luhan, kiedy obaj zajęli miejsca naprzeciwko siebie.
            -Mój ojciec – odparł Sehun ze zgorszoną miną i odwrócił wzrok, nie chcąc patrzeć na szatyna, a wtedy cała otoczka szczęścia, jakby uciekła w siną dal.
            -Hej, stało się coś? – zapytał szeptem zaniepokojony Xiao.
            -Tak, stało się – warknął blondyn, przymykając powieki, a po jego policzkach pociekły dwie strużki słonych kropli. – Moi rodzice się rozwodzą i… zostawili mnie samego.
            -Przykro mi, Sehun-ah – odrzekł starszy, podchodząc do chłopaka i głaszcząc go po włosach.
            -Pańskie zamówienie – odezwała się nagle młoda kelnerka, trzymając w rękach tacę ze śniadaniem.
            -Dziękujemy – powiedział Lu, wracając na swoje miejsce.
            Oh wyprostował się na krześle i przetarł dłońmi swoje oczy. Były czerwone i nieco podpuchnięte, czego brązowowłosy wcześniej nie zauważył. Całą noc chłopak nie umiał zasnąć, bo wiedział, że następnego dnia wszystko będzie takie samo.
            -Jedz, Luhan – powiedział Sehun, szturchając talerz starszego, co tamten posłusznie wykonał.
            W pewnej chwili blondyn przestał jeść swoje śniadanie i spojrzał na Xiao Lu, po czym delikatnie się uśmiechnął. Powoli nachylił się nad stolikiem i przybliżył swoją twarz, do twarzy chłopaka. Ostrożnie oblizał jego wargi, po czym wrócił na swoje miejsce.
            -Co to było? – rzucił zawstydzony Luhan, wycierając się serwetką.
            -Miałeś tam trochę bitej śmietany – odparł młodszy, rzucając szatynowi znaczące spojrzenie.
            -Mogłeś mi po prostu powiedzieć, a nie… - nie dokończył, bo Sehun przerwał mu, tym razem całując czule.
            -Przestań marudzić, Lulu.
***
            Droga do szkoły zdawała się ciągnąć w nieskończoność. Głuchą ciszę przerywały tylko ciche oddechy ich obu. Luhan patrzył przed siebie, tonąc w własnych przemyśleniach, a Oh skupiał się na poprawnym prowadzeniu samochodu.
            -Wyjaśnij mi wszystko, co się dzieje – szepnął nagle Xiao Lu, przerywając niezręczne milczenie.
            -Tutaj nie ma co wyjaśniać – burknął blondyn, nieprzerwanie wpatrując się w przestrzeń przed sobą.
            -Właśnie, że jest – krzyknął chłopak. – Płakałeś dzisiaj dwa razy. Widać, że coś cię trapi. Boisz się powiedzieć mi o tym – urwał na chwilę, łapiąc haust powietrza. – Nie ufasz mi.
            Oh spojrzał na niego przelotnie, jakby chciał rzucić w niego kamieniem. Zacisnął mocniej ręce na kierownicy i bardziej skupił się na drodze.
            -To nie są twoje sprawy, Luhan – odparł po chwili, próbując załagodzić niepokój szatyna.
            -I kto tu kogo okłamuje? – żachnął się Xiao i wbił swój wzrok w Sehuna, na co ten tylko prychnął i rzucił chłopakowi pogardliwe spojrzenie.
***
            -Sehun, co się z tobą dzieje?! – krzyknął Chanyeol, zatrzaskując szafkę blondyna tuż przed jego nosem, kiedy ten wyjmował z niej książki.
            -A co ma się dziać? – burknął młodszy, odwracając się w stronę przyjaciela. 
            -Dzwoniłem do ciebie kilkanaście razy w ciągu tygodnia, a ty ani razu nie odebrałeś. Coś musiało się stać – stwierdził, badawczo patrząc na twarz Oh, która z każdą sekundą wyrażała inne emocje.
            -Nic się nie stało –wycedził chłopak przez zaciśnięte zęby.
            -Przecież widzę, że tak – odparł olbrzym zaciskając dłoń na ramieniu Sehuna.
            -Odpieprz się, Yeol – warknął, popychając czarnowłosego tak mocno, że ten zatoczył się kilka kroków do tyłu.
            Oh ruszył szybko przed siebie idąc w stronę  klasy. Słyszał za sobą głos i kroki Chanyeola, przeklinające jego egzystencję. W głębi duszy chciał wszystko wyznać przyjacielowi, ale złość na otaczającą go rzeczywistość była większa.
            Myślę, że powinieneś sprzedać ten dom dla dobra nas wszystkich. Za dużo w nim pozostałości po naszej rodzinie, a ty musisz o nas zapomnieć, bo nasze drogi się rozeszły, synu– te słowa ciągle krążyły po jego głowie. Ojciec prawie kazał mu porzucić wspomnienia i swój rodzinny dom. Mężczyzna chciał, aby wszystko, co wiązało się z piękną przeszłością, utonęło i już nigdy więcej nie powróciło na powierzchnię.
            Dosłownie pół minuty przed dzwonkiem Sehun zmienił decyzję i postanowił, że nie pójdzie na pierwszą lekcję. Bez wahania chciał znaleźć Luhana i użyć go jako swojego pocieszenia. Pewnym krokiem podążał w stronę sali, gdzie właśnie miały zacząć się zajęcia starszego chłopaka. Kiedy zobaczył go rozmawiającego z Layem, jego twarz od razu nabrała groźnego wyrazu. Podszedł do Xiao szybkim krokiem i bez skrupułów szarpnął go za rękaw i pociągnął za sobą w kierunku toalety.
            -Yah! Gówniarzu, co ty robisz?! – krzyknął Luhan, próbując nie potknąć się o własne nogi.
            -Musimy pogadać – odpowiedział Sehun, wpychając chłopaka do środka i zatrzaskując za sobą drzwi.
            -Możemy porozmawiać na kory… - dzwonek na lekcję przerwał wypowiedź chłopaka. – Muszę iść na lekcję.
            -Nigdzie nie pójdziesz – warknął blondyn i wepchnął Lu do jednej z kabin, po czym zamknął drzwi i przekręcił klucz.
            -Sehun… - miauknął chłopak, kiedy Oh przycisnął go do ściany, blokując mu drogę ucieczki rękami tuż obok jego głowy.
            Blondyn ostrożnie nachylił się nad Xiao i musnął nosem jego policzek. – Tak jak powiedziałem. Nigdzie nie idziesz – wychrypiał tuż przy jego uchu, otulając swym ciepłym oddechem jego łabędzią  szyję i tym samym wywołując dreszcze na ciele starszego.
            Chłopak przesunął jedną rękę na talię Luhana, po czym zainicjował nieco brutalny pocałunek. Jego wargi łapczywie atakowały malinowe usta drugiego, raz po raz wślizgując swój zwinny język między nie.
            Xiao Lu cicho jęknął, kiedy Oh delikatnie przebiegł ręką po jego kroczu, czując jak twardnieje.  Młodszy ciągle zajmował się dopieszczaniem nabrzmiałych warg szatyna, jednocześnie rozpinając jego spodnie. Drugą ręką szybko pozbył się niepotrzebnej marynarki chłopaka  i rzucił ją niedbale na podłogę, a po chwili to samo uczynił ze swoją.
            -Ch-chciałeś ze mną rozmawiać – wycharczał Luhan, odchylając swoją gdy Sehun smużył ją przelotnymi pocałunkami.
            -Tak. Chciałem powspominać z tobą parę rzeczy – odparł, rozpinając koszulę chłopaka.
            Zniecierpliwiony Oh szarpnął delikatny materiał niewinnie białej koszuli, powodując, że niektóre guziki odpadły na dobre. Opływowe mięśnie Luhana przyciągały uwagę blondyna i rozbudzały jego pożądanie. Wrażliwy na dotyk szatyn wzdrygnął się, czując na swoim ciele chłodne dłonie drugiego. Palce młodszego z wdziękiem przesuwały się po torsie chłopaka, po chwili odnajdując jego twarde sutki. Sehun począł je subtelnie szczypać, a następnie lizać i ssać, w czasie, gdy słodkie sapnięcia uciekały z ust Xiao, wypełniając puste powietrze.
            Sehun gwałtownie odwrócił Luhana i przyparł do zimnej ściany jego nagą klatkę piersiową. Chwycił za skrawek jego bokserek, a następnie ostrożnie wsunął swoją dłoń i ujął jego penisa. Bez pośpiechu zaczął go masować, co jakiś czas ugniatając z wyczuciem. Kiedy poczuł na swoich palcach pierwsze krople preejakulatu, odezwał się cicho.
            -Pamiętasz nasz pierwszy raz, Lulu?
            -Ngh… - jęknął Xiao Lu, czując długie palce Sehuna zaciskające się na jego członku.
            Młodszy w mgnieniu oka uwolnił szatyna, po czym bez wahania rozpiął swoje spodnie i ściągnął je razem z bielizną. Po chwili chwycił w dłoń swoją męskość i wykonywał energiczne ruchy aż do pojawienia się pierwszych kropli nasienia.
            -Mam nadzieję, że wybaczysz mi brak lubrykantu – mruknął, powoli rozchylając miękkie pośladki chłopaka.
            Skromne jęki umykały z gardła Xiao, gdy Sehun zaczął pomału się w nim zanurzać. Kiedy cała jego długość znajdowała się w ciasnym wnętrzu szatyna, przybliżył swoją twarz do jego, po czym delikatnie musnął wargami jego ucho.
            -A pamiętasz może, gdzie to robiliśmy? – szepnął Oh uwodzicielskim tonem, wykonując pierwszy ruch swoimi biodrami.
            -Sehun… ugh… - stęknął starszy, przytrzymując się ściany, po czym powoli pokręcił głową.
            -Więc… - Sehun westchnął coraz szybciej pchając w Luhana – to było tutaj. Dokładnie w tej kabinie. Jęczałeś tak głośno, że musiałem zasłaniać twoje małe, słodkie usta, aby nikt cię nie usłyszał.
            Xiao Lu zamknął oczy, czując, że jest bliski osiągnięcia szczytu. W tym samym czasie blondyn znów chwycił jego cieknącego członka w swoją dłoń i poruszał nią równo z rytmem swoich uderzeń, co doprowadzało drugiego do utraty zmysłów. Dźwięk uderzających o siebie nagich ciał tylko potęgował ich przyjemność.
            -Sehun-ah… - krzyknął Lu na całe gardło, brudząc swoją spermą ścianę i rękę chłopaka.
Chwilę później Oh dołączył do swojego partnera, wykonując ostatnie ostre pchnięcie. Ciężkie oddechy wciąż wypełniały powietrze, gdy nagle ktoś zapukał do drzwi. Sehun uśmiechnął się łobuzersko, na co Xiao tylko przystawił mu palec do ust.
-Zajęte – odezwał się chłopak, z trudem łapiąc oddech.
-Yah, Luhan-ah, to ty – odezwał się znajomy głos Chanyeola. – Mógłbyś coś przekazać Sehunowi?
-Hm… A co jeśli nie? – zapytał, śmiejąc się cicho, kiedy wspomniany chłopak zaczął go łaskotać.
-Luhan-ah, proszę.
-Nie możesz sam do niego iść? Nah… - jęknął, gdy blondyn niespodziewanie się poruszył.
-Nie, ponieważ wydaje mi się, że on jest tam z tobą i trzyma swoje przyrodzenie w twoim małym tyłku.
          -Chanyeol! – krzyknął Xiao Lu. – Idź sobie. Możesz sam powiedzieć wszystko Sehunowi.
            -Nie! Masz mu to przekazać, bo inaczej otworzę te pieprzone drzwi i zrobię z tobą… 
            -Co zrobisz?! – odezwał się w pewnej chwili Oh przytłumionym głosem.
            -O, Sehun. Wiedziałem, że tam jesteś. Skoro już wszystko się wyjaśniło… - czarnowłosy mówił jak najęty.
            -Co chciałeś mu zrobić?! –warknął blondyn, uderzając ręką w ścianę.
            -Nic – burknął Park. – Wracając do tematu, Sehun, nauczyciel geografii, z której właśnie wyszedłem, powiedział, że cię obleje, bo to już kolejny raz, kiedy nie pojawiłeś się na lekcji.
            -Sehun! – wrzasnął rozzłoszczony Luhan. – Obiecałeś mi, że nie będziesz olewał szkoły.
            -Przepraszam – wymruczał Oh i starał przywrócić się do porządku.
            -To ja nie będę przeszkadzał – odezwał się Chanyeol. – Cieszę się, że u was wszystko jak dawniej – odchodząc, uderzył w drzwi i zaśmiał się głośno.
***
            Po skończonych lekcjach i wielu kazaniach Luhana Sehunowi udało się namówić go, aby do niego wpadł. Kiedy byli już w środku Xiao pospiesznie otworzył drzwi pokoju chłopaka i wciągnął go za sobą. Szybko ściągnął z niego marynarkę i rzucił ją w kąt. Zaczął rozpinać swoją koszulę, gdy młodszy pchnął go na łóżko. Blondyn zdarł koszulę Lulu i rzucił ją na podłogę, a następnie to samo zrobił ze swoją, po czym wstał i zaczął rozpinać swoje spodnie i odwrócił się w stronę okna.
           Luhan poczuł, że coś pod jego głową jest nie tak. Włożył rękę pod poduszkę i wyciągnął stamtąd maleńką, szmacianą laleczkę, która miała powbijane szpilki w całe ciało, a z tyłu głowy przyczepione było jakieś zdjęcie. Xiao Lu delikatnie odpiął i rozwinął fotografię. Bardzo się zdumiał się, gdy zobaczył pomięty wizerunek Laya.
          -Co tam masz? – spytał Sehun, podchodząc do łóżka
          -N-nic – wyjąkał Luhan, próbując ukryć zdjęcie.
          -Hej, przecież widzę, że coś masz. Lu, daj mi to! – wrzasnął młodszy, chwytając chłopaka za rękę.
          Szatyn pospiesznie podał laleczkę w ręce swojego chłopaka, po czym mocno zacisnął wargi.
         -Skąd to masz? – zapytał podenerwowany Oh.
         -Leżała tutaj – odpowiedział cicho starszy, wskazując poduszkę.
         -Nikt nie kazał ci tego ruszać! – krzyknął blondyn, wymachując rękami.
        W oczach Luhana pojawiły się łzy. Odwrócił głowę, żeby nie patrzeć na blondyna. Młodszy wstał i zaczął się ubierać, to samo polecił Lu. Gdy przywrócili się do porządku, chłopak zaczął rozmowę.
         -Hunnie, możesz wyjaśnić mi, co to jest? – zapytał, trzymając lalkę w rękach.
         -To nie twoja sprawa – warknął Sehun.
         -Ale tam jest zdjęcie mojego przyjaciela – rzekł starszy i zaczął się nad czymś zastanawiać – Już wiem co to jest. T-to voodoo.
        -Brawo, mały geniuszu – rzucił ironicznie Oh.
        -Przepraszam – powiedział Luhan prawie bezgłośnie.
        -Ja już tak dalej nie mogę. Rozumiesz? – wybuchnął Sehun, po chwili ciszy – Nie chcę, żebyś się z nim spotykał.
         Blondyn zacisnął ręce na laleczce i rzucił nią o podłogę.
        -W ten sposób ranisz mnie i jego. Widziałem krew na jego plecach, kiedy u niego nocowałem. Jesteś sadystą. Egoistycznym dupkiem, który chce mnie mieć tylko dla siebie. Mam dosyć ciebie i twoich chorych fantazji. Żegnaj Oh! – wykrzyczał Xiao, po czym wyszedł, trzaskając drzwiami.
       -Co ja narobiłem? – westchnął Sehun. – Straciłem mój skarb. Mój największy skarb. -Chłopak stał i tępo wpatrywał się w szarą przestrzeń za oknem. Mocno zagryzał wargi, dopóki nie poczuł na nich krwi. Przymknął powieki, a po jego policzkach spłynęły dwie słone łzy. - Muszę go odzyskać – przyrzekł sobie, po czym rozpłakał się jeszcze bardziej.

1 komentarz:

  1. Boze *,* poprosze wiecej akcji z Yeolem bo lalam jak glupia jak wszedl tam do lazienki hahaha. Bosko Em.
    Kredens <3

    OdpowiedzUsuń