Seks
był dla Baekhyuna niemal tak ważny jak sen czy oddychanie. Z tego powodu już
kilka chwil później on i Chińczyk znaleźli się w pokoju niczym z love hotelu. Świadczyło
o tym choćby łóżko, którego metalowa rama na samym środku przybierała kształt
serca. Zasłane było również pościelą w kolorze różu. Tu i ówdzie na ścianach
powieszone były cytaty związane z miłością oraz symbole jej sprzyjające. Całość
prezentowała się niezwykle tandetnie i żenująco, jednakże było to miejsce
mające dać tylko chwilę na wyładowanie buzujących żądzy, a nie coś, co powinno
sprzyjać rozkwitowi uczuć.
–
Jian… – mruknął Lu Han, swobodnie zsuwając elegancką marynarkę z wątłych ramion
Byuna.
– Hm?
– Malarz odwrócił głowę i poczuł palący rumieniec na policzkach, gdy mężczyzna
pogłaskał go po twarzy.
–
Piękny jesteś.
Baekhyun
zarzucił ręce na szyję czarnowłosego, a następnie pocałował go mocno i
pożądliwie. Tak brzmiała jego odpowiedź. Drugi nie protestował. Łapczywie wręcz
odwzajemnił gest, wyraźnie dając znak, że jest spragniony fizycznej bliskości.
Bez zastanowienia wsunął dłonie pod wyzywającą koszulkę Byuna i począł dotykać
jego chłodnej skóry. Pod palcami wyczuwał gęsią skórkę, ale uznał to wyłącznie
za pozytywną reakcję. To właśnie on pogłębił pocałunek, niemal uparcie
wpychając język do ust kochanka.
Przytłumiony
jęk wyrwał się z ust malarza, gdy Chińczyk wsunął nogę pomiędzy jego uda. Zaraz
potem jego górna garderoba spoczęła gdzieś przy łóżku. Trochę za nim nie
nadążał, dlatego nawet nie zorientował się, a już leżał na łóżku, dotykając
plecami zimnej pościeli. Tęsknym wzrokiem wodził za Lu Hanem, który sam
pozbywał się swej odzieży. Jako pierwsza z podłogą spotkała się czarna
marynarka, a zaraz po niej biała jak śnieg koszula. Przyzwyczajony już do
mdłego światła w pomieszczeniu, Baekhyun wyraźnie dostrzegał lekko zarysowane
mięśnie u drugiego. I mimo iż mu się podobały i miał ochotę podziwiać je
godzinami, nie po to tu przyszli.
Prędko
jednak jakiekolwiek wątpliwości Byuna zostały rozwiane. Chińczyk z gracją zajął
miejsce między jego nogami i od razu jął obsypywać bladą skórę niekończącymi
się pocałunkami. To tu, to tam zatrzymywał się na dłużej, pozostawiając
czerwone ślady, które dołączały do poprzednich pamiątek stworzonych przez innych mężczyzn. W jego interesie nie
leżało jednakże ocenianie tego. Nie znał swojego kochanka i nie miał żadnego
prawa wtrącać się w jego życie i sposób, w jaki się prowadził. Dlatego też
dogłębnie skupił się na dawaniu mu przyjemności przez zdecydowany dotyk. Jego
ciepłe wargi zaś znaczyły mokre wzory, które po tej nocy miały bezpowrotnie
zniknąć, choćby stanowiły najpiękniejsze na świecie dzieło.
Niepewne
westchnięcia0 i bezbarwne jęki uciekały spomiędzy ust Baekhyun, kiedy Lu Han
dostarczał mu rozkoszy. Podświadomie czuł, że za mało wypił i nie jest w stanie
w pełni skupić się na tym, co się dzieje. Mocno zacisnął więc powieki, zdając
się tylko na to, co czuł. Odważne pieszczoty zadowalały go, a gdy poczuł dłoń
na swoim kroczu oraz wargi na podbrzuszu, wzburzony otworzył oczy. Oddychał
szybciej. Bał się, że to nigdy nie nastąpi i Chińczyk tylko będzie się z nim
droczył, a później go zostawi, bo takie sytuacje też mu się zdarzały. Był mile
zaskoczony, kiedy jego spodnie zostały rozpięte.
–
Widzę, że jesteś bardzo niegrzeczny, Jian – wymruczał Lu Han, zsuwając odzienie
z bioder malarza. Nie sposób było nie zauważyć ogromnej malinki stanowiącej
dekorację wystającej kości.
–
Lubię czasem dać się ukarać – odpowiedział nieco zachrypniętym głosem Baekhyun.
Niedługo
później poczuł chłód pokoju ciasno oplatający jego nogi. Niemal wszystkie jego
ubrania zalegały na podłodze, a Lu Han już dobierał się do jego bielizny. Nie
zadowalało go to, że cały czas był bierny. Owszem, nigdy nie był górą, nie
dominował, ale nie był także jakąś dmuchaną lalą, którą można rozbierać,
całować i bawić się nią bez konsekwencji. Zmarszczył lekko nos, podnosząc się
na łokciach.
– Deng yixia. Poczekaj chwilę – wyszeptał
Byun w ojczystym języku swego kochanka.
– Coś
nie tak? – Tamten także zaczął używać chińskiego, zdając sobie sprawę, że drugi
doskonale potrafi się z nim porozumieć.
– Nie,
tylko… – Malarz usiadł, po czym chwycił twarz Lu Hana w dłonie, zaglądając mu
głęboko w oczy. Uśmiechnął się półgębkiem, przesuwając paznokciami po jego
torsie. Gdy natrafił na pasek szykownych spodni, rozpiął go jednym, sprawnym
ruchem i wsunął rękę wprost w bokserki Chińczyka. – Też chciałem się pobawić –
dodał ledwie słyszalnie, ostrożnie ściskając jego męskość.
Czarnowłosy
niepohamowanie jęknął, wpatrując się w źrenice Byuna, nie mogąc dokładnie
określić, jak się poczuł. Takie posunięcie było bardziej niż prowokujące. Nie
mógł go przewidzieć, ale skrycie czekał na interesującą zamianę ról, która, ku
jego uciesze, wreszcie nadeszła. Przymknął powieki, dosłownie oddając się w
ręce Baekhyuna. Ten pieścił go delikatnie zgrabnymi palcami, z początku powoli,
ale później przyspieszył. Wsłuchiwał się w każdy, nawet najcichszy dźwięk, jaki
wydobył się z ust Chińczyka. Mając przeczucie, że koniec jest coraz bliżej oraz
widząc tonącą w morzu błogości twarz, malarz cofnął dłoń w pośpiechu.
Pozostawił po sobie jedynie uczucie pustki i przedziwnego braku. Lu Han
spojrzał na niego z wyrzutem, dysząc ciężko.
– I
co? To koniec? – zapytał z nutą zaskoczenia i zawodu w głowie, choć wcale nie
miał na celu tego pokazywać.
–
Połóż się – poprosił niepewnie Byun, odsuwając się na bok, żeby zrobić miejsce.
Kiedy
już czarnowłosy zajął wygodną dla siebie pozycję, Baek zręcznie pozbawił go
wszelkiej odzieży. Posłał mu z pozoru niewinne spojrzenie, przygryzając wargę,
po czym schylił się i już bez ociągania wziął jego pobudzonego członka do ust.
Serce biło mu nienaturalnie szybko i słyszał własny puls w uszach. Nie
traktował tego jako obowiązku, dlatego też dość rzadko sprawiał swoim partnerom
przyjemność w ten sposób. Robił to tylko tym, którzy naprawdę byli w jego
typie. Ot, była to nagroda za to, jak wyglądają, jak stworzyła ich sama Matka
Natura, bo przecież nie miał czasu na bliższe znajomości i ocenę charakteru.
Lu Han
czuł, że jest w siódmym niebie, gdy jego Jian
z wolna poruszał głową w górę i w dół, niemalże doprowadzając go tym do
szaleństwa. Mimo iż wcześniej liczył tylko na szybkie „pięć minut”, zapomniał o
tym, skupiając się na poczynaniach kochanka. Kolejne ruchy były pewniejsze i
śmielsze, toteż i on nie powstrzymywał głębokich jęków czy nagłych sapnięć.
Jego dłonie jakby samoczynnie wplątały się we włosy Baekhyuna, co rusz szarpiąc
je lub po prostu przeczesując. Nim zdążył przeanalizować w głowie całą
sytuację, mimowolnie odchylił do tyłu głowę, zaciskając zęby, a spełnienie
zawładnęło całym jego ciałem.
Wycierając
niespostrzeżenie usta i policzek, malarz odchylił się do tyłu, a już sekundę
później kolejny raz jego chude plecy zetknęły się z wyziębłą pościelą.
Nieobecnym wzrokiem patrzył w brzydki sufit, czekając, aż Chińczyk przyjdzie do
siebie i znów zacznie się nim zajmować. Tylko tym razem porządnie.
Oczekiwanie nie trwało jednak zbyt długo. Lu
han bez problemu otrząsnął się po przeżytym orgazmie, lecz odnosił wrażenie, że
jeszcze nigdy nie było mu tak dobrze. Uśmiechał się bez wyraźnego powodu, jak
gdyby nieoczekiwanie na nocnym niebie pojawiła się wyrazista tęcza. Musnął
palcami nogę Baekhyuna, a w następnej chwili zdjął z niego pozostawioną do
samego końca bieliznę. Bez trudu rozsunął jego uda, mocno zaciskając na nich
palce. Z miejsca zamierzał przystąpić do rzeczy, jednak Jian go powstrzymał, wskazując ręką na szafkę nocną po prawej
stronie.
–
Zabezpiecz się – wymamrotał surowo i chłodno.
Nie
ignorując tych niepozornych słów, Chińczyk wyjął z pobliskiej szuflady
prezerwatywę, nie pytając, skąd drugi wiedział o jej obecności. Wkrótce potem,
ujmując wystające kości biodrowe, wszedł w niego cały za jednym zamachem.
Agonalny krzyk wydostał się z gardła Baekhyuna niczym motyl, który uciekł z
niewolniczego uścisku dłoni. Malarz ciasno objął ramionami swojego kochanka,
gdy ten począł wykonywać intensywne ruchy biodrami. Odczuwał jego potrzebę
przekazania tego, co sam przed chwilą przeżył. Nie dziwiło go nawet, że Lu Han
od samego początku perfekcyjnie trafiał w jego prostatę, jakby ktoś wcześniej
mu to wskazał.
Zanurzając
się w coraz potężniejszych falach napływających na jego umysł i członki, Byun w
odpowiedzi na silne pchnięcia jęczał, zdzierając sobie krtań. Bezwiedne
wbijanie paznokci i przyciskanie ciepłego ciała do siebie były wyrazem tęsknoty
za tym, co tak bardzo kochał; za czymś, co było dla niego jak narkotyk.
Wyginając plecy w łuk, otworzył usta, lecz nie wydobył się z nich żaden dźwięk.
Mlecznobiała
mgła zawiązała szczelną opaskę na oczach Baekhyuna. Mała śmierć przyszła do niego ponownie. Była wspaniała. Tak
wspaniała, że nawet nie poczuł, jak Chińczyk wbił mu zęby w ramię, drugi raz
tej nocy osiągając szczyt rozkoszy.
Zmęczony
opadł na miękką kołdrę z bezgłośnym jękiem, podczas gdy Lu Han zasypywał drobne
ciało niedbałymi pocałunkami, chcąc dać ukojenie im obu. Po chwili wyszedł z
malarza z westchnięciem ulgi i euforii i zajął się sprzątaniem zrobionego
bałaganu. Wciąż otumaniony Byun starał się oddychać coraz głębiej, jakby
usiłował samego siebie przywrócić do życia. Było już po wszystkim i to
zadowalało go najbardziej. Miał otrzymać zapłatę, chociaż do tej pory nie
wspomniał o niej ani słowem.
Przewrócił
się na bok właśnie wtedy, gdy kochanek powrócił do łóżka, trzymając w dłoni
kilka chusteczek. Bez zapytania lecz z pewną nieśmiałością wytarł brzuch Baekhyuna,
a potem ułożył się obok niego. Nie był do końca pewien, czy powinien zostać tu
na noc czy też sobie iść, ale nie chciał pozostawiać go samemu sobie jak
niepotrzebnej nikomu rzeczy.
–
Jian, czy…
–
Zostań – odrzekł cicho Byun, uprzedzając pytanie Chińczyka. To nie tak, że bał
się osamotnienia. Pragnął zwyczajnie czyjegoś ciepła i serdecznego dotyku.
◄►
Było
jeszcze bardzo wcześnie, kiedy Baekhyun się przebudził. Przez gęstą szarość
nieba przebijały się jedynie te najbardziej skore do figli promienie słońca.
Rzucił krótkie spojrzenie na śpiącego mężczyznę obok i delikatny uśmiech
wstąpił na jego twarz. Przetarł porządnie oczy i ziewnął szeroko, po czym znów
skierował swój wzrok na Lu Hana.
Zachwyciły
go długie rzęsy rzucające na policzki prawie magiczny cień. Zaskoczyła go
blizna na dolnej wardze, które nie wyczuł pośród namiętnych pocałunków.
Spodobał mu się także uroczy nos, który tak zupełnie nie pasował do osoby,
która go posiadała. Wnet powieki Chińczyka rozchyliły się i Byun miał wrażenie,
że ktoś zajrzał w głąb jego duszy. Prędko się odsunął, a jego twarz oblała się
słabym rumieńcem.
–
Przepraszam. Nie chciałem cię przestraszyć – wymamrotał czarnowłosy, z
czułością przesuwając palcami po ramieniu malarza.
– To
ja przepraszam. Powinienem od razu cię obudzić – zaprotestował Baekhyun,
uciekając wzrokiem. – Muszę już iść i… – urwał, nie wiedząc, jak przekazać to,
że oczekuje zapłaty. Poczuł nienaturalny i niecodzienny wstyd, przez co
zarumienił się jeszcze bardziej. – Czekam na zapłatę – wypalił w końcu,
wysilając się, aby spojrzeć mężczyźnie w oczy.
Zdezorientowany
oraz nieco zmieszany Chińczyk zaśmiał się nerwowo. Dopiero teraz dotarło do
niego, że spędził noc z kimś, kto prawdopodobnie już drugi raz na niego nie
spojrzy. Cofnął dłoń gładzącą białą skórę, a następnie usiadł. To, co wydawało
mu się świetnym zaczątkiem na przelotny romans, właśnie chyliło się ku końcowi.
Przeczesał palcami włosy raz i drugi, potem wstał i odnalazł swoje spodnie.
Zastanawiając się nad własną naiwnością, wyciągnął z portfela grubszy plik
banknotów. Odwrócił się, by jeszcze przez moment popatrzeć na swego niedawnego
kochanka.
Wychodząc
spod różowej kołdry, Baekhyun odsłonił całą swą sylwetkę. Bez trudu można było
policzyć wszystkie jego żebra czy nakreślić wzrokiem rysy innych wystających
kości. Lu Han jednak nie uznawał tego za nieatrakcyjne. Przeciwnie. Niemalże
anorektyczka chudość nadawała drugiemu lekkości niedającej opisać się słowami.
Jednocześnie jego zachowanie świadczyło o tym, że twardo stąpał po ziemi i
doskonale wiedział czego chce. Parę jeszcze sekund nagie ciało dało się
bezwstydnie podziwiać, aż w końcu zniknęło pod materiałem ubrań, w których Byun
przyszedł do klubu poprzedniego wieczoru.
Pewnym
krokiem zbliżył się do czarnowłosego i z niezręcznym uśmiechem wziął od niego
pieniądze.
– Xiexie. Dziękuję – powiedział, lekko
schylając głowę. Na odchodne zostawił na ustach Chińczyka słodki smak swoich
warg, czego też zbyt często nie robił, by nie dać się drugi raz zaciągnąć do
łóżka.
◄►
Krocząc
starym, popękanym chodnikiem, Baekhyun rozglądał się dookoła, zwracając uwagę
na rzeczy, które innych w ogóle nie interesowały. Patrzył, jak nowoczesne szklane
budynki budzą się do życia oblepione złotem wspinającego się po niebiańskich
szczeblach słońca. Tego poranka ludzie nie mieli wielkości mrówek. Tym razem
byli tuż obok niego, lecz on, jak poprzedniego wieczoru, nie zaglądał im w
twarze. Miał przekonanie, że cudze życie toczy się gdzieś obok niego, nie mając
wpływu na jego własne. Wszyscy ci urzędnicy, sekretarki, sklepikarze, lekarze i
doradcy stanowili dla niego coś zupełnie odrębnego, inny świat. Świat, do
którego nigdy nie chciał zaglądać.
Dotarł
do mieszkania po całkiem niedługim spacerze. Prędko pozbył się zbędnego
ubrania, a potem wszedł pod prysznic, mając zamiar doprowadzić się do porządku.
Chłodna woda spływała kaskadami po jego ciele, zmywając wspomnienia minionej
nocy. Mimo iż Byun był w pełni świadomy tego, co zaszło, nie widział sensu w
rozpamiętywaniu. Stało się i już nigdy więcej się nie powtórzy. Odchylił głowę,
obmywając twarz dla orzeźwienia. Przesuwając dłońmi po własnych ramionach i
torsie, wyczuł kilka bolących miejsc. Nie zastanowiło go to. Zdarzyło mu się
wrócić bogatszym o dwa czy trzy siniaki, bo ktoś za mocno go przytrzymał.
Wyszedłszy
z kabiny, zatrzymał się przed wiszącym na ścianie lustrem. Począł dokładnie
przyglądać się swemu odbiciu. Nic szczególnego nie zwróciło jego uwagi poza
śladami zębów na ramieniu. Może nie była to bardzo odpowiednia pamiątka, ale za to była niezwykle
oryginalna. Rzadko bowiem trafiał na kogoś, kto w tak gwałtowny sposób reagował
na orgazm. Prawie zawsze był albo dociskany do czyichś bioder, albo ktoś
zwyczajnie przygniatał go całym sobą. Nie lubił tego, ale nie narzekał, żeby
nie dać po sobie nic poznać.
Kilka
chwil później Baekhyun był już w kuchni. Przeszukał wszystkie szafki, aż w
końcu natrafił na zakupione dzień wcześniej słodycze. Wybrał kolorowe żelki i
oblizał usta, zasiadając na blacie stołu. Miał gdzieś to, że przez okno ludzie
mieszkający na tym samym piętrze z łatwością będą mogli zobaczyć jego nagie
ciało. Otworzył niewielką paczkę i od razu wepchnął sobie do buzi dwa misie
wypełnione w środku kwaśnym sokiem. Skrzywił się, czując szczypanie na języku,
a później zaśmiał się cicho. Mimo wszystko uwielbiał ten smak. Siedział tak
przez dobre kilkanaście minut, machając nogami i zapychając głód słodyczami. Co
jakiś czas wyglądał przez okno, jednak to nie było tak fascynujące jak maleńka
plamka nad zlewem, której nigdy przedtem nie dostrzegł.
Po
niezbyt obfitym śniadaniu malarz
poczłapał do sypialni. Przez moment przyglądał się wszystkim przedmiotom w pomieszczeniu,
jak gdyby czegoś uporczywie szukał, aż w końcu odetchnął ciężko. Położył się na
swym mizernym posłaniu, naciągając na siebie kołdrę. Nim zdążył zamyślić się
nad jakimś konkretnym tematem, zasnął, będąc wciąż zmęczonym po minionej nocy.
◄►
– Hej,
Kyungsoo, masz czas dziś wieczorem? – zapytał Baekhyun, opierając się biodrem o
zlew i przegryzając chrupiącą marchewkę.
Była
już najwyższa pora na obiad, dlatego znalazł coś, czym mógłby zagłuszyć burczenie
w brzuchu. Nie miał ochoty na gotowanie czegokolwiek, wolał poczekać do
kolacji. Wpadł na całkiem miły, jego zdaniem, pomysł i miał nadzieję, że on
wypali. Chciał spędzić trochę czasu z przyjacielem, ale jednocześnie nie
chciał, by tamten żałował, że Byun ciągle wymaga poświęcania mu uwagi.
– Hm, raczej tak – odrzekł Do po krótkiej chwili ciszy. – Proszę jeszcze tutaj podpisać. Tak. Tutaj też. – Wniosek nasuwał
się sam – mężczyzna był wciąż w pracy. Po krótkiej rozmowie z klientem wrócił
do konwersacji z Baekhyunem. – Wydaje mi
się, że nie mam żadnych specjalnych planów. Pewnie zrobimy z Jonginem kolację,
a potem będziemy coś oglądać. Wieczór jak każdy inny.
– To
się dobrze składa.
– Tak, a czemu? – spytał Kyungsoo w nieco
dociekliwy sposób, który wyraźnie rozbawił malarza.
–
Chciałem cię zaprosić na kolację – odrzekł z dumą młodszy, uśmiechając się do
siebie, po czym zrobił kolejny duży gryz swojego świeżutkiego warzywa.
– A z jakiej to okazji?
– Tak
po prostu. – Baekhyun wzruszył ramionami, lecz po chwili zdał sobie sprawę, że
drugi tego nie widzi. – Mam pieniądze i chcę dobrze zjeść, czy to wystarczy?
Poza tym weź ze sobą swojego faceta. Nie chcę, żebyś zanudził się ze mną na
śmierć. Spotkajmy się przed moją kamienicą o ósmej, dobra?
– W porządku – odpowiedział pewnie Do, nie rozważając już żadnych za i
przeciw. Poniekąd było to spowodowane tym, że chciał, by przyjaciel chociaż raz
zjadł coś porządnego. Był też pewien, że jeśli to on zapraszał, to musiał mieć
naprawdę dużo do wydania. – Mamy ubrać
się w coś specjalnego?
– Czy
ja wiem. – Marszcząc nos, Byun zastanowił się nad wyborem miejsca, w którym
zjedzą wieczorny posiłek. – Może być elegancko, ale nie odświętnie. Żadnych
krawatów, marynarek i innych takich.
– Okej, więc będziemy gotowi na ósmą. – Z
szumu i nagłych gwałtownych ruchów malarz wywnioskował, że szef pojawił się
gdzieś w okolicy Kyungsoo lub przyszedł kolejny klient.
– W
takim razie do zobaczenia później – powiedział z nieskrywaną radością, a
następnie rozłączył się.
◄►
Było
już grubo po siódmej, gdy Baekhyun wyszedł spod prysznica – po raz drugi tego
dnia – i zaczął przygotowywać się do wyjścia z przyjacielem i jego chłopakiem.
W istocie wiedział, że Do od dawna już kogoś ma, ale jeszcze ani razu nie miał
okazji się z nim spotkać. Główną tego przyczyną był fakt, że nie lubił, jak
zupełnie obcy ludzie przychodzili do jego mieszkania. Nie raz i nie dwa
zdarzyło mu się, że ktoś surowym okiem oceniał jego skromne umeblowanie i
niezbyt wykwintne dbanie o porządek. Czuł się wtedy bardzo mały, jakby skurczył
się do rozmiarów krasnoludka. Nie chciał przyznawać się do tego, czym się
zajmuje, jak spędza swój czas, a ponaglający i karcący wzrok tych nieuprzejmych
osób właśnie do tego go zmuszał.
Poza
tym trochę wstydził się tamtego chłopaka. Był on kilka lat młodszy, a wydawał
się być energiczny, sympatyczny i śmiały z tego, co opowiadał mu Kyungsoo. Byun
wypadał przy tym blado. Zdecydowanie wolał przecież siedzieć w domu, zajmować
się bezsensownym bazgraniem farbami po płótnie albo spaniem po męczącej nocy.
Dziwiło go, dlaczego przyjaciel tak bardzo lubi do niego przychodzić, spędzać z
nim czas czy nawet wychodzić na zakupy, skoro on sam nie miał do tego takiego
zapału. Zupełnie jakby nie potrafił spędzać czasu z własnym „ja”.
Ze
starej komody wyciągnął swoje najlepsze jasne spodnie i beżowy, kaszmirowy sweter.
Kiedy tylko dotykał miękkiego materiału, od razu polepszył mu się humor.
Zdecydowanie była to jego najulubieńsza rzecz spośród wszystkich ubrań, jakie
chomikował. Pospiesznie wciągnął na siebie czystą odzież, a później poszedł do
łazienki, żeby wysuszyć włosy i delikatnie pomalować oczy. Dawniej aż tak
bardzo nie zależało mu na dbaniu o siebie. Uważał, że to coś przeznaczonego
tylko dla dziewczyn, jednak gdy rozpoczął bujne życie towarzyskie, jego ręka
sięgnęła po kredkę do oczu i podkład. Przestał przejmować się cudzym zdaniem,
które ubliżało jego wyglądowi. Był sobą.
Tuż
przed ósmą ubrał w pośpiechu trampki i zbiegł po schodach, by być wcześniej niż
Kyungsoo i jego partner. Nie mieszkał w niebezpiecznej dzielnicy, choć ludzie
tam żyjący nie zaliczali się do tych z górnej części drabiny społecznej.
Czasami napatoczyło się kilku zapijaczonych, starszych panów, ale tuż za nimi
kroczyły zdenerwowane żony, raz po raz bijące swych mężów torebką za
przepijanie ostatnich pieniędzy. Bywały też dni, kiedy dzieciaki biły się pod
jedną z kamienic, ale do tego też nie wzywano policji. Zwykle chodziło o
zabawki czy jakieś brednie, nic specjalnego. Dlatego właśnie Baekhyun grzecznie
czekał w świetle starej, nieco zardzewiałej latarni.
Lampa
nie dawała już stałego światła. Żarówka mrugała co kilka sekund, ale to nie
przeszkadzało mu w wypatrywaniu znajomej twarzy. Szybko jednak znudziło mu się
patrzenie w ciemność i zaczął kopać butem pobliski kamyk. Gdy przycisnął go
mocniej, na jednej z chodnikowych płyt odmalował się dziwaczny wzór. Byun
prędko go wytarł, widząc zbliżających się ludzi. Pech chciał, że nie był to
przyjaciel, a jakaś para mieszkająca w sąsiedniej kamienicy. Malarz lekko
skinął głową, nie wysilając się na uprzejmości. Nigdy w życiu nie zamienił z
tymi ludźmi ani słowa, dlatego nie widział powodu, by się z nimi witać.
W
końcu po parunastu zaledwie minutach – choć Baekhyunowi wydawało się, że minęła
cała wieczność – w zasięgu wzroku pojawił się Do, a tuż obok niego kroczył
wysoki, cudownie opalony mężczyzna. Na pierwszy rzut oka wydał się Byunowi
zwyczajny i niczym się niewyróżniający. Uśmiechnął się do niego, aby nie wyjść
na gbura i nie przynieść przyjacielowi wstydu, choć miał ochotę od razu pójść w
zaplanowane miejsce. Nie uważał, żeby poświęcanie większej uwagi chłopakowi
Kyungsoo miało głębszy sens, skoro był tylko
przystojny.
–
Cześć, Baek. Długo czekasz? – rzucił na powitanie Do, nerwowo zerkając na
swojego towarzysza.
–
Znając mnie, czekam pewnie jakieś pięć czy siedem minut, ale mam wrażenie,
jakby minęło sto lat. Wiesz dobrze, że jestem niecierpliwy – raczej wyburczał
niż powiedział malarz, a jego twarz miała całkiem obojętny wyraz.
–
Jeszcze raz przepraszam – rzekł Kyungsoo z nutą skruchy w głosie. Doskonale
zdawał sobie sprawę z tego, że przyjaciel może już teraz nie być w tak cudownym
nastroju, w jakim był jeszcze moment temu. – Mogliśmy wyjść wcześniej. Nie
gniewaj się, okej?
–
Okej, już w porządku – mruknął Byun, lekko wydymając dolną wargę. Humor
poprawił mu się tylko dlatego, że nie mógł się doczekać spędzenia wieczoru z
najbliższą mu osobą.
– A,
to jest Jongin. – Wspomniany chłopak wyciągnął rękę w kierunku Baekhyuna, którą
ten niemrawo uścisnął i wysilił się na kolejny niezręczny uśmiech.
– Miło
poznać.
Zaraz
potem ruszyli w kierunku centrum miasta. Malarz trzymał w sekrecie restaurację,
w której będą jedli. Chciał mieć w zanadrzu jakiś element zaskoczenia, a
lepszego nie mógł znaleźć. Nie odzywali się za wiele. Głównie z powodu Jongina.
Byun nie wiedział, o czym może przy nim mówić, a o czym nie. Nie czuł się
jeszcze komfortowo w jego towarzystwie. Nadal przecież nie wiedział o nim
zupełnie nic. Co parę sekund tylko jakieś porozumiewawcze mruknięcia wymykały
się z ust Kyungsoo lub jego partnera, na co Baekhyun przewracał boleśnie
oczami. Był prawie pewien, że idą teraz za rękę i są do siebie niemalże
przyklejeni. Ale nie mógł tego zobaczyć, bo szedł przed nimi i odwracanie się,
by to skontrolować wydałoby się podejrzane.
Po
bardzo długim spacerze i lawirowaniu kolejnymi uliczkami, dotarli do nowoczesnego,
szklanego wieżowca. Nikt nie zadawał pytań, dlatego Byun prowadził, nie
oglądając się za siebie. Weszli do windy i mężczyzna wcisnął przycisk z
odpowiednim piętrem, na którym mieli się zatrzymać. Przyjemna muzyka wpływała z
głośników, lecz nie trwało to długo, gdyż winda stanęła na drugim piętrze.
Szalenie podekscytowany Baekhyun prawie biegiem puścił się w kierunku stolików.
Nie mógł nacieszyć się widokiem przed nim.
Wspaniałe
okna od podłogi do sufitu ukazywały panoramę zapracowanego i zatłoczonego
miasta, błyskając światłami to tu, to tam. Wielkie pomieszczenie wypełniały
zapachy, od których ślina cisnęła się na język. Goście zasiadający na swoich
krzesłach rozmawiali przyciszonymi głosami, ciesząc się swoimi posiłkami.
Wszystko wyglądało, jakby było wykreowane przez osobę wyższą. Delikatne,
przygaszone oświetlenie. Stołki przystrojone jak na przyjęcie weselne. Piękne
kwiaty stojące w wazonach. Całość stanowiła harmonię, która zostałaby
zakłócona, gdyby jednej z tych rzeczy zabrakło.
– Witam
państwa w Cornerstone. Czym mogę
służyć? – Niski, przyjaźnie wyglądający mężczyzna w bardzo formalnym stroju
podszedł do trójki, uśmiechając się, jak nakazywała mu pracownicza etykieta.
–
Poprosimy stolik dla nas trzech – równie miłym głosem odparł Baekhyun,
wskazując na siebie i swoich towarzyszy.
Kelner
szybko zeskanował wzrokiem pięknie wystrojoną salę, a jego oczy zabłyszczały,
gdy w końcu znalazł wolne miejsce. Poprosił gości, by poszli za nim, a oni bez
słowa ruszyli, oglądając się za każdą, nawet najmniejszą rzeczą. Usiedli przy
oknie, by, jak zachęcał pracownik obsługi, lepiej im się jadło przy podziwianiu
widoków miasta. Zaabsorbowani nieskazitelną panoramą nie zorientowali się,
kiedy mężczyzna odszedł, aby już po chwili powrócić, trzymając w dłoniach trzy
karty dań. Z uśmiechem polecił danie dnia, lecz ostateczny wybór pozostawił
klientom. Ukłoniwszy się, odszedł, pozwalając trójce zastanowić się nad wyborem
posiłku.
Baekhyun
dokładnie czytał opisy wszystkiego, co znajdowało się w menu. Mimo iż była to
restauracja, która specjalizowała się głównie w tradycyjnych włoskich daniach,
w ofercie mieli mnóstwo wspaniałych pozycji. Długo myślał nad najlepszą opcją,
jako że był niezwykle niezdecydowany, podczas gdy przyjaciel wraz ze swoim
chłopakiem już dawno podjęli decyzję, że zamówią pieczony comber jagnięcy. Byun
ostatecznie wybrał rybę, choć nie był przekonany, czy to właśnie na to miał
ochotę.
Gdy
już przekazali temu samemu kelnerowi swoje zamówienie, do którego doszło
również wino, podziękowali mu z uśmiechem. Mogli zająć się rozmową i malarz
miał okazję, by poznać Jongina. Ledwie Baekhyun podniósł wzrok na młodszego, a
już zaschło mu w gardle. Przekonał się, że jego początkowa ocena była mylna.
Okazało się, że młody mężczyzna jednak jest w jego typie. Był nie tylko zwykły
czy przystojny. Jego wygląd oszałamiał. Nieco ciemniejszy odcień skóry dodawał
mu seksownego czaru, od którego Byunowi aż zakręciło się w głowie. Jego
spojrzenie było pewne i hipnotyzujące, uśmiech zaś zupełnie naturalny, aczkolwiek
kuszący.
–
Powiesz mi w końcu z jakiej okazji zaprosiłeś nas na tę kolację? Nie wierzę, że
to tylko twoja dobra wola – podjął rozmowę Kyungsoo, machając szklanką z wodą.
Malarz
otworzył usta i zaraz je zamknął. Na moment zapomniał, jak się nazywa. – Mówiłem
ci już. Dostałem kasę i chciałem zjeść coś dobrego – odrzekł w końcu, unikając
patrzenia na Kim. Bał się, że gdy znów to zrobi, ulegnie.
– I
właśnie dlatego zabrałeś nas do najdroższej restauracji w Seulu, tak?
– Do
jednej z najdroższych, mówiąc ściślej – poprawił z wyższością Byun, spoglądając
na przyjaciela. – Tak, właśnie dlatego. Nie chcę wyjść na sknerę, kiedy mogę
kupić to, na co mam największą ochotę.
Tylko
westchnięcie wyrwało się z ust Do. On na miejscu jasnowłosego postarałby się o
jakiś nowszy mebel do swego lichego mieszkanka czy o maleńki remont. Niewiele
brakowało, żeby coś zaczęło się sypać mu na głowę, ale on nic sobie z tego nie
robił. Wolał korzystać z życia, jak sam to nazywał, czego starszy nie mógł
zrozumieć.
Wkrótce
ich jedzenie wraz z alkoholem dotarło do stolika. Wszystko pachniało iście
wybornie, a każdy talerz wyglądał jak małe dzieło sztuki. Patrząc na nie, Byun
miał wizję malowideł skropionych takimi samymi barwami, jakie miały sosy na kawałkach
jagnięciny czy na pierwszorzędnym łososiu. Uśmiechnął się do siebie, odrywając
się od rzeczywistości. Przymknął oczy, przenosząc się do swojej prawie pustej
sypialni. Oczyma wyobraźni przypinał płótno do sztalugi, wyjmował z komody
farby i długo, długo zajmował się tworzeniem arcydzieła, które każdy by
zachwalał. Tak bardzo zatracił się w tych nierealnych na obecną chwilę
marzeniach, że ocknął się dopiero, gdy Kyungsoo powiedział, że jego ryba
stygnie i niedługo stanie się niesmaczna.
–
Wybaczcie, zamyśliłem się trochę – rzucił skrępowanie Baek, uśmiechając się
nerwowo. Odruchowo sięgnął po kieliszek i zrobił duży łyk czerwonego wytrawnego
wina. Z miejsca ocuciło to jego zatraconą w fantazji głowę, aż odetchnął. –
Jedzcie jak najwięcej i jak najlepiej.
Z
ogromną ochotą malarz chwycił sztućce w dłonie i począł kroić rybę, do której
zostało dodane ziemniaczane puree i odrobina mizerii. Nie lubił ogórków,
dlatego skrzywił się oraz postanowił, że ich nie zje. Całkiem spory kawałek
ryby znalazł się w jego ustach już sekundę później. Mruknął z satysfakcją,
jakby po raz pierwszy raz w życiu jadł coś takiego. Może to dlatego, że był
niebywale głodny, a może dlatego, że jego chudy tyłek zajmował miejsce w jednej
z tych drogich restauracji, na które nigdy nie miał odwagi choćby spojrzeć. To
dziwne jak pieniądze mogą natychmiast zmienić człowieka.
Pochłonięty
konsumowaniem swej kolacji Byun nie oglądał się na zakochaną parę. Kyungsoo i
Jongin co jakiś czas wymieniali ukradkowe spojrzenia czy delikatne uśmiechy. Młodszy
nawet przysunął się kilka centymetrów bliżej Do, by móc nieśmiało pogłaskać go
po udzie. Oblizał wtedy wargi i zaraz odsunął się, nie chcąc zawstydzać
partnera. Ten tylko rzucił mu karcące spojrzenie, za jakim kryło się o wiele
więcej, i powrócił do zajadania się jagnięciną.
Gdy w
końcu wszystkie sztućce zostały równo ułożone na talerzach, nadszedł czas na
mały odpoczynek i więcej rozmów, bo do tej pory nie było prawie żadnej. Ale jak
można było prowadzić jakąkolwiek konwersację przy tak wyśmienitych daniach?
Każdy skupiał się na wyczuwaniu najdelikatniejszych tonów mięsa czy sosu albo i
dodatków. Wytarłszy usta serwetką, Kyungsoo podniósł się z miejsca.
–
Przepraszam, muszę wyjść do toalety – powiedział, po czym zniknął w głębi sali
między innymi stolikami i obcymi ludźmi.
Do
Baekhyuna dość szybko dotarło, że został sam na sam z Jonginem. To zmroziło mu
krew w żyłach, lecz jego serce poczęło bić dość szybko. Jednocześnie jego twarz
oblała się subtelnym rumieńcem, którego nie mógł w żaden sposób powstrzymać.
– Może
opowiesz mi coś o sobie, hyung? –
zasugerował młodszy, chcąc skupić na sobie uwagę drugiego.
Jeśli Baek będzie podrywał chłopaka swojego przyjaciela to chyba go zabiję. Tak się nie robi, Byun, opanuj się.
OdpowiedzUsuńPisał albo mówił Ci ktoś, że Twój styl pisania jest na serio rewelacyjny? Lubię to w jaki sposób piszesz. Wszystko jest tak pięknie opisane. Nie wiem co myśleć o Baekhyunie. Jest tak specyficzny. I do tego zastanawiam się jak on pozna Chanyeola. Kim on będzie w jego życiu? Luhan to przygoda na noc. Kyungsoo to jedyny przyjaciel. Teraz pojawia się przystojny Jongin i jestem ciekawa co wyniknie z tej znajomości. Bo chyba Baek nie skrzywdzi swojego przyjaciela, prawda? Tak mnie jeszcze naszło. Ile tych pairingów dodatkowych pojawi się jeszcze w tym ff?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :D