–
Dzień dobry, Baekhyun. Przyjdź do mojego biura.
–
Teraz nie mogę, jestem na uczelni.
–
Niedługo jest pora lunchu, mógłbyś się wyrwać chociaż na parę minut. – Głos po
drugiej stronie słuchawki był niemal błagalny.
Baekhyun
przemierzał korytarz, co rusz wpadając na kolejnych studentów. Wcale nie
zwracał na nich uwagi, nie miał czasu przepraszać, kiedy rozmawiał z
Chanyeolem. Zerkał tylko pod nogi, aby się nie potknąć. Gdy znalazł już dogodne
miejsce, usiadł, by swobodnie móc wrócić do prowadzonej wcześniej konwersacji.
–
A nie możemy się spotkać po pracy? – spytał chłopak, lekko dysząc, gdyż
przemierzył niemal całe piętro, przepychając się miedzy różnymi osobami.
–
Baekhyun, proszę cię, przecież przerwa na lunch jest długa. Zdążysz tu dotrzeć,
a w razie czego zawsze mogę cię odwieźć – oznajmił Park, a potem westchnął tak
ciężko, że jasnowłosy miał wrażenie, że zaraz poczuje jego oddech na karku.
–
Dobrze, już dobrze. Ale potem proszę nie mieć do mnie pretensji, jeśli wywiad z
panem nie ukaże się w gazecie – wyjaśnił z lekką wyższością, po czym zaśmiał
się.
Zakończywszy
rozmowę ciepłym pożegnaniem, Byun odetchnął, opierając się o ścianę. Fakt, jego
poranek był dość ciężki, zwłaszcza że Kai ciągle rzucał mu podejrzliwe
spojrzenia, a nawet nie raczył nic powiedzieć. Ciągle wydawało mu się, że
przyjaciel dosłownie przewierci mu dziurę w głowie swoim wzrokiem, ale na
szczęście mu się to nie udało. Rozstali się bez żadnego słowa, co trochę
dręczyło młodszego. Nie chciał jednak dzwonić do Jongina i tłumaczyć mu się, bo
nie miał przecież piętnastu lat. Był dorosły i mógł robić, co mu się podobało.
Nie
zastanawiając się nad skutkami swoich czynów, Baekhyun zdecydował, że teraz wybierze
się do Parka. To nie tak, że jakoś się do niego przywiązał, ale po prostu
chciał go zobaczyć. Zresztą tamten wręcz nalegał na spotkanie, dlatego lepiej
było spotkać się wcześniej i mieć dla siebie więcej czasu. Student opuścił
uczelnię dziarskim krokiem, tym samym uciekając ze swoich dwóch ostatnich
zajęć. To nie świadczyło o nim za dobrze, jako że był przecież najlepszy ze
wszystkich, ale w tamtej chwili mało go to obchodziło.
Szybko
biegnąc, zdążył na ostatni autobus odjeżdżający o tej godzinie z najbliższego
przystanku. Ciężko dysząc, usiadł na wolnym miejscu przy oknie i uśmiechnął się
do siebie. Nie zastanawiał się nad konsekwencjami, jakie będzie musiał ponieść.
Normalnie by tak nie postąpił, ale sam czuł, że coś w nim się zmieniło. Może
przyciągała go dziwna chemia albo aura, którą roztaczał dookoła siebie
Chanyeol.
Na
miejsce dotarł dość szybko. Niemal wbiegł na odpowiednie piętro i ukłonił się
młodej sekretarce. Po krótkiej rozmowie z nią dowiedział się, że dyrektor Park
za pięć minut kończy bardzo ważne spotkanie i dopiero wtedy będzie mogła
zapytać, czy mężczyzna przyjmie niespodziewanego gościa. Byun już miał oznajmić
Naeun, że brunet sam po niego dzwonił, jednak pewnie i tak by mu nie uwierzyła.
Postanowił
zwyczajnie poczekać, bo nigdzie mu się już nie spieszyło. W automacie kupił
pierwszą lepszą kawę i zajął miejsce na ładnej kanapce z beżowej skóry. Powoli
sączył swój napój, który i tak smakował gorzej niż cokolwiek, co przyrządzał
Jongin, i nerwowo machał nogą założoną na nogę. Nie lubił czekać, ale tym razem
wiedział, że będzie warto. Ze wszystkich sił uzbroił się w anielską
cierpliwość.
Mimo
iż sekretarka powiedziała, że biznesman zaraz kończy, jak na złość wszystko się
przedłużało. Jasnowłosy wpił ohydny twór, a potem przechadzał się po korytarzu.
Oglądał niezliczone dyplomy za zasługi i inne, gdzie wymienione były nieznane
Byunowi nazwiska. Może nie do końca było to miejsce, w którym mógłby przebywać
każdego dnia, bo odnosił wrażenie, że by oszalał, ale było tam całkiem
przyjemnie. Jarzeniówki oświetlały cały wąski hall, nadając połysk wyłożonej
kafelkami w kolorze gorzkiej czekolady podłodze. Światło słoneczne wpadające
przez okno przyjemnie ożywiało całe wnętrze.
Nagle
dał się usłyszeć szczęk drzwi i Baekhyun natychmiast obrócił głowę w tamtym
kierunku. Chanyeol ściskał dłoń jakiegoś posiwiałego mężczyzny, uśmiechając się
do niego życzliwie.
–
Do widzenia, panie Song. Mam nadzieję, że pozostaniemy w kontakcie –
powiedział, kłaniając się nisko.
Gdy
klient sobie poszedł, Park zwrócił się do sekretarki, prostując bolące plecy.
–
Naeun, nie było tutaj żadnego klienta? – spytał, opierając się o jej biurko.
–
Nie, klienta nie było żadnego – odrzekła z należytą grzecznością, a kiedy
biznesman już miał wrócić do siebie, powstrzymała go. – Ale ktoś inny do pana
przyszedł. – Podniosła się z miejsca. – Panie Byun! – krzyknęła.
Oczy
czarnowłosego mimowolnie rozszerzyły się, a jego zęby same wyszczerzyły się w
olśniewającym geście. Przygryzł wargę, spoglądając na czubki swoich butów. A jednak przyszedłeś. Szybko przybrał
poważny wyraz twarzy, jakby wcale nie obeszło go, że student przybył do jego
biura dużo wcześniej, niż to uzgadniali przez telefon.
–
Panie Byun, pan Park jest już wolny, więc wydaje mi się, że mógłby pana przyjąć
– młoda sekretarka skierowała swoje słowa do Baekhyuna, ale kątem oka
spoglądała na swojego przełożonego.
–
Tak? Naprawdę? – rzucił młodszy, uśmiechając się promiennie. Udawał
zaskoczonego, że dyrektor tak dużej korporacji jest w stanie ugościć go chociaż
przez pięć minut. – To byłoby bardzo miłe z pańskiej strony. – Odwrócił się w
stronę Parka i skłonił z wyrazami szacunku, choć w rzeczywistości miał ochotę
wybuchnąć śmiechem. Udawanie nie wychodziło mu najlepiej, ale teraz okropnie
się starał.
–
A zatem chodźmy. Dzisiaj nie mam już żadnych spotkań, więc zapraszam – ruchem
ręki Chanyeol nakazał jasnowłosemu wejść do środka. – A ty Naeun możesz iść
teraz do domu. Nie będę cię dzisiaj potrzebował.
Gdy
obaj znaleźli się już w przestronnym gabinecie, mężczyzna zamknął drzwi na klucz.
Nie chciał, by ktokolwiek im przeszkodził. Nieważne czy w trakcie rozmowy, czy
w trakcie robienia czegoś innego. Po prostu chciał mieć święty spokój i cieszyć
się czasem tylko z nowopoznanym chłopakiem. Oprócz tego miał mu coś do
zaproponowania.
–
Nienawidzę odstawiania takich szopek – mruknął Baekhyun, opierając się o biurko
biznesmana. Spojrzał w sufit, wydymając dolną wargę.
–
Przepraszam, że musiałeś czekać. Pan Song jest jednym z największych inwestorów
tej firmy, dlatego zakazałem komukolwiek wchodzić w trakcie rozmowy z nim. Ceni
sobie ład i nie lubi, kiedy mu się przerywa – wytłumaczył brunet, podchodząc
bliżej swojego gościa.
Przez
sekundę przyglądał się jego twarzy. W dziennym świetle wydawała mu się jeszcze
piękniejsza niż poprzedniego wieczoru. Miała nietuzinkowy blask, który
odmładzał całą postać Baekhyuna. Jego usta było słodko różowe, zaś oczy mieniły
się niczym dwa czarne turmaliny. Westchnął cicho, zachwycając się widokiem.
–
Po co chciałeś, żebym przyszedł? – Z rozmyślań wyrwał go Byun, który teraz
spojrzał na niego z zainteresowaniem. Wielki znak zapytania był niemalże
wymalowany w jego mimice.
–
Mam ci coś do powiedzenia. – Chanyeol zrobił jeszcze krok, a potem obszedł
biurko i usiadł w swoim fotelu.
Jasnowłosy
odsunął się, a potem zajął miejsce w wygodnym siedzisku. Przez kilka sekund
mierzyli się wzrokiem, aż w końcu to student uległ i pierwszy odwrócił głowę.
Poczuł się jak nastolatek, który jest na swojej pierwszej randce. A to nawet
nie była randka.
–
Wczoraj… To był nagły impuls – wyjaśnił czarnowłosy, układając zaplecione
dłonie na brzegu biurka. – Ale nie żałuję. Nie mam czego. Wręcz przeciwnie.
Dlatego zadzwoniłem. Podobała mi się nasza wspólna noc i chciałbym, żebyśmy
spróbowali.
–
S-spróbowali? – wydukał zaskoczony chłopak. – Znaczy, tak. Mnie też się
podobało i… w ogóle, ale co tu jest do próbowania.
–
Chcę, żebyś został moim partnerem – odpowiedział od razu Park. Jego twarz była
opanowana. – Oczywiście nie chodzi mi o to, żebyś był moim chłopakiem, kochał
mnie i żebym ja przynosił ci kwiaty. – Nastąpiła chwila ciszy. – Mam na myśli
to, żebyś został moim partnerem… seksualnym. Przychodziłbyś w środy i na
weekendy albo wtedy, kiedy bym do ciebie zadzwonił. Sypialibyśmy ze sobą i
tyle. Żadnych randek, wypadów do kina, żadnych uczuć.
Baekhyun
– całkowicie zbity z tropu taką sugestią – przez parę długich minut wpatrywał
się w biznesmana. Nie wiedział, jak zachować się w tak innej, nowej sytuacji.
Przez pierwsze kilka sekund wydawało mu się, że to może jakoś żart, ale kiedy
postawa czarnowłosego nie zmieniła się, tok jego myśli nagle się urwał. Spuścił
wzrok, starając się wymyślić jakąś sensowną odpowiedź.
–
Nie myślałem, że to będzie tak wyglądać – udało mu się wydusić odrobinę
zagubionym głosem. – Nie sądziłem też, że pomyślisz, że chciałbym czegoś
więcej.
Niegrzecznie
przerywając, Chanyeol zaśmiał się. Spodziewał się tego. Spodziewał się, że Byun
będzie zaskoczony i onieśmielony przez jego pomysł. Wydawało się to absurdalne,
jednak Park żył już w takim związku i nic mu wtedy nie przeszkadzało.
–
Słuchaj, jesteś młody, przystojny, było mi z tobą dobrze i żałowałbym, gdybym
tak po prostu o tobie zapomniał – oświadczył mężczyzna, pochylając się do
przodu. – To nie jest mój pierwszy raz. Byłem już z kimś w takiej relacji, więc
możesz mi zaufać. – Mówił otwarcie i spokojnie, chociaż w głębi duszy się
denerwował. Zależało mu, żeby chłopak się zgodził i nie miał w tym żadnych
ukrytych intencji.
–
Ale przecież ja nawet nie mam doświadczenia – wypalił student bez
zastanowienia. – Wczoraj… – zaczął, a na
jego policzki wpełzł delikatny rumieniec – wczoraj odebrałeś mi dziewictwo.
–
To nic – odpowiedział Park. Wstał z miejsca i podszedł do Baekhyuna. Ukucnął
przy nim, patrząc w jego oczy. – Wszystkiego cię nauczę, tylko zgódź się.
Zapadła
niezręczna cisza. Byun czuł się niczym małe dziecko, które nie chce iść z mamą
na zakupy, mimo iż ta ma zamiar kupić mu coś pysznego. Niby chciał się zgodzić,
ale z drugiej strony bał się podjąć ryzyko. Był dorosły, mógł robić, co chciał,
a tymczasem nie umiał znaleźć sensownego wyjścia.
–
W porządku – wreszcie cicho powiedział, przenosząc wzrok na dyrektora. –
Zgadzam się… Ale co jeśli… jeśli któreś z nas złamie zasadę i… dojdą do głosu
uczucia, jeśli ktoś z nas się zakocha? – spytał z lekko słyszalnym strachem.
–
Wtedy kończymy zabawę. Wiem, że to przykre i może zranić któregoś z nas, ale
nie nadaję się do związków i nie chcę angażować się w coś, co jest pełne
odpowiedzialności – wyjaśnił pospiesznie, a potem uśmiechnął się pocieszająco.
Wzruszywszy
ramionami, jasnowłosy pokiwał głową ze zrozumieniem. Dotarło do niego, co
powiedział mężczyzna. Rozumiał, że nie będzie między nimi nic więcej poza
fizyczną i seksualną fascynacją, a w ich związku
będzie dominowało czyste pożądanie. Uznał, że może to i lepiej, przynajmniej
obejdzie się bez żalu i złamanego serca. Choć był nieco rozczarowany tym, że
nie będą mogli pozwolić sobie na różne wyjścia. Skoro już mieli kilka razy w
tygodniu sypiać ze sobą, chciałby też choć raz wyskoczyć na jakąś imprezę.
Nawet jeśli później mieliby skończyć razem w toalecie.
Po
kilku sekundach uroczy uśmiech na powrót zagościł na twarzy studenta. W pewnym
sensie rozpoczynał nowy rozdział w swoim życiu. Rozdział, który z pewnością
zapełniony będzie Park Chanyeolem. Był z siebie dumny. Nigdy w życiu nie
spodziewałby się, że tak wielka szycha może dać się złapać w jego sidła.
–
Jeśli coś nie będzie ci odpowiadać, nie ukrywaj tego przede mną. Nie chcę,
żebyś użerał się z kimś takim jak ja – odezwał się Baekhyun, podrywając się z
miejsca.
–
W porządku, chociaż nie sądzę, żebym szybko się znudził takim cudownym ciałem –
odrzekł Chanyeol, oblizując spierzchnięte wargi.
Zagrodził
młodszemu drogę do wyjścia, układając ramiona po obu stronach ciała chłopaka.
Jego dłonie w szybkim tempie powędrowały na biodra Byuna i lada chwila
usadawiał go na swoim biurku. Przysunął się jeszcze bliżej, po czym bez
zastanowienia wpił się w jego subtelnie rozchylone usta. Od razu poczuł zgrabne
palce w swoich włosach, więc nie hamował się. Natarczywie wsunął zwinny język pomiędzy
jego wargi i pozwolił opleść się nogami w pasie. Pocałunek był chaotyczny i
niezdarny, ale i tak miał w sobie to coś.
Mimo iż od ich wspólnej nocy nie minęła nawet doba, zdążył stęsknić się za
słodkim smakiem jasnowłosego.
–
Hmpf, panie Park – wymamrotał Baekhyun, odrywając się od bruneta. – Myślę, że
nasza umowa została zawarta zgodnie z zasadami. Liczę na łatwą i przyjemną
współpracę oraz doskonały kontakt. Wygląda pan bowiem na człowieka godnego
zaufania. Mam nadzieję, że się na panu nie zawiodę.
–
Gwarantuję, że pan nie pożałuje, panie Byun – odpowiedział biznesman,
nieznacznie ściskając uda mniejszego.
Przez
chwilę jeszcze tkwili w tej dziwnej scenie, zupełnie jakby czas się dla nich
zatrzymał; jakby otaczała ich niewidzialna mydlana bańka. Patrzyli sobie w
oczy, co było poniekąd romantyczne, ale widzieli w nich tylko rosnące z każdą
sekundą pragnienie. Lgnęli do siebie i widać to było gołym okiem. Zależało im
jednak tylko na seksie. Student doszedł do wniosku, że może to być dobra forma
na nabranie doświadczenia, zaś dyrektor, że będzie miał niezłą zabawę, „wiążąc
się” z kimś tak świeżym.
–
Przykro mi, ale nie lubię robić tego w biurze. Nie chcę mieć przed oczami
twoich jęczących ust, kiedy będę rozmawiał z ważnym klientem. Myślę, że mnie
rozumiesz – oświadczył cicho z nadzieją w głosie, zsadzając Byuna z blatu, na
co ten skinął głową.
Kolejną
godzinę spędzili na zjedzeniu wspólnego – drugiego już – lunchu, na piciu
herbaty i rozmowie o niczym. Nie nudzili się sobą nawzajem, nie męczyło ich
swoje towarzystwo. Przeciwnie, cieszyli się spędzanym czasem, choć przecież to
nie była randka a zwykłe zjedzenie posiłku. Zdawało się, że po tak krótkim
okresie mogli już nazwać się znajomymi. Albo nawet czymś więcej, choć dokładnie
jeszcze nie można było tego sprecyzować.
෴
Byun
wrócił do domu o normalnej porze, jak gdyby właśnie skończył zajęcia na
uczelni. Zdjął buty i rzucił w kąt torbę, ruszając do kuchni. Oparł się plecami
o blat, przymykając oczy. Nadal nie wierzył, że zgodził się na coś tak nieracjonalnego
i przeczącego z jego dotychczasowymi zasadami. Może i potem będzie miał wyrzuty
sumienia, ale chciał spróbować. Uznał, że z kimś takim jak Chanyeol będzie
warto.
–
O, jesteś już – odezwał się Kai, wychodząc ze swojego pokoju i skierował się w
stronę Baekhyun. – Jak było na zajęciach? – zapytał jak zazwyczaj.
–
Dobrze – mruknął jasnowłosy, rozchylając powieki.
–
Wyjaśnisz mi wszystko? – Głos Jongina był naglący i nieco matczyny. Zupełnie
jakby matka przesłuchiwała swojego nastoletniego syna, który po raz pierwszy
nie wrócił do domu na noc.
–
Co mam ci wyjaśnić? – spytał trochę zaskoczony student.
–
Dlaczego nie wróciłeś wczoraj do domu? Co robiłeś? Gdzie byłeś? – Ciemnowłosy
wzruszył ramionami, a potem wziął jabłko z koszyka na jednej z szafek.
–
Mówiłem już. Byłem u Chanyeola. – Chłopak usiadł na blacie, machając beztrosko
nogami.
–
Poszedłeś przeprowadzić z nim wywiad, zostałeś na noc. To całkiem logiczne,
wszyscy tak robią. – Kim prychnął zajmując miejsce naprzeciw przyjaciela.
Wpatrywał się w niego wyczekująco.
Baekhyun
westchnął, wiedząc, że nie dojdzie donikąd, stawiając opór i zapierając się, że
nic takiego nie zaszło. Z drugiej strony nie chciał tłumaczyć się jak jakiś
dzieciak. To było jego życie i sam podejmował decyzje. Nieważne czy dotyczyły
spraw poważnych czy błahych. Jadł, co chciał, chodził, gdzie chciał i mógł
sypiać, z kim chciał. A Jongin nie miał prawa wściubiać w to swojego nosa.
–
Można powiedzieć, że się do siebie zbliżyliśmy – wydukał jasnowłosy, odwracając
głowę na bok.
Kai
wybuchnął cichym śmiechem, a potem udał kaszel. Zaraz też wgryzł się w kolejną
cząstkę owocu. – Jasne, więc tak to się teraz mówi.
–
Jongin! – wykrzyknął Byun, oburzając się na taksówkarza. – Czy mam ci opowiadać
o tym, że poszedłem oglądać jego mieszkanie, a skoczyliśmy w łóżku? To chyba-
–
Czyli miałem rację! – przerwał starszy, klaskając w dłonie. – Twój wielki
biznesman jednak jest gejem. Ale żeby tak od razu zaciągać kogoś do łóżka… Nie
pomyliła mu się przypadkiem kolejność?
–
Wyjaśnijmy sobie jedno. Chanyeol nie jest i nie będzie moim chłopakiem –
oświadczył jasno Baekhyun. Ton jego głosu był stanowczy, ale mimo to można było
dosłyszeć w nim nutę zawodu. – Powiedział, że związki nie są dla niego, bo to
za duża odpowiedzialność czy coś takiego.
–
Och… – Jongin jęknął wielce zdziwiony, odkładając na bok ogryzek z jabłka. –
Wobec tego jak, hm, rozegracie waszą sytuację?
Cisza
ogarnęła niepokaźne pomieszczenie. Student mocno przygryzł dolną wargę. Znowu musiał
znaleźć jakieś wytłumaczenie. Ale przecież Kai był jego przyjacielem od zawsze
i dobrze wiedział, że może mu ufać. Mógł mu wszystko wyjawić, nawet gdyby miał
zostać za to skrytykowany. A może jednak starszy mógłby dać mu jakąś pomocą
radę. Dlatego postanowił nie unikać tematu i wyłożyć karty na stół.
–
Zdecydowaliśmy się na związek oparty tylko i wyłącznie na seksie. Zero
zobowiązań – wyjaśnił jasnowłosy, a w tym samym czasie na jego policzkach
zakwitły szkarłatne rumieńce.
–
Ty i seks?! Słucham?! Chyba się przesłyszałem! Przecież ty jesteś żelazną dziewicą,
Baek. – Jongin zanosił się śmiechem, trzymając się za brzuch. Niewiele
brakowało, żeby spadł z blatu szafki. Wówczas Byun miał ochotę zapaść się pod
ziemię.
–
Od wczoraj nie jestem – odparł cicho, spuszczając głowę w zawstydzeniu. Kim
miał zacząć coś mówić, ale ten ciągnął dalej. – Powiedział, że było mu ze mną
dobrze i wszystkiego mnie nauczy. Nie musisz się o nic martwić.
Ciemnowłosy
był naprawdę zaskoczony postawą przyjaciela. Nie spodziewał się, że chłopak
mógłby się w taki sposób zachować. Zawsze uważał Baekhyuna za rozsądnego,
ułożonego człowieka, który najpierw długo zastanawia się nad skutkami swoich
działań, a dopiero potem podejmuje decyzje. Sądził, że spontaniczność i
szaleństwo nie łączą się z tak uporządkowaną osobą. Stąd brały się jego troski
i zmartwienia. Zwyczajnie bał się, że Byunowi przytrafi się coś złego z powodu
jego braku doświadczenia w sferze intymności.
Po
kilku minutach Jongin zeskoczył z blatu i podszedł do młodszego. Położył dłonie
na jego kolanach, uśmiechając się półgębkiem. Gdzieś w głębi serca był dumny.
Traktował go jak rodzonego brata, więc nie umiał inaczej.
–
Jeśli coś będzie nie w porządku, to mów. Zawsze mogę spróbować mu przyłożyć –
zażartował cicho. – Poza tym uważaj na siebie, bo naprawdę myślałem, że coś ci się
w nocy stało.
–
Jasne, powiem. – Uśmiechnął się lekko student. – I nie przejmuj się tak. Jestem
dorosły i wiem, co robię. – A
przynajmniej mam taką nadzieję.
෴
Wieczorem,
kiedy słońce chyliło się ku zachodowi, Baekhyun i Jongin postanowili się trochę
zrelaksować i zapomnieć o porannym napięciu, jakie między nimi zapanowało. Zdecydował
się na obejrzenie „Więźnia Labiryntu”, na punkcie którego młodszy miał małą obsesję
ze względu na Thomasa Brodie-Sangstera. Aktor go zdecydowanie zauroczył i
potrafił ciągle o nim gadać w trakcie oglądania filmu. Rzucał tandetne
komplementy, ale sprawiało mu to przyjemność, więc przyjaciel go przed tym nie
powstrzymywał.
Siedzieli,
a wręcz leżeli oparci o siebie na kanapie, gapiąc się w nie za duży telewizor.
Pomiędzy nimi stała spora miska z popcornem. Co chwilę znikał z niej garstki
przekąski, a jasnowłosy wycierał utłuszczone palce w koszulkę Kaia. I vice
versa. Nie kłócili się o to jednak, gdyż to również było częścią ich normalnych
zachować. W końcu traktowali się jak rodzeństwo.
W
momencie kiedy Thomas wbiegł do labiryntu, dołączając do Minho, telefon
Baekhyuna odezwał się skoczną melodyjką. Chłopak leniwie podniósł się z sofy, zatrzymując
pilotem film. Oglądał go już wiele razy, ale nie lubił, gdy omijał go jakiś
moment.
–
Baek – marudził Jongin – dlaczego zastopowałeś?
–
Odbiorę telefon i będziemy oglądać dalej – odparł student, sięgając po leżącą
na ławie komórkę.
Zdziwiło
go, kto do niego dzwonił. Był to bowiem Chanyeol. Jeśli życzyłby sobie, żeby
przyjść do niego w tej chwili, to chyba był nienormalny. Byun nie zamierzał po
ciemku szlajać się po mieście, ani prosić zmęczonego przyjaciela o podwózkę
tylko dlatego, że zapracowany i seksualnie sfrustrowany biznesman chciał sobie
ulżyć. Mimo wojny z myślami odebrał.
–
Halo?
–
Dobry wieczór, Baekhyun. Wyjdziemy jutro razem na kolację?