Pairing: Chanyeol/Baekhyun
Gatunek: smut, fluff
A/N: Jako że wczoraj była awaria internetu, a za mną od jakiegoś tygodnia chodziło ff w takim stylu (klik), pokusiłam się, żeby przepisać bazgroły z kartki i dokończyć je. Mam nadzieję, że mi wybaczycie kolejnego Chanbaeka, ale to jest po prostu moc otp (albo moje małe zainteresowanie innymi pairingami :( ). Mimo wszystko mamy za oknami zimę, no i jest okropnie zimno, przez co przyjemniej mi się pisało. Zapraszam!
– Brr, bardzo zimno dziś na dworze! – zawołał
Chanyeol, wchodząc do ich przytulnej sypialni i pocierając zziębnięte dłonie o
siebie.
Park właśnie wrócił z pracy i raczył
przywitać swą osobą ukochanego, Baekhyuna. Mimo iż chciał jak najszybciej
znaleźć się w domu, poszedł do położonej w pobliżu firmy restauracji, by zjeść
ciepły obiad. Za dobrze wiedział, że jego chłopak jest zbyt leniwy, żeby cokolwiek
ugotować i sam pewnie pożywił się zupką z torebki.
Unosząc wzrok znad ulubionej książki, Byun
uśmiechnął się delikatnie, po czym mruknął w odpowiedzi, nasuwając na nos
okulary, które wrednie zsunęły się na czubek nosa. Prostując z głośnym
chrzęstem palce, rozejrzał się po pokoju i wrócił do czytania. Z ust Chanyeola
wydobył się jęk dezaprobaty. Nie tak wyobrażał sobie to powitanie.
Liczył na miły czas przy herbacie i
beztroskiej rozmowie. Doskonale znał ukochanego, stąd był przekonany, że
przystanie na tę niewypowiedzianą propozycję. Lubił wówczas snuć z nim plany na
niedaleką przyszłość lub na nadchodzący wieczór. Wzdychając ciężko, wyższy
odwrócił się do drzwi i po cichu zamknął je na klucz. Postanowił szybko zmienić
swój pierwotny pomysł. Przysiadł beztrosko na brzegu łóżka i zaczepnie
przesunął dłonią po łydce starszego.
– Kochanie, wiesz, jak mocno pada śnieg? –
zaczął szeptem, starając się przykuć uwagę Baekhyuna. Nie widząc żadnej reakcji
z jego strony, zdecydował się brnąć dalej. – Myślałem, że nie wrócę do domu.
Wszystkie drogi są białe i oblodzone. Niby jest cicho i spokojnie, ale z
drugiej strony jest okropnie zimno…
– Przeszkadzasz mi – napomknął nieco
poirytowany Byun i posłał ukochanemu niemal mordercze spojrzenie.
– Baek, moglibyśmy…
Nie dokończył, bo starszy zamknął mu usta
ciepłym pocałunkiem. Usłyszał jeszcze głośny huk, z jakim książka upadła na
ziemię. Ich wargi przez moment błądziły bez celu, aż w końcu zjednały się w
równym, namiętnym rytmie. Baekhyun złapał Chanyeola za kark, przyciągając go
bliżej i pogłębiając pocałunek. Miał wrażenie, że w jego piersi co sekundę
wystrzeliwują setki fajerwerków, co wysyłało łaskoczące mrowienie do całego
jego ciała, aż po koniuszki palców.
Przesunął językiem po dolnej wardze
młodszego, a potem posmakował słodkiego smaku truskawkowego napoju i uśmiechnął
się nieco. Kochał w nim właśnie to, że czasami jego dziecinna strona brała górę
nad wszystkim, choć tak usilnie każdego dnia ukrywał ją pod maską opanowanego i
taktowanego młodego mężczyzny. Wyższy wydawał się być początkowo zbity z tropu,
ale z czasem zaczął coraz chętniej odwzajemniać gest. Długo, długo potem
oderwali się od siebie, oddychając szybko, krótko, płytko, ulotnie.
– Baek, potrzebuję cię – wydyszał Park i na
powrót przylgnął do warg ukochanego, popychając go przy tym na miękkie
poduszki.
W czasie tej niezauważalnej przerwy starszemu
udało się jeszcze zdjąć okulary, które prędko wysunęły mu się z dłoni, gdy
tylko poczuł miękki, ciepły język nieśmiało muskający jego własny. Aż pąsowy
rumieniec zakwitł na jego policzkach. To również kochał w swoim chłopaku. Nastoletnią
niewinność, do której brakowało mu bardzo, bardzo wiele, ale o tym wiedział
tylko i wyłącznie Baekhyun.
– A-ach,
Chanyeol. – Sapnął, kiedy duże dłonie zaczęły sunąć wzdłuż jego ciała i
nóg, w tę i z powrotem, a lekko napuchnięte usta wyciskały palącą ścieżkę
pożądania na jego szyi.
– Tak, Baek? – spytał wyższy chrapliwym
głosem, po czym leciutko przygryzł skórę na obojczyku Byuna.
– Ja też cię potrzebuję – powiedział cicho i
uśmiechnął się zachęcająco.
Nim się zorientował brązowy, wełniany sweter,
który miał na sobie tego dnia, bezszelestnie dotknął podłogi. Rozognione wargi
Chanyeola przesuwały się po jego skórze tak gładko i tak idealnie. Żaden
pocałunek, żadne muśnięcie czy przygryzienie, żadna malinka nie były nie na
miejscu. Każdy drobny gest pasował tam, gdzie się znalazł niczym doskonałe
puzzle. Czując, jak młodszy ssie jego wrażliwego sutka, a drugiego drażni
palcami, Baekhyun nie potrafił powstrzymać głębokiego jęku i automatycznego
odruchu, dzięki któremu jego plecy wygięły się w łuk.
– Spokojnie, kochanie – wymruczał Park, na
moment przerywając pieszczotę. – Wiem, że jesteś szalenie wrażliwy, ale żeby aż
tak! – Gdy chichotał, niższy nieoczekiwanie klepnął go w ramię. – Kiedy
kochaliśmy się ostatni raz? Trzy dni temu? Cztery? – Przesunął palcami po
wyblakłych już śladach, jakie wtedy zostawił. – Myślałem, że z każdym kolejnym
razem się przyzwyczajasz, ale chyba tylko coraz bardziej się nakręcasz.
Niedługo nawet nie– Och! – jęknął,
czując, jak Byun umyślnie ociera udem o jego krocze.
– Za dużo gadasz, Chanyeol. Mówił ci to ktoś
kiedyś? – rzucił niby od niechcenia, nie przestając drażnić ukochanego, który
teraz odchylił głowę i mocno zacisnął powieki.
Postanowił przejąć inicjatywę, dlatego podniósł
się, po czym zręcznie popchnął wyższego na plecy i usiadł na nim okrakiem.
Jeszcze przez moment złośliwie ocierał ich krocza o siebie, hamując swoje
własne odruchy. Później zaczął go całować z taką samą pasją, jaką wcześniej
wylewał z siebie Park. Bez zastanowienia zdjął jego bluzę i koszulkę, przy okazji
dostrzegając, że to ta, którą dał mu w prezencie na Gwiazdkę.
Uśmiechnął się pod nosem, widząc równomiernie
falującą pierś, lekko wyrzeźbione mięśnie (zwłaszcza, że z ogromnym
zainteresowaniem lubił też patrzeć, jak ukochany pracuje nad nimi na siłowni).
Przebiegł palcami po gorącym torsie i wyczuł, jak wszystkie te mięśnie spięły
się jak na żądanie, a serce przyspieszyło tempa. Oblizał lubieżnie wargi, by po
chwili przytknąć je do szyi swojego chłopaka. Tętnica żywo pulsowała, kiedy
zostawiał krwawe plamki na skórze, która nie była tak wrażliwa jak ta jego.
Jego usta sunęły niżej, jakby same wiedziały,
dokąd zmierzają. Chanyeol odczuwał wszystko na tym samym poziomie, co Baekhyun,
ale nie dlatego, że był wyczulony. Jego emocje po prostu stawały się przy nim
niezwykle nieokiełznanie. Nie potrafił tego wytłumaczyć. Zaśmiał się cicho, jak
tylko zwinny język starszego przesunął się po jego ścieżce miłości. Zawsze
chciał się jej pozbyć, jednak za bardzo podobała się Byunowi i dlatego ją
zostawił.
Szybki dźwięk rozpinanego paska, zdejmowanych
spodni i Park leżał już w samej bieliźnie.
– Zamknąłeś drzwi?! – zawołał nagle niższy, w
mgnieniu oka zeskakując z łóżka, przez co młodszy poczuł się na moment
opuszczony.
– Jak byłeś zajęty czytaniem – odparł
Chanyeol, obserwując ukochanego.
– Czyli planowałeś to od początku? – Baekhyun
kokieteryjnie uniósł brew, po czym uśmiechnął się filuternie.
– No… powiedzmy. – Zaśmiał się, z powrotem
czując ciężar drugiego na posłaniu, lecz zaraz przestało mu być do śmiechu.
Chętna dłoń najpierw odrobinę nieśmiało
przesunęła się po jego kroczu, a później przycisnęła się do niego z jeszcze
większą chęcią. Byun lubił drażnić młodszego, dlatego teraz też to robił. Niby
jednoznacznie zaczepiał gumkę jego bokserek, jakby chciał je z niego ściągnąć,
ale za sekundę puszczał ją, wynagradzając to Chanyeolowi czułym pocałunkiem lub
mrowiącą malinką. Niedługo potem znów go z wyczuciem masował i ściskał, by
zaraz przestać.
Kiedy wyższy już prawie miał dość i chciał
wziąć sprawy w swoje ręce, Baekhyun w końcu zsunął niepotrzebną bieliznę i z
miejsca przytknął swoje ciepłe wargi do jego członka. Znaczący uśmieszek
przyozdobił jego wargi, gdy usłyszał głośny jęk. Ostrożnie wziął prężącą się
męskość w dłonie i zaczął ją lizać w koci sposób. Prowokująco patrzył Parkowi w
oczy, gdyż wiedział, że ten uważnie mu się przygląda. To tylko potęgowało
ciągle kumulujące się pożądanie.
Biorąc w końcu członka do ust, Byun odniósł
wrażenie, jakby spełniał marzenie niewyżytego nastolatka. Jednak i tak to
uwielbiał. Chciał sprawiać przyjemność ukochanemu, bo tamten zawsze odwdzięczał
mu się tym samym, a może nawet dawał z siebie o wiele więcej, gdyż wydawało mu
się, że zwyczajny seks to za mało. Starszy przymknął oczy, kiedy poczuł duże
dłonie w swoich włosach zachęcające go do pogłębienia pieszczoty.
Posłusznie, nieco ulegle począł go ssać i
wciąż drażnić językiem. Rytmicznie poruszał głową, a nie mogąc wziąć go już
więcej, pomagał sobie rękami. Wiedział, że Chanyeol kochał jego palce, a wręcz
miał na ich punkcie obsesję. Ileż to razy brał je w swoje dłonie, dotykał,
przyglądał się im z większą uwagą niż powinien? To zawstydzało Byuna, ale
najbardziej żenującym momentem był ten, gdy młodszy poprosił go, by użył swych
własnych palców, by się przygotować. Nie zapomniał jednak satysfakcjonującego
widoku na twarzy Parka.
Momentalnie twarz Baekhyuna poczerwieniała i
jeszcze bardziej przyłożył się do zadowalania swego chłopaka. Drżące palce
młodszego chwytały jego niesforne kosmyki, kiedy mimowolnie wypychał biodra.
Nieustające jęki, stęknięcia i westchnięcia upewniały ich obu w tym, że
spełnienie jest blisko. Znali się już na tyle dobrze i byli ze sobą już tak
długo, by znać wszystkie, nawet najmniejsze wzajemne odruchy.
– Baek… Hyun!
– jęknął głośno Park, odchylając głowę do tyłu.
Osiągnął szczyt, a całe jego nasienie
wylądowało w ustach starszego, który po wszystkim otarł lśniące wargi i
uśmiechnął się szeroko.
– Dlaczego ty jeszcze masz na sobie spodnie?
– spytał Chanyeol, pospiesznie podnosząc się do siadu.
Ponownie popchnął ukochanego na poduszki,
które aż się odsunęły. Żarliwy pocałunek na nowo złączył ich tęskne usta i młodszy
mógł posmakować samego siebie, ale jakoś nigdy mu to nie przeszkadzało. Wolał
skupiać się na tym, że teraz jego kolej by dać starszemu masę przyjemności. Ich
języki splatały się w ognistym tańcu, gdy odpinał ciasne spodnie Byuna. Zdjął
je razem z bielizną, umyślnie dociskając swoją dłoń do jego krocza. Stłumiony
jęk rozniósł się echem po nieco ogłuszonym pomieszczeniu.
– Odwróć się na brzuch – polecił młodszy,
rzucając ubrania na podłogę.
W czasie, kiedy Baekhyun zajmował wygodną dla
siebie pozycję, biorąc pod głowę najlepszą poduszkę, wyższy wyjął z nocnej
szafki lubrykant. Uśmiechnął się do siebie pod nosem, a potem przygryzł wargę, nie
dając po sobie nic poznać. Bez zbędnego przeciągania, uniósł biodra ukochanego
w górę, eksponując jego pośladki, na których wciąż widniały lekko czerwone
ślady jego niecierpliwych dłoni. Nawilżył swoje palce i bardzo powoli wsunął w
Byuna jeden z nich.
Ostry, lecz jakże melodyjny jęk przeszył
rzednącą ciszę. Gdy Chanyeol począł wykonywać pierwsze ruchy, te słodkie
dźwięki szybko zniknęły, jakby się rozpłynęły. Nie rozumiał dlaczego, wobec
tego dołączył kolejny palec, przyglądając się swojemu chłopakowi. Wtedy też
dostrzegł poduszkę i pokręcił głową. Wyrwał ją z jego rąk, mimo iż widział
pobielałe kłykcie, ze wszystkich sił starające się go powstrzymać.
– Chcę cię słyszeć – powiedział pewnie. Był
teraz tak inną osobą od tej, która niedawno wróciła z pracy i narzekała na
zimno. – I podnieś się na dłonie. Wiesz, że twoje plecy też lubię. I kark –
mówił, nie przestając sprawnie poruszać dłonią. W międzyczasie dodał również
trzeci palec.
Zręcznie je zginął i przekręcał nadgarstek,
mając na celu tylko jedną rzecz. Gdy usłyszał rozdzierający krzyk, prawie
utonął w dumie. Strzał w dziesiątkę,
pomyślał, zdając sobie sprawę, że trafił w prostatę Baekhyuna. Powtórzył ten
ruch kilka razy i zabrał dłoń, widząc powoli drżące kolana.
– Zaraz dostaniesz więcej – wyszeptał, na co
starszy tylko skinął głową, dysząc wyczekująco.
Chanyeol nie szczędził lubrykantu, by tylko
ukochany mógł poczuć się tak wspaniale, jak on trochę wcześniej. Będąc gotowym,
poinformował go o tym i przysunął się bliżej. Choć robili to nierzadko, wolał
zawsze być ostrożny, delikatny, czuły i kochany. Dlatego też niemal zbyt wolno
wsunął się w Baekhyuna, odrobinę za mocno zaciskając palce na jego wąskich
biodrach. Po dłuższej chwili wreszcie poczuł to przyjemne ciepło. Przymknął
oczy i niemal równocześnie wydali z siebie przeciągły jęk.
Poruszył się pomału, na próbę. Nie słysząc
słów sprzeciwu, zaczął wykonywać rytmiczne ruchy, które jednak na początku były
zdecydowanie leniwe. Mieli dużo czasu, choć niecierpliwe ciała błagały o
pośpiech. Przyspieszył nieco, pochylając się nad Byunem, chcąc być bliżej niego.
Cicho sapnął mu do ucha, dając o sobie znać, na co tamten odwrócił całą
czerwoną twarz, łącząc ich wargi w kolejnym gorącym pocałunku.
Mimo iż ta pozycja była dla starszego
cholernie krępująca, nigdy nie narzekał. Przeciwnie, lubił ją, chociaż wstydził
się pokazywania swojego tyłka Chanyeolowi w ten sposób. Poza tym nie wiedział,
do czego tamten był zdolny, kiedy na niego nie patrzył. Takie chwile jak ten
pocałunek sprawiały, że wszystkie jego dziwne myśli gdzieś uciekały, pozwalając
mu skupić się na tym, co dzieje się tu i teraz. Gdy ruchy bioder Parka stały
się znacznie szybsze, za to bardziej precyzyjne, Baekhyun poruszył także
swoimi. Jego dłonie powoli słabły, a kolana delikatnie się trzęsły, ale nie
poddawał się. Każdemu mocnemu i głębokiemu pchnięciu wychodził naprzeciw, chcąc
wziąć jeszcze więcej.
– Tak! – wyrwał się krzyk z jego gardła, gdy
Chanyeol kolejny raz tego dnia uderzył w jego prostatę.
Teraz już nie pozwolił zamknąć sobie ust.
Skoro Park życzył sobie go słuchać, będzie to miał. Jego jęki, westchnięcia,
urywane prośby były tak głośne, że z pewnością nawet sąsiedzi mogli się
domyślić, co robili. Ale przecież nie był to powód do wstydu. Mieli prawo
okazywać swoją miłość w zamkniętych czterech ścianach, a to, że ściany te nie
były dźwiękoszczelne, to już nie była ich wina.
W pewnej chwili ręce Byuna całkowicie się
poddały i jego tors spotkał się z chłodnym materacem. Błyszczące kropelki potu
spłynęły po jego twarzy i szyi. Był za słaby, by wytrzymać tak do końca,
jednocześnie tak bardzo chciał być jak najbliżej Chanyeola. Młodszy na chwilę
przestał, wprawiając tym ukochanego w zakłopotanie.
– Jednak wolę widzieć twoją twarz bardziej
niż twoje pośladki – wymamrotał, przewracając go na plecy.
Złapał jego uda, przysuwając starszego bardzo
blisko siebie. Wszedł w niego jednym pewnym ruchem, a zgrabne łydki ułożył na
swoich ramionach. Nachylił się, pozwalając, by ich wargi zderzały się w
chaotycznym geście. Tempo jego pchnięć stało się zaś niemal szalone. Pomimo to
Baekhyun parę razy poprosił o mocniej,
głębiej i szybciej. Zatracali się
w tej bezgranicznej rozkoszy, patrząc sobie prosto w oczy, wypowiadając strzępkami
swoje imiona.
Pewnie trwałoby to w nieskończoność, gdyby
Chanyeol nie ujął cieknącego członka Byuna w swą dłoń. Poruszał nią zgodnie z
rytmem uderzeń. Obaj byli już na krawędzi. Odgłos stykających się ze sobą ciał
tylko przybliżał ich do spełnienia. I w końcu ciało starszego zadrżało
konwulsyjnie, a z jego ust niepostrzeżenie wyrwało się imię ukochanego. Jego
nasienie wylądowało na palcach Parka i na jego własnym brzuchu. Wypchnął
kilkukrotnie biodra i lada chwila poczuł, jak jego wnętrze wypełnia się czymś
ciepłym.
– Baekhyun – wyszeptał wyższy, wykonując
jeszcze parę nieznacznych ruchów, by mogli odzyskać część świadomości.
Zmęczony opadł obok swojego chłopaka,
chwytając go za rękę. Ucałował ją czule i uśmiechnął się szeroko.
– Kocham cię, Baekhyun – powiedział
zachrypniętym głosem.
– Ja też cię kocham, Chanyeol – odparł
Baekhyun, układając głowę na rozgrzanej, nadal niespokojnej piersi.
Donośne pukanie do drzwi wyrwało ich z
pięknej krainy, w której się znaleźli.
– Moglibyście trochę ciszej?! Niektórzy chcą
zjeść obiad w spokoju! – To Jongdae, który z pewnością przed chwilą wrócił do
mieszkania po ciężkim dniu na uczelni.
– Wybacz, ale dzisiaj tak cholernie zimno na
dworze – odpowiedział mu Park i roześmiał się głośno, zerkając na ukochanego,
którego policzki znów zapłonęły żywą czerwienią.