niedziela, 16 listopada 2014

1AM

Tytuł: 1AM
Pairing: broken!Kaisoo, SeKai, ChanBaek, XiuHan
Rating: G
Gatunek: AU, obyczaj, oneshot
A/N: Dobry wieczór! Przybywam dzisiaj z czymś zupełnie oderwanym od wszystkiego, bo przyszło mi to do głowy wczoraj. Wydaje mi się, że jest to krótki i przyjemny fanfic. Nie pozostaje mi nic, jak tylko zachęcić do czytania i komentowania! :)


                O godzinie pierwszej w nocy zazwyczaj większość ludzi już śpi. Jednak są jeszcze takie osoby, które w tym czasie znajdują odpowiedni moment do robienia innych rzeczy. Pijackie zabawy ciągle trwają w najlepsze, a ekrany komputerów błyszczą jak reflektory przed tymi, którzy ciągle pracują. Jest to też czas największych przemyśleń oraz potoków łez wylewanych za utęsknioną osobą.
☽☾
                  Ciężko spędzony wieczór zapowiadał równie ciężką noc. Kyungsoo nie mógł spać przez długi czas. Siedział samotnie na kanapie, co jakiś czas wpatrując się w okno. Przykryty kocem z kubkiem gorącej herbaty w rękach rozmyślał o tym, jak cudownie byłoby mieć z powrotem przy sobie Jongina, który tak doskonale zawsze się nim zajmował, mimo iż był trochę młodszy.

               Silne ramiona Kaia otoczyły Do, przyciągając go bliżej siebie. Chłopak złożył subtelny pocałunek na skroni swojego partnera i pogłaskał go po policzku.
               -Nie smuć się, Kyungie. Dobrze wiesz, że twoja praca i moja szkoła nigdy nie staną nam na przeszkodzie tworzenia cudownego związku – wyszeptał, po czym pocałował kącik ust Kyungsoo.
               -Wiem, Jongin-ah, ale trudno mi pogodzić się z tym, że nie będzie cię tak długo. Dwa miesiące… - westchnął starszy, chowając głowę w ramieniu Kim – to będzie jak wieczność.
              -Minie szybciej, niż ci się wydaje – odparł Kai, głaszcząc go po głowie.

              Do wziął kolejny łyk herbaty, ale zaraz skrzywił się, czując, że ta jest już zimna i niedobra. Setki razy odtwarzał w myślach swoje ulubione oraz znienawidzone sceny ze związku z młodszym od siebie chłopakiem, wierząc, że teraźniejszość to tylko brzydki sen, który wkrótce rozpłynie się jak chmura na niebie. Ból, jaki spoczywał w jego sercu, rozrastał się bardziej z każdą chwilą i uderzał w niego coraz mocniej. Młody mężczyzna czuł, że powoli to uczucie pokrywa jego wszystkie mięśnie i przenika do szpiku kości.
              Wysunąwszy ledwo ciepłe ciało spod koca, Kyungsoo wybrał się na krótką wędrówkę w stronę kuchni. Ciemność mieszkania i cisza, jaka w nim panowała, utwierdzały go w przekonaniu, że rzeczywistość jednak nie jest koszmarem i Kai już nie wróci; pokazywały, że tamten naprawdę go zostawił.
              Huk zamykanych drzwi poderwał Do na równe nogi i sprowadził go do przedpokoju. Widok podenerwowanego Jongina zaniepokoił go. Soo podszedł do swojego chłopaka, po czym chwycił go za rękę, jak zawsze robił, próbując go uspokoić, lecz tamten odtrącił ją szybciej, niż ktokolwiek by się tego spodziewał.
             -Kkamjong, co się dzieje? Nie wyglądasz na szczęśliwego – odezwał się cicho starszy, patrząc troskliwie na twarz Kim.
             -Bo nie jestem – odrzekł Kai drżącym, rozdrażnionym tonem. –Wyprowadzam się, rozumiesz?! Dotarło do mnie wreszcie, że nie jesteś odpowiednią osobą do spędzenia z nią całego życia! Jesteś tylko szarym, nudnym człowieczkiem, który wiecznie siedzi w domu, bo jest zbyt zapracowany, aby gdziekolwiek wyskoczyć.
             -Jongin-ah…
             -Powiedziałem nie! – wrzasnął, a echo rozniosło jego głos po mieszkaniu, umieszczając go w zakamarkach ścian i za meblami. – Nie chcę cię już więcej oglądać. Byłem idiotą, że zmarnowałem pół roku, użerając się z tobą. To jest koniec.
             Po tych słowach młodszy chłopak wbiegł do sypialni, zostawiając Kyungsoo samemu sobie. Łzy powoli płynęły z jego oczu, a w jego sercu tworzyła się ogromna dziura, podczas gdy Kai upychał swoje rzeczy do torby. 
            Dwadzieścia minut później już go nie było. Nie było ich. Wieczna miłość Kyungsoo uleciała w powietrze jak nasiona dmuchawca, pozostawiając po sobie tylko smutek i zapach Jongina na pościeli.
                Patrząc przez okno na uśpione miasto, młody mężczyzna rozmyślał o swoich uczuciach, jakie od ich pierwszego wspólnego spotkania nie zmieniły się wcale. Nadal mocno kochał tego nieco głupkowatego chłopaka, który z każdym dniem wydawał się być coraz głupszy ale także coraz bardziej dorosły i odpowiedzialny. Nie zniknęła też delikatna magia okrywająca najpiękniejsze wspomnienia z jego życia.
                 -Kocham cię, Kyungie! – krzyknął Jongin, łapiąc chłopaka za rękę i ściskając ją mocno.            -Idioto, jesteśmy na samej górze diabelskiego młyna, a ty mówisz takie rzeczy – odparł Do, czując jak jego nogi drżą mocniej ze strachu.
            - Bo naprawdę cię kocham!
            -Ugh, niech ci będzie – Kyungsoo przewrócił teatralnie oczami, a jego lęk wcale nie zmalał. Po chwili jednak odezwał się – Ja ciebie też mocno kocham.
            Gdy słone łzy popłynęły po jego policzkach i zmoczyły jego koszulkę, otrząsnął się. Przestał myśleć o przeszłości, wracając do swojego małego mieszkanka. Rozejrzał się po kuchni. Dopiero teraz zauważył jak zimno mu jest, gdyż nie włączył ogrzewania. Żar jego serca oraz nieszczęśliwej miłości rozpalał go tak silnie, iż zapominał zupełnie o wszystkim. 
          Zebrał się w sobie i powoli podreptał w stronę łazienki. Otworzył drzwi i wszedł do środka, nie zaświeciwszy światła. Ostrożnie odkręcił wodę, zostawiając wannę do napełnienia. W tym czasie Kyungsoo zapalił kilka świeczek o zapachu wrzosu oraz dolał do wanny olejku o tym samym zapachu. Uwielbiał go. Uwielbiał zatracać się w tym aromacie, gdyż bardzo przypominał mu Jongina.
                 Kai zatrzymał swój motor na końcu żwirowej drogi i w pośpiechu zeskoczył z niego. Zdjął kask i pomógł Kyungsoo w zejściu z siedzenia dla pasażera. Gdy już obaj stali obok siebie, młodszy chwycił drugiego za rękę, po czym pobiegł w tylko sobie znanym kierunku, ciągnąc go za sobą. 
             Kilka minut później znaleźli się na wielkiej polanie pośród wrzosów. Do nie mógł nadziwić się pięknem tego miejsca. Był tak zachwycony, że aż zapierało mu dech w piersi a także odbierało mowę.            
             -To jest mój ulubiony widok – szepnął Kim do ucha starszego, obejmując go od tyłu – i ulubiony zapach. Kocham wrzosy. Tak samo jak ciebie.
                  Zakręciwszy kurek, rozebrał się, zostawiając ubrania w nieładzie na zimnej podłodze. Bez pośpiechu zanurzył w ciepłej, słodko pachnącej cieczy swoje nogi, a następnie całe ciało. Woda sięgała mu połowy talii, gdzie zwykle spoczywały ręce młodszego chłopaka, gdy czule go przytulał. Zamknął oczy, gdy wyraźna woń wrzosu dotarła do jego nozdrzy. Po raz kolejny pogrążył się we wspomnieniach, mimo iż od tamtego feralnego dnia minęły już prawie dwa lata.
☽☾ 
       
             -Chanyeol, przestań! – krzyknął Baekhyun przez salwę śmiechu, gdy olbrzym po raz kolejny wsunął dłoń pod jego koszulkę i zaczął dotykać jego sutków. – Pabo, to łaskocze. 
              Drżąc od pieszczot, Byun chwycił nadgarstek swojego chłopaka i wyciągnął jego rękę spod ubrania, po czym ułożył na swoim brzuchu. Położył na niej swoje zgrabne palce i splótł je razem z tymi Chanyeola. 
              -Dobranoc, olbrzymie – szepnął cicho, po czym zamknął oczy, próbując zasnąć. 
              Jednakże tej nocy nie było mu dane spać spokojnie, o ile w ogóle by mu się to udało. Park kolejny raz wtargnął dłonią pod odzież mniejszego chłopaka i drażnił jego nagie ciało. Tamten zaraz zaczął się śmiać oraz trząść jak w szaleńczym ataku. Nie pozwolono mu zaznać chociaż pięciu minut spokoju. 
              -Chanyeol! – krzyknął ponownie, próbując uwolnić się z uścisku drugiego chłopaka. – To przestaje być zabawne – wydał wargi.
               -Przepraszam – wymamrotał olbrzym, po czym odpuścił, całując Baekhyuna w skroń.
              -Jesteś idiotą. Zachciewa ci się czułości o pierwszej w nocy – odparł przekręcając się na plecy. 
               Przez dłuższą chwilę obaj patrzyli sobie w oczy, które były po brzegi wypełnione wzajemną miłością i szczęściem. Nagle Byun przysunął się bliżej, a potem musnął delikatnie wargi Chanyeola swoimi. Drugi chłopak bez pośpiechu odwzajemnił czuły gest, roztapiając nim wszelkie bariery mniejszego mężczyzny. Kilka minut później niechętnie oderwali się od siebie, zostawiając spory niedosyt. 
               - I komu się zachciewa pieszczot o tej porze? – zapytał Park, dając swojemu chłopakowi pstryczka w nos. Tamten pospiesznie rozmasował nieco bolące miejsce, po czym uśmiechnął się słodko.         
                Swoimi małymi dłońmi Baekhyun odrobinę nieudolnie popchnął olbrzyma, przewracając go na plecy. Palcem wodził po jego nagiej klatce piersiowej, wywołując u niego gęsią skórkę. Dotykał łagodnie jego sutków, czasami je drażniąc, a następnie sunął opuszkami po jego brzuchu. 
                Chanyeol bez opamiętania zatracił się w subtelnościach mniejszego i zamknął oczy, wszakże chwilę potem postanowił przejąć kontrolę nad spędzeniem tej nocy. Ku zdziwieniu Byuna podniósł się, a następnie szybko umiejscowił między jego nogami. Łapczywie zdjął, prawie rozszarpując koszulkę chłopaka, po czym wziął się za całowanie jego szyi oraz obojczyków. 
                 -Chanyeol-ah! – pisnął mniejszy. – Tak się nie robi! – swoimi małymi piąstkami zaczął okładać plecy olbrzyma. – Jesteś głupi, słyszysz? Jesteś… 
                 Nie dokończył, bo Park przerwał mu, zamykając jego usta słodkim pocałunkiem. Ich języki tańczyły dziko i równocześnie pomału się spotykały, potęgując rozkosz, jaka roznosiła się wokół nich. Powietrze robiło się coraz cięższe, co wyższy chłopak wykorzystał, przesuwając swoje wargi na klatkę piersiową oraz sutki Baekhyuna. W odpowiedzi tamten cichutko jęczał i skomlał jak szczeniak, podniecając bardziej swojego partnera. 
                  Nie upłynęło dużo czasu, a ich bielizna wylądowała na podłodze. Z początku protesty oraz odmowy uciekały z ust Baekhyuna, ale Park skutecznie przekonywał go, co spowodowało, że te zamieniły się w cichy chichot. Niespodziewanie coś chrupnęło i mniejszy chłopak od razu zorientował się, co się dzieje. 
                 -Idioto, przecież to łóżko robi wielki hałas. Jak chcesz się kochać, huh? Jutro będziemy mieli problemy przez sąsiadów – wymamrotał pod nosem Byun, ale drugi zdawał się wcale go nie słuchać. 
                 W zamian za to pieścił jego uda a także pośladki swoimi zimnymi dłońmi. Baek znów zaczął stawiać opór, ale okazał się on bezcelowy. Zdążyło minąć niewiele minut, a ciche jęki już roznosiły się po małej sypialni dwójki młodych mężczyzn. Głośne westchnięcia oraz coraz bardziej donośne odgłosy rozkoszy przesycały aurę roznoszącą się dokoła nich. Dołączyły do nich również wrzaski ze strony sąsiadów i walenie w ścianę. Reakcją Chanyeola na to był tylko głośny śmiech oraz pocałunki składane na ciele mniejszego. 
                 Punktem kulminacyjnym był moment ich szczytowania, gdzie dało się słyszeć ich nagie ciała uderzające o siebie a także krzyki przyjemności wylewające się z ust obydwu. Po hałaśliwie spędzonej nocy wtuleni zasnęli, mając daleko gdzieś narzekanie mieszkańców bloku. Dla nich liczyła się tylko miłość, jaką dawali sobie nawzajem.
☽☾
           
                 Wymykając się cicho z kolejnej niemałej popijawy, Sehun zabrał kilka kolorowych rac dymnych leżących na stoliku, które miały być przeznaczone na zakończenie imprezy. Ciągnąc za sobą Jongina, wyszedł tylnym wyjściem wprost na środek rzadko uczęszczanej ulicy. Otumaniony alkoholem oraz muzyką wciąż tętniącą w jego uszach rozejrzał się dookoła, po czym stwierdził, że jest tu całkiem pusto i są sami.  
                 Obaj wyszli na zewnątrz i ruszyli w kierunku nie do końca sobie znanym. Wkrótce Kim chwycił drugiego chłopaka za rękę, a następnie splótł razem ich palce. Przez ciało Oh przepłynął lekki dreszczyk, co automatycznie wywołało uśmiech na obydwu twarzach. Złączeni wspólnymi myślami i stylem życia szli dalej w nieznaną stronę. 
                 -Jongin – zagadnął cicho Sehun – nie tęsknisz za nim?
                 -Za kim? –odpowiedział pytaniem na pytanie wybity z tropu Kai.
                 -Za Kyungsoo.
                 -Za nim? Przestań. Nudziarz i tyle. Nie to co ty – to powiedziawszy, złapał młodszego od siebie chłopaka i popchnął go na najbliższą ścianę jakiejś obskurnej kamienicy. – Ty jesteś wyszczekanym gówniarzem.
                  -Tak samo jak ty – Oh zaśmiał się, a następnie złączył ich wargi w szybkim, niezdarnym pocałunku. 
                  Oderwawszy się od swojego nowego, lepszego chłopaka, Kai wyciągnął z kieszeni dwa trochę zgniecione papierosy. Jednego z nich wepchnął do ręki drugiego młodzieńca, potem wyjął zapalniczkę i odpalił je. Zaciągnął się, a następnie powoli wypuścił dym z ust, który roztoczył się dookoła nich, tworząc szarą chmurę wypełnioną zapachem napoju alkoholowego. Wtedy Sehun wydobył z kieszeni starej dżinsowej kurtki dwie race dymne i wręczył jedną Jonginowi. 
                  -Ukradłem je z dyskoteki – odparł, po czym wsunął papierosa pomiędzy swoje wargi. Z początku zakrztusił się lekko, ale nie z powodu nieumiejętności palenia, tylko z żalu, który ciągle był w jego sercu po stracie swojego najlepszego przyjaciela.
                  -Hunnie, wszystko w porządku? – zapytał Kim, patrząc na kilka łez spływających po policzkach młodszego. Wspomniany chłopak tylko skinął głową i wytarł rękawem swoje przemęczone oczy.
                  -Zapalmy je – rzekł po chwili ciszy Sehun, trącając swoje zdobycze o siebie. 
                  Jongin posłusznie dobył z kieszeni źródło ognia i odpalił lonty ich rac. Już po kilkunastu sekundach kolorowy dym wydobywał się z nich, rozsiewając po całej ulicy barwy różową oraz niebieską, tonące w sączącym się leniwie świetle mrugających latarni. Oh zapatrzył się w drobiny roztapiające się w mroku, unosząc do góry głowę. Przez wiele długich minut patrzył w gwiaździste niebo, jakby czekał na cud. 
                   -Co robisz? – spytał Kai, otaczając go ramieniem i spoglądając w tym samym kierunku.
                   -Myślę o Tao – szepnął młodszy, odwracając głowę w stronę Kim. – Chciałbym, żeby był tu z nami.
                   -Wybrał swoją drogę i zakończył ją. Gdzie on teraz jest? Żaden z nas nie wie, ale miejmy nadzieję, że jest szczęśliwy… - urwał na chwilę i pokazał palcem na czerń roztaczającą się nad ich głowami – tam gdzieś w górze.
                   -Masz rację – westchnął Sehun, chowając głowę w kurtce swojego chłopaka. – Nieważne, w jakim miejscu on się znajduje, ważne, żeby cieszył się z tego, co tam go spotyka. 
                   Zostawiając po sobie wypalone i jeszcze trochę dymiące race, ruszyli znów przed siebie. Zapatrzeni we wspólny byt zamierzali podążać już zawsze razem. Pragnęli spędzać ze sobą każdą wolną chwilę oraz czerpać z niej przyjemność. 
                  Ciemność przebijająca się z każdej strony otulała ich tak samo jak chłodne powietrze ozdabiające ich twarze. Krocząc nieznaną dzielnicą, z tyłu głowy obaj mieli stare wspomnienia, których nie warto było wyciągać na światło dzienne. Pragnęli zostawić je gdzieś za sobą właśnie tej nocy, właśnie w tej chwili. O godzinie pierwszej.
☽☾
                        Odgłos tłuczonych talerzy to niezwykła rzadkość o tak później porze, zwracając uwagę na to, że większość mieszkańców śpi. Jednak dla tej pary było to całkiem normalne. Zwłaszcza dla nerwowego i łatwo dającego się wyprowadzić z równowagi Luhana. 
                  -Jak mogłeś?! – krzyknął, spychając ze stołu kolejny element zastawy kupionej na ich piątą rocznicę.
                 -Przepraszam. To wszystko przez pracę. Błagam, Lu, wybacz mi – Minseok próbował jakoś się tłumaczyć oraz wybrnąć z całej sytuacji.
                 -Zrzucasz winę na pracę?! Stawiasz pracę nad nasz związek?! – wrzeszczał rozwścieczony mężczyzna, zbijając tym razem jeden z piękniejszych kieliszków, jakie kiedykolwiek posiadali.
                 -Nie stawiam. Wiesz, że jesteś dla mnie najważniejszy. Tyle mam w głowie cyfr i dat, że po prostu przeoczyłem i…
                 -Przeoczyłeś naszą rocznicę! – wycedził przez zęby Xiao, nie pozwalając do końca rozwiązać sporu. 
                  Kim podszedł do niego powoli, po czym gwałtownie chwycił za nadgarstek, nie pozwalając mu naśmiecić następnymi odłamkami mozolnie zdobionej ceramiki. Ostrożnie chwycił obie dłonie drugiego chłopaka i ucałował je, a później przycisnął do swojej piersi. Pluł sobie w brodę, że tak ważny dzień wypadł mu całkiem z głowy. Głupio robił, wykręcając się swoimi obowiązkami w biurze. 
                 Swoimi ramionami Minseok czule objął Luhana, tuląc go do siebie. Pocałował go w czoło i pogładził jego policzek. Z całego serca dziękował Bogu, że miał przy sobie taką osobą, jaka dawała mu całe szczęście oraz wypełniała jego życie bezkresną radością. 
                 -Jeszcze raz szczerze przepraszam, Han – wyszeptał, przyciskając ich usta do siebie. 
                 Obrażony chłopak drżał jeszcze z nerwów, ale odwzajemnił pocałunek. Po krótkiej chwili odsunął się, a następnie kucnął na ziemi. Zaczął zbierać odłamki białych talerzyków, kolorowych półmisków oraz przezroczystych kieliszków. W tej chwili było mu przykro, że tak się zachował. Nie powinien był naskakiwać na swojego chłopaka. On sam nie raz, nie dwa zapomniał o licznych spotkaniach czy istotnych wydarzeniach. 
                 -To ja przepraszam, Minnie – wypowiedział te słowa z ciepłym uczuciem i poczuciem skruchy. Wstał z podłogi, po czym rzucił się w ramiona starszego. Wyściskał go najlepiej, jak tylko potrafił, po czym zachęcił do wspólnego sprzątania. 
                -Jutro pewnie znowu sąsiedzi na ciebie naskoczą – odezwał się Minseok, gdy już kończyli.
                -Rano kupię kwiaty i wytłumaczę, co miało miejsce – odparł, wsypując śmieci do kubła.
                -No, dobrze… - mężczyzna pokiwał głową, po czym przemierzył odległość, jaka ich dzieliła. – A co chciałbyś ode mnie dostać, na tę rocznicę?
                 Przez dłuższą chwilę Luhan nie odzywał się. Zdawał się tonąć we własnych przemyśleniach, co bardzo zmyliło drugiego. W pewnym momencie Xiao chwycił chłopaka za rękę i pociągnął go do salonu. Popchnął go na kanapę, a następnie pobiegł po koc. Wrócił, trzymając ciepłe okrycie w rękach oraz pudełko z płytą DVD. 
                -Obejrzymy Titanica. Ty włącz, a ja pójdę zrobić popcorn. To będzie dla mnie najlepszy prezent na świecie – powiedział Lu, kładąc film na stoliku. 
                W pośpiechu poszedł do kuchni, aby przygotować ciepłą przekąskę. Wkrótce rozległ się dźwięk włączanego odtwarzacza, równocześnie ze strzelaniem ziaren kukurydzy. Kiedy wszystko było już gotowe, obaj zasiedli na sofie, okryli się kocem i trzymając w rękach miskę, która nie uległa tej nocy zniszczeniu, zwrócili głowy w stronę telewizora.
                -Prawie jak jedna z naszych randek – szepnął Minseok, naciskając przycisk startu na pilocie.
                -Dokładnie jak nasza trzecia – odparł mu cicho Luhan, po czym wtulił się w niego i sięgnął do naczynia. Wziął jeden kawałek uprażonej przegryzki, a następnie podsunął ją do ust starszego. Tamten uśmiechnął się i zjadł go z ochotą.
               -Kocham cię, Luhan – powiedział w pełni zadowolony Kim.
               -Ja ciebie też – odpowiedział Xiao, po czym zostawił na jego ustach namiętny pocałunek.
☽☾
                Noc ma to do siebie, że ludzie nabierają wtedy więcej ochoty do myślenia i rozpamiętywania wszystkich spraw. Nie wszystko jednakże roztacza się dookoła tego. Jest też czas na czułości oraz na wyczekiwanie z utęsknieniem czegoś, co już nie wróci. Skrupulatnie notując wszystko w pamięci, czasem każdy robi coś niezwykłego dokładnie o tej samej dziwnej porze. Dokładnie o pierwszej w nocy.