sobota, 16 kwietnia 2016

Black & White [2/12]

Długość rozdziału: 3315 słów

Następnego poranka Chanyeol obudził się kilkanaście minut przed budzikiem. Nie miał jednak w zwyczaju marnowania czasu na bezczynne leżenie, kiedy zapowiadał się naprawdę pracowity dzień. Niemalże od razu wyszedł z łóżka, przeciągając się rozbudzająco. Po szybkim, zimnym prysznicu Park wskoczył w wygodny dres i buty do biegania. I wyszedł na zewnątrz.
            Tak jak się spodziewał, pogoda nie była najlepsza. Mżyło. I na dodatek była mgła. Wręcz idealna pogoda do tego, by przebiec się i pomyśleć w samotności. Biznesman wybrał się do parku, gdyż wiedział, że o tej porze nie będzie tam prawie nikogo. Drażniło go, kiedy ktoś zaczepiał go, pytając o godzinę czy wpadał na niego z impetem, twierdząc, że spieszył się do pracy.
Biegnąc chodnikiem, mężczyzna mijał zaspane twarze drobnych sklepikarzy czy starszych kobiet, które już teraz wybrały się na zakupy. Czasami miewał przemyślenia nad tym, jak będzie wyglądała jego przyszłość, gdy sam będzie w podobnym wieku, ale teraz nie było na to czasu. Skupił się na celu swojego wyjścia i już po kilkunastu minutach znalazł się w olbrzymim parku. Biegł swobodnie wąską ścieżką, mijając zroszone smutnymi kroplami zielone korony drzew.
            Na początku Chanyeol nie skupiał się na niczym. Patrzył przed siebie, ale nie spodziewał się ujrzeć nikogo ciekawego o tej porze. Nieświadomie sumienie zaprowadziło go do wspomnienia o studencie, którego poprzedniego dnia odprawił z kwitkiem. Nawet nie zdawał sobie z tego sprawy, jednak najwyraźniej dręczyło go to. Zachował się po prostu nie fair i było mu z tym głupio. Było już za późno, aby przeprosić. Miał więc cichą nadzieję, że może chłopak będzie na tyle zdeterminowany i wróci.
Przebiegając pod bezpiecznym liściastym dachem, Park nie zwracał uwagi zupełnie na nic. Zatapiał się głęboko w swoich przemyśleniach. Dotarło do niego, że ma wyrzuty. I to nie byle jakie. Chciał udzielić tego cholernego wywiadu. Chciał, żeby matka była z niego dumna i przestała traktować go jak przerośniętego chłystka, który dopiero co ukończył piętnaście lat, a w głowie ma pstro.
Tym razem nie był zły na swoją rodzicielkę. Doskonale wiedział, że kobieta chciała dla niego jak najlepiej, ale czasami miał wrażenie, że nadal mu nie ufa. Może to był tylko on, a może taka była prawda. Powszechnie jednak było wiadomo, że to dzięki Chanyeolowi rodzinna firma rozbłysła nowym blaskiem. Gdyby nie udało mu się podreperować stosunków z niektórymi klientami, już dawno mieszkałby w małym domku na wsi, z uśmiechem na ustach pracując jako rolnik. A przecież nie do tego był stworzony.
Park Chanyeol był stworzony do interesów. I do bycia sobą zawsze i wszędzie.
Przebieżka była krótka, jednak owocna. Mężczyzna uświadomił sobie kilka ważnych spraw, a na jego ustach pojawił się nikły uśmiech. Liczył na to, że będzie to dobry dzień oraz wszystkie jego plany powiodą się, bez względu na trudności, jakie mogły go czekać.
Gdy dotarł już do mieszkania, ściągnął z siebie przepocony i zmoczony strój, po czym prawie biegiem rzucił się pod prysznic. Chłodna woda działała jeszcze bardziej pobudzająco, kiedy było się solidnie zmęczonym. Po pożywnym śniadaniu i doborze odpowiedniej garderoby Park był gotów by iść podbić świat, w którym na ten czas przyszło mu żyć.
Niespełna pół godziny później już siedział w swoim luksusowym samochodzie, pędząc w stronę firmy. Przez uchylone okno sączyło się nieco wilgotne, aczkolwiek orzeźwiające powietrze, podczas gdy z radio płynęła słodka soulowa muzyka. Chanyeol był rozluźniony, ale jego mózg ciągle odtwarzał w głowie poprzedni dzień, a dokładniej moment, kiedy to odprawił niewinnego studenta z fałszywym uśmieszkiem na ustach. Nadal nie potrafił sobie tego wybaczyć.
W biurze nie czekało na niego nic nowego. Ciągle urywały się telefony, sekretarka przynosiła tony różnych dokumentów do podpisania. Biznesman od samego rana miał więc dość, ale za wszelką cenę nie dawał wyprowadzić się z równowagi. Był pieprzonym profesjonalistą, dlatego musiał zachowywać się, jak na takiego przystało. Nie obyło się bez trzaskania drzwiami, wyklinania na klientów i przekładania spotkań.
Park mógłby powiedzieć, że praca go wykańcza, bo czasami miał wrażenie, że zaraz nie da rady. Rzeczywistość była zupełnie inna. Kochał swoją pracę, nawet jeśli każdego dnia miał urwanie głowy. Bez niej nie potrafiłby dopasować się do żadnej społeczności. W ten sposób czuł, że ma i może wszystko. Nie chciał niczego zmieniać.
Baekhyun snuł się samotnie po uczelni, rękawem wycierając pokryte kurzem żółtawe ściany. Był na siebie zły. W pewnym sensie został upokorzony. Przeklinał w myślach swoją dziecięcą naiwność i to, że Park rzucił na niego jakiś władczy urok. Już kilka razy tego dnia miał ochotę wrócić do jego biura i uderzyć go w twarz, ale to byłaby całkowita utrata godności.
W zamian postanowił użalać się nad swoim losem i niezaliczonym zadaniem. Już miał przed oczami różne wersje tego, jak mówi „Przykro mi, panie profesorze, ale nie udało mi się podołać temu zadaniu” i wszystkie z nich były równie żałosne jak inne. Nie wiedział, co ma ze sobą począć. Na szczęście jego zajęcia już się skończyły i nie musiał dłużej patrzeć na profesorów, bo miał wrażenie, że ci śmieją mu się w twarz.
Byun wyszedł z budynku niepocieszony. Jego usta były nieelegancko wywinięte w podkówkę, a mdłe słońce rzucało na jego twarz niekorzystny cień, przez co wydawał się jeszcze bardziej smutny niż był naprawdę. Od razu rzucił mu się w oczy samochód Jongina. Wówczas lekki uśmiech pojawił się na jego ustach. Ulżyło mu, że nie będzie musiał tłuc się metrem czy autobusem do domu.
– Hej, Baek –­ zawołał Kai, podchodząc do przyjaciela. – Nie żebym cię obrażał, ale wyglądasz dzisiaj fatalnie. Coś się stało? To coś na uczelni, prawda?
Tak, idioto. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że cały rok poszedł się pieprzyć i będę go powtarzał. – Nic takiego – odparł jasnowłosy, poprawiając torbę na swoim ramieniu. – Pojedziemy gdzieś na lunch? Jestem strasznie głodny. Zapomniałem zjeść śniadania.
Jongin bez zastanowienia zaprowadził Baekhyuna do auta, pilnując, by gdzieś po drodze chłopak nie przewrócił się. Sam szybko wskoczył do środka i odpalił silnik. Nie musiał pytać, gdzie będą jedli. Ich ulubionym miejscem był malutki bar, w którym można było zjeść iście domowe jedzenie. Obaj go uwielbiali. Odkąd ich mamy nie miały sposobności im gotować, często bywali w tamtym miejscu. Jedli, wspominając dzieciństwo i wspólne zabawy.
Kiedy byli już w połowie drogi do Hongdae, Baekhyun niespodziewanie zwrócił się do Jongina i kazał mu się zatrzymać.
– Co jest? – zapytał tamten odrobinę zdziwiony.
– Nie jedziemy do Oksang Dalbit. Chcę, żebyś zawiózł mnie do Park’s Industry – odparł spokojnie Byun, na jego ustach zagościł złośliwy uśmieszek. – Po tym, co zdarzyło się wczoraj, nie zamierzam poddać się bez walki. Nie pozwolę, żeby jakiś nadęty bufon zniszczył moją karierę.
– Och – tylko tyle wydostało się z ust starszego chłopaka. Nie spodziewał się, że jego przyjaciel zareaguje w ten sposób. Owszem, nie był osobą, która poddaje się po pierwszym lepszym potknięciu, ale odrzucenie przez popularną osobistość nie było zwykłym „nie mam dzisiaj czasu, wpadnij do mnie jutro”. – Nie ma sprawy, mogę cię tam zawieźć.
Samochód zawrócił niemal natychmiast i ruszył w przeciwnym kierunku. Jongin przez chwilę zaciskał dłonie na kierownicy, próbując rozgryźć umysł swojego przyjaciela, ale w końcu odpuścił. To były jego sprawy, nie potrzebował się w nie mieszać. Jechali powoli, bo w mieście zaczęły robić się korki. Nie było to nic niezwykłego. Zawsze w porze lunchu każdy chciał wyrwać się z pracy i może zdążyć pojechać na drugi koniec miasta, by zjeść coś smacznego. Niektórzy jednak musieli siedzieć w ogromnych biurowcach i tam zadowalać się posiłkiem serwowanym przez miejscową stołówkę czy kawiarnię.
Baekhyun przez całą drogę wyglądał przez okno, co jakiś czas słysząc ciche przekleństwo z ust swojego przyjaciela. Przewracał wtedy oczami. Uważał, że jeśli Kai nadal będzie rzucał wyzwiskami z byle powodu, nigdy nie znajdzie sobie nikogo odpowiedniego.
– Powinieneś wysławiać się z kulturą – upomniał Byun, posyłając Jonginowi nieco wyniosłe spojrzenie.
– Powiedział ten, który wczoraj nazwał wielkiego dyrektora dupkiem – odgryzł się starszy chłopak, na co uszy drugiego zapłonęły czerwienią. Natychmiast z powrotem odwrócił twarz w kierunku szyby.
– Przepraszam, zapomniałem. – Głos Baekhyuna był odrobinę onieśmielony, ale przeprosiny były szczere. – W takim razie mów sobie, jak chcesz, bo jak dzisiaj też pośle mnie do diabła, to zacznę wyzywać go od najgorszych – dodał prędko.
Kai natychmiast zaśmiał się głośno, ale zaraz po raz kolejny głośno przeklął i z całej siły wcisnął klakson. Południowe korki zdecydowanie nie służyły dobremu nastrojowi. Obaj mogli to potwierdzić. Chociaż młodszy raczej czuł się znudzony a nie zdenerwowany. Nie obchodziło go, za ile znajdą się pod Park’s Industry.
Musiało minąć więcej niż pół godziny, nim dotarli na miejsce i Jongin przestał używać niecenzuralnych słów na każdy jadący przed nimi samochód. Baekhyun zaś stał się bardziej podekscytowany i odrobinę zestresowany. Nerwowo bawił się palcami, wlepiając wzrok w swoje dłonie. Po chwili wziął głęboki oddech i wyjął z torby notatnik z pytaniami, które przygotował już na poprzedni dzień.
– Idziesz czy jednak jedziemy coś zjeść? – rzucił Kai, przenosząc wzrok na przyjaciela. Delikatnie poklepał go po ramieniu i posłał pokrzepiający uśmiech. – Możesz to przełożyć na inny dzień.
– Nie. Chcę to zrobić dzisiaj. Im szybciej, tym lepiej – wyjaśnił jasnowłosy, otwierając drzwi. – Jedź do pracy. Jak coś pójdzie nie tak, chcę odreagować w samotności. Do zobaczenia w domu. – Z tymi słowami Byun opuścił pojazd, a potem ruszył przed siebie w stronę wielkiego szklanego wejścia.
Jeszcze raz nabrał powietrza w płuca, zanim otworzył jedno skrzydło i wszedł do środka. Powoli uspokajał się, ale nie było mu łatwo po tym, jak biznesman odrzucił jego wizytę poprzedniego dnia. Podszedłszy do znanego sobie już biurka, spytał o dyrektora Parka i po raz kolejny został skierowany pod ten sam numerek na tym samym piętrze.
Kiedy ujrzał drzwi, które dzień wcześniej zdążył znienawidzić, uśmiechnął się do siebie fałszywie. Prychnął pod nosem i dopiero wtedy nonszalancko chwycił za klamkę, po czym lekko uchylił wejście. Wsunął ostrożnie głowę, subtelnie przygryzając wargę.
– Dzień dobry, panie Park – powiedział Baekhyun dość uprzejmie i miło jak na szalejące w nim rozdrażnienie. – Przepraszam, że przeszkadzam. Byłem tu wczoraj, ale… zostałem odesłany, bo miał pan ważne spotkanie. Czy mógłbym dzisiaj przeprowadzić z panem wywiad? – spytał, z każdym słowem powoli wchodząc do biura, zamykając za sobą drzwi. Nie dał po sobie poznać, że wie o kłamstwie Parka.
Chanyeol przez kilka sekund był zupełnie zbity z tropu. Nie wiedział gdzie patrzeć, ani co powiedzieć. Dopiero po upływie mniej więcej dwóch minut wysilił się na słaby uśmiech oraz skinienie głową. Gdzieś w głębi ucieszyło go, że chłopak nie poddał się i wrócił po to, czego chciał.
– Tak, proszę bardzo. – Mężczyzna zerknął na zegarek i westchnął głośno. – Od pół godziny trwa przerwa na lunch, a ja jeszcze nic nie jadłem – mruknął bardziej do siebie, kręcąc nosem.
Jak na zawołanie brzuch Baekhyuna głośno zaburczał, dając o sobie znak. Zmieszany chłopak prędko przycisnął do niego notatnik, spuszczając głowę. Park tylko zaśmiał się oraz pokręcił głową.
– Ktoś tu chyba też domaga się jedzenia – powiedział żartobliwie, bacznie przyglądając się studentowi. – Na dole jest znakomity bufet. Serwują tam wszystko, co tylko sobie wymarzysz, naprawdę. Wydaje mi się, że tam będzie nam się najlepiej rozmawiało.
Chanyeol podniósł się z miejsca, a jasnowłosy w tym czasie uniósł na niego wzrok i był dosłownie oszołomiony. Nieznana i niczym nieograniczona aura biła od biznesmana, niemalże zwalając z nóg. Uśmiech na jego twarzy odsłaniał jego jowialność, sprawiał, że promieniował. Był jak magiczne centrum, które swą mocą przyciąga wszystkich dookoła. Byun zamrugał kilkakrotnie, starając się wyjść z zachwytu osobą popularnego dyrektora.
Obaj ruszyli ku drzwiom. Park, jak na dżentelmena przystało, przepuścił swojego gościa przed sobą. Udali się do najbliższej windy, po czym zjechali na parter. W małej metalowej kabinie dyrektor co jakiś czas rzucał studentowi ukradkowe spojrzenia, a ten zaś stał sztywno, wpatrując się w swoje buty, jakby były najbardziej interesującą rzeczą na świecie.
– Nie stresuj się tak – odezwał się czarnowłosy, widząc lekko drżące ramiona drobnego chłopaka. Jeszcze raz zmierzył go wzrokiem i w myślach stwierdził, że jego sylwetka jest niczego sobie. – Jak będziesz cały czas taki spięty, to zapomnisz, po co przyszedłeś.
W odpowiedzi Baekhyun pokiwał głową i odchrząknął, a później wysilił się na nieco sztuczny uśmiech. Niestety mężczyzna i tak nie mógł go zobaczyć. Wkrótce rozległ się dźwięk oznajmiający, że dotarli do zamierzonego celu. Skierowali się do przytulnego, dobrze wyposażonego bufetu, od razu stając przy kasie.
Miejsce nie było bardzo duże, ale nie było też małe. Wyglądało całkiem przytulnie ze ścianami w łososiowym kolorze, na których wisiały reklamy firm dostarczających produkty. Za szklaną witryną widniały przeróżne dania, a umieszczone przy nich kolorowe tabliczki oznajmiały cenę. Byun podrapał się po karku, przeglądając menu wiszące od góry. Wielka gula urosła mu w gardle, kiedy dotarło do niego, że stać go tylko na szklankę wody. Nie miał innego wyjścia, a proszenie obcego, bogatego mężczyzny o zakup lunchu byłby dla niego całkowitą utratą godności.
– Poproszę kawę i kimbap w trójkącikach – odezwał się Chanyeol, kierując swoje zamówienie do dziewczyny stojącej po drugiej stronie lady, a potem zwrócił się do jasnowłosego. – A co dla ciebie?
– Um, wodę – mruknął Baekhyun, nerwowo ściskając w dłoni pasek torby.
– Tylko wodę?! Kilka minut temu twój brzuch żywcem wrzeszczał o coś do jedzenia, a teraz nic nie chcesz? – Park spojrzał ponownie na młodą kobietę przy kasie, posyłając jej szeroki uśmiech. – Poproszę jeszcze zieloną herbatę i drugi zestaw kimbap w trójkącikach.
Chanyeol zapłacił odpowiednią kwotę za posiłek, a potem udał się z Baekhyun do stolika w kącie pomieszczenia. Usiedli naprzeciwko siebie, ale młodszy cały czas tylko wlepiał spojrzenie w swoje drżące dłonie. Na jego policzkach malowały się dwa wielkie rumieńce, które zdradzały jego zawstydzenie i zakłopotanie. Przez moment nie odzywali się do siebie. Byun nie wiedział co powiedzieć, a czarnowłosy nie chciał peszyć go jeszcze bardziej.
Niezręczną ciszę przerwało przyjście kelnerki, która przyniosła zamówione wcześniej napoje oraz kimbap. Biznesman podziękował i przesunął w stronę jasnowłosego jego część lunchu.
– Dziękuję – wymamrotał Baekhyun, sięgając po filiżankę. Zrobił łyk herbaty, jednak nadal nie podniósł wzroku na mężczyznę. Był zażenowany swoją sytuacją i czuł się niezręcznie. Zwykle nie zachowywał się w ten sposób. Starał się być opanowany i pewny siebie, ale w tamtym momencie Park onieśmielał go całym sobą.
– Nie ma za co dziękować. To tylko lunch. – Chanyeol wziął się za jedzenie, nie komentując już niczego.
– Ale pan mnie nawet nie zna – odparował Byun nieco drżącym głosem.
Czarnowłosy odpowiedział cichym śmiechem. – Nie mogłem pozwolić, żeby twój żołądek zakłócił nasz wywiad. Musisz mnie dobrze słyszeć, abyś potem nie popełnił jakiegoś kardynalnego błędu. – Rozbrajający uśmiech nie znikał z jego twarzy, mimo iż co chwila zapełniał usta nową porcją smacznej kanapki.
Wciąż skonfundowany student w końcu przeniósł spojrzenie na swojego rozmówcę. Przyglądał mu się przez parę sekund, jakby chciał odszukać określone wady, jednak żadna z nich nie była widoczna. Chłopak niespodziewanie rozpromienił się, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Kąciki jego wąskich, malinowych ust uniosły się lekko ku górze, ale tym razem nie był to wymuszony gest.
– Nie denerwuje się pan? – spytał Baekhyun, wycierając dłonie w chusteczkę.
– A jest coś, czym powinienem się aż tak bardzo przejmować? – odpowiedział mężczyzna pytaniem na pytanie, a następni upił łyk swojej americano.
– Pytałem tak ogólnie. Wie pan, dziennikarz, wywiad, mnóstwo pytań. To trochę wpychanie się z butami w czyjeś życie, nieprawdaż? – odrzekł Byun, sącząc z wolna ciepłą herbatę.
– Masz nieco racji – przytaknął Park – ale ja nie mam nic do ukrycia. Jeśli chcesz coś wiedzieć, śmiało możesz o to pytać. W końcu to twoja praca.
Jasnowłosy pokiwał głową, a następnie sięgnął po swój kolorowy notatnik. Otworzył go na stronie zapisanej pytaniami, chwycił ołówek w dłoń i odchrząknął cicho.
– Myślę, że możemy zacząć – odezwał się w miarę pewnie, a kiedy ujrzał skinienie biznesmana, uśmiechnął się i wyprostował. – Co doprowadziło pana do pozycji, jaką pan aktualnie zajmuje?
Park niemalże od razu zareagował śmiechem. – Moi rodzice – odpowiedział bez owijania w bawełnę. – Nie mam zamiaru ukrywać, że to rodzinna firma i dzięki nim jestem dzisiaj jej dyrektorem. Staram się ze wszystkich sił, by biznes prosperował jak najlepiej.
Baekhyun pokiwał głową, skrupulatnie notując słowa mężczyzny. – A w jaki sposób pan to robi? Z informacji, które posiadam, wiem, że ma pan mnóstwo klientów, inwestorów. Co sprawia, że tak chętnie do pana przychodzą?
– Cóż, zawsze staram się być dobry w stosunku do innych ludzi, nie wszczynam kłótni, umiem świetnie negocjować, a jeśli trzeba zgadzam się nawet na kompromis. Mówiąc prościej, potrafię dogadać się prawie z każdym. Co więcej, jeżeli nasze zdanie są odmienne, nie mieszam nikogo z błotem, tylko grzecznie wyjaśniam, co mi się nie podoba albo co bym zmienił.
– Rozumiem – mruknął student pod nosem. – To bardzo uprzejme z pana strony i chyba każdy chciałby pracować z kimś takim. Skoro już tutaj jesteśmy, czy mógłby mi pan powiedzieć, co ma tak znaczny wpływ na rosnącą pozycję firmy w ostatnim czasie?
– Ależ tak. – Chanyeol zrobił łyk nieco przestygniętej już kawy i wygodniej rozsiadł się na krześle. – To, że ja jestem dyrektorem. Wspomnę na marginesie, że przedtem firma powoli chyliła się ku upadkowi, ale proszę tego nie zamieszczać w artykule. Nie chciałbym kompromitować mojej matki ani ojca.
– Dobrze. Teraz, uhm, chciałbym zadać panu kilka bardziej osobistych pytań. Czy ma pan coś przeciwko temu? – rzucił Byun, unosząc wzrok znad starannych zapisków.
Biznesman zerknął na zegarek i zmarszczył mocno brwi. Spojrzał przelotnie na jasnowłosego, uśmiechając się przepraszająco. Nie miał nic przeciwko dalszej rozmowie, jednak przerwa na lunch jakiś czas temu dobiegła końca, a wkrótce miał spotkanie z jednym ze stałych klientów. Nerwowo potarł kark dłonią, po czym poprawił marynarkę.
  Jesteś bardzo miły jak na dziennikarza. Bardzo dobrze mi się z tobą rozmawia i chętnie odpowiadałbym dalej, ale zaraz mam bardzo ważną rozmowę z klientem, więc nie mogę zostać – wyjaśnił, podnosząc się z miejsca.
Byun również wstał i lekko się ukłonił. – Dziękuję więc za ten krótki czas, jaki pan mi poświęcił.
– Wiesz, jeśli chcesz, możemy dokończyć wywiad jutro. – Mężczyzna wydobył z kieszeni cienką wizytówkę w jasnych kolorach. Wręczył ją chłopakowi z należytymi manierami. – Przyjdź do mojego mieszkania o 17. Będziemy mieli więcej czasu i swobody. Ja również dziękuję za dziś i do zobaczenia. – Po tych słowach dyrektor odwrócił się na pięcie i szybkim krokiem udał się do swojego gabinetu.
Baekhyun wrócił do mieszkania nieco oszołomiony i zaskoczony. Całą drogę trzymał w dłoniach wizytówkę, którą dostał od dyrektora Parka. Co jakiś czas przesuwał po niej palcem, jakby nie mógł uwierzyć, że jest prawdziwa. W istocie wciąż nie docierało do niego, że mężczyzna zaprosił go do siebie na dokończenie wywiadu. To było prawie jak sen.
Chłopak poszedł do kuchni i napił się wody, odłożywszy kawałek papieru na stół. Rozejrzał się po mieszkaniu, zastanawiając się, czy jego przyjaciel wrócił już do domu.
– Co to takiego? – spytał Jongin, pokazując się, jak na zawołanie i opierając się o blat wysepki kuchennej. Chwycił w dłonie wąski bilecik wizytowy. Gdy odczytał jego treść, prawie zakrztusił się powietrzem. – Ten zadufany w sobie bufon dał ci wizytówkę ze swoim adresem?! – niemal wykrzyknął.
– On wcale nie jest taki, jak go nazywasz – odpowiedział spokojnie jasnowłosy, przenosząc wzrok na starszego. – Wydaje się być miły. I tak, dał mi swój adres, bo nie skończyliśmy wywiadu. Umówił się ze mną na jutro, na 17.
Oczy Kaia zrobiły się niemal okrągłe jak pieniążki. Był kompletnie zaszokowany, ale i rozbawiony. Wybuchnął gromkim śmiechem, odpadając na blat. Zaraz jednak odkaszlnął i spoważniał. Musiał jakoś doprowadzić się do porządku, bo Byun po prostu gromił go wzrokiem.
– Przepraszam, ale to zabrzmiało, jakby umówił się z tobą na randkę – powiedział z cynicznym wyrazem twarzy.
– Jongin!
– No co? Przecież to całkiem możliwe. – Starszy wzruszył ramionami. – Chyba że jesteś pewien, że ma dziewczynę albo żonę.
– Nie ma – rzucił student szorstko. – Internet by od tego huczał, a tam nie ma nawet słowa.
– W takim razie jest wolny i istnieje prawdopodobieństwo, że jest gejem.
– Jongin! Przestań zniżać wszystkich do swojego poziomu! – wykrzyczał Baekhyun, uderzając pustą szklanką o stół. – To. Jest. Tylko. Moja. Praca. Nie idę na żadną randkę, rozumiesz?
Kai przewrócił oczami. Nikogo nie porównywał do siebie, bo sam nie był gejem, ale lubił sobie czasami żartować z Baekhyuna. Wiedział, że go to denerwuje, jednak uwielbiał patrzeć na jego lekko poczerwieniałe policzki, a potem wypominać mu to w najmniej oczekiwanym momencie. Jak to prawdziwy przyjaciel.
– Dobra, dobra, jak tam sobie chcesz – mruknął od niechcenia, a potem ruszył w stronę swojego pokoju. W połowie drogi zatrzymał się i odwrócił głowę do Byuna. – I uważaj, kogo nazywasz gejem, bo ja na pewno nim nie jestem. Zobaczymy, co z twoim nadętym bałwanem, bo nigdy nic nie wiadomo. – Jongin puścił młodszemu oczko i poszedł do siebie.

4 komentarze:

  1. Jongin aka true friends aż uronię łezkę :')
    super rozdział ;3
    nie mogę się doczekać następnego rozdziału i po ciuchu licze na to że w domu yeola dojdzie to jakiejś jednoznacznej sytuacji if you know XDD
    (i wcale nie jestem niewyżyta jakby co, tak po prostu fajnie by było ;3)
    weny<3
    // Nika

    OdpowiedzUsuń
  2. Yah, nieśmiały Baekhyun tak strasznie mnie rozczula ><
    Rozdział był uroczy i jestem bardzo ciekawa, co wydarzy się w kolejnym i jak rozwiną się relacje Chanyeola i Baekhyuna.
    Poza tym uwielbiam Twój styl pisania, ale to chyba już wiesz ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Niesamowicie cieszę się na nowe rozdziały spod twoich skrzydeł :)
    Chanyeol musi mieć troszkę nudne życie osobiste, ale chyba Baekhyun doda odrobinę kolorów do niego... prawda?
    Wyczekuję dalszych wydarzeń~!

    OdpowiedzUsuń
  4. *.* Bardzo fajny rozdział, czekam na kolejne, bo jestem mega ciekawa jak potoczy się ta znajomość. <3

    OdpowiedzUsuń