niedziela, 23 kwietnia 2017

Canvas [2/20]

Plama na ścianie

Seks był dla Baekhyuna niemal tak ważny jak sen czy oddychanie. Z tego powodu już kilka chwil później on i Chińczyk znaleźli się w pokoju niczym z love hotelu. Świadczyło o tym choćby łóżko, którego metalowa rama na samym środku przybierała kształt serca. Zasłane było również pościelą w kolorze różu. Tu i ówdzie na ścianach powieszone były cytaty związane z miłością oraz symbole jej sprzyjające. Całość prezentowała się niezwykle tandetnie i żenująco, jednakże było to miejsce mające dać tylko chwilę na wyładowanie buzujących żądzy, a nie coś, co powinno sprzyjać rozkwitowi uczuć.
– Jian… – mruknął Lu Han, swobodnie zsuwając elegancką marynarkę z wątłych ramion Byuna.
– Hm? – Malarz odwrócił głowę i poczuł palący rumieniec na policzkach, gdy mężczyzna pogłaskał go po twarzy.
– Piękny jesteś.
Baekhyun zarzucił ręce na szyję czarnowłosego, a następnie pocałował go mocno i pożądliwie. Tak brzmiała jego odpowiedź. Drugi nie protestował. Łapczywie wręcz odwzajemnił gest, wyraźnie dając znak, że jest spragniony fizycznej bliskości. Bez zastanowienia wsunął dłonie pod wyzywającą koszulkę Byuna i począł dotykać jego chłodnej skóry. Pod palcami wyczuwał gęsią skórkę, ale uznał to wyłącznie za pozytywną reakcję. To właśnie on pogłębił pocałunek, niemal uparcie wpychając język do ust kochanka.
Przytłumiony jęk wyrwał się z ust malarza, gdy Chińczyk wsunął nogę pomiędzy jego uda. Zaraz potem jego górna garderoba spoczęła gdzieś przy łóżku. Trochę za nim nie nadążał, dlatego nawet nie zorientował się, a już leżał na łóżku, dotykając plecami zimnej pościeli. Tęsknym wzrokiem wodził za Lu Hanem, który sam pozbywał się swej odzieży. Jako pierwsza z podłogą spotkała się czarna marynarka, a zaraz po niej biała jak śnieg koszula. Przyzwyczajony już do mdłego światła w pomieszczeniu, Baekhyun wyraźnie dostrzegał lekko zarysowane mięśnie u drugiego. I mimo iż mu się podobały i miał ochotę podziwiać je godzinami, nie po to tu przyszli.
Prędko jednak jakiekolwiek wątpliwości Byuna zostały rozwiane. Chińczyk z gracją zajął miejsce między jego nogami i od razu jął obsypywać bladą skórę niekończącymi się pocałunkami. To tu, to tam zatrzymywał się na dłużej, pozostawiając czerwone ślady, które dołączały do poprzednich pamiątek stworzonych przez innych mężczyzn. W jego interesie nie leżało jednakże ocenianie tego. Nie znał swojego kochanka i nie miał żadnego prawa wtrącać się w jego życie i sposób, w jaki się prowadził. Dlatego też dogłębnie skupił się na dawaniu mu przyjemności przez zdecydowany dotyk. Jego ciepłe wargi zaś znaczyły mokre wzory, które po tej nocy miały bezpowrotnie zniknąć, choćby stanowiły najpiękniejsze na świecie dzieło.
Niepewne westchnięcia0 i bezbarwne jęki uciekały spomiędzy ust Baekhyun, kiedy Lu Han dostarczał mu rozkoszy. Podświadomie czuł, że za mało wypił i nie jest w stanie w pełni skupić się na tym, co się dzieje. Mocno zacisnął więc powieki, zdając się tylko na to, co czuł. Odważne pieszczoty zadowalały go, a gdy poczuł dłoń na swoim kroczu oraz wargi na podbrzuszu, wzburzony otworzył oczy. Oddychał szybciej. Bał się, że to nigdy nie nastąpi i Chińczyk tylko będzie się z nim droczył, a później go zostawi, bo takie sytuacje też mu się zdarzały. Był mile zaskoczony, kiedy jego spodnie zostały rozpięte.
– Widzę, że jesteś bardzo niegrzeczny, Jian – wymruczał Lu Han, zsuwając odzienie z bioder malarza. Nie sposób było nie zauważyć ogromnej malinki stanowiącej dekorację wystającej kości.
– Lubię czasem dać się ukarać – odpowiedział nieco zachrypniętym głosem Baekhyun.
Niedługo później poczuł chłód pokoju ciasno oplatający jego nogi. Niemal wszystkie jego ubrania zalegały na podłodze, a Lu Han już dobierał się do jego bielizny. Nie zadowalało go to, że cały czas był bierny. Owszem, nigdy nie był górą, nie dominował, ale nie był także jakąś dmuchaną lalą, którą można rozbierać, całować i bawić się nią bez konsekwencji. Zmarszczył lekko nos, podnosząc się na łokciach.
Deng yixia. Poczekaj chwilę – wyszeptał Byun w ojczystym języku swego kochanka.
– Coś nie tak? – Tamten także zaczął używać chińskiego, zdając sobie sprawę, że drugi doskonale potrafi się z nim porozumieć.
– Nie, tylko… – Malarz usiadł, po czym chwycił twarz Lu Hana w dłonie, zaglądając mu głęboko w oczy. Uśmiechnął się półgębkiem, przesuwając paznokciami po jego torsie. Gdy natrafił na pasek szykownych spodni, rozpiął go jednym, sprawnym ruchem i wsunął rękę wprost w bokserki Chińczyka. – Też chciałem się pobawić – dodał ledwie słyszalnie, ostrożnie ściskając jego męskość.
Czarnowłosy niepohamowanie jęknął, wpatrując się w źrenice Byuna, nie mogąc dokładnie określić, jak się poczuł. Takie posunięcie było bardziej niż prowokujące. Nie mógł go przewidzieć, ale skrycie czekał na interesującą zamianę ról, która, ku jego uciesze, wreszcie nadeszła. Przymknął powieki, dosłownie oddając się w ręce Baekhyuna. Ten pieścił go delikatnie zgrabnymi palcami, z początku powoli, ale później przyspieszył. Wsłuchiwał się w każdy, nawet najcichszy dźwięk, jaki wydobył się z ust Chińczyka. Mając przeczucie, że koniec jest coraz bliżej oraz widząc tonącą w morzu błogości twarz, malarz cofnął dłoń w pośpiechu. Pozostawił po sobie jedynie uczucie pustki i przedziwnego braku. Lu Han spojrzał na niego z wyrzutem, dysząc ciężko.
– I co? To koniec? – zapytał z nutą zaskoczenia i zawodu w głowie, choć wcale nie miał na celu tego pokazywać.
– Połóż się – poprosił niepewnie Byun, odsuwając się na bok, żeby zrobić miejsce.
Kiedy już czarnowłosy zajął wygodną dla siebie pozycję, Baek zręcznie pozbawił go wszelkiej odzieży. Posłał mu z pozoru niewinne spojrzenie, przygryzając wargę, po czym schylił się i już bez ociągania wziął jego pobudzonego członka do ust. Serce biło mu nienaturalnie szybko i słyszał własny puls w uszach. Nie traktował tego jako obowiązku, dlatego też dość rzadko sprawiał swoim partnerom przyjemność w ten sposób. Robił to tylko tym, którzy naprawdę byli w jego typie. Ot, była to nagroda za to, jak wyglądają, jak stworzyła ich sama Matka Natura, bo przecież nie miał czasu na bliższe znajomości i ocenę charakteru.
Lu Han czuł, że jest w siódmym niebie, gdy jego Jian z wolna poruszał głową w górę i w dół, niemalże doprowadzając go tym do szaleństwa. Mimo iż wcześniej liczył tylko na szybkie „pięć minut”, zapomniał o tym, skupiając się na poczynaniach kochanka. Kolejne ruchy były pewniejsze i śmielsze, toteż i on nie powstrzymywał głębokich jęków czy nagłych sapnięć. Jego dłonie jakby samoczynnie wplątały się we włosy Baekhyuna, co rusz szarpiąc je lub po prostu przeczesując. Nim zdążył przeanalizować w głowie całą sytuację, mimowolnie odchylił do tyłu głowę, zaciskając zęby, a spełnienie zawładnęło całym jego ciałem.
Wycierając niespostrzeżenie usta i policzek, malarz odchylił się do tyłu, a już sekundę później kolejny raz jego chude plecy zetknęły się z wyziębłą pościelą. Nieobecnym wzrokiem patrzył w brzydki sufit, czekając, aż Chińczyk przyjdzie do siebie i znów zacznie się nim zajmować. Tylko tym razem porządnie.
 Oczekiwanie nie trwało jednak zbyt długo. Lu han bez problemu otrząsnął się po przeżytym orgazmie, lecz odnosił wrażenie, że jeszcze nigdy nie było mu tak dobrze. Uśmiechał się bez wyraźnego powodu, jak gdyby nieoczekiwanie na nocnym niebie pojawiła się wyrazista tęcza. Musnął palcami nogę Baekhyuna, a w następnej chwili zdjął z niego pozostawioną do samego końca bieliznę. Bez trudu rozsunął jego uda, mocno zaciskając na nich palce. Z miejsca zamierzał przystąpić do rzeczy, jednak Jian go powstrzymał, wskazując ręką na szafkę nocną po prawej stronie.
– Zabezpiecz się – wymamrotał surowo i chłodno.
Nie ignorując tych niepozornych słów, Chińczyk wyjął z pobliskiej szuflady prezerwatywę, nie pytając, skąd drugi wiedział o jej obecności. Wkrótce potem, ujmując wystające kości biodrowe, wszedł w niego cały za jednym zamachem. Agonalny krzyk wydostał się z gardła Baekhyuna niczym motyl, który uciekł z niewolniczego uścisku dłoni. Malarz ciasno objął ramionami swojego kochanka, gdy ten począł wykonywać intensywne ruchy biodrami. Odczuwał jego potrzebę przekazania tego, co sam przed chwilą przeżył. Nie dziwiło go nawet, że Lu Han od samego początku perfekcyjnie trafiał w jego prostatę, jakby ktoś wcześniej mu to wskazał.
Zanurzając się w coraz potężniejszych falach napływających na jego umysł i członki, Byun w odpowiedzi na silne pchnięcia jęczał, zdzierając sobie krtań. Bezwiedne wbijanie paznokci i przyciskanie ciepłego ciała do siebie były wyrazem tęsknoty za tym, co tak bardzo kochał; za czymś, co było dla niego jak narkotyk. Wyginając plecy w łuk, otworzył usta, lecz nie wydobył się z nich żaden dźwięk.
Mlecznobiała mgła zawiązała szczelną opaskę na oczach Baekhyuna. Mała śmierć przyszła do niego ponownie. Była wspaniała. Tak wspaniała, że nawet nie poczuł, jak Chińczyk wbił mu zęby w ramię, drugi raz tej nocy osiągając szczyt rozkoszy.
Zmęczony opadł na miękką kołdrę z bezgłośnym jękiem, podczas gdy Lu Han zasypywał drobne ciało niedbałymi pocałunkami, chcąc dać ukojenie im obu. Po chwili wyszedł z malarza z westchnięciem ulgi i euforii i zajął się sprzątaniem zrobionego bałaganu. Wciąż otumaniony Byun starał się oddychać coraz głębiej, jakby usiłował samego siebie przywrócić do życia. Było już po wszystkim i to zadowalało go najbardziej. Miał otrzymać zapłatę, chociaż do tej pory nie wspomniał o niej ani słowem.
Przewrócił się na bok właśnie wtedy, gdy kochanek powrócił do łóżka, trzymając w dłoni kilka chusteczek. Bez zapytania lecz z pewną nieśmiałością wytarł brzuch Baekhyuna, a potem ułożył się obok niego. Nie był do końca pewien, czy powinien zostać tu na noc czy też sobie iść, ale nie chciał pozostawiać go samemu sobie jak niepotrzebnej nikomu rzeczy.
– Jian, czy…
– Zostań – odrzekł cicho Byun, uprzedzając pytanie Chińczyka. To nie tak, że bał się osamotnienia. Pragnął zwyczajnie czyjegoś ciepła i serdecznego dotyku.
◄►
Było jeszcze bardzo wcześnie, kiedy Baekhyun się przebudził. Przez gęstą szarość nieba przebijały się jedynie te najbardziej skore do figli promienie słońca. Rzucił krótkie spojrzenie na śpiącego mężczyznę obok i delikatny uśmiech wstąpił na jego twarz. Przetarł porządnie oczy i ziewnął szeroko, po czym znów skierował swój wzrok na Lu Hana.
Zachwyciły go długie rzęsy rzucające na policzki prawie magiczny cień. Zaskoczyła go blizna na dolnej wardze, które nie wyczuł pośród namiętnych pocałunków. Spodobał mu się także uroczy nos, który tak zupełnie nie pasował do osoby, która go posiadała. Wnet powieki Chińczyka rozchyliły się i Byun miał wrażenie, że ktoś zajrzał w głąb jego duszy. Prędko się odsunął, a jego twarz oblała się słabym rumieńcem.
– Przepraszam. Nie chciałem cię przestraszyć – wymamrotał czarnowłosy, z czułością przesuwając palcami po ramieniu malarza.
– To ja przepraszam. Powinienem od razu cię obudzić – zaprotestował Baekhyun, uciekając wzrokiem. – Muszę już iść i… – urwał, nie wiedząc, jak przekazać to, że oczekuje zapłaty. Poczuł nienaturalny i niecodzienny wstyd, przez co zarumienił się jeszcze bardziej. – Czekam na zapłatę – wypalił w końcu, wysilając się, aby spojrzeć mężczyźnie w oczy.
Zdezorientowany oraz nieco zmieszany Chińczyk zaśmiał się nerwowo. Dopiero teraz dotarło do niego, że spędził noc z kimś, kto prawdopodobnie już drugi raz na niego nie spojrzy. Cofnął dłoń gładzącą białą skórę, a następnie usiadł. To, co wydawało mu się świetnym zaczątkiem na przelotny romans, właśnie chyliło się ku końcowi. Przeczesał palcami włosy raz i drugi, potem wstał i odnalazł swoje spodnie. Zastanawiając się nad własną naiwnością, wyciągnął z portfela grubszy plik banknotów. Odwrócił się, by jeszcze przez moment popatrzeć na swego niedawnego kochanka.
Wychodząc spod różowej kołdry, Baekhyun odsłonił całą swą sylwetkę. Bez trudu można było policzyć wszystkie jego żebra czy nakreślić wzrokiem rysy innych wystających kości. Lu Han jednak nie uznawał tego za nieatrakcyjne. Przeciwnie. Niemalże anorektyczka chudość nadawała drugiemu lekkości niedającej opisać się słowami. Jednocześnie jego zachowanie świadczyło o tym, że twardo stąpał po ziemi i doskonale wiedział czego chce. Parę jeszcze sekund nagie ciało dało się bezwstydnie podziwiać, aż w końcu zniknęło pod materiałem ubrań, w których Byun przyszedł do klubu poprzedniego wieczoru.
Pewnym krokiem zbliżył się do czarnowłosego i z niezręcznym uśmiechem wziął od niego pieniądze.
Xiexie. Dziękuję – powiedział, lekko schylając głowę. Na odchodne zostawił na ustach Chińczyka słodki smak swoich warg, czego też zbyt często nie robił, by nie dać się drugi raz zaciągnąć do łóżka.
◄►
Krocząc starym, popękanym chodnikiem, Baekhyun rozglądał się dookoła, zwracając uwagę na rzeczy, które innych w ogóle nie interesowały. Patrzył, jak nowoczesne szklane budynki budzą się do życia oblepione złotem wspinającego się po niebiańskich szczeblach słońca. Tego poranka ludzie nie mieli wielkości mrówek. Tym razem byli tuż obok niego, lecz on, jak poprzedniego wieczoru, nie zaglądał im w twarze. Miał przekonanie, że cudze życie toczy się gdzieś obok niego, nie mając wpływu na jego własne. Wszyscy ci urzędnicy, sekretarki, sklepikarze, lekarze i doradcy stanowili dla niego coś zupełnie odrębnego, inny świat. Świat, do którego nigdy nie chciał zaglądać.
Dotarł do mieszkania po całkiem niedługim spacerze. Prędko pozbył się zbędnego ubrania, a potem wszedł pod prysznic, mając zamiar doprowadzić się do porządku. Chłodna woda spływała kaskadami po jego ciele, zmywając wspomnienia minionej nocy. Mimo iż Byun był w pełni świadomy tego, co zaszło, nie widział sensu w rozpamiętywaniu. Stało się i już nigdy więcej się nie powtórzy. Odchylił głowę, obmywając twarz dla orzeźwienia. Przesuwając dłońmi po własnych ramionach i torsie, wyczuł kilka bolących miejsc. Nie zastanowiło go to. Zdarzyło mu się wrócić bogatszym o dwa czy trzy siniaki, bo ktoś za mocno go przytrzymał.
Wyszedłszy z kabiny, zatrzymał się przed wiszącym na ścianie lustrem. Począł dokładnie przyglądać się swemu odbiciu. Nic szczególnego nie zwróciło jego uwagi poza śladami zębów na ramieniu. Może nie była to bardzo odpowiednia pamiątka, ale za to była niezwykle oryginalna. Rzadko bowiem trafiał na kogoś, kto w tak gwałtowny sposób reagował na orgazm. Prawie zawsze był albo dociskany do czyichś bioder, albo ktoś zwyczajnie przygniatał go całym sobą. Nie lubił tego, ale nie narzekał, żeby nie dać po sobie nic poznać.
Kilka chwil później Baekhyun był już w kuchni. Przeszukał wszystkie szafki, aż w końcu natrafił na zakupione dzień wcześniej słodycze. Wybrał kolorowe żelki i oblizał usta, zasiadając na blacie stołu. Miał gdzieś to, że przez okno ludzie mieszkający na tym samym piętrze z łatwością będą mogli zobaczyć jego nagie ciało. Otworzył niewielką paczkę i od razu wepchnął sobie do buzi dwa misie wypełnione w środku kwaśnym sokiem. Skrzywił się, czując szczypanie na języku, a później zaśmiał się cicho. Mimo wszystko uwielbiał ten smak. Siedział tak przez dobre kilkanaście minut, machając nogami i zapychając głód słodyczami. Co jakiś czas wyglądał przez okno, jednak to nie było tak fascynujące jak maleńka plamka nad zlewem, której nigdy przedtem nie dostrzegł.
Po niezbyt obfitym śniadaniu malarz poczłapał do sypialni. Przez moment przyglądał się wszystkim przedmiotom w pomieszczeniu, jak gdyby czegoś uporczywie szukał, aż w końcu odetchnął ciężko. Położył się na swym mizernym posłaniu, naciągając na siebie kołdrę. Nim zdążył zamyślić się nad jakimś konkretnym tematem, zasnął, będąc wciąż zmęczonym po minionej nocy.
◄►
– Hej, Kyungsoo, masz czas dziś wieczorem? – zapytał Baekhyun, opierając się biodrem o zlew i przegryzając chrupiącą marchewkę.
Była już najwyższa pora na obiad, dlatego znalazł coś, czym mógłby zagłuszyć burczenie w brzuchu. Nie miał ochoty na gotowanie czegokolwiek, wolał poczekać do kolacji. Wpadł na całkiem miły, jego zdaniem, pomysł i miał nadzieję, że on wypali. Chciał spędzić trochę czasu z przyjacielem, ale jednocześnie nie chciał, by tamten żałował, że Byun ciągle wymaga poświęcania mu uwagi.
– Hm, raczej tak – odrzekł Do po krótkiej chwili ciszy. – Proszę jeszcze tutaj podpisać. Tak. Tutaj też. – Wniosek nasuwał się sam – mężczyzna był wciąż w pracy. Po krótkiej rozmowie z klientem wrócił do konwersacji z Baekhyunem. – Wydaje mi się, że nie mam żadnych specjalnych planów. Pewnie zrobimy z Jonginem kolację, a potem będziemy coś oglądać. Wieczór jak każdy inny.
– To się dobrze składa.
Tak, a czemu? – spytał Kyungsoo w nieco dociekliwy sposób, który wyraźnie rozbawił malarza.
– Chciałem cię zaprosić na kolację – odrzekł z dumą młodszy, uśmiechając się do siebie, po czym zrobił kolejny duży gryz swojego świeżutkiego warzywa.
A z jakiej to okazji?
– Tak po prostu. – Baekhyun wzruszył ramionami, lecz po chwili zdał sobie sprawę, że drugi tego nie widzi. – Mam pieniądze i chcę dobrze zjeść, czy to wystarczy? Poza tym weź ze sobą swojego faceta. Nie chcę, żebyś zanudził się ze mną na śmierć. Spotkajmy się przed moją kamienicą o ósmej, dobra?
– W porządku – odpowiedział pewnie Do, nie rozważając już żadnych za i przeciw. Poniekąd było to spowodowane tym, że chciał, by przyjaciel chociaż raz zjadł coś porządnego. Był też pewien, że jeśli to on zapraszał, to musiał mieć naprawdę dużo do wydania. – Mamy ubrać się w coś specjalnego?
– Czy ja wiem. – Marszcząc nos, Byun zastanowił się nad wyborem miejsca, w którym zjedzą wieczorny posiłek. – Może być elegancko, ale nie odświętnie. Żadnych krawatów, marynarek i innych takich.
– Okej, więc będziemy gotowi na ósmą. – Z szumu i nagłych gwałtownych ruchów malarz wywnioskował, że szef pojawił się gdzieś w okolicy Kyungsoo lub przyszedł kolejny klient.
– W takim razie do zobaczenia później – powiedział z nieskrywaną radością, a następnie rozłączył się.
◄►
Było już grubo po siódmej, gdy Baekhyun wyszedł spod prysznica – po raz drugi tego dnia – i zaczął przygotowywać się do wyjścia z przyjacielem i jego chłopakiem. W istocie wiedział, że Do od dawna już kogoś ma, ale jeszcze ani razu nie miał okazji się z nim spotkać. Główną tego przyczyną był fakt, że nie lubił, jak zupełnie obcy ludzie przychodzili do jego mieszkania. Nie raz i nie dwa zdarzyło mu się, że ktoś surowym okiem oceniał jego skromne umeblowanie i niezbyt wykwintne dbanie o porządek. Czuł się wtedy bardzo mały, jakby skurczył się do rozmiarów krasnoludka. Nie chciał przyznawać się do tego, czym się zajmuje, jak spędza swój czas, a ponaglający i karcący wzrok tych nieuprzejmych osób właśnie do tego go zmuszał.
Poza tym trochę wstydził się tamtego chłopaka. Był on kilka lat młodszy, a wydawał się być energiczny, sympatyczny i śmiały z tego, co opowiadał mu Kyungsoo. Byun wypadał przy tym blado. Zdecydowanie wolał przecież siedzieć w domu, zajmować się bezsensownym bazgraniem farbami po płótnie albo spaniem po męczącej nocy. Dziwiło go, dlaczego przyjaciel tak bardzo lubi do niego przychodzić, spędzać z nim czas czy nawet wychodzić na zakupy, skoro on sam nie miał do tego takiego zapału. Zupełnie jakby nie potrafił spędzać czasu z własnym „ja”.
Ze starej komody wyciągnął swoje najlepsze jasne spodnie i beżowy, kaszmirowy sweter. Kiedy tylko dotykał miękkiego materiału, od razu polepszył mu się humor. Zdecydowanie była to jego najulubieńsza rzecz spośród wszystkich ubrań, jakie chomikował. Pospiesznie wciągnął na siebie czystą odzież, a później poszedł do łazienki, żeby wysuszyć włosy i delikatnie pomalować oczy. Dawniej aż tak bardzo nie zależało mu na dbaniu o siebie. Uważał, że to coś przeznaczonego tylko dla dziewczyn, jednak gdy rozpoczął bujne życie towarzyskie, jego ręka sięgnęła po kredkę do oczu i podkład. Przestał przejmować się cudzym zdaniem, które ubliżało jego wyglądowi. Był sobą.
Tuż przed ósmą ubrał w pośpiechu trampki i zbiegł po schodach, by być wcześniej niż Kyungsoo i jego partner. Nie mieszkał w niebezpiecznej dzielnicy, choć ludzie tam żyjący nie zaliczali się do tych z górnej części drabiny społecznej. Czasami napatoczyło się kilku zapijaczonych, starszych panów, ale tuż za nimi kroczyły zdenerwowane żony, raz po raz bijące swych mężów torebką za przepijanie ostatnich pieniędzy. Bywały też dni, kiedy dzieciaki biły się pod jedną z kamienic, ale do tego też nie wzywano policji. Zwykle chodziło o zabawki czy jakieś brednie, nic specjalnego. Dlatego właśnie Baekhyun grzecznie czekał w świetle starej, nieco zardzewiałej latarni.
Lampa nie dawała już stałego światła. Żarówka mrugała co kilka sekund, ale to nie przeszkadzało mu w wypatrywaniu znajomej twarzy. Szybko jednak znudziło mu się patrzenie w ciemność i zaczął kopać butem pobliski kamyk. Gdy przycisnął go mocniej, na jednej z chodnikowych płyt odmalował się dziwaczny wzór. Byun prędko go wytarł, widząc zbliżających się ludzi. Pech chciał, że nie był to przyjaciel, a jakaś para mieszkająca w sąsiedniej kamienicy. Malarz lekko skinął głową, nie wysilając się na uprzejmości. Nigdy w życiu nie zamienił z tymi ludźmi ani słowa, dlatego nie widział powodu, by się z nimi witać.
W końcu po parunastu zaledwie minutach – choć Baekhyunowi wydawało się, że minęła cała wieczność – w zasięgu wzroku pojawił się Do, a tuż obok niego kroczył wysoki, cudownie opalony mężczyzna. Na pierwszy rzut oka wydał się Byunowi zwyczajny i niczym się niewyróżniający. Uśmiechnął się do niego, aby nie wyjść na gbura i nie przynieść przyjacielowi wstydu, choć miał ochotę od razu pójść w zaplanowane miejsce. Nie uważał, żeby poświęcanie większej uwagi chłopakowi Kyungsoo miało głębszy sens, skoro był tylko przystojny.
– Cześć, Baek. Długo czekasz? – rzucił na powitanie Do, nerwowo zerkając na swojego towarzysza.
– Znając mnie, czekam pewnie jakieś pięć czy siedem minut, ale mam wrażenie, jakby minęło sto lat. Wiesz dobrze, że jestem niecierpliwy – raczej wyburczał niż powiedział malarz, a jego twarz miała całkiem obojętny wyraz.
– Jeszcze raz przepraszam – rzekł Kyungsoo z nutą skruchy w głosie. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że przyjaciel może już teraz nie być w tak cudownym nastroju, w jakim był jeszcze moment temu. – Mogliśmy wyjść wcześniej. Nie gniewaj się, okej?
– Okej, już w porządku – mruknął Byun, lekko wydymając dolną wargę. Humor poprawił mu się tylko dlatego, że nie mógł się doczekać spędzenia wieczoru z najbliższą mu osobą.
– A, to jest Jongin. – Wspomniany chłopak wyciągnął rękę w kierunku Baekhyuna, którą ten niemrawo uścisnął i wysilił się na kolejny niezręczny uśmiech.
– Miło poznać.
Zaraz potem ruszyli w kierunku centrum miasta. Malarz trzymał w sekrecie restaurację, w której będą jedli. Chciał mieć w zanadrzu jakiś element zaskoczenia, a lepszego nie mógł znaleźć. Nie odzywali się za wiele. Głównie z powodu Jongina. Byun nie wiedział, o czym może przy nim mówić, a o czym nie. Nie czuł się jeszcze komfortowo w jego towarzystwie. Nadal przecież nie wiedział o nim zupełnie nic. Co parę sekund tylko jakieś porozumiewawcze mruknięcia wymykały się z ust Kyungsoo lub jego partnera, na co Baekhyun przewracał boleśnie oczami. Był prawie pewien, że idą teraz za rękę i są do siebie niemalże przyklejeni. Ale nie mógł tego zobaczyć, bo szedł przed nimi i odwracanie się, by to skontrolować wydałoby się podejrzane.
Po bardzo długim spacerze i lawirowaniu kolejnymi uliczkami, dotarli do nowoczesnego, szklanego wieżowca. Nikt nie zadawał pytań, dlatego Byun prowadził, nie oglądając się za siebie. Weszli do windy i mężczyzna wcisnął przycisk z odpowiednim piętrem, na którym mieli się zatrzymać. Przyjemna muzyka wpływała z głośników, lecz nie trwało to długo, gdyż winda stanęła na drugim piętrze. Szalenie podekscytowany Baekhyun prawie biegiem puścił się w kierunku stolików. Nie mógł nacieszyć się widokiem przed nim.
Wspaniałe okna od podłogi do sufitu ukazywały panoramę zapracowanego i zatłoczonego miasta, błyskając światłami to tu, to tam. Wielkie pomieszczenie wypełniały zapachy, od których ślina cisnęła się na język. Goście zasiadający na swoich krzesłach rozmawiali przyciszonymi głosami, ciesząc się swoimi posiłkami. Wszystko wyglądało, jakby było wykreowane przez osobę wyższą. Delikatne, przygaszone oświetlenie. Stołki przystrojone jak na przyjęcie weselne. Piękne kwiaty stojące w wazonach. Całość stanowiła harmonię, która zostałaby zakłócona, gdyby jednej z tych rzeczy zabrakło.
– Witam państwa w Cornerstone. Czym mogę służyć? – Niski, przyjaźnie wyglądający mężczyzna w bardzo formalnym stroju podszedł do trójki, uśmiechając się, jak nakazywała mu pracownicza etykieta.
– Poprosimy stolik dla nas trzech – równie miłym głosem odparł Baekhyun, wskazując na siebie i swoich towarzyszy.
Kelner szybko zeskanował wzrokiem pięknie wystrojoną salę, a jego oczy zabłyszczały, gdy w końcu znalazł wolne miejsce. Poprosił gości, by poszli za nim, a oni bez słowa ruszyli, oglądając się za każdą, nawet najmniejszą rzeczą. Usiedli przy oknie, by, jak zachęcał pracownik obsługi, lepiej im się jadło przy podziwianiu widoków miasta. Zaabsorbowani nieskazitelną panoramą nie zorientowali się, kiedy mężczyzna odszedł, aby już po chwili powrócić, trzymając w dłoniach trzy karty dań. Z uśmiechem polecił danie dnia, lecz ostateczny wybór pozostawił klientom. Ukłoniwszy się, odszedł, pozwalając trójce zastanowić się nad wyborem posiłku.
Baekhyun dokładnie czytał opisy wszystkiego, co znajdowało się w menu. Mimo iż była to restauracja, która specjalizowała się głównie w tradycyjnych włoskich daniach, w ofercie mieli mnóstwo wspaniałych pozycji. Długo myślał nad najlepszą opcją, jako że był niezwykle niezdecydowany, podczas gdy przyjaciel wraz ze swoim chłopakiem już dawno podjęli decyzję, że zamówią pieczony comber jagnięcy. Byun ostatecznie wybrał rybę, choć nie był przekonany, czy to właśnie na to miał ochotę.
Gdy już przekazali temu samemu kelnerowi swoje zamówienie, do którego doszło również wino, podziękowali mu z uśmiechem. Mogli zająć się rozmową i malarz miał okazję, by poznać Jongina. Ledwie Baekhyun podniósł wzrok na młodszego, a już zaschło mu w gardle. Przekonał się, że jego początkowa ocena była mylna. Okazało się, że młody mężczyzna jednak jest w jego typie. Był nie tylko zwykły czy przystojny. Jego wygląd oszałamiał. Nieco ciemniejszy odcień skóry dodawał mu seksownego czaru, od którego Byunowi aż zakręciło się w głowie. Jego spojrzenie było pewne i hipnotyzujące, uśmiech zaś zupełnie naturalny, aczkolwiek kuszący.
– Powiesz mi w końcu z jakiej okazji zaprosiłeś nas na tę kolację? Nie wierzę, że to tylko twoja dobra wola – podjął rozmowę Kyungsoo, machając szklanką z wodą.
Malarz otworzył usta i zaraz je zamknął. Na moment zapomniał, jak się nazywa. – Mówiłem ci już. Dostałem kasę i chciałem zjeść coś dobrego – odrzekł w końcu, unikając patrzenia na Kim. Bał się, że gdy znów to zrobi, ulegnie.
– I właśnie dlatego zabrałeś nas do najdroższej restauracji w Seulu, tak?
– Do jednej z najdroższych, mówiąc ściślej – poprawił z wyższością Byun, spoglądając na przyjaciela. – Tak, właśnie dlatego. Nie chcę wyjść na sknerę, kiedy mogę kupić to, na co mam największą ochotę.
Tylko westchnięcie wyrwało się z ust Do. On na miejscu jasnowłosego postarałby się o jakiś nowszy mebel do swego lichego mieszkanka czy o maleńki remont. Niewiele brakowało, żeby coś zaczęło się sypać mu na głowę, ale on nic sobie z tego nie robił. Wolał korzystać z życia, jak sam to nazywał, czego starszy nie mógł zrozumieć.
Wkrótce ich jedzenie wraz z alkoholem dotarło do stolika. Wszystko pachniało iście wybornie, a każdy talerz wyglądał jak małe dzieło sztuki. Patrząc na nie, Byun miał wizję malowideł skropionych takimi samymi barwami, jakie miały sosy na kawałkach jagnięciny czy na pierwszorzędnym łososiu. Uśmiechnął się do siebie, odrywając się od rzeczywistości. Przymknął oczy, przenosząc się do swojej prawie pustej sypialni. Oczyma wyobraźni przypinał płótno do sztalugi, wyjmował z komody farby i długo, długo zajmował się tworzeniem arcydzieła, które każdy by zachwalał. Tak bardzo zatracił się w tych nierealnych na obecną chwilę marzeniach, że ocknął się dopiero, gdy Kyungsoo powiedział, że jego ryba stygnie i niedługo stanie się niesmaczna.
– Wybaczcie, zamyśliłem się trochę – rzucił skrępowanie Baek, uśmiechając się nerwowo. Odruchowo sięgnął po kieliszek i zrobił duży łyk czerwonego wytrawnego wina. Z miejsca ocuciło to jego zatraconą w fantazji głowę, aż odetchnął. – Jedzcie jak najwięcej i jak najlepiej.
Z ogromną ochotą malarz chwycił sztućce w dłonie i począł kroić rybę, do której zostało dodane ziemniaczane puree i odrobina mizerii. Nie lubił ogórków, dlatego skrzywił się oraz postanowił, że ich nie zje. Całkiem spory kawałek ryby znalazł się w jego ustach już sekundę później. Mruknął z satysfakcją, jakby po raz pierwszy raz w życiu jadł coś takiego. Może to dlatego, że był niebywale głodny, a może dlatego, że jego chudy tyłek zajmował miejsce w jednej z tych drogich restauracji, na które nigdy nie miał odwagi choćby spojrzeć. To dziwne jak pieniądze mogą natychmiast zmienić człowieka.
Pochłonięty konsumowaniem swej kolacji Byun nie oglądał się na zakochaną parę. Kyungsoo i Jongin co jakiś czas wymieniali ukradkowe spojrzenia czy delikatne uśmiechy. Młodszy nawet przysunął się kilka centymetrów bliżej Do, by móc nieśmiało pogłaskać go po udzie. Oblizał wtedy wargi i zaraz odsunął się, nie chcąc zawstydzać partnera. Ten tylko rzucił mu karcące spojrzenie, za jakim kryło się o wiele więcej, i powrócił do zajadania się jagnięciną.
Gdy w końcu wszystkie sztućce zostały równo ułożone na talerzach, nadszedł czas na mały odpoczynek i więcej rozmów, bo do tej pory nie było prawie żadnej. Ale jak można było prowadzić jakąkolwiek konwersację przy tak wyśmienitych daniach? Każdy skupiał się na wyczuwaniu najdelikatniejszych tonów mięsa czy sosu albo i dodatków. Wytarłszy usta serwetką, Kyungsoo podniósł się z miejsca.
– Przepraszam, muszę wyjść do toalety – powiedział, po czym zniknął w głębi sali między innymi stolikami i obcymi ludźmi.
Do Baekhyuna dość szybko dotarło, że został sam na sam z Jonginem. To zmroziło mu krew w żyłach, lecz jego serce poczęło bić dość szybko. Jednocześnie jego twarz oblała się subtelnym rumieńcem, którego nie mógł w żaden sposób powstrzymać.
– Może opowiesz mi coś o sobie, hyung? – zasugerował młodszy, chcąc skupić na sobie uwagę drugiego.

2 komentarze:

  1. Jeśli Baek będzie podrywał chłopaka swojego przyjaciela to chyba go zabiję. Tak się nie robi, Byun, opanuj się.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pisał albo mówił Ci ktoś, że Twój styl pisania jest na serio rewelacyjny? Lubię to w jaki sposób piszesz. Wszystko jest tak pięknie opisane. Nie wiem co myśleć o Baekhyunie. Jest tak specyficzny. I do tego zastanawiam się jak on pozna Chanyeola. Kim on będzie w jego życiu? Luhan to przygoda na noc. Kyungsoo to jedyny przyjaciel. Teraz pojawia się przystojny Jongin i jestem ciekawa co wyniknie z tej znajomości. Bo chyba Baek nie skrzywdzi swojego przyjaciela, prawda? Tak mnie jeszcze naszło. Ile tych pairingów dodatkowych pojawi się jeszcze w tym ff?
    Pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń