pairing: Changkyun/Kihyun
rating: G
A/N: Cześć! Dawno mnie tutaj nie było. Mam nadzieję, że się stęskniliście, bo mam dziś coś, czego jeszcze tu nie było, miniaturkę. Wpadła mi do głowy, kiedy usiłowałam zasnąć, jednak wyobrażenie Kihyuna z kolczykiem w języku nie pozwoliło mi na to i wyszło, co wyszło.
Wszedł
do pubu
jak w każdy piątkowy wieczór. Zmęczony i śpiący podszedł do
baru i zamówił duży kufel piwa. Opadł na krzesło, rozsuwając
wyświechtaną skórzaną kurtkę, którą nosił już od dobrych
kilku lat, lecz nie potrafił wyrzucić jej na śmietnik.
Przypominała mu o tym, jak zaczynał w policji i zakładał ją, gdy
miał lepszy dzień albo coś po prostu szło po jego myśli. Tym
razem jednak tak nie było.
Powinien
nadal siedzieć na komisariacie i uzupełniać papiery, raport też
nie był skończony. Ale miał już dość tego tygodnia, chciał
tylko, by się skończył. Mieli już podejrzanego, ale wszystkie
dowody przeciwko niemu zostały obalone. Był pewien, że jeśli w
poniedziałek nie będzie miał nikogo nowego, kto mógłby być
choćby w najmniejszym stopniu zamieszany w potrójne zabójstwo,
komendant obetnie mu uszy.
Piwo
rozlało się, kiedy barman z
kółkiem w nosie postawił je przed nim, posyłając krzywy uśmiech.
Changkyun odpowiedział mu czymś podobnym, po czym mocno chwycił
kufel i pociągnął spory łyk. Przetoczył wzrokiem po lokalu.
Pełno było tu nowych twarzy, ale równie wiele osób znał już z
widzenia, choć nigdy nie zamienił z nimi ani słowa. Młode
dziewczyny krzywiły się, próbując alkoholu pewnie po raz
pierwszy. Z łatwością mógłby je spisać i zaciągnąć na
komisariat, ale nie miał już na to siły.
Spojrzał
w stronę sceny i dostrzegł kilka osób rozkładających sprzęt.
Byli w cieniu, jednak krzątali się szybko jak mrówki. Czasami coś
do siebie krzyczeli. Changkyun spojrzał na wysokiego chłopaka za
ladą, który wycierał kieliszki i szklanki.
–
Jakaś
nowa kapela? – spytał, wskazując brodą na zespół.
–
Soldiers
– odpowiedział barman, odkładając naczynia na miejsce. – Szef
mówi, że są dobrzy, ale ja ich jeszcze nie słyszałem. Pierwszy
raz tu grają.
Changkyun
skinął głową i wrócił do zwiedzania wzrokiem baru. Najczęściej
grała tu popularna muzyka, którą można było usłyszeć w radiu.
Ale czasami szef lokalu wyłapywał jakichś młodzików i pozwalał
im zagrać parę razy, żeby rozerwać bywalców, pozwolić im
potańczyć i odrobinę się wyszaleć. W końcu, żeby dobrze się
zabawić, trzeba było pojechać do klubu, a stąd było dosyć
daleko do dobrego miejsca, koło którego nie kręciły się całe
rzesze kobiet, chcących sprzedać swoje ciało za marne grosze. W
jakimś stopniu podekscytowała go wieść o nowych twarzach.
Zupełnie
niespodziewanie rozległ się ostry zgrzyt mikrofonu. Wszyscy zniżyli
głowy, w pośpiechu odstawiając szklanki, kieliszki i rozlewając
alkohole na stoliki czy podłogę. Światło jedynego reflektora
spoczęło na scenie. Mnóstwo rozgniewanych spojrzeń zwróciło się
w tamtą stronę, czekając na wyjaśnienie.
–
Uch,
cześć – odezwał się młody chłopak, dostosowując mikrofon do
swojego wzrostu. Rozejrzał się po zebranych, jakby czegoś
oczekiwał. Dopiero po chwili odchrząknął. – Tak… Więc
nazywamy się Soldiers, ale żadne z nas nigdy nie było w wojsku. –
Na to akurat zaśmiała się calutka publiczność. Changkyun też
parsknął pod nosem, a później pociągnął kilka łyków z kufla.
– Ja jestem Kihyun i jestem wokalistą. To jest Jaehyung, Seolhyun,
Jaehyun i Hyungwon – powiedział, kolejno wskazując na gitarzystę,
perkusistkę, klawiszowca i basistę. – Gramy tu pierwszy raz, ale
mamy nadzieję, że nie uciekniecie. – Po lokalu znów rozniosła
się fala śmiechu.
Wkrótce
jednak wokalista dał znak i dziewczyna siedząca za bębnami
stuknęła kilka razy pałeczką, by rozpocząć ich mały koncert.
Grali dobrze. Nie były to ich własne utwory, tylko covery, ale
piosenki były przerobione na bardziej rockowe, otrzymując
mocniejsze brzmienie. Wiele osób wstało, by potańczyć z drinkami
w rękach. Niektórzy starali się śpiewać, kalecząc angielskie
słowa lub myląc koreańskie frazy pod wpływem alkoholu.
Changkyun
za to siedział na swoim miejscu jak zaczarowany. Głos śpiewającego
chłopaka roztapiał każdą część jego mózgu, aż zapomniał o
swoim piwie; był miękki i jednocześnie chropawy, idealnie pasował
do utworów, które grali. Czasami tańczył albo się wygłupiał, a
kiedy przeciągał długie nuty, na jego języku błyszczała
metalowa kulka, co wywołało lekkie dreszcze na ciele policjanta.
Spodobało mu się to.
–
Chłopak,
o którym zawsze myślałeś, pojawia się przed tobą niczym sen.
Nieważne, jak bardzo się starałeś, nie możesz mnie wymazać i
teraz uśmiecham się do ciebie* –
zaśpiewał
mocnym głosem, po czym jego spojrzenie spoczęło na Changkyunie,
który poczuł się, jakby został przyłapany na gorącym uczynku.
Jakby tego było mało, chłopak najpierw puścił mu oczko, a
dopiero potem odwrócił wzrok.
Kiedy
skończyli grać, widownia, której serca z pewnością zostały
podbite, nagrodziła kapelę gromkimi brawami. Changkyun również
głośno klaskał, aż rozbolały i poczerwieniały mu dłonie. Ale
niczego nie żałował. Dziewczyny czasami piszczały. Jedna chyba
nawet rzuciła stanikiem w gitarzystę. Wkrótce jednak światła
zgasły i można było tylko zobaczyć, jak członkowie kapeli
zmęczeni piją wodę i powoli zbierają swoje sprzęty.
Wokalista
zdawał się tym chyba jednak nie przejmować. Zostawił swoich
znajomych, zeskoczył ze sceny i podszedł do baru, wyciągając w
stronę barmana dwa piwa. Przysiadł się obok Chankgyuna, który
nadal taksował go wzrokiem i chyba nawet nie zdawał sobie z tego
sprawy. Nieprzytomnie chwycił swój kufel, by się napić, jednak
ten okazał się zupełnie pusty.
Gdy
chłopak dostał dwa zamówione piwa, popchnął jedną szklankę w
kierunku policjanta. Sam zaczął pić łapczywie. Po jego szyi, na
której pojawiło się kilka pulsujących żyłek, spływały krople
potu, nadając blasku tatuażowi, który zaczynał się tuż za uchem
i znikał pod przemoczoną koszulką. To także zainteresowało
Changkyuna.
Ma
pomalowane paznokcie, zauważył
zdrapany czarny lakier, gdy Kihyun ocierał usta dłonią,
odstawiwszy na blat prawie pustą szklankę. Chwilę siedział w
bezruchu, a później jego intensywny wzrok spoczął na śledczym.
Wydawał się zaintrygowany.
–
Czy
jest coś, czego nie masz? – zapytał Chankgyun, patrząc w oczy
chłopaka. Dopiero teraz dostrzegł w
kącikach błyszczący srebrny cień.
Po
niezbyt długim ani nie dosyć głębokim namyśle, wokalista odezwał
się: – Ty… Nie mam jeszcze ciebie.
To
powiedziawszy, Kihyun przesunął się na krawędź barowego stołka
i złapał Changkyuna za kołnierzyk wymiętej koszuli, po czym
pocałował go mocno i pewnie. W uszach nadal dudniła im grana przez
zespół muzyka.
*Zmieniony tekst piosenki Sunmi – Who Am I