piątek, 15 maja 2015

Miracle [3/4]

Tytuł: Miracle
Pairing: Xiuhan
Rating: PG-13
Gatunek: smut, angst, romans
A/N: Dobry wieczór! Mam dla was kolejną, trzecią już, część Xiuhana i jestem sama zdziwiona, że tak szybko ją napisałam. Mimo nawału rzeczy w szkole, udało mi się. Mam nadzieję, że wam się spodoba i zostawicie coś po sobie!


                Głośny dźwięk telefonu wyrwał Minseoka z głębokiego snu z samego rana kilka dni po jego pierwszej randce z Luhanem. Młody mężczyzna niechętnie rozchylił powieki, sięgając po denerwujące urządzenie leżące na szafce nocnej. Odebrał tak szybko, jak tylko mógł, nie sprawdzając wcześniej, kto dzwoni.
                - Halo? – odezwał się szatyn nieco zachrypniętym głosem, wyczekując odpowiedzi.
                - Dzień dobry. Dzwonię z New York Academy of Art. Czy rozmawiam z panem Kim Minseokiem? – odpowiedział mu bardzo miły kobiecy głos.
                - Tak, to ja – odrzekł Xiumin, przełykając nerwowo ślinę. Nie krył zdziwienia, że dzwonią do niego właśnie z tej uczelni.
                - Obejrzeliśmy pańskie prace i przejrzeliśmy pańskie zgłodzenie. Naprawdę ma pan zadatki, aby zostać świetnym artystą. W związku z tym został pan przyjęty na naszą uczelnię – wyjaśniła niewiasta najkrócej jak umiała. – Na pańskiego maila zostały wysłany bilet, który należy wydrukować. Jest datowany na jutro, więc wtedy powinien pan się u nas pojawić.
                Student naprawdę nie maskował swego zaskoczenia. Tak bardzo cieszył się z tego, że najlepsza dla niego uczelnia przyjęła go w tak szybkim czasie. Bez zastanowienia zgodził się na wszystko, o czym mówiła, jak się okazało, sekretarka.
                Po kilkunastominutowej rozmowie Minseok rozłączył się, a potem znów ułożył wygodnie w jeszcze ciepłej pościeli. Szeroki uśmiech pojawił się na jego twarzy. Leżąc ciągle w łóżku, patrzył w sufit, zastanawiając się nad tym, jak to będzie. Przed oczami miał swoją niedaleką przyszłość. Mimo iż jego planem było zostanie architektem, od dziecka marzył, żeby w przyszłości być artystą. Tak bardzo nie mógł się doczekać wyjazdu.
                Nagle uderzyła go szara rzeczywistość. Musiał przecież powiedzieć o tym swojemu chłopakowi. Niestety nie wiedział, jak ma to zrobić, a wylot przecież był zaplanowany na kolejny dzień. Szatyn był w prawdziwym potrzasku. Skoro była to jego ostatnie doba w Korei, po prostu musiał spędzić ją z Luhanem. Chciał się w ten sposób z nim pożegnać.
                Minęło kilka bezczynnych momentów, nim Xiumin z niezbyt wesołą miną podniósł się z łóżka. Z jednej strony bardzo cieszył się, że został przyjęty, ale nie potrafił znieść tego, że rozstanie się z Chińczykiem. To było dziwne, bo na początku nie traktował go w stu procentach poważnie. Myślał, że to tylko błaha zachcianka; zabawa.
                Jednak przez te parę dni zdążył poczuć coś silniejszego niż zwykłe „jesteś fajny, lubię cię”, coś, co zawróciło mu w głowie tak, że nie umiał przestać myśleć o pozornie niewinnym chłopaku. Zawsze, gdy tylko zamykał powieki, miał przed sobą jego uroczy uśmiech oraz te piękne jeleniowate oczy, które nadal skrywały przed nim jakąś tajemnicę. Czasem nawet Luhan odwiedzał Minseoka w snach, co oczywiście było tylko pozytywne. Sprawiało to także, że za każdym razem, kiedy Kim nie widział jasnowłosego, tęsknił coraz bardziej i bardziej.

×××

                Po powrocie z uczelni Koreańczyk udał się prosto do mieszkania swojego kolegi. Początkową ideą było oczywiście kontynuowanie projektu, ale w połowie drogi student zmienił zdanie. Nie chciał męczyć się już z klejeniem bezsensowych prostopadłościanów czy wyklejaniem ich dywanikami zrobionymi z pluszu. Wiedział, że będzie musiał zostawić Baekhyuna samego z całą pracą, ale co mógł poradzić, skoro wyjeżdżał do Stanów.
                Ten dzień pragnął więc poświęcić Luhanowi. Jeszcze nie wiedział, gdzie go zabierze, ale na pewno nie zamierzał cały czas siedzieć w jego pokoju czy w salonie. To miały być najlepiej spędzone wspólne chwile w czasie ich krótkiego związku. Gdy z minuty na minutę bardziej docierało to do Minseoka, czuł jak w jego sercu rodzi się delikatny ból.
                Pół godziny wystarczyło szatynowi, by dotarł do zamierzonego wcześniej celu. Stał zziębnięty przed dobrze znanymi drzwiami i odrobinę wahał się, czy zapukać. Zdawał sobie sprawę, jak bardzo zrani Chińczyka, mówiąc mu, że będą musieli się rozstać. Przełknął w końcu ślinę i trzy razy zastukał.
                Otworzył mu nie kto inny, a sam jasnowłosy chłopak. Nie był ubrany jak dawniej. Szczerze powiedziawszy, od tego czasu, gdy stali się parą, Luhan zaczął nosić zupełnie normalne rzeczy. Promienny uśmiech gościł na twarzy gospodarza mieszkania, gdy witał się z przybyłym gościem.
                - Baekhyun jeszcze nie wrócił z uczelni – odezwał się starszy, krzyżując ręce na piersi. – To dziwne, bo zwykle wracaliście w tym samym czasie – dodał, a potem wzruszył ramionami.
                - Może poszedł kupić obiad albo ma jakieś dodatkowe zajęcia – odpowiedział Xiumin, podchodząc bliżej ukochanego.
                - Może, może. Kto wie – mruknął Chińczyk, otaczając rękami szyję Minseoka. – Tęskniłem za tobą, Minnie.
                - Ja za tobą też – powiedział szczerze Kim, przytulając swojego chłopaka.
                Ta chwila była jednym z wielu gwoździ, jakie wbijały się w ciało młodego Koreańczyka. Powoli zaczynał cierpieć, a przecież najgorsze miało dopiero nadejść. Tak bardzo nie chciał zostawiać Luhana. Ten chłopak miał w sobie dziwną magię, która nie każdego mogła porwać. 
                - Gdzie dzisiaj pójdziemy? – zapytał cicho jasnowłosy, układając wygodnie głowę na ramieniu młodszego.
                - Co powiesz na lodowisko? – zaproponował Xiumin, przyglądając się drugiemu z ukosa.
                - Tak! – krzyknął radośnie chłopak lekkich obyczajów, wyrywając się z uścisku. – Tak dawno nie jeździłem na łyżwach. Żebyś wiedział, jaki jestem w tym dobry! – Po tych słowach Chińczyk zaczął udawać, że ślizga się po lodzie, robi piruety i inne akrobacje, jakie tylko wpadły mu do głowy.
                Minseok na to zaczął się śmiać. Wiedział, że będzie mu brakować tych spontanicznych, ale jakże urokliwych reakcji. Chciał dobrze odnotować to w pamięci, by tak szybko mu nie umknęło.
                Po chwili Luhan rzucił się ukochanemu na szyję, całując go soczyście w policzek. Zaraz potem perlisty chichot rozszedł się po pomieszczeniu.
                - Jesteś najlepszym chłopakiem, jakiego kiedykolwiek poznałem – szepnął jasnowłosy, po czym odskoczył na bok, by założyć ciepłe buty oraz swoją grubą puchową kurtkę. – Jestem gotowy – powiedział wesoło i klasnął w ręce.
                Z pogodnymi wyrazami twarzy para opuściła mieszkanie, uprzednio zostawiając Byunowi wiadomość, że najprawdopodobniej wrócą wieczorem. Obaj cieszyli się, że spędzą ze sobą trochę czasu. Żaden z nich nie powiedział tego na głos, ale wiedzieli, iż jest to ich kolejna randka.
                Będąc na zewnątrz, Xiumin złapał Chińczyka za rękę, a następnie wsunął ich splecione dłonie do swojej kieszeni. Może czasami był nieśmiały, ale potrafił być romantyczny. Nie interesowało go, czy ktoś w tej chwili patrzy na ich, komentując takie zachowanie. Liczyło się wyłącznie to, że Luhan jest obok niego.
                Zupełnie niespodziewanie Koreańczyk poczuł, jak burczy mu w brzuchu. Schylił się lekko, ale mimo to nie powstrzymał dość głośnego dźwięku. Oczy drugiego młodzieńca rozszerzyły się w zdziwieniu.
                - Nie jadłeś obiadu! – krzyknął jasnowłosy, po czym prędko zakrył usta dłonią. – Jak mogłeś mi nie powiedzieć – dodał kilka sekund później.
                - Przepraszam – wybełkotał młodszy, spuszczając głowę i patrząc na czubki swoich butów.
                - Teraz już za późno. Możemy wpaść do jakiegoś baru po drodze, bo z głodnym nie pójdę na lodowisko – żachnął się Chińczyk, wydymając nieco dolną wargę.
                Jak Luhan zaplanował, tak zrobił. Będąc niedaleko od lodowiska, wciągnął Xiumina do małej lecz przytulnej knajpki, żeby tamten mógł coś przekąsić. Nie musieli długo szukać wolnego miejsca. Mimo obiadowej pory kilka stolików było zupełnie pustych.
                - Na co masz ochotę? – zapytał jasnowłosy, rozpinając kurtkę. Sam zerkał na jadłospis, aby wyszukać coś dla siebie. – Ja chyba wezmę kimchi. Nie jestem bardzo głodny.
                - To dla mnie zamów bibimbap – poprosił młodszy z szerokim uśmiechem na ustach.
                - Jasne! – odpowiedział Chińczyk, kierując się w stronę lady.
                Szatyn wygodnie usadowił się na swoim miejscu i patrzył na ukochanego, który właśnie składał zamówienie. Jego postać wyglądała niezwykle czarująco w wielkiej puchowej kurtce, której kaptur, był półtora razy większa niż głowa chłopaka. Minseok chciał tego dnia zobaczyć, jak starszy zakłada go na głowę, by móc uznać to za naprawdę piękny widok.
                Po pięciu minutach Han był z powrotem. Tanecznym krokiem zbliżył się do zajmowanego przez nich miejsca. Potem usiadł naprzeciw swojego chłopaka, przyglądając mu się badawczo. Wzrok Luhana był niezwykle dociekliwy, jakby próbował coś wywnioskować. Wyraźnie zakłopotany swoimi myślami, zaraz przygryzł wargę.
                - Nie mogę w to uwierzyć – odrzekł wreszcie, po czym westchnął ciężko.
                - W co? – zapytał zdezorientowany student, patrząc szeroko otwartymi oczyma.
                - W to, że się zakochałem – odpowiedział mu jasnowłosy. – Nigdy wcześniej mi się to nie zdarzyło.
                - Zawsze musi być ten pierwszy raz – skwitował z entuzjazmem Kim.
                Krótka rozmowa dobiegła końca i jedzenie zostało przyniesione do stolika przez sympatycznego kelnera. Poza pysznymi daniami dostali również dwie Bubble Tea. Chińczyk szybko wyjaśnił, że to on je sobie zażyczył. Minseok nie miał nic przeciwko temu, wręcz przeciwnie. Uradował go taki drobiazg.
                Konsumując posiłek i prowadząc ożywioną konwersację o pogodzie oraz innych bzdurach, czas mijał im bardzo powoli. Szatynowi było z tym dobrze, bo chciał jak najdłużej mieć przy sobie Luhana. Znów dotarło do niego, że musi powiedzieć mu o wyjeździe. Nie wiedział, jak tamten zareaguje, ale czuł, że nie będzie to pozytywny odruch.
                Pół godziny później, śmiejąc się oraz żartując z siebie nawzajem, para opuściła bar. Z prawie pełnymi brzuchami szli, trzymając się za ręce. Od czasu do czasu spoglądali na siebie zakochanymi oczyma, jakby upewniali się, czy to nie sen.
                Wreszcie dotarli na upragnione lodowisko. Jasnowłosy po raz kolejny tego dnia w przeuroczy sposób zaklaskał w dłonie, a potem pociągnął Xiumina za rękaw kurtki, by mogli wypożyczyć łyżwy. Chińczyk miał małe problemy z założeniem ich, więc uprzejmie poprosił instruktora o pomoc. Mężczyzna w mniej więcej jego wieku oczywiście zgodził się.
                Szatyn poczuł nutkę zazdrości, gdy dostrzegł, jak Luhan uśmiecha się do swojego pomocnika. Zacisnął wargi, aby nie poniosły go emocje. Przecież on też mógł pomóc. Nic nie stało temu nie przeszkodzie. Może jednak blondyn uznał, że nie będzie przeszkadzał ukochanemu w przygotowywaniu do jazdy. Z takimi myślami Koreańczyk wstał i podszedł do wejścia na lód. Zaraz za nim czekał Han.
                - No idź już – mruknął starszy, po czym delikatnie popchnął Minseoka, by obaj mogli zacząć jeździć.
                Lodowisko było odkryte, więc orzeźwiający wiatr delikatnie smagał ich twarze. Xiumin dawno już nie korzystał z tej rozrywki, dlatego trochę ciężko było mu poruszać się. Ciągle trzymał się bandy, jakby bał się upadku. Chińczyk widząc to tylko śmiał się pod nosem. On sam radził sobie naprawdę wybornie. Poruszał się podobnie, jak prezentował w mieszkaniu. Czuł się na lodzie jak ryba w wodzie. Sprawiało mu to ogromną radość. Zwinnie i zręcznie omijał kolejnych ludzi.
                - Czy ty nie umiesz jeździć na łyżwach? – zapytał w końcu Luhan swojego chłopaka, kiedy ten nie robił nic, tylko ciągle mu się przyglądał. – Poruszasz się jak słoń w składzie porcelany – mruknął.
                - Dawno nie jeździłem i zapomniałem, jak to jest – odparł bez owijania w bawełnę młodszy chłopak.
                - Chodź, pokażę ci.
                Jasnowłosy złapał ukochanego za rękę, po czym ostrożnie pociągnął go za sobą. Pokazał mu, że trzeba subtelnie odpychać się najpierw jedną, a potem drugą nogą i samo jakoś idzie. Xiumin z każdym kolejnym ruchem radził sobie coraz lepiej. W końcu po dziesięciu minutach szło mu całkiem, całkiem, ale i tak nie dorównywał swoimi umiejętnościami starszemu.
                Kiedy zostali na lodowisku prawie sami, Koreańczyk objął swojego ukochanego w pasie, a potem podjechał z nim do bandy, blokując mu drogę ucieczki. Przez kilka długich chwil patrzyli sobie w oczy, jakby widzieli się ostatni raz; jakby za sekundę świat miał rozpłynąć się a oni wraz z nim. Luhan ułożył zziębnięte dłonie po obu stronach twarzy Xiumina, a potem uśmiechnął się szeroko.
                - Kocham cię – wyznał Chińczyk z szybko bijącym sercem, które prawie podskoczyło mu do gardła.
                Szatyn był całkowicie zdezorientowany. Nie spodziewał się, że to on pierwszy usłyszy te słowa. Nim zdążył cokolwiek dokładnie przeanalizować i zareagować w jakiś inny sposób, bez namysłu odparł „Ja ciebie też”, po czym ciepły uśmiech zagościł na jego ustach. Ta chwila była naprawdę wyjątkowa. Pewnie byłaby jeszcze lepsza, gdyby jasnowłosy dał się pocałować. To było jednak niemożliwe, bo jako porządna prostytutka miał swoje zasady.
                Po czasie czułości oraz wyrażania uczuć, postanowili zejść z lodu, gdyż zaczynało się ściemniać. Pojedyncze latarnie rozświecały się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, co nadawało miastu niezwykły urok. Pięć minut później para była już poza lodowiskiem. Obaj pospiesznie pozbyli się ciężkiego sprzętu ze swoich nóg i ubrali buty.
                Minseok od razu chwycił rękę Luhana, gdy tamten był już przebrany. Uśmiechając się do siebie, ruszyli w drogę powrotną do domu. Mijając małą kawiarenkę,  nie obyło się bez zakupu gorącej czekolady, którą Xiumin tak bardzo uwielbiał. Jasnowłosy z początku upierał się, by wziąć herbatę, jednak w końcu uległ.
                Powrót do mieszkania zajął im nieco więcej czasu niż wcześniejsza trasa. Szli powoli, gdyż chcieli nacieszyć się swoją obecnością. Zwłaszcza szatyn, który kolejny raz miał pewne opory przed wyjazdem do USA. Han trzymał go w tym miejscu, ale poza nim nie było nic, co mogłoby go zatrzymać w Korei na stałe. Jedyna szansa w życiu nie mogła się zmarnować, dlatego też musiał powiedzieć starszemu bolesną prawdę.
                - Chcę obejrzeć jakiś film – zawołał Chińczyk, rozebrawszy się z ciężkiego wierzchniego odzienia. – Co powiesz na komedię?
                - Bardzo chętnie – odparł Koreańczyk, a potem pociągnął nosem. Nadal było mu zimno i wcale tego nie ukrywał.
                Jasnowłosy od razu pobiegł po koc i zaniósł go do salonu. W tym czasie Minseok prędko przyrządził popcorn oraz wybrał płytę z filmem, aby jego chłopak nie musiał długo czekać. Bez zastanowienia włączył kino domowe, a potem uruchomił odtwarzacz. Obaj prawie w tym samym czasie znaleźli się na kanapie, lgnąc do siebie. Okryli się szczelnie kocem, starając się ogrzać ich zziębnięte ciała.
                Wtuliwszy się w ukochanego, Luhan zaczął wpatrywać się w ekran, gdzie pojawiały się kolorowe obrazy, rozpoczynające seans. Nie mógł uwierzyć w to, że doczekał takiej chwili; romantycznej chwili. Nie przywykł do tego typu zajęć. Czasami bywał chłopcem do towarzystwa, ale i tak kończyło się to jednorazową przygodą w łóżku, więc nigdy nie traktował tego poważnie.
                Po kilku minutach, gdy akcja na ekranie zaczęła się rozwijać, Han odpędził do siebie te myśli i skupił swoją uwagę na filmie. Czasami jednak czuł, jak Kim delikatnie przyciąga go bliżej siebie i wtedy pragnął choć na moment zatrzymać czas i uwiecznić to. Zawsze, gdy był z młodszym, roznosiła się wokół nich fantastyczna aura, jakiej nigdy przedtem nie widział.
                Podczas dwóch cudownych godzin Xiumin i jego ukochany śmiali się tak, aż rozbolały ich brzuchy. Jednak było warto. Student nie pamiętał, kiedy ostatnio bawił się tak dobrze z jedną tylko osobą. Czuł narastające uczucie motyli w brzuchu, co tylko dodawało mu więcej radości. Wiedział jednak, że zbliża się przykry moment wyjawienia przed Luhanem prawdy.
                Gdy posprzątali już po wspaniałym seansie, udali się do pokoju Chińczyka. Nadal żaden z nich nie widział Baekhyuna, więc uznali, że jest w swoich czterech ścianach i pewnie pracuje nad projektem.
                Minseok wygodnie usadowił się na łóżku drugiego chłopaka wśród kolorowych poduszek, a ten zajął miejsce na jego kolanach, po czym wtulił się w niego. Chwila trwała i była cudowną, pomimo że nie zamieniali ze sobą ani słowa. Nie potrzebowali tego. Wystarczała im sama wzajemna obecność, ciche oddechy i przyspieszone bicia serc.
                W pewnym momencie szatyn odchrząknął. Nie był pewien, czy już powinien zdradzić swój sekret, jednak wolał to zrobić teraz, niż zostawiać na sam koniec. Nie chciał wywoływać smutku u jasnowłosego, ale w tej sytuacji było to nieuniknione. Po dłuższym czasie chłopak odchrząknął ponownie, zwracając na siebie uwagę drugiego.
                - Czy coś się stało? – zapytał niepewnie Luhan. Z jego twarzy można było odczytać zdziwienie.
                - Nie – odburknął młodszy. – W zasadzie to tak – dodał zaraz, spuszczając wzrok.
                - Słucham więc – powiedział bezwstydny młodzieniec, kiedy po upływie kilkunastu sekund nic nie usłyszał.
                - Widzisz… dzisiaj rano dostałem bardzo ważny dla mnie telefon – rozpoczął Kim powoli i cicho. – Dobrze wiesz, że lubię rysować. Wysłałem więc moje rysunki do wspaniałej amerykańskiej uczelni i oni do mnie oddzwonili. – Po tych słowach przerwał, podnosząc wzrok. Spojrzał głęboko w oczy starszego. – Luhan, jutro wyjeżdżam do Stanów na stałe.
                Wargi Chińczyka zadrżały, a jego oczy rozszerzyły się. Natychmiast też zmarszczył brwi. Czuł jak łzy zbierają mu się pod rzęsami, dlatego starał się nie mrugać. Taka garstka słów była jak cios nożem prosto w serce. Nie odzywał się nic, bo wiedział, że jak tylko otworzy usta, nie powstrzyma łez.
                Jasnowłosy mocno zacisnął zęby, a potem odwrócił głowę, przysłaniając twarz grzywką. Ciężko było mu pogodzić się z bolesnym uczuciem, które rozkwitło w jego wnętrzu. Gdy oddychał, czuł, jakby ktoś rzucił mu kamień na piersi. Nie umiał powstrzymać zaciskania dłoni w pięści oraz drżenia ciała.
                - Więc to nasz koniec, tak? – spytał cicho Han, wcale nie żądając odpowiedzi. Zaraz potem poczuł na swoich policzkach spływające słone krople. – Rozumiem, Minnie. Masz szkołę. W takim życiu nie ma czasu ani miejsca na miłość. Naprawdę to rozumiem – wyszeptał przez łzy, patrząc na swoje zbielałe kłykcie.
                Koreańczyk w jednej sekundzie miał ochotę przekląć się za to, co właśnie zrobił. Miał jednak pewność, że to i tak lepsza metoda niż zwyczajne odejście bez słowa. Nie mogąc czekać dłużej, otoczył Chińczyka ramionami, dając mu ciepło i ochronę przez krótki jeszcze czas.
                Jasnowłosy nawet nie próbował protestować. Zamknął oczy, pozwalając palącym strumykom znaczyć swoją twarz. Z każdą sekundą bał się coraz bardziej, że piękny świat, jaki wspólnie utworzyli, rozpadnie się i zniknie na zawsze w odmętach wspomnień. Strach jednak nie był tak silny jak ból, który ogarniał wszystkie cząstki  jego drobnego ciała.
                - Zostaniesz dzisiaj na noc? – zapytał Chińczyk, ocierając zroszone łzami policzki i patrząc na równie smutną twarz Xiumina. 
                - Zostanę – odparł spokojnie młodszy, jednak jego głos odrobinę się łamał.
                - Będę mógł cię odprowadzić na lotnisko? – padło kolejne pytanie.
                - Tak, będziesz mógł.
                Następnie kilka minut spędzili w zupełnej ciszy, znów tylko wsłuchując się w swoje oddechy. Każdy z nich w samym sobie w jakiś sposób powoli przetrawiał przykre słowa. W końcu po dość długiej i martwej ciszy Luhan podniósł wzrok na Minseoka, po czym lekko się uśmiechnął.
                - Skoro ma to być nasza ostatnia noc, chcę, by była wyjątkowa – powiedział poważnie jasnowłosy, a z jego twarzy zniknął cień smutku.
                Bez żadnych wyjaśnień starszy zeskoczył z kolan ukochanego, a potem zdjął z siebie dosłownie wszystkie ubrania. O to samo poprosił swojego gościa. Tym razem jego planem nie była kolejna seksualna przygoda. Chciał tylko po raz ostatni poczuć na swoim ciele ten jakże przyjemny i wyjątkowy dotyk.
                Będąc już w łóżku, Chińczyk mocno wtulił się w Xiumina, układając głowę na jego nagiej piersi. Ich ciała były zupełnie odkryte. Koreańczyk subtelnie przesuwał palcami po chłodnej skórze kochanka, finezyjnie zataczał kółka na każdej wypukłości sylwetki jasnowłosego. Tamten zaś czule pieścił nieznacznie zarysowane mięśnie brzucha drugiego, co jakiś czas buntowniczo drapiąc go paznokciami.
                Nie wiedzieli, ile dokładnie czasu spędzili w ten sposób, ale wkrótce nadszedł moment, gdy spojrzeli sobie w oczy. Te Minseoka wypełnione były już  tylko pustką, gdyż ból rozpłynął się tuż po wyjawieniu prawdy bezwstydnemu młodemu mężczyźnie. Wzrok Luhana wyrażał wszechobecną tęsknotę i smutek, nieprzerwanie kryła się w nim także magiczna tajemnica spowijająca brudy przeszłości.
                - Opowiedz mi coś o swojej przeszłości – poprosił cicho szatyn.
                - J-ja … - zaczął nerwowo Chińczyk, po czym głośno przełknął ślinę i odchrząknął. – No, dobrze.
                Na dosłownie kilka sekund zapadło milczenie. W tym czasie na twarzy jasnowłosego zdążyło pojawić się tysiące różnych emocji, jednak zaraz na powrót stała się ona taka sama – opanowana i odrobinę smutna.
                - Moje życie było zupełnie takie samo, jak każdego innego dzieciaka. Bawiłem się z kolegami, grałem z nimi w piłkę, chodziliśmy pływać w stawie. To były najwspanialsze czasy w moim życiu  – rozpoczął cicho Han z lekkim uśmiechem na ustach. – Kiedy stałem się nastolatkiem jak wszyscy chodziłem do szkoły, a potem także zacząłem trochę imprezować.  Minęło parę lat i przyjechałem tutaj, do Korei, aby poszukać szczęścia.  Mieszkając w Chinach, czułem się jakby ograniczony.
                Minseok na chwilę mocno zmarszczył brwi i przygryzł wargę. Czegoś tu nie rozumiał. Baekhyun powiedział mu, że Luhan uciekł ze swojego rodzinnego kraju. Przez umysł Koreańczyka przebiegło na raz bardzo dużo przedziwnych i być może nierealnych scenariuszy. Potrząsnął lekko głową, starając się odgonić urojenia.
                Jasnowłosy podniósł wzrok na młodszego, a jego twarz wyraźnie promieniała. Szatyn spostrzegł jednak zupełnie coś innego. Te piękne oczy nie były już takie same. Stały się bardziej tajemnicze, pokryte grubym woalem miliona kłamstw, którymi młodzieniec karmił każdą kolejną osobę. Skoro prawda była ujawniona, powinny się one zmienić. Powinny być zupełnie jasne i przejrzyste, czytelne dla każdego.
                Kiedy kilka niezręcznych minut minęło bez jednego choćby szmeru, Luhan wreszcie ziewnął szeroko. Przez chwilę w uroczy sposób marudził, że jest zmęczony i śpiący, ale nie chce zasypiać, by móc jeszcze trochę nacieszyć się towarzystwem Minseoka. Tamten uśmiechnął się na to lekko, gładząc nieco rozczochrane włosy starszego. W końcu, ułożywszy się wygodnie, zasnęli spokojnie, lecz tak bardzo nie chcieli budzić się następnego poranka.

×××

                Nazajutrz Xiumin jako pierwszy otworzył oczy i dość boleśnie przetarł je, odganiając resztki snu. Spojrzał na śpiącą postać obok niego, a potem westchnął cicho. Właśnie poczuł, jakby ktoś wbił mu sztylet w serce, jednak nie miał zamiaru dać po sobie tego poznać. Przez krótki moment gładził delikatne włosy Luhana, przyglądając się jego młodo wyglądającej twarzy, próbując zapamiętać wszystkie jej szczegóły.
                Nie trwało to długo, gdyż wkrótce i Chińczyk rozchylił powieki, ziewając szeroko. Uśmiech od razu zagościł na jego twarzy, ale szybko zamienił się on w dość żałosny grymas. Dotarło do jasnowłosego, że to ostatni wspólny poranek. Nie chciał, żeby to kończyło się w taki sposób, ale teraz było już za późno, by cokolwiek zrobić. Mógł tylko patrzeć, jak po raz ostatni ich ciała leżą przytulone do siebie pod ciepłą pościelą.
                Należało się spieszyć, toteż nie spędzili leniwego poranka w łóżku. Skończyło się tylko na całusach w policzek i przytulaniu, jednak to nie potrafiło zabrać bólu, który wypełniał ich serca w tamtym momencie.
                Zaraz po śniadaniu udali się pieszo do mieszkania Minseoka. Po drodze trzymali się za ręce, ściskając je mocno, jakby chcieli zostać tak już na zawsze. Spoglądając w zszarzałe niebo, śmiali się z głupawych żartów, ale nie wyciągali na wierzch swoich prawdziwych uczuć. Obaj bali się, że to natychmiast zamieniłoby się w rozpacz i morze łez, a przecież mieli dla siebie tylko ostatnie kilka godzin.
                Kiedy byli już na miejscu, jasnowłosy pomógł młodszemu pakować walizki. Przy tym także było trochę zabawy. Chińczyk naśmiewał się z niektórych przestarzałych i niemodnych ubrań Xiumina, po czym zakładał je na siebie, zachowując się jak dzieciak. Naprawdę starał się okazywać radość, pomimo tak trudnej sytuacji, w jakiej się znaleźli. Rozłąka nigdy nie była niczym dobrym.
                Gdy wszystko było dopięte już na ostatni guzik, Han wraz z szatynem znieśli torby na dół i czekali na samochód, który miał przyjechać po studenta. W ciągu tych piętnastu minut, które spędzili na dworze, z nieba zaczął lecieć delikatny śnieg. Han złapał na dłonie parę płatków, a te natychmiast rozpuściły się.
                - One są trochę jak my – powiedział cicho Luhan, wlepiając wzrok w twarz Koreańczyka. – Byliśmy dla siebie nawzajem tylko przez chwilę, aby móc rozpłynąć się, pozostawiając za sobą zimną plamę w sercu.
                Minseok nie umiał znaleźć żadnych słów, aby jakoś odpowiedzieć. Po prostu skinął głową, a z zamyślenia wyrwał go dźwięk klaksonu pojazdu, który właśnie nadjechał. Szofer niemal od razu wysiadł i zapakował walizki studenta do bagażnika, zapraszając go i jego towarzysza do środka. Bez zbędnych pytań Xiumin wraz z Chińczykiem wsiedli do auta, zamykając za sobą drzwi.
                Podróż na lotnisko minęła spokojnie. Jasnowłosy cały czas siedział praktycznie przyczepiony do ramienia młodszego. Widać było, że nie chciał pozwolić mu odejść. Ze wszystkich sił również powstrzymywał łzy, które co jakiś czas planowały wypłynąć z jego oczy.
                Nie dłużej niż po dwudziestu minutach byli na miejscu. Mężczyzna, który kierował samochodem po raz kolejny prędko z niego wysiadł i wystawił bagaże na zewnątrz, żegnając się z chłopakiem, który wkrótce miał odlecieć. Pasażerowie wysiedli w milczeniu, wciąż trzymając się blisko siebie.
                Luhan chwycił ukochanego za rękę i splótł z nim palce, kiedy kierowali się w stronę kasy biletowej. Wszyscy inni ludzie znajdujący się tu i ówdzie wyglądali albo na zmęczonych, albo na smutnych. Chińczyk tylko mocniej ścisnął dłoń Kim, zdając sobie sprawę z tego, że jego też zaczyna ogarniać to straszne uczucie.
                Gdy Xiumin załatwił już wszystkie formalności związane z odlotem, udali się na wolne krzesła poczekalni. Kilkanaście chwil siedzieli w zupełnej ciszy, mimo iż słowa same cisnęły się na usta. Było tyle rzeczy, które każdy z nich chciał powiedzieć.  Nie chcąc marnować więcej czasu, pierwszy odezwał się Han:
                - Będę za tobą tęsknił – odparł przyciszonym głosem, siląc się na słaby uśmiech. – Naprawdę bardzo cię pokochałem. Będzie mi brakować twojej bliskości.
                - Ja też będę tęsknił – odpowiedział smutno szatyn. – Jednak cieszę się, że przez ten krótki okres czasu mogłem być z osobą taką jak ty. Nigdy jeszcze nie znałem kogoś tak wyjątkowego.
                Nagle Chińczyk poderwał się z miejsca i pociągnął drugiego chłopaka za rękę, by tamten również wstał. Kiedy patrzył młodszemu prosto w twarz, z oczu jasnowłosego zaczęły płynąć strumienie łez. Nie wahał się nad podjęciem najważniejszej decyzji w życiu. Bez namysłu przylgnął swoimi ustami do tych Minseoka, oddając mu swój pierwszy pocałunek. Ich wargi niezdarnie napierały na siebie, podczas, gdy słone krople zraszały je w najdelikatniejszy możliwy sposób.
                Tę cudowną chwilę przerwał głos spikera z głośnika, który oznajmiał, że samolot do Nowego Yorku odlatuje wkrótce. W tym momencie odsunęli się od siebie. Tęskne spojrzenia wciąż były we wzajemnym zasięgu, kiedy Xiumin ruszył z walizką w stronę odprawy. Jeszcze przez kilka sekund patrzył w przepełnione czystym cierpieniem  źrenice, zanim powiedział nieme „żegnaj” i odwrócił się plecami, odchodząc na zawsze. 

8 komentarzy:

  1. omg, popłakałam się serio TT TT
    tego się nie spodziewałam że Minseok wyjedzie, smutek :<
    teraz pewnie będę cały czas myśleć o tym jak to się skończy, już wymyślam sobie mnóstwo zakończeń w głowie xD
    także czekam na ostatnią cześć, powodzenia w pisaniu ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. hejka, nominowałam cię do liebster award, więcej tutaj: http://my-cup-of-dream.blogspot.com/2015/05/liebster-award.html : D

    OdpowiedzUsuń
  3. ;;;;;;;;;;;;;
    Xiu jak możesz zostawiać Lu samego tutaj ;;;;;;;;;;;;;;;;

    OdpowiedzUsuń
  4. ;;;;;;;;;;;;;
    Xiu jak możesz zostawiać Lu samego tutaj ;;;;;;;;;;;;;;;;

    OdpowiedzUsuń
  5. ;;;;;;;;;;;;;
    Xiu jak możesz zostawiać Lu samego tutaj ;;;;;;;;;;;;;;;;

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejku, jakie to kochane i smutne :c Strasznie słodka jest ta para, chociaż zastanawiam się co ukrywa Luhan. No i ciśnie mi się na usta jedno pytanie: Gdzie jest Baekhyun? Albo jestem przewrażliwiona, albo coś mu zrobiłaś hahaha
    Weny, kochana! I powodzenia z pisaniem :3

    yehetasshole.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiedziałam że było zbyt puchato .. ale żeby musiał wylatywac? Nie mógł go zabrać ze sobą? :((

    OdpowiedzUsuń